Ponętne nogi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

7 lipca, 7:23

- Wyłącz ten traktor - wymamrotałem nakrywając głowę poduszką. Razem z dźwiękami dochodzącymi zza okna odciąłem się od dopływu tlenu. Poczułem, jak Kuba gładzi mnie po plecach.

- Przykro mi Natuś - westchnął wstając. Odsłoniłem twarz. Założył krótkie spodnie i zdjął bordowy T-shirt, w którym spał. Jęknąłem przeciągle, przewracając się na bok, by móc popatrzeć na jego nagą pierś, kiedy szukał czegoś w walizce. Jak na złość obrócił się do mnie plecami. Ale... Jego barki... Pod skórą miał delikatny zarys mięśni, jego kręgosłup wystawał lekko, gdy się nachylał. Przełknąłem ślinę, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Coraz trudniej było mi nabrać powietrza.
Ale nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi, które uprzedziło wejście Uli. Od razu powędrowała wzrokiem do tego co ja. Gówniara.

- Wstaliście? - zaświergotała, wchodząc do środka dziwnie tanecznym krokiem. Obróciła się w miejscu, sprawiając, że jej bawełniana sukienka zaczęła falować. Kuba w tym czasie założył koszulkę bez rękawów.

- To przez traktor - wyjaśnił, zerkając na mnie czule. Boże, Kuba... Ona zaczęła się śmiać. A ja miałem ochotę ją udusić. Jęknąłem przeciągle.

- Idziecie na wspólne śniadanie? - zapytała radośnie, odsłaniając okno. Słońce wpadło do pokoju oświetlając cały syf, który zrobiłem wczoraj wieczorem. Kuba przez pół nocy narzekał na moje porozwalane ubrania, rozsypane paluszki i leki ułożone w piramidkę na podwójnym łóżku, o które pobiliśmy się po raz drugi.

- Czy do kurwy nędzy, ludzie ze wsi nie mogą jeść o normalnych porach? - warknąłem rozzłoszczony. Wyrzuciłem rękę do góry. - Na przykład o dwunastej?

- Nie przesadzaj. - Chłopak nachylił się do mnie, po czym klepnął mnie w brzuch. Dopiero teraz zauważyłem, że bluzka podwinęła mi się znacząco. Szybko obciągnąłem ją jak najniżej. - Ja idę. Nataniel?

- Zaniesiesz mnie?

- Zapomnij - zachichotał.

- Beznadziejny z ciebie chłopak - burknąłem, turlając się po łóżku i zawijając w ten sposób w kołdrę. Było mi gorąco, a fakt, że po raz kolejny nie miałem czym oddychać, wcale nie poprawiał sytuacji. Nie zdziwię, jeśli coś mi się zepsuje w mózgu po tak długim niedotlenieniu. Leżałem tak przez chwilę, dopóki nie poczułem jak ktoś obejmuje mnie w pasie i podnosi do góry. Kuba przerzucił sobie przez ramię to wielkie burrito z pościeli ze mną w środku i ze stęknięciem się wyprostował. Zacząłem się śmiać, wiercąc się, bo jego bark wbijał mi się nie powiem gdzie. Trochę bolało. - Dusisz - wymamrotałem, ale prawdopodobnie materiał tłumił wszystkie moje słowa. Lekko podskakiwałem, obijając się o jego plecy, raz się zachwiał i uderzył mną o ścianę lub drzwi, ale w końcu zrzucił mnie na jakieś krzesło. Nabrałem głęboko powietrza, starając się przypomnieć sobie, jak należy prawidłowo oddychać. Odsłoniłem twarz spod fałd kołdry.

- Nie jesteś taki leciutki na jakiego wyglądasz - stwierdził ze śmiechem, siadając koło mnie. Oddychał ciężko. No nie mogę, posadził mnie na najgorszym miejscu przy stole - na przeciwko dużego lustra, w którym wyraźnie widziałem moją kościstą twarz. Kości policzkowe, oraz te na skroniach odznaczały się wyraźnie, a spory, lekko orli nos podkreślał to wszystko. Dłonią, którą udało mi się wydostać na powierzchnię, przeczesałem zmierzwione włosy, starając się je lekko przyklepać. Ale to na nic. Nadal wyglądałem, jakby strzelił we mnie piorun.
Za to odbicie Kuby było delikatne, łagodne.

- O, Natan, wstałeś? - rozpromieniła się mama wchodząc do pokoju. Za nią podążał dziadek. Wczoraj wieczorem zapoznałem go z Kubą, kiedy wrócił do domu. Był miły i uprzejmy, ale zdecydowanie niezbyt zachwycony. Ciągle zerkał na chłopaka z lekkim niepolojem, może wręcz z niechęcią. Ale nic nie powiedział.

- Traktor - burknąłem, odchylając głowę do tyłu. Wzdrygnąłem się, widząc nad sobą babcię. - Nie strasz mnie tak!

- A tobie dziecko, to nie za gorąco w tej kołdrze?

- Nie - skłamałem. Prawda jest taka, że myślałem, że się tam ugotuję.

- Kuba, na co miałbyś ochotę? - zagadnęła chłopaka, dotykając pieszczotliwie jego ramion. Uśmiechnął się do niej, gdy podała mu talerz z jakimiś wędlinami i serami. Podziękował jej, wybierając kawałek białego sera i podsunął mi półmisek. Z obrzydzeniem popatrzyłem na kiełbaski. Dla mnie mięso można jeść na obiad, w porywach do kolacji. Ale na chlebie? Jako jakiś cienki plaster? Nie, dziękuję. Podałem naczynie dalej, niczego nie biorąc, po czym sięgnąłem po bułkę i dżem truskawkowy. O tak, co jak co, ale dżemy babci są najlepsze. Muszę to przyznać.

- Nat! - Ula wychyliła się do mnie przez stół. - Dawaj tę marmoladę! - chciała mi wyrwać słoik, ale go szybko odsunąłem. Spiorunowałem ją wzrokien.

- To jest dżem zjebie, a nie jakaś zasrana marmolada - prychnąłem, patrząc na drobinki owoców.

- Nataniel, możesz się czasem powstrzymać? - powiedział ze znużeniem ojciec, popijając herbatę. Dziadek założył okulary leżące na stole i spojrzał na mnie.

- Nie wiem po kim ty masz taki język - westchnął. Nie zareagowałem, zsuwając kołdrę odrobinę z ramion, bo było mi naprawdę gorąco. Wgryzłem się w kanapkę, rozkoszując moje podniebienie cudownym smakiem truskawek i aż kusiło mnie, by zamknąć oczy w tej ekstazie podniebienia.

- Przepyszne - wybełkotałem wpychając sobie wszystko do ust. Sięgnąłem po następną kromkę. Z pewnością nie ostatnią.

***

13:29

Założyłem krótkie, luźne spodenki, które sięgały mi mniej więcej do połowy chudych, bladych i okropnych ud. Laski odsysają sobie tłuszcz, ja natomiast chętnie trochę przygarnę. Za duża koszulka wisiała na mnie, wyglądając zapewne nie najlepiej, ale miałem to gdzieś. Naprawdę. Jestem na wsi, a jedyna osoba dla której mógłbym się stroić i tak powie, że prześlicznie dzisiaj wyglądam, jeśli się o to zapytam. Więc cóż, sprawa jest jasna - stawiam na wygodę.
Wyszedłem przed dom, opierając się o drzwi i uśmiechnąłem do mamy, pakującej kilka rzeczy do bagażnika. Podeszła do mnie, biorąc moją twarz w dłonie i pocałowała mnie w czoło. Pomimo wielkich chęci, nie zaprotestowałem.

- Bądź miły dla dziadków - poprosiła, odgarniając moje włosy z twarzy. To była już przesada. Odsunąłem się nieznacznie. Tolerowałem tylko dotyk Kuby.

- Postaram się - obiecałem. - Coś jeszcze?

- Tak, troszcz się o siostrę - powiedziała wesoło, po czym delikatnie mnie przytuliła. Po chwili poczułem dłoń ojca na ramieniu. Klepnął mnie tak, że prawie zapadłem się w beton.

- Zadzwoń do nas czasem - uśmiechnął się. Kiwnąłem głową, patrząc jak oboje wsiadają do auta i odjeżdżają. Zobaczyłem Ulę stojącą przy drodze, która machała im na pożegnanie. Uroczo.

Odepchnąłem się od framugi i wyszedłem do ogródka, rozglądając za Kubą, ale nigdzie go nie widziałem. Zniknął mi z oczu już dobre dziesięć minut temu, kiedy wszyscy powoli żegnali się z rodzicami. Westchnąłem, zapuszczając się za oborę w poszukiwaniu mojej zguby. No i bingo. Dostrzegłem go siedzącego na kocu, nieco za grządkami truskawek. Ruszyłem w jego stronę i z każdym krokiem coraz wyraźniej słyszałem, że z kimś rozmawia. Telefon trzymał na wysokości klatki piersiowej, lekko się nad nim pochylał i aktualnie śmiał się bardzo głośno.

- ...to było mu tę bagietkę w dupę wsadzić - zachichotał, kiedy znalazłem się obok niego. Uniósł głowę, mrużąc oczy przed słońcem. - Natuś!

- Komu kto wsadza bagietkę? - mruknąłem, chcąc usiąść obok niego, ale chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął na swoje kolana. Usiadłem na nim pokracznie, opierając się o jego tors. Nie wiem, czy było nam wygodnie. Spojrzałem na jego telefon - rozmawiał na Skype'ie z Ewą. Rozpromieniła się na mój widok.

- Natan! Nareszcie cię widzę, a nie tylko o tobie w kółko słyszę. - Zacząłem się śmiać, kiedy Kuba mamrotał coś pod nosem naburmuszony. Przyjrzałem się jej dokładnie.

- O mój Boże! - Uśmiechnąłem się szeroko. - Ścięłaś włosy! Kuba, widziałeś? - spojrzałem na niego, na co on wywrócił oczami. Cały się rozpromieniłem. Powietrze było gorące, paliło płuca przy każdym wdechu.

- Podoba ci się? - spytała, przeczesując dłonią krótkie, ciemne włosy. Były może minimalnie dłuższe niż te moje.

- Jest bosko - stwierdziłem natychmiastowo i z ekscytacją uderzyłem w swoje uda. Kubę nasza rozmowa chyba niezbyt interesowała, bo poczułem jego ciepły oddech na karku, który po chwili zastąpiły usta. Wciągnąłem gwałtownie powietrze, kiedy przeszły mnie ciarki. Odsunąłem się lekko. Ewa niczego nie dostrzegła. - Jesteś w domu? - zagadnąłem ją, biorąc do ręki telefon chłopaka. Pokręciła głową, opierając łokcie na jakimś szklanym stoliku.

- Nie, wyjechałam, ale jest potwornie nudno. Kuba mówił, że jesteście u twoich dziadków. - Z tymi słowami dłoń chłopaka znalazła się pod moją koszulką, na kręgosłupie. Ignorowałem go. - Ale wam zazdroszczę - westchnęła.

- Wsi? - prychnąłem, manewrując urządzeniem tak, żeby pokazać jej pola i sad znajdujące się dookoła.

- Tak! - krzyknęła nagle pobudzona. - Naprawdę, chciałabym pojechać na wieś. - Poprawiła ramiączko od stanika, wystające jej nieznacznie spod bluzki. Obserwowałem jej zadbane dłonie o długich, pomalowanych na granatowo paznokciach.

- A gdzie jesteś, że aż tak się nudzisz? - roześmiałem się, ostrzegawczo zaciskając palce na dłoni Kuby. Mruknął coś niewyraźne.

- W Paryżu...

- W PARYŻU? - krzyknąłem, przechylając się do przodu. Prawie spadłem z jego niewygodnych kolan. - I ty jeszcze narzekasz?!

- Jestem tu co roku! - jęknęła. Wyrzuciłem z oburzeniem ręce do góry tak, że telefon chłopaka prawie poleciał w przestworza. Nie no, bez przesady, trzymałem go mocno. - Tutaj mieszka połowa mojej rodziny, więc w każde wakacje, ferie i święta zamiast w naszym mieście siedzę tutaj - mruknęła, rozpierając się na krześle.

- Nat, to tak, jakbyś każde wakacje spędzał w domu - westchnął Kuba, opierając policzek na moim ramieniu. Nie powiedziałem mu, że tak mniej więcej jest. - Poza tym Ewcia ma rację. Wieś jest świetnym miejscem na wyjazdy - posłał mi uroczy uśmiech, przechylając się nieco w bok tak, bym to zauważył. - Super pogoda, śliczna okolica, ty w krótkich spodenkach...

- Odwal się od moich nóg - prychnąłem, obejmując je lekko. Zsunąłem się na koc.

- Ale Nat - roześmiał się dźwięcznie. - One są cudne. Ewa, prawda, że Natuś nie ma się czego wstydzić? - spytał, wyrywając mi telefon. Kamerkę skierował na mnie, więc zgromiłem go spojrzeniem.

- Bardzo dobrze wyglądasz - stwierdziła. Z telefonu zaczęły dochodzić jakieś rozmowy, Ewa odwróciła się tyłem i powiedziała coś po francusku do kobiety stojącej w progu. On wyszczerzył się do mnie, co zignorowałem. - Chłopcy, muszę kończyć - westchnęła, znowu patrząc na nas. Uśmiechnęła się. - Kuba, tak swoją drogą, to kupiłam ci tę małą Wieżę Eiffla.

- Tak! - krzyknął ze tryumfem. Zmarszczyłem brwi. - Dzięki ci, dobra kobieto!

- Nat, też chcesz metalową figurkę? - spytała, zerkając jednocześnie do tyłu.

- Ta, jasne, to jedyne czego potrzebuję - mruknąłem z rozbawieniem.

- Załatwione. Papa - pomachała nam i zanim zdążyliśmy się pożegnać, zakończyła połączenie. Kuba westchnął, chowając telefon do kieszeni.

- Widzisz?

- Co? - prychnąłem. W słońcu pojedyncze pasemka jego włosów nabierały złocistego koloru, a piegi oszalały. Było ich więcej, niż kiedykolwiek widziałem na buzi Kuby.

- Ewa też uważa, że wyglądasz bardzo dobrze. - Nie czułem się komfortowo. - Jesteś szczupły, to fakt, ale nie masz się czego wstydzić.

- Możemy skończyć tę rozmowę? - burknąłem, kładąc się na plecach. Długa, nieskoszona trawa łaskotała mnie w czoło.

- Nie. Natan, nie bądź taki - jęknął, podnosząc delikatnie moją prawą nogę do góry. Przejechał po niej palcami - od kostki, aż do uda. Dzisiaj nic mnie nie bolało, za to tam, gdzie dotknął mnie palcami, moja skóra zaczynała lekko mrowieć. - Uwielbiam twoje nogi.

- Tak, tak, fajnie. Uwielbiasz moje nogi, oczy, twarz, ciało. Szkoda, że coś rzadko mówisz, że to samo czujesz w stosunku do mnie, mojej osobowości - wypaliłem, patrząc w niebo. Bezchmurne. Dreszcz przeszedł mnie, gdy zatrzymał dłoń po wewnętrznej stronie uda.

- Żartujesz sobie? - wymamrotał po chwili milczenia.

- Nie, ani trochę. Ciągle słyszę, że podobam ci się fizycznie. - Zaśmiałem się z niedowierzaniem. Przymknąłem oczy. - Jakbym pociągał cię tylko w tym aspekcie. Zauważyłeś? Nie wiem co za fetysz posiadasz, może chudych chłopców. Jak myślisz, ma to swoją nazwę? Hm? Może to jakieś zaburzenie? - Brnąłem w to dalej, nawet nie zastanawiając się nad tym, co mówię. - Jak wrócimy do domu, to zaproponuję twojej matce, żeby zapisała cię do...

- Nataniel. - To jedno słowo sprawiło, że oprzytomniałem i otworzyłem oczy. Popatrzyłem na jego zszokowaną twarz i lewą dłoń ciągle obejmującą moją kostkę. - Co ty pierdolisz? - Otworzyłem usta, nie wiedząc co mam powiedzieć.

- Przepraszam - wymamrotałem, siadając niezgrabnie. - Ja nie...

- A kiedy ty powiedziałeś mi jakikolwiek komplement? - prychnął, puszczając moją nogę. Uderzyła tępo o ziemię.

- Ja...

- Masz jakieś kompleksy na punkcie swojego ciała, to staram się je, no nie wiem... zniwelować? Zagłuszyć? Chcę, żebyś czuł się dobrze z samym sobą, więc bardzo przepraszam, jeśli odbierasz to w taki sposób - warknął, odsuwając się ode mnie. Był cały naburmuszony. Jego szare oczy wyglądały jak niebo przed burzą. - Każdemu się coś nie podoba, wiesz?

- Kuba...

- Nie lubię swoich włosów - przerwał mi nagle. - Ni to rude, ni to brąz. Jakby nie wyszło mi farbowanie - zaśmiał się smętnie. - A tęczówki? Nudne. Strasznie nudne. Twoje przynajmniej wciągają. I piegi. Boże, ich to dopiero nienawidzę. - Nie patrzył na mnie, tylko na pole. Gdzieś w oddali szczekał pies. Kuba objął swoje kolana rękami i przyciągnął je do siebie. - I co? - zagadnął po chwili milczenia. Oparł brodę na kolanach. - Nic nie powiesz?

- Kocham cię - wypaliłem, czując pieczenie na policzkach. Chłopak odwrócił się gwałtownie w moją stronę, wpatrując się we mnie intensywnie. Przełknął ślinę. - I to bardzo, Kuba, jestem beznadziejny... - Szczerze? Naprawdę tak myślałem. Czułem się potwornie robiąc z siebie sierotę, a nawet nie zastanawiając się nad tym, co on czuje. To... to głupie...

- Racja - przytaknął, kiwając głową. Złagodniał. - Ale za to masz ponętne nogi - zachichotał, a napięcie znikło z jego ramion. Kopnąłem go w udo, co było proste, zważając na to, że nadal siedzieliśmy. Popatrzyłem na jego prawy profil i zacząłem się zastanawiać jak on może uważać się za kogoś przeciętnego. Z kieszeni wygrzebałem telefon i zrobiłem mu zdjęcie, póki jeszcze siedział bokiem do mnie. Szybko na mnie spojrzał. - Co ty wyprawiasz?

- Będę udowadniał ci, że jesteś cholernie przystojny. - Otworzył usta, po czym lekko się zarumienił, znowu je zamykając. Wbił wzrok w swoje stopy.

- Nie wiedziałem, że chciałbyś usłyszeć coś na temat twojej osobowości, czy poczucia humoru - powiedział nagle. Położył się na kocu. - W końcu twoja pewność siebie nie zna granic...

- Bez przesady - zachichotałem, podciągając nogawki spodni do samych bokserek, mając cichą nadzieję, że moje nogi się trochę opalą. Położyłem się koło niego. - Czasem sam siebie szokuję - westchnąłem po chwili. Kuba obrócił głowę, żeby na mnie popatrzeć

- To znaczy? - spytał marszcząc brwi.

- Nie wiem, czemu to powiedziałem...

- Mówisz o tym, że lecę na ciebie, bo jesteś szczupły? - spytał z mieszaniną rozbawienia i goryczy. Dziwne połączenie. Niby powiedział to w ramach żartu, ale jego wyraz twarzy mówił zupełnie co innego.

- To źle brzmi - burknąłem, przekręcając się na brzuch. Liczyłem na to, że shorty nie podwinęły mi się za bardzo... a zresztą, kogo to obchodzi. Leżeliśmy w ciszy, znaczy cicho nie było, ponieważ ciągle bzyczały gdzieś muchy. Po prostu my nic nie mówiliśmy. - Chcesz dawkę komplementów? - szepnąłem po chwili. Chłopak nie odpowiedział, po prostu zwrócił twarz w moją stronę. - Jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego miałem.

- Chyba pierwszym i jedynym - zauważył z ostrożnym uśmiechem.

- I ostatnim, mam nadzieję - szepnąłem, mrużąc oczy jak kot

- Tak myślisz?

- Jeśli ze mną wytrzymasz... - Jego dźwięczny śmiech sprawił, że zrobiło mi się tak ciepło...

- Nikomu innemu się to raczej nie uda - stwierdził, siadając. Zrobiłem to samo, czując, że powinienem na niego popatrzeć. Roztrzepane włosy dziwnie układały mu się na głowie, każdy w inną stronę. - Traktujesz to poważnie? - spytał po chwili.

- Co?

- Nas. - Odwrócił głowę, nie mogąc chyba znieść mojego wzroku. Czekał, aż mu odpowiem. Zawahałem się.

- A jak myślisz?

- Czasami sam już nie wiem - wymamrotał wstając. Ruszył powoli w stronę domu, co naprawdę mnie zdziwiło. Szybko zwinąłem koc i pognałem za nim. Zastałem go opierającego się plecami o ścianę kurnika, ewidentnie na mnie czekając.

- Tak.

- Co tak? - Zmarszczył brwi. Upuściłem koc na ziemię, zaplatając ręce na jego karku.

- Tak dla nas. Traktuję to zupełnie poważnie - oznajmiłem uśmiechając się. Delikatny rumieniec pojawił się na jego policzkach. I ten dzieciak ma siedemnaście lat! Myślałem, że takie wyznania nie są w stanie go zawstydzić, a jednak. Położył dłonie na moich biodrach, pochylając przy tym głowę tak, że oparł ją na moim ramieniu. I po prostu tak staliśmy, przytuleni, bez słów, bez pocałunków, bez niczego.

Dobry wszystkim :> U mnie wakacje w pełni, czyli łóżko, laptop i książka. Może u Was jakoś ciekawiej, oby :') Mam nadzieję, że nie narobiłam za dużo błędów w rozdziale, ale jakby co to dajcie koniecznie znać- będę bardzo wdzięczna. Hm, co do wakacji i rozdziałów- postaram się aby pojawiały się standardowo, co tydzień, ale nie mogę nic obiecać, bo z weną bywa ostatnio różnie, a wyjazdy szykujące się za jakiś czas, mogą ją całkowicie zniwelować :') Trzymajcie kciuki, żeby tak się nie stało, no i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro