Podwójne łóżko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

6 lipca, 9:03

Ojciec standardowo włączył swoje ukochane radio z muzyką klasyczną i nie zważając na jęki i błagania Uli, wcale nie miał zamiaru go wyłączać. Pracujący silnik mruczał cicho, podczas gdy my staliśmy na osiedlu Kuby, czekając na tę zbłąkaną duszę. Mama śmiała się z jakichś żartów taty, Ulka nadal marudziła, a ja przeglądałem Tumblra. Tak jest, posiadam tam konto, ale tylko do śledzenia kilku aktorów i Kuby. Tyle, że on nie zdaje sobie sprawy z tego, że cały czas obserwuję jego polubienia. Przyznam, do tej pory mi nie podpadł. A jego ulubione opływają wręcz w przezabawne i głupie obrazki, z których ciągle się śmieję. Bez jego wiedzy, oczywiście. Taki ze mnie tajny agent.

Kątem oka zauważyłem, że chłopak zamyka furtkę i ciągnąc za sobą szarą walizkę, idzie w kierunku samochodu. Ojciec od razu wyskoczył na zewnątrz, żeby mu pomóc włożyć ją do środka, chociaż jestem pewien, że sam by sobie poradził. Widziałem w bocznym lusterku jak rozmawiają, Kuba się śmieje i w końcu obaj, niemal równocześnie otworzyli drzwi. Nastolatek pociągnął te z mojej strony.

- Dzień dobry! - przywitał się, wsadzając swój łeb do środka. Uśmiechnął się delikatnie do matki, po czym obrócił w stronę moją i Ulki. - Cześć Ulcia - wyszczerzył się do niej, po czym cmoknął mnie w policzek, ale nie zareagowałem, zbyt pochłonięty moim telefonem. - Tak, Kuba, ciebie też miło widzieć - prychnął naśladując mój głos. Klepnął mnie lekko w ramię. - No posuń się na środek.

- Hm? - zdezorientowany podniosłem wzrok. Ciągle nade mną sterczał.

- Natan, przesiądź się na środek - polecił ojciec, odpalając silnik.

- Z jakiej niby racji? - oburzyłem się, wyłączając telefon.

- Natan, z takiej, że jakbyś nie zauważył jesteś najszczuplejszy. No już, nie marudź.

- Kuba, nie chcesz jechać może w bagażniku? - zagadnąłem go, odpinając pas. Przesiadłem się jedno miejsce w lewo. Skrzywił się do mmie.

- Jak zwykle przezabawny -  westchnął, siadając koło mnie. No fakt, może i byłem najdrobniejszy z naszej trójki okupującej tylne siedzenie, co nadal mnie śmieszyło. Ulka to musi dostawać kompleksów. - Jeszcze mogę wysiąść - oznajmił, a ja uderzyłem go lekko w ramię. Posłał mi słodki uśmiech. Chłopak był zdecydowanie podekscytowany wizją spędzenia kilku dni na śmierdzącej, dusznej wsi u moich dziadków. Jakoś mniej podzielałem jego entuzjazm, no ale niech już będzie. W końcu sam to zaproponowałem. Ruszyliśmy.

- Przymknij się już - mruknąłem, przeciągając się tak, że uderzyłem Ulkę w twarz.

- Pojebie! - wrzasnęła na cały samochód, łapiąc się za nos. Wybuchnąłem śmiechem, przy okazji się opluwając.

- Ula, wyrażaj się! - jęknęła matka. Nie zwracając już na nie uwagi, zacząłem szukać w moim plecaku słuchawek. Kuba usiadł lekko bokiem, tak, że oparł lewą łydkę na moich kolanach. Nie zwróciłem na to zbytniej uwagi, wtykając do uszu mój izolator od świata. Zmarszczył brwi i zanim jeszcze włączyłem muzykę, zapytał:

- Odcinasz się ode mnie? - Kiwnąłem lekko głową, opierając ją po chwili na jego ramieniu i przymknąłem oczy. Chciało mi się spać, cicha muzyka sprawiała, że miałem na to jeszcze większą ochotę. Chłopak coś mówił, ale nie byłem pewien czy do mnie, czy do Uli, czy do kogokolwiek innego. Chyba się śmiał, bo lekko się zatrząsł, ale nie zwracałem na to uwagi. Jego koszulka pachniała znajomo - świeżymi perfumami i proszkiem do prania. Odpłynąłem...

***

10:34

- Nie śmiej się! Bo przegram! - pisnęła Ula. - Teraz ty. - Zacisnąłem powieki nieco mocniej, starając się znowu zasnąć, chociaż było mi dziwnie niewygodnie. Pas bezpieczeństwa wbijał mi się w ramię. Poruszyłem się lekko, przez co poczułem delikatne uderzenia na lewej dłoni.

- Natan! - westchnął Kuba, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Zamrugałem siadając, bo jakimś dziwnym trafem w między czasie zsunąłem się do pozycji półleżącej. Przetarłem twarz i szyję dłonią, natrafiając przy okazji na małego obwarzanka na ramieniu. Zmarszczyłem brwi.

- Co mi robiliście? - wymamrotałem zaspany, rozglądając się za słuchawkami. Nigdzie ich nie było.

- Przez ciebie przegrałem. Gdybyś się nie wiercił, to ułożyłbym jeszcze jedno ciastko - oznajmił z powagą. Ale i tak po chwili oboje z Ulką zaczęli się histerycznie śmiać. Dziewczyna pochyliła się do przodu, próbując złapać oddech.

- Nadal nie...

- Wieża z precelków i wszystkiego innego na twoim policzku - wydusił z siebie, nadal nie kontrolując chichotu. Kąciki oczu miał mokre od łez. - I zwaliłeś ją przy moim ruchu! - poskarżył się.

- Kuba, mam wrażenie, że dokuczasz mojemu synowi - oznajmił ojciec, uśmiechając się ciepło. Odwrócił się na sekundę w naszą stronę, ale szybko wrócił wzrokiem na jezdnię.

- Tylko odrobinkę - przytaknął dotykając mojego uda. Zadrżałem. Cholera, Jakub! Zostaw moje nogi w spokoju, kiedy kilka centymetrów od ciebie jest moja matka. Nadal niewyżyty. - Nie jest ci za ciepło? - zaniepokoił się. Zmarszczył brwi zerkając na moje długie, czarne spodnie. - Jest prawie dwadzieścia siedem stopni.

- Pogodynka się znalazła - burknąłem wyglądając przez okno. No ale racja, było mi gorąco.

***

12:11

Nakłaniany dobre dziesięć minut przez ojca, wysiadłem z samochodu na stacji benzynowej. Nawet nie musiałem iść do łazienki, po prostu zostałem do tego zmuszony. Usiadłem na krawężniku, patrząc na jakiś las za budynkiem i czekałem, aż wreszcie ruszymy w dalszą drogę. Po chwili Kuba usiadł koło mnie i w ciszy podsunął mi nadgryzionego, czekoladowego batona. Zerknąłem na chłopaka.

- Było mnie stać na tylko jednego - wyznał przełykając. Uśmiechnąłem się do niego, łamiąc wafelek nieco po skosie i włożyłem go sobie zachłannie do ust. Siedzieliśmy w ciszy przez może minutę, kiedy Ulka przysiadła się do nas i zaczął się jej niekończący nigdy monolog. Tym razem było coś o czekoladzie i kaloriach. Nie wiem, nie słuchałem. Kuba chyba podobnie, bo wyjął telefon i zaczął pisać SMS-a. Chyba do siostry. - Ulcia, zostawisz nas samych? - podniósł głowę, zerkając na nią. Jego włosy świeciły złotem w słońcu.

- Em... tak, jasne, a po co? - Parsknąłem pod nosem. On chyba też.

- Mam zamiar obściskiwać się z twoim bratem, no chyba, że chcesz popatrzeć - zachichotał. Uderzyłem go w ramię.

- Ale jej brat nie chce - oświadczyłem poważnie, patrząc na niego skonsternowany.

- On ma raczej mało do gadania - mruknął, znowu lubieżnie dotykając mojego uda. No co ca dziecko. Dziewczyna coś bąknęła, po czym obróciła się na pięcie i szybko pognała w stronę samochodu.

- Więc? - spojrzałem na niego spod wpół przymkniętych powiek. Wzruszył ramionami, gryząc batona.

- Nic - wybełkotał z pełnymi ustami. Powinienem uznać to za obrzydliwe, ale to był Kuba. Mój Kuba.

- Czyli wygoniłeś ją po to, żeby posiedzieć przez chwilkę w ciszy? - podpuściłem go. Uśmiechnął się do mnie, ścierając z kącików ust czekoladę.

- Kocham cię - powiedział z pełną powagą. Zaśmiałem się cicho, obejmując sam siebie ramionami. - Ale tak cholernie. Wiesz?

- Wiem - kiwnąłem głową. - Wiem o tym. - Mogłem powiedzieć mu to samo, ale on z całą pewnością zdaje sobie z tego sprawę. Oparłem po prostu głowę na jego ramieniu i w milczeniu czekałem, aż wreszcie pojedziemy dalej.

***

13:48

Zatrzasnąłem drzwi samochodu i przeciągnąłem się, wdychając śmierdzące wiejskie powietrze. Naprawdę, nienawidzę wsi, natury i odoru zwierząt. Przy nogach chodziły mi kury, pies ujadał w kojcu, muchy wszędzie brzęczały, a ja wpatrywałem się w starą, drewnianą stodołę zastanawiając, jakim cudem ona jeszcze stoi. Dłoń na ramieniu wyrwała mnie z rozmyślań.

- Zaniesiesz to do środka? - spytał ojciec, podając mi jakieś dwie torby, lekko ciężkawe.

- Jasne - mruknąłem wymijając go i ruszyłem do domu dziadków. Jednopiętrowy, z cegły i ze starym, zakurzonym strychem, na który wolę się nie zapuszczać. Przy furtce do ogródka dogonił mnie Kuba, niosąc swoją niezbyt dużą walizkę. Ulka akurat wchodziła do środka.

- A jak mnie nie polubią? - spytał z przejęciem, podtrzymując mi drzwi. Całe ramiona miał spięte.

- To śpisz na zewnątrz - prychnąłem. Obie torby rzuciłem gdzieś w kąt niedużego ganku i wszedłem do kuchni. Kafelki na ścianach, stół okryty ceratą no i widok babci, która akurat przytulała Ulkę. Fajna z niej kobieta, naprawdę. I dosyć żwawa. Krótkie siwe włosy z przedziałkiem nieco z lewej strony, luźne spodnie do kolan, jakiś stary podkoszulek i fartuch, który dostała od nas ze trzy lata temu.

- Mój najśliczniejszy uśmiech! - roześmiała się patrząc na dziewczynę. No fakt, Ula uśmiechała się wyjątkowo ładnie. Babcia zobaczyła nas w progu. - Są i moje piękne oczy! - krzyknęła cała rozpromieniona i porwała mnie w objęcia. Była drobną kobietą, chyba mniej więcej mojego wzrostu. Uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy wzięła moją twarz w dłonie i zaczęła się mi przypatrywać. - Ale ty wyprzystojniałeś. I te twoje cudne oczka...

- Babciu! - zaśmiałem się, próbując się jej wyrwać. Kobieta wyszczerzyła się do mnie, klepiąc mnie po policzku i spojrzała na Kubę, który do tej pory stał cicho przy wejściu. Splótł dłonie przed sobą.

- A więc to jest ten szczęściarz!

- Polemizowałabym - prychnęła Ula, zaglądając do jednego z garnków stojących na kuchence. Babcia ją zignorowała.

- Kuba, miło mi... - przedstawił się nieśmiało, próbując wyciągnąć do niej rękę, ale nie zdążył, bo zamknęła go w mocnym uścisku. Roześmiał się słodko, odwzajemniając to, by po chwili już miło z nią gawędzić. - ... całe siedemnaście.

- Siedemnaście! Natan, widzę, że wysoko mierzysz. - Ula parsknęła, Kuba też, a ja zadarłem głowę, by spojrzeć na chłopaka.

- Przezabawne, naprawdę - mruknąłem udając obrażonego. W tym momencie do kuchni wszedł ojciec, wnosząc jedną dużą walizkę, do której kazali mi się spakować razem z Ulką.

- Cześć, mamo - powiedział, całując babcię w policzek i zerknął na mnie pytająco. Krzywiąc twarz w niezbyt miłym grymasie, wzruszyłem niechlujnie ramionami. Westchnął. - Natan, będziecie spać z Kubą w gościnnym? - zagadnął, jakbyśmy mieli jakikolwiek wybór. Dom dziadków nie był zbyt wielki.

- Biorę duże łóżko - ostrzegłem go, a chłopak ruszył za mną korytarzem.

- A na jakiej niby podstawie? Jestem starszy i wyższy. A małe dzieci śpią w małych łóżkach.

- Nienawidzę cię - wysyczałem, kręcąc głową ze śmiechem. Popchnąłem duże, dwuskrzydłowe drzwi i chciałem położyć plecak na dwuosobowym materacu, ale Kuba szybko się na niego rzucił.

- Moje! - krzyknął, rozkładając ręce. Wskoczyłem na niego, starając się zwalić go na ziemię, ale zaparł się rękoma.

- Ja pierwszy powiedziałem, że tu śpię! - wrzasnąłem, bijąc go po nagim ramieniu. - Złaź stąd, złaź, złaź! Ja biorę podwójne!

- Zapomnij! - śmiał się, przewalając mnie na plecy. Był teraz na górze, jakkolwiek to nie zabrzmi, i przytrzymywał moje nadgarstki. Jeszcze tylko bicz i będzie normalne BDSM.

- Spierdalaj na tapczan.

- Sam się tam kopsnij.

- Spadaj, staruchu! - Zacząłem wierzgać nogami, śmiejąc się głośno. Ojciec wszedł do pokoju.

- Co wy znowu wyprawiacie? - jęknął, opierając się o pomalowaną na beżowo ścianę.

- On zajął moje łóżko! - poskarżyłem się dysząc głośno. Zepchnąłem ostatecznie chłopaka na poduszkę. - Zaklepałem je!

- To masz problem - prychnął Kuba, chichocząc. - Ja tu śpię.

- Natan, odstąp. Kuba jest gościem...

- No i? Niech se w dupę tego gościa wsadzi. Ja tu śpię i tyle.

- Zwalaj na pojedyncze, karle - mruknął szturchając mnie w ramię. Pokazałem mu język. Jego poliki były zaróżowione.

- Starzec.

- Zachowujecie się jak dzieci - stwierdził ojciec, uśmiechając się ciepło, po czym zostawił nas samych. Kuba rozejrzał się po pokoju, przypatrując się dwóm obrazom, meblom, a potem mi.

- Możesz spać ze mną, jeśli chcesz - zaproponował, dotykając mojej twarzy.

- Po pierwsze, to chyba ty ze mną, a po drugie to jakbym chciał mieć mniej miejsca, zająłbym tapczan. - Wstałem i otworzyłem okno. Widok na pole porośnięte zbożem, kawałek dalej łąka i las. Kiedy się wychyliłem, dostrzegłem jeziorko.

- Natuś. - Spojrzałem na niego. - A... a twoi rodzice?

- Co moi rodzice?

- No, czy oni... no wiesz, będą tu przez cały czas? - Przechylił głowę lekko w prawo.

- Nie, a co? - Oparłem się o parapet, nadal patrząc na zewnątrz. Kuba poderwał się do pionu, znalazł się przy mnie z prędkością światła i z zaskoczenia musnął moje usta.

- Nic - pokręcił głową z uśmiechem, po czym zaczął rozpakowywać swoje rzeczy. - To po prostu dobrze.

Dobry wieczór, wróciłam, więc dodaję rozdział. Wspomnienia z Wiednia posiadam w postaci świetnych zdjęć, poobijanych od autokaru kolan i spalonych ramion, ale hej! Nie ma tego złego! Bawiłam się nieźle :) Taka tam krótka relacja. Trzymajcie się i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro