Obleśni

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

4 października, sobota, 18:34

Pomagałem Olkowi z matmą. Przyszedł dzisiaj do Ulki, ale skończyło się tak, że całe popołudnie spędził ze mną i ze zbiorem zadań. Lubiłem ten przedmiot, byłem z niego całkiem niezły, a tak się składało, że dział, który teraz przerabiali, miałem w małym palcu. Natomiast Olek w ogóle go nie łapał, a Ula straciła już do niego cierpliwość. Jak dla mnie, była to miła odskocznia.

- Dzięki, serio, strasznie ci dziękuję, Natan - westchnął, zamykając zeszyt. Schował go wraz z książką do małego plecaka. Uśmiechnął się. - Jak mogę ci się odwdzięczyć?

- Przespać się z nim - mruknął Kuba, który drzemał na kanapie w naszym salonie. Jego mama przywiozła go tutaj prosto z jakichś badań kontrolnych. - Natan gustuje w jasnowłosych chłopcach.

- Więc co ty tu jeszcze robisz, łysa pało? - prychnąłem. Jego twarz złagodniała, a nawet nie otworzył oczu. Speszony Olek siedział na krześle po mojej prawej jak na szpilkach. - I spokojnie, Olek, wcale nie gustuję w jasnowłosych chłopcach - mruknąłem z rozbawieniem. Chłopak już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, kiedy znowu odezwał się Kuba:

- Racja, przecież ty w ogóle nie masz gustu!

- Prawda, szczególnie utwierdzam się w tym przekonaniu, patrząc na twoją szpetną gębę - warknąłem, piorunując go wzrokiem. Ale nie na poważnie i on dobrze o tym wiedział. Szeroki uśmiech rozjaśnił jego smukłą buzię, kiedy siadał powoli. Zakaszlał cicho, zakrywając usta i spojrzał na mnie. Nie miał na głowie czapki, polubił siebie bez włosów. To jeszcze bardziej podkreślało jego coraz to ostrzejsze rysy, ale jak dla mnie, nie miało to żadnego znaczenia. Do pokoju weszła Ulka, niosąc w dłoniach kubki z herbatą. Wręczyła je chłopakom, a mi i sobie przyniosła po chwili. Podziękowałem jej cicho, ogrzewając sobie dłonie.

- Kończycie? - spytała, podchodząc do Olka. Skinął głową, upijając trochę ciepłego napoju. Pogłaskała go po ramieniu, po czym uważnie popatrzyła na Kubę. Nasi rodzice pojechali z Laurą do znajomych, więc dzisiejszy wieczór był od nich wolny. - Mogę dotknąć twojej głowy? - wypaliła nagle, wpatrując się teraz w niego jak w jakieś dziwadło. Chłopak opluł herbatą siebie, naszą kanapę i kota, który do tej pory spał wyciągnięty na podłokietniku. Zwierzak uciekł, a ja myślałem, że zaraz popłaczę się ze śmiechu.

- Mojej głowy? - spytał zaskoczony, całkiem ignorując moje zachowanie. Przytaknęła nieśmiało, na co on wstał z trudem, pomagając sobie oparciem mojego krzesła i podszedł do dziewczyny. Schylił się a ona wyciągnęła dłoń, gładząc jego skórę.

- Odlot - palnęła. Zachichotał.

- Jeśli ładnie poprosisz brata, twoje włosy też mógłby zgolić - mruknął, posyłając mi słodki uśmiech. Odwzajemniłem go, niemal czując jego miłość w powietrzu.

- Natan! To twoja robota? - spytała z niedowierzaniem, klepiąc go po glacy. Przytaknąłem.

- O tak, poważnie myślę o technikum fryzjerskim - skłamałem, starając się brzmieć naprawdę poważnie. Nawet się wyprostowałem.

- Nie wiem, czy chciałbym być twoim klientem w innych okolicznościach - orzekł Kuba. Usiadł po mojej lewej stronie, szturchając mnie kolanem w udo. Pod stołem dotknął moich palców swoimi.

- To już zawsze będę cię golić na łyso.

- Jeszcze się nad tym zastanowimy - powiedział ostrożnie, jakby chciał odwieść mnie od tego pomysłu. Mój gruby, ciemny sweter z niskim golfem idealnie zakrywał różowawe ślady na mojej skórze, których autorem był Kuba. W przeciągu ostatnich dni potrzeba cielesnej bliskości wzrosła w nim parokrotnie, a całowanie mojej szyi i ramion zostało jego nową dyscypliną sportową, w której próbował chyba osiągnąć mistrzostwo. Odnosiłem wrażenie, że z dnia na dzień stał się nieco śmielszy, wydawało się, że dotykanie mojego ciała znazło się nagle w spektrum jego potrzeb życiowych, tuż koło snu i jedzenia. Przedtem była to czynność zarezerwowana na specjalne okoliczności, a teraz trwały one chyba bez przerwy. Przysunął się jeszcze bliżej mnie. - Mam ochotę się z tobą obściskiwać - szepnął mi na ucho. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze. Jakby to była jakaś nowość.

- Co to za tajemnice? - spytała podejrzliwie Ula. Olek pił herbatę, przyglądając się Kubie. Zauważyłem, że za każdym razem wzbudzał jego ciekawość. Chłopak uśmiechnął się do niej delikatnie, z naturalną dla siebie łagodnością.

- Męskie tajemnice - oświadczył niskim głosem, a ze mnie wydobyło się bliżej nieokreślone parsknięcie.

- W takim razie ja też powinienem wiedzieć - oznajmił nagle blondyn. Nie spodziewałem się tego, że się odezwie, chyba nie czuł się całkowicie swobodnie w naszym towarzystwie. Kuba pochylił się w jego stronę przez stół, jemu też szepcząc coś na ucho. Wymieniłem rozbawione spojrzenie z siostrą. Olek wydał z siebie niepokojący dźwięk, który okazał się być tłumionym śmiechem. Nie miałem pojęcia, co mógł usłyszeć.  A potem Kuba wstał z dużym trudem, ignorując moją chęć pomocy. Choć widziałem, ile wysiłku go to kosztowało.

- Zarządzam wieczór gier - oznajmił niespodziewanie, mierząc w Ulę palcem. Jęknąłem przeciągle. Nienawidziłem planszówek.

- Kuba, zastanów się - westchnąłem, zsuwając się trochę z krzesła. Spróbowałem przyjąć uwodzicielską pozę. - Wolisz grać w coś z nimi, czy może iść na górę tylko ze mną - zasugerowałem, mocno akcentując ostatnie słowa. Ula prychnęła z oburzeniem.

- Natan, wszelkie aluzje do tego, co robicie, gdy nikt nie patrzy, są strasznie obrzydliwe! - wyrzuciła z siebie. Długie, czarne włosy odgarnęła na plecy zamaszystym ruchem.

- A co, zazdrosna? - zaświergotałem tuż przy jej twarzy. Odepchnęła mnie tak mocno, że prawie spadłem z krzesła.

- Tak, cholernie - warknęła z przekąsem. - Szczególnie o malinki na twojej szyi, które tak nieudolnie zakrywasz - dodała, a to wybiło mnie trochę z rytmu, bo naprawdę dbałem o to, by nie zostały zauważone. Kuba cały się zaczerwienił, a Olek uciekł wzrokiem gdzieś za okno.

- Nawet ci się nie śniło, gdzie mam jeszcze kilka - odparowałem, przejeżdżając dłońmi po moich bokach. Ulka wykrzywiła twarz, imitując odruch wymiotny. Była trochę dziecinna.

- Jesteś, kurwa, obleśny! - wrzasnęła, kopiąc z całej siły moje krzesło. A ono naprawdę się wywaliło tak, że z zadziwiającą szybkością uderzyłem barkiem i głową w podłogę. Poczułem przeraźliwy ból rozchodzący się po mojej czaszce. Usłyszałem jej krzyk i dźwięk odsuwanych krzeseł. Byłem zaplątany w nogi tego mojego, więc ledwo okręciłem się na plecy. Cała trójka pochyliła się nade mną, Kuba ukucnął. - N-natan, żyjesz? - zająknęła się dziewczyna ze strachem. Strasznie bolała mnie głowa i ramię. Wydałem z siebie jakiś bliżej nieokreślony pomruk i odkopnąłem przewrócone siedzisko kawałek dalej, na co buzia Kuby się rozluźniła. Zerknął na mój brzuch. Był odkryty, sweter podsunął mi się do góry, odsłaniając powód mojego upadku. Ula też je zauważyła. Spłonęła rumieńcem. Chłopak obciągnął mi ubranie aż do spodni.

- Zakryj się - mruknął przy tym. - Trochę przyzwoitości - dodał, wygładzając jego końce. Zachichotałem, ledwo łapiąc oddech. - Wszystko w porządku? - spytał cicho, oglądając uważnie moją głowę. - Gdzie się uderzyłeś?

- Wszystko gra - westchnąłem, próbując wstać. Kuba postanowił mi pomóc, ale sam ledwo miał siłę. Nie chciałem się na nim opierać, bałem się, że jeśli dołożę mu mój ciężar, nie da rady udźwignąć wszystkiego. Ani fizycznie, ani psychicznie. W końcu wsparłem się jeszcze na dłoni Olka, którą szybko do mnie wyciągnął. Kubie też dałem odczuć trochę mojej masy, ale większość pracy w podnoszeniu mnie z ziemi wykonał blondyn. A to ten drugi skrzywił się z wysiłku. Postawili mnie na nogi. Puściłem ich dłonie. Ula stała obok milcząca i wszystkiemu się przypatrywała. Gryzło ją sumienie. - To może teraz ja kopnę ciebie? - warknąłem. Sposępniała. Nie chciałem psuć atmosfery, to była tylko głupia zabawa. Ruszyłem w jej stronę mocnym krokiem, na co zaczęła się cofać, bała się, że coś jej zrobię. Wyciągnąłem ręce w jej stronę, trochę jakby się skuliła. Olek zerwał się z miejsca, żeby mnie powstrzymać, jego palce prawie złapały mój nadgarstek, kiedy dopadłem siostrę i zacząłem ją znienacka łaskotać. Ulka pisnęła i zaczęła się chichrać. Od zawsze tak reagowała. Wiła się ze śmiechu, błagając, żebym przestał. Też się roześmiałem, wbijając jej delikatnie palce pod żebra. To była jej Pięta Achillesa. Teraz to ona znalazła się na podłodze, wycierając swoim ciałem chyba cały zaległy kurz. - Nie zadzieraj ze mną gówniaro - rzuciłem z uśmiechem, przestając ją męczyć. Oddychała szybko, trzymając się za brzuch.

- Je-jesteś straszny! - zarzuciła mi, ciągle leżąc. Kuba przysiadł na rogu kanapy, patrząc na nas z niesamowitym ciepłem, a Olek stał tuż koło mnie. Ukuło mnie, że przeszło mu przez myśl, że naprawdę mógłbym coś jej zrobić. Napotkałem jego wzrok, był bardzo zmieszany.

- Nadal chcesz robić wieczór gier? - zwróciłem się kpiąco do Kuby. Wzruszył ramionami, siorbiąc herbatę ze swojego kubka. Ulka stała już za mną na równych nogach.

- Ja bardzo chętnie w coś pogram - oznajmiła. - Mamy taką planszówkę, gdzie gra się w parach - dodała. Wywróciłem oczami. - To takie kalambury na rysowanie. Pamiętasz, Natan? Chyba jest u Lusi w pokoju. - Wydałem z siebie pokutniczy jęk. Zgromiła mnie spojrzeniem. Kuba postanowił ruszyć jej na ratunek.

- Brzmi dobrze - poparł ją, kipiąc aż z podekscytowania. - Zrobimy sobie mały turniej, zobaczymy, komu lepiej pójdzie...

- Ty w ogóle umiesz rysować? - prychnąłem. Zmrużył oczy.

- Nie musisz się tym przejmować, nikt nie powiedział, że będę z tobą w parze - oznajmił, uśmiechając się słodko.

- O, właśnie. Ja będę z Kubą - odpalił się nagle Olek. Wszyscy zerknęliśmy na niego z zaskoczeniem, na co lekko zbladł, jakby bał się, że powiedział coś nienamiejscu.

- Pokonamy frajerów! - krzyknął wojowniczo chłopak, świecąc na prawo i lewo promiennym uśmiechem. Przejechał dłonią po swojej łysej głowie tak, jakby chciał odgarnąć włosy do tyłu. Przez jego buzię przemknął wyraz konsternacji. Chyba tylko ja to wyłapałem. Pospiesznie zabrał rękę, wciskając ją do kieszeni luźnych spodni.

- Ale ja nie chcę grać z tym idiotą! - pisnęła Ula, patrząc na mnie z rozpaczą. Naburmuszony podniosłem moje krzesło z ziemi i usiadłem na nim ciężko. Olek zerknął na nią przepraszająco. A dziewczyna westchnęła teatralnie i popędziła na piętro po grę.

***

20:03

- To jest Pałac Kultury, a nie rakieta, ty dzbanie! - wrzasnęła Ulka, patrząc na mnie z furią. Olek z Kubą pokładali się ze śmiechu. Im szło dobrze, a oprócz tego bawili się naprawdę przednio. Dziewczyna ściskała w prawej ręce ołówek tak mocno, że aż zbielały jej knykcie.

- To wygląda jak jakieś dwa jebane silniki! - krzyknąłem, wskazując na kwadraty po bokach. - Nie moja wina, że jesteś takim beztalenciem!

- Nienawidzę cię - wysyczała, cofając nasz pionek na poprzednie pole. Byliśmy w tyle. Kuba rzucił kostką i wyciągnął ze stosu jedną kartę. Przeczytał, co ma narysować, a kiedy odłożył ją na stół oznajmiając kategorię, Olek przekręcił klepsydrę. Dogadywali się lepiej, niż mógłbym przypuszczać. Uważnie patrzyłem na smukłą dłoń chłopaka stawiającą na kartce delikatne kreski. Jego długie palce były jak zawsze piękne. Zerknąłem na to, co rysował w pośpiechu. Odgadłem, zanim skończył. Hasłem musiał być bal.

- Bal? - spytał chwilę później Olek, przyglądając się sylwetkom tańczących ludzi. Kuba przytaknął z uśmiechem. Miał dzisiaj taki dobry humor...

- Jesteśmy dla was za dobrzy - oznajmił. Siedział na wprost mnie, topiąc się w swojej wielkiej, granatowej bluzie. Wiedział, że dla mnie nie musi się stroić, i tak był najpiękniejszy. Trącił stopą moją nogę pod stołem. Poruszył bezgłośnie ustami mając nadzieję, że odczytam jego słowa z ruchu warg. Przeliczył się. Zmarszczyłem brwi, wytężając wzrok. Spróbował ponownie, ale ja pokręciłem głową na znak, że nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Rozbawiony uśmiech wypłynął mu na twarz. Podjął się jeszcze jednej próby przekazania mi tej sekretnej wiadomości, a ja naprawdę starałem się coś zrozumieć.

- Możecie się uspokoić? - prychnęła Ula. Kuba strasznie się speszył. - Natan, kretynie, nasza kolej. - Westchnąłem, rzucając kostką. Sześć.

- Ha! - wrzasnąłem z triumfem. Przestawiłem pionek sześć pól do przodu. Wyciągnąłem kartę. - Kategoria: zdarzenia - odczytałem na głos. Hasłem była erupcja wulkanu. Proste. Wziąłem ołówek do ręki i szybką zacząłem kreślić jakąś górę bez szczytu. Potem obłoki dymów i to wtedy Ulka wypaliła:

- Komin? Nie? - zdziwiła się, kiedy gwałtownie pokręciłem głową, dorabiając małe domki u podnóża wulkanu. - Eee... góra? - spytała niepewnie. Pokiwałem szybko głową, rysując wypływającą lawę. - Wulkan!To jest wulkan! - Ponaglałem ją, biorąc lawę w wielkie kółko. - Wybuch? Wybuch wulkanu? Blisko? Eee... eee.... erupcja? Erupcja wulkanu!

- Tak! - wydarłem się, przybijając jej mocną piątkę. Było fajnie. Szkoda tylko, że nawet ten wulkan nie doprowadził nas do zwycięstwa. Chłopcy pokonali naszą drużynę bez większych problemów.

***

20:48

Odgarnął mi włosy za ucho i musnął wargami moje czoło. Starałem się zachować w pamięci jego każdy, nawet najdrobniejszy ruch.

- Mówiłem, że cię kocham - szepnął.

- Co? - zdziwiłem się. Siedziałem na stole w kuchni, a on stał przede mną. Czekaliśmy na telefon od jego mamy, która była teraz na jakimś spotkaniu i zapowiedziała, że jak będzie wracać, zgarnie też Kubę. Traktowała go jak jajko - wszędzie zawoziła i odbierała, nie zostawiała samego, jeśli tylko nie było to konieczne i co kilka godzin upewniała się SMS-em, że wszystko u niego w porządku. Ale on był wyrozumiały, nie robił scen, mimo, że chyba naprawdę mu to przeszkadzało.

- Wtedy, przy stole. Powiedziałem, że cię kocham - powtórzył, czekając na moją reakcję. Zamrugałem kilka razy, odpędzając łzy wzruszenia. Pokiwałem głową. Ulka siedziała z Olkiem w ogrodzie. Założyli kurtki, zrobili sobie kakao i poszli popatrzeć na pierwsze gwiazdy. Co jakiś czas z dworu dobiegał donośny śmiech dziewczyny. Kuba oparł czoło na moim ramieniu, na co cicho stęknąłem z bólu. Odsunął się gwałtownie. - Co jest? - zaniepokoił się. Spróbowałem obciągnąć golf tak, żeby pokazać mu siniaka, którego dorobiłem się po dzisiejszym spotkaniu z podłogą. Uniósł rzadką brew, przyglądając się temu, co próbuję zrobić. Przekląłem cicho pod nosem, wyjmując rękę z rękawa i podciągnąłem sweter do góry, pokazując mu posiniaczone ramię. Siedziałem na drewnianym blacie z nagą połową piersi. Chłopak złapał mój sweter, zdejmując go ze mnie całkowicie. Zostałem w samych spodniach.

- A ty co? - parsknąłem. Przełknął głośno ślinę, patrząc na moje ciało. - Kuba? Zachowujesz się jak jakieś zwierze - wytknąłem mu. Przybliżył się, żeby mnie pocałować. Jego dłonie znalazły się na moich lędźwiach. Wykręciłem mu się. - Będziemy obściskiwać się w kuchni? - wychrypiałem niepewnie. - Kuba? Co ty wyprawiasz...

- Nie wiem - szepnął. Popatrzył mi w oczy. - Nie wiem, Nat... ja... ja po prostu tak strasznie cię uwielbiam i... - Zawahał się, po czym pocałował mnie mocno. Jego usta, moje usta. Jego dłonie, moje dłonie. Jego język, mój język. On i ja. Mój dom, moja kuchnia, mój stół. My. We dwoje.
Przyciągnąłem go do siebie tak blisko, jak tylko mogłem, oparłem pięty o tył jego ud. Poczułem na kręgosłupie jego palce, ja swoimi dotykałem jego twarzy. Skórę miał gładką i gorącą w dotyku. Kciukiem gładziłem jego policzek, pozwalając sobie jeszcze śmielej pogłębić pieszczotę. Wiedziałem już dobrze, w jaki sposób najbardziej lubi być całowany, że kręci go przygryzanie warg, wbijanie palców w jego ciało, ale również muskanie go samymi opuszkami palców. Nie lubił za to bycia dotykanym po pośladkach, ale już dotykanie tam mnie nie stanowiło większego problemu...

- Jesteście, kurwa, obleśni! - wrzask Ulki sprawił, że obaj zamarliśmy. Uniósł powieki, patrząc mi w oczy, nadal byliśmy do siebie przyklejeni. - Zaraz się na was zrzygam! - wycedziła. Odsunął się gwałtownie, oddychając bardzo szybko. - Na stole! Na jebanym stole, przy którym codziennie jem! - krzyczała. Zasłoniłem się rękami. Olka, dzięki Bogu, nie było nigdzie obok. Dziewczyna stała skrzywiona w progu w swojej czerwonej kurtce. Kuba pośpiesznie podał mi mój sweter z podłogi. Założyłem go sprawnie. Siostra przepchnęła się koło niego i wyjęła z szuflady torebkę popcornu. Rozdarła foliowe opakowanie i wepchnęła resztę agresywnie do mikrofalówki. Nastawiła ją na dwie minuty.

- Mogłaś zamknąć oczy - rzuciłem. Zesztywniała. Kuba spuścił rozbawiony wzrok. - Albo udać, że nic nie widziałaś - dodałem. - Kto wie, jakich ubrań byśmy się jeszcze pozbyli, gdybyś... - urwałem, obrywając śliwką w głowę. Prawie spadłem ze stołu, a ona już sięgała ręką do koszyka po następny owoc.

- Ula... - zaczął ostrożnie Kuba. Popatrzyła a niego z rozpaczą, jakby wyidealizowany obraz chłopaka właśnie rozpadał się w jej głowie na kawałki. Podszedł do niej.

- Zrzygać się na ciebie? - wysyczała z pasją. Zatrzymał się pół metra od niej.

- Nie przesadzasz trochę? - spytał ostro. Nikt z naszej trójki nie spodziewał się, że on kiedykolwiek użyje wobec niej takiego tonu. Złagodniał, delikatnie się garbiąc. - Przepraszam, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało... - I zamilkliśmy, czekając w napięciu na popcorn. W końcu mikrofalówka zaczęła piszczeć, ale ona nawet nie drgnęła. - Ula, ty tak na poważnie? - Uśmiechnął się ostrożnie, kiedy ona nie odpowiedziała.

- Zasłoń oczy tej cnotce - podpowiedziałem. Zacisnęła wargi.

- Przestań - burknęła. Kuba otoczył ją znienacka ramieniem, przyciągając mocno do siebie. Zaczęła mu się wyrywać, ale on trzymał ją uparcie.

- No chodź tu, ty nasze małe niewiniątko - roześmiał się, roztrzepując jej włosy. Ogromny uśmiech zdobił jego szczupłą twarz.

- Puszczaj! - krzyczała, próbując mu się wykręcać, ale w końcu jej wrzaski zamieniły się w głośny śmiech. Wtuliła się mocno w jego bluzę, w której, jestem pewien, zmieściliby się oboje. Odszukał mój wzrok ponad jej głową, a ja z uczuciem odwzajemniłem jego spojrzenie. Chciałem, żeby wyrażało wszystkie moje emocje.
Ulka nie puszczała chłopaka, jakby zdawała sobie sprawę, że może już nigdy nie nadarzy się okazja, by przytulać go tak, jak dziś. Przemknęło mi przez głowę pytanie, jak ona zareaguje, jeśli Kuba odejdzie. Zacznie cicho chlipać, czy szlochać? Przeżyje swoją żałobę sama ze sobą, czy tak, żeby każdy wiedział, że jest jej niesamowicie ciężko? Odetnie się ode mnie całkowicie, a może wręcz przeciwnie? Może nie będzie mnie odstępować na krok? A ja? Jak ja bym zareagował? Nie miałem pojęcia. Nie wiem, jak to jest, gdy znika sens twojego życia, gdy zostaje wyrwana w twoim sercu wielka dziura, która nie chce się zabliźnić. Gdy twój najlepszy przyjaciel, miłość twojego życia, twoje słońce, gwiazdy, powietrze i grunt pod stopami nagle przestaje istnieć i nie masz pojęcia, co masz bez niego zrobić. Bardzo, bardzo nie chciałem się przekonywać, jak ja bym zareagował na taką wiadomość. Jeśli kiedykolwiek będę zmuszony jej wysłuchać, może po prostu położę się w łóżku i spróbuję już nigdy się nie obudzić...

Dobry wieczór, mam nadzieję, że ostatnie dni minęły Wam spokojnie. U mnie, dla odmiany, całkiem sporo się działo. Nie wiem, czy komukolwiek zapadło w pamięci sformułowanie, którego użyłam w poprzednim rozdziale - w łazience, kiedy pozbyli się włosów Kuby, Natan powiedział, że płacze z miłości. Dosyć długo zastanawiałam się nad sensem tego zdania. Płakać z miłości? Płakać przez miłość - to dosyć popularne. Ale z miłości? Moje wątpliwości zostały rozwiane jakieś dwa tygodnie temu. Można płakać z miłości. Doświadczyłam tego i jest to bardzo dziwny rodzaj płaczu. Kiedy kochasz kogoś tak bardzo, że na sam dźwięk jego głosu masz łzy w oczach, a choć wcale nie dzieje się nic złego, masz świadomość, że ten ktoś kiedyś odejdzie. I płaczesz już na zapas. Tak po prostu.

Z miłości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro