To urocze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

19:14

- Siadaj na tym krześle! - ryknęła Ula, biegnąc za śmiejącą się Laurą. Złapała dziewczynkę za nadgarstek i zatrzymała w drzwiach. - Siadaj i jedz, mama poszła do sklepu i kazała mi cię przypilnować - warknęła. Młoda założyła ręce na piersi.

- Nie trzeba mnie pilnować - oznajmiła, dumnie unosząc głowę. Uśmiechnąłem się wchodząc do kuchni.

- Jesteś duża, co? - zagadnąłem, roztrzepując jej włosy. Laura się roześmiała i pokiwała głową. - To raz dwa, idź jeść. - Z westchnięciem wywróciła oczami, ale posłusznie usiadła przy stole. Wlała do miski mleko, oczywiście rozlewając je dookoła i zerknęła na mnie. Kiwnąłem głową z aprobatą. Ula jęknęła opierając głowę o framugę.

- Gdzie tata?

- Nie wiem, pewnie w gabinecie - wzruszyłem ramionami, biorąc odpowiednie leki z opakowań. Opadłem na krzesło w momencie, w którym w kuchni pojawił się Kuba. Rzucił listek tabletek na stół obok mnie i uśmiechnął się triumfalnie.

- Znalazłem - oświadczył. - Już myślałem, że ich nie wziąłem. - Usiadł. Moje pięć proszków kontra jego jeden delikatnie dawały mi do myślenia. Westchnąłem, wyjmując pojedynczą kapsułkę z opakowania i obserwowałem, jak chłopak robi to samo. Nie wiem co to był za lek, średniej wielkości i cały biały. Przekroił go nożem na pół, na co ja stłumiłem śmiech. - No co? Jest za duży.

- Nic - ukryłem rozbawienie zerkając na ten, który trzymałem w prawej dłoni. Dwa razy większy. - Na zdrowie - szepnąłem seksownie (wcale nie), wysuwając rękę z tabletką w jego stronę. Stuknął ją delikatnie swoją.

- Oby - zachichotał i połknął ją, popijając dużą ilością soku.

- To urocze - stwierdziła Ula obserwując nas uważnie. - Na swój upośledzony sposób.

- Urocze? - oburzyłem się.

- Upośledzone? - zawtórował mi Kuba. Zerknąłem na niego, ale on patrzył wyczekująco na dziewczynę. Doprowadził się do porządku, koszulę znów wpuścuł w spodnie i pozapinał guziki.

- Upośledzone? - powtórzyła Laura. Oparła dłonie na stole i wychyliła się do przodu. - Czyli jakie?

- Takie jak twój brat - prychnęła Ulka. Kuba zaczął się śmiać, a ja wyprostowałem środkowy palec, prezentując go jej z każdej strony.

- Natan! - głos ojca rozległ się w kuchni. Wciągnąłem gwałtownie powietrze, zaskoczony. Opuściłem rękę. - Zachowuj się, dobrze? - Ula wybuchnęła śmiechem, a ja wywróciłem oczami, połykając pozostałe leki.

***

21:32

- Dziesięć minut, dobrze? - mruknąłem ospale, wyplątując się z jego uścisku. Kuba kiwnął tylko głową, zbyt pochłonięty jakimś e-bookiem, a ja chwyciłem z biurka długie dresowe spodnie i rozciągniętą koszulkę ze spranym nadrukiem przedstawiającym znak Batmana. Widziałem może jeden film o nim, a żadnego komiksu w życiu nie miałem w łapach, ale dwa lata temu znalazłem to gówno na strychu w domu moich dziadków. Czyja była, ani ile miała lat - tego chyba nigdy się nie dowiem.
Przemknąłem do łazienki, wziąłem bardzo szybki prysznic, prawie łamiąc sobie przy tym nogę, bo wszystko było śliskie od mydlin i przebrałem się w piżamę. Wygładziłem T-shirt, biorąc do ręki szczoteczkę. Telefon leżący na półce zawibrował. Zignorowałem go, dobrze wiedząc co to może być. Rozwiewając wątpliwości - tak, to z całą pewnością zniecierpliwiony chłopiec w moim łóżku. Brzmi super, prawda? Uśmiechnąłem się do swojego odbicia, po czym zebrałem z pralki rzeczy, które miałem zamiar założyć jeszcze raz i ruszyłem do mojego pokoju. Kuba siedział na podłodze przy biurku, a górne światło się paliło. Przez chwilę obserwowałem, jak otwiera szafkę i zaczyna ją przeglądać. Położyłem zmięte w kulę ubrania na krześle. - Co ty tam mi grzebiesz? - mruknąłem. Wzruszył ramionami, wyciągając ze środka czerwoną teczkę. Chciał ją otworzyć, ale rzuciłem w niego pustą butelką po wodzie, która stała na parapecie. Chybiłem. - Zostaw to cwelu - warknąłem, dobrze wiedząc co tam jest. Zignorował mnie.

- O mój Boże! - pisnął jakbg był dziewczyną i jakby miał pięć lat. Wyciągnął ze środka pęk papierów. Wywróciłem oczami. - Dyplom za drugie miejsce w konkursie plastycznym!

- Zamknij to dziadostwo - prychnąłem siadając na łóżku. Znowu mnie ignorował. Nachyliłem się, by lepiej widzieć.

- Od kiedy umiesz rysować? - zaświergotał, oglądając się na mnie przez ramię. Włosy nachodziły mu na oczy.

- Od nigdy. To była druga klasa, a konkurs polegał na zrobieniu jakiejś posranej wyklejanki. Powtórzę jeszcze raz: odłóż to na miejsce.

- Daj mi spokój, Nat. - Uśmiechnął się zadziornie, przeglądając resztę zawartości teczki. W pewnym momencie krzyknął z zachwytu, machając mi kilkoma zdjęciami, które schowałem tam wieki temu. Z rozbawieniem przyglądałem się jego ekscytacji. - Jaki ty byłeś cudny - wypalił, gładząc opuszkami palców moją podobiznę

- Wielkie dzięki.

- Ale nadal jesteś! - zapewnił mnie natychmiastowo. - Tylko tutaj masz niebieskie spodnie, koszulkę z Zygzakiem McQueenem, a obok ciebie stoi jakaś hot jedenastka.

- Co? - zmarszczyłem brwi, po chwili przykucając na piętach obok niego. Pokazał mi zdjęcie. No tak, to przecież ona. - Emilka. A poza tym mieliśmy po dziewięć lat.

- Nic mi nie opowiesz o swojej kobiecie? - zapytał poważnym tonem, przeglądając resztę zdjęć.

- Żebyś nie był zazdrosny - mruknąłem wyrywając mu teczkę i fotografie. Zamknąłem je w niej, wrzuciłem do szafki i już miałem zatrzasnąć drzwiczki, kiedy Kuba z zadziwiającą prędkością wyciągnął coś ze środka. Rozpoznałem w tym czymś mój stary pamiętnik.

- Chryste! - krzyknął tak głośno, że z pewnością usłyszało to pół osiedla. Rzuciłem się na niego, ale chłopak wstał szybko i wskoczył na materac. - Pisałeś pamiętnik!

- Męski zeszyt przemyśleń - sprostowałem próbując mu go wyrwać. Również stanąłem na moim łóżku, które zaskrzypiało ostrzegawczo. Uniósł rękę wysoko nad głowę, a ja nie miałem najmniejszej szansy, by wyrwać mu moją własność. Otworzył gdzieś w środku, zaczynając czytać.

- "Dużo czasu ostatnio spędzam z..." Natan, nie bij mnie! - prychnął uderzając mnie w potylicę notatnikiem. Skrzywiłem się, bo to naprawdę zabolało. Chwyciłem za jego rękę, chcąc przyciągnąć ją do siebie i wyrwać mu zeszyt, ale tylko go podrapałem. Po chwili szamotaniny chłopak powalił mnie na brzuch i usiadł okrakiem na moich plecach. Czułem się pokonany, zmęczony chwilową walką i zgnieciony pod jego ciężarem.

- Jesteś okrutny - wymamrotałem w poduszkę. Zacząłem zastanawiać się, przez ile mogę nie oddychać.

- Nie przesadzaj - zachichotał, nieco się wiercąc. Stęknąłem, kiedy jego kolano wbiło mi się w żebra.

- Musisz to czytać? - warknąłem próbując go z siebie zrzucić, ale na niewiele się to zdało. - Skoro leży w zamkniętej szafce, powtórzę, zamkniętej, to oznacza, że to cholery jasnej nie chcę żeby ktoś to widział! - Wierciłem się pod nim. Pamiętnik wylądował tuż obok mojej twarzy.

- Jeśli chcesz coś schować, to włóż to w miejsce, do którego nawet by mi się nie marzyło zaglądać. Na przykład do piwnicy.

- Uh, ciesz się, że tam nie byłeś - wycharczałem, wreszczie przekręcając głowę w bok. Nabrałem w płuca dużo powietrza.

- Tak? - spytał z rozbawieniem, zsuwając się ze mnie. Jeśli nie połamał mi wszystkich kręgów, uznam to za cud. - Co bym tam znalazł?

- Różne rzeczy. Zwłoki, dmuchane lalki, pornografię dziecięcą...

- Nat! - krzyknął śmiejąc się głośno. Siedział koło mnie, delikatnie gładząc moje czoło. - Jesteś beznadziejny.

***

02:23

- Śpisz? - mruknął. Z rozbawieniem przekręciłem się na plecy, wpatrując się w ciemny sufit.

- Poszliśmy spać dwie minuty temu - zauważyłem, ale Kuba nic nie odpowiedział, tylko podniósł się ze stęknięciem i wgramolił do mojego łóżka. - Nie widzę metra między nami.

- Nikt się nie dowie - zapewnił mnie konspiracyjnym szeptem, okrywając się moją kołdrą. Położył rękę pod głowę.

- Nie szanujesz mojego ojca? - zakpiłem czując, jak się do mnie przysuwa. Był bardzo blisko.

- Szanuję, szanuję. Po prostu uważam, że przesadza - szepnął, powoli wsuwając dłoń pod gumkę moich dresów. Teraz w myślach dziękowałem sobie, że mam zwyczaj sypiania w bokserkach. Dłoń zatrzymał na moim udzie. Nie zmieniając jej położenia, zaczął bardzo delikatnie muskać palcami moją skórę. Przeszedł mnie dziwny dreszcz, to było niesamowicie przyjemne. Ale...

- Kuba - przerwałem mu, kładąc rękę na tej jego. Przestał. Wpatrywał się we mnie w mroku.

- Przepraszam - wymamrotał speszony, ale nadal się nie poruszał. - Coś nie tak? - spytał bez cienia złośliwości, szczerze i z przejęciem. Przymknąłem oczy czując się dziwnie.

- W domu jet dużo osób - zauważyłem. Przełknął ślinę.

- I co z tego?

- No nie wiem - zachichotałem bardzo cicho. - Może to, że gdyby ktoś nas zobaczył to ty mógłbyś się tu już nie pokazywać, a mnie czekałoby pierdyliard rozmów i niezręczności...

- Nat, ale ja wcale nie... Chryste, to, że lubię twoje ciało wcale nie oznacza, że chcę za każdym razem... Jak mogłeś tak o mnie pomyśleć! - oburzył się, zabierając dłoń. Uderzył mnie lekko w ramię.

-A nie chciałbyś? - podpuściłem go z rozbawieniem.

- Ja... to nie ma znaczenia - stwierdził stanowczo.

- Ale chciałbyś - uściśliłem. Kuba usiadł po turecku na łóżku i czułem, że zaraz mi przywali. Choć w pokoju było ciemno, intuicja podpowiadała mi, że właśnie przymierza się do tego, by mnie udusić.

- Może i co z tego? - syknął, zaciskając palce na kolanach. A więc jednak nie planował mordu na dzisiaj. - Nic. Więc przynajmniej chcę się do ciebie poprzytulać, dotykać cię i całować. I to mi wystarcza. - Obróciłem się na bok, przodem do niego.

- A rozmowy nie są ci potrzebne? - droczyłem się.

- Je stawiam na pierwszym miejscu - oznajmił chłodno. Zacząłem zastanawiać się czy nie przesadziłem. - Nie wspomniałem o nich, bo to chyba oczywiste. - I zamilkł. Patrzyłem na jego ciemną sylwetkę, odznaczającą się na tle znowu nie zasłoniętego okna. - A ty, co o tym myślisz? - Oparł brodę na rękach, delikatnie się garbiąc.

- Uwielbiam z tobą rozmawiać - oświadczyłem, przeciągając się. Uległem mu, spotulniałem. - I bardzo dobrze przytulasz - dodałem. Kuba pokręcił głową, tak, że jego włosy lekko zafalowały w mroku.

- Ty za to leżysz jak kłoda - prychnął. Przymknąłem oczy, śmiejąc się pod nosem. Rozłożyłem ręce szeroko.

- No to chodź, zrekompensuję się - wyszeptałem rozbawiony, czując, jak Kuba kładzie rękę na moim torsie. Objąłem go mocno ramionami, pozwalając, żeby wtulił twarz w moją szyję.

- Ładnie pachniesz - wymamrotał, zaciskając dłonie na mojej koszulce. Uśmiechnąłem się.

- A ty się trzęsiesz - zauważyłem, sięgając ręką po kołdrę, ale tylko musnąłem palcami jej skrawek. - Weź się przykryj, co?

- A może ty mnie rozgrzejesz? - wyszeptał, na co parsknąłem tak głośnym śmiechem, że aż zatkał mi usta.

- Spieprzaj - wymamrotałem w jego rękę, na co on szybko zastąpił ją swoimi wargami. Postanowiłem się mu już nie sprzeciwiać. Pozwoliłem, by mnie całował, a w między czasie zarzucił na nas kołdrę. I było fajnie. Bardzo, bardzo fajnie.

***

3:56

Całe moje ramiona pokryły się gęsią skórką, dygotałem. Otworzyłem oczy uświadamiając sobie, że nie dość, iż plecami dotykam zimnej ściany, to nie mam pojęcia gdzie jest moja kołdra. Już po chwili zorientowałem się, że to coś na drugim końcu łóżka to Kuba, szczelnie w nią zawinięty. Leżał na boku, lekko skulony, jak wielkie buritto. Przysunąłem się, chcąc zabrać mu choć fragment okrycia, ale nie mogłem zrobić tego delikatnie.

- Kuba - syknąłem, lekko potrząsając jego ramieniem. Wymamrotał coś, poruszając się niespokojnie. Widziałem tylko jego włosy i lewą stopę. Chyba lewą. - Kubuś, mogę trochę? - spróbowałem znowu, przysuwając się, chcąc nawet siłą odebrać mu pościel. Ale nic. Zero reakcji. Westchnąłem, patrząc w sufit, aż wreszcie po cichu sturlałem się na materac leżący na podłodze. Powietrze trochę z niego zeszło, ale ciągle nadawał się do spania, więc nie zwracając na to zbytniej uwagi, wgramoliłem się do lekko rozpiętego śpiwora Kuby. Był duży, ciepły i miękki, więc szybko zasnąłem...

***

10:13

Nie było go ani w pokoju, ani w łazience, więc po cichu zszedłem na dół. Tak jak myślałem, siedział przy stole w kuchni, uważnie czytając mój stary pamiętnik. Nie to, że jakoś bardzo mi to przeszkadzało, ale szczerze mówiąc bałem się, co może być w środku. Dawno go nie przeglądałem.

- Coś ciekawego? - zagadnąłem, opierając się o framugę. Chłopak aż podskoczył. Szybko zatrzasnął zeszyt i popchnął go na drugi koniec blatu.

- Nie no, nie żebym to czytał... - zająknął się, patrząc na mnie z ukosa. Westchnąłem z rozbawieniem, podchodząc do szafki, na której leżały usmażone naleśniki.

- Tylko nie mów, że ty je zrobiłeś.

- Nie tym razem. To twoja mama - wzruszył ramionami, na co zachichotałem.

- Moja mama, tak? - powtórzyłem, podchodząc do niego. Musnąłem ustami czubek jego głowy, po czym lekko przytuliłem ją do swojej piersi. Nie zaprotestował.

- Poprosiła, żeby cię nie budzić... - Kiwnąłem głową zastanawiając się gdzie są wszyscy, aż w końcu przypomniałem sobie, że ona z dziewczynami chodzi od pewnego czasu w weekendy rano na basen. Odsunąłem się od niego, otwierając lodówkę i wyciągnąłem ze środka moją ukochaną bitą śmietanę w sprayu. Nałożyłem całe mnóstwo na naleśnik, oparłem się biodrami o zlew i wgryzłem się w niego tak, że słodka, puszysta masa znalazła się na moim podbródku i lewym policzku. Kuba rzucił się w moją stronę, chcąc ją zetrzeć, ale wyprzedziłem go, śmiejąc się głośno. Zrobił minę obrażonego dziecka. - A miało być tak romantycznie.

- Spóźniłeś się - parsknąłem z pełnymi ustami. Wstrząsnąłem puszką. - Chcesz? - Ochoczo otworzył usta, a ja prysnąłem śmietaną po całej szerokości jego twarzy - od prawego polika, aż do lewego ucha.

- Natan! - krzyknął wściekle. Odłożyłem resztkę naleśnika na talerz, śmiejąc się głośno. Chłopak dotknął swojej buzi, po czym wytarł rękę o moją żuchwę. Znowu prysnąłem na niego śmietaną - teraz na włosy i czoło. Wyrwał mi puszkę, ale ja już wypadłem z kuchni. - Fiucie, wracaj tu! - wrzasnął ze śmiechem. Biegł za mną po schodach, gdy nagle poczułem zimno na karku, w momencie, kiedy dopadł mnie przy pokoju Ulki. Przyparł do ściany, mając zamiar wycisnąć więcej śmietany na moją twarz. Był cały w białej masie, która powoli zaczynała się rozpływać, ale zdawał się kompletnie tego nie zauważać.

- Ale z ciebie słodki chłopak - zażartowałem szczerząc się do niego, na co dostałem kolejną porcją kremu.

- A z ciebie wkurzający gówniarz - zachichotał, naciskając odpowiedni przycisk, ale z metalowego dziubka wyleciały jedynie słodkie, klejące krople. Potrząsnął nim i spróbował jeszcze raz, ale nic się nie stało. - Cholera - syknął puszczając mnie. Zacząłem się śmiać. Cały się lepiłem. Moje brudne palce ze sobą, włosy do karku, cała twarz. Ale Kuba wyglądał znacznie gorzej.

- To było za ten pamiętnik - rzuciłem, uderzając go lekko w pierś. Zmarszczył czoło, odgarniając z niego posklejane pasemka. Kciukiem zebrał odrobinę śmietany z mojego nosa i spróbował. Po chwili nachylił się i musnął go ustami.

- A to zadość uczynienie - uśmiechnął się, na co walnąłem go w ramię trochę mocniej i poszedłem do łazienki. Z impetem otworzyłem drzwi, po czym zatrzymałem się gwałtownie, widząc ojca z maszynką w dłoni. Poczułem, jak Kuba wpada na moje plecy. Mężczyzna przez chwilę się nam przyglądał, po czym tracąc zainteresowanie wrócił do golenia.

- Nie mam zamiaru pytać - mruknął, a ja szybko wycofałem się z powrotem na korytarz.

Hejka! Nowiutki, świeżutki rozdzialik już dzisiaj, bo jutro wyjeżdżam. Co w związku z tym- nie wiem, kiedy pojawi się kolejny, jeśli dobrze pójdzie, to standardowo w ciągu tygodnia, ale nic nie obiecuję, eh... No dobra, nieważne, napewano kiedyś będzie :') Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro