12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Deku
(JESU WENO GDZIEŚ POSZŁA!!?)
Wziąłem kartkę papieru od pana Aizawy. Napisane było na niej 10. Pod tą liczbą zauważylem mapę lasu z zaznaczonymi punktami.
- Na informacyjnych kartach, które dostaliście jest: napisany numer waszego szlaku, narysowana mapa lasu z zaznaczonymi punktami oraz zadania do wykonania. Sami musicie określić co, gdzie zrobić. Macie czas do 22, czyli jakieś 6/5 godzin. W punktach z mapy dostępne jest jedzenie i picie. Macie współpracować!!! A teraz ustawcie się przy swoich wejściach! - Gdy nauczyciel skończył przemowę Kacchan pociągnął mnie za rękę i 4 sekundy później byliśmy już pod bramą. - STAAAAART! - ruszyliśmy przed siebie studiując mapę.
- Najpierw zobaczmy zadania! Musimy uratować spod gruzu 1 nieprzytomną osobę i 2 lekko ranne, zdjąć kota z drzewa (xD), pomóc wyłowić troje ludzi, stoczyć walkę ze złoczyńcą z zakładnikiem j go uratować oraz pomóc ludziom, którzy utknęli w pożarze wywołanym przez szalejącego złoczyńce. Mamy pięć zadań w różnych miejscach.
- Gdzie jest najbliżej?
- Ummm... Najbliżej mamy kota na drzewie...
- Yhhh... Dobra chodźmy!
- Oki! - lekko się uśmiechnąłem do Kacchana, który o dziwo - odwzajemnił gest! Szliśmy już jakieś 5 minut. Wreszcie zobaczyłem wysokie na trzy metry drzewo, na którego najwyższej gałęzi stał kot i przypatrywał się nam. Niedaleko rośliny stała zapłakana Midnight w przebraniu starszej pani.
- OOO! DZIĘKUJĘ, ŻE JUŻ JESTEŚCIE! MOJA KICIA UTKNĘŁA I NIE JESTEM W STANIE NIC ZROBIĆ, A STRAŻACY MAJĄ ZA KRÓTKĄ DRABINĘ! UWAŻAJCIE TYLKO, BO BOI SIĘ GŁOŚNYCH DŹWIĘKÓW.
- Kurwa... - usłyszałem ciche przeklnięcie. - Deku! Ty wejdziesz na drzewo. Mnie się przestraszy...
- Dobra... Pomożesz mi?
- Jeju... Nie umiesz wysoko skakać?
- A no potrafię... Sorry... - podszedłem do dużego kasztanowca. - One for all... Full cowl! 8%... - wyszeptałem i wzbiłem się w powietrze. Na szczęście nogi mi się nie połamały! Chwyciłem kotka i delikatnie opadłem na ziemię. - Proszę! Pańska kotka.
- DZIĘKUJĘ! - Nauczycielka wzięła ode mnie kociaka i  poprosiła, abyśmy dali jej ulotkę z informacjami. Przybiła nam stempelek w białym kółku obok napisu "zdjąć kota z drzewa". Ruszyliśmy dalej.
- Kacchan?
- Czego!!?
- Z tobą na pewno wszystko okej?
- Że co!!? Że niby ze mną miałoby być coś nie okej? To, że podszedłem do sprawy realistycznie oznacza, że ze mną jest coś nie tak!!? Zważ na to, że sytuacja była jasna i ja nic bym nie zrobił!
- Okej, okej... Sorry... - rozmawiając o różnych rzeczach dotarliśmy do kolejnego celu. Tym razem zadaniem było odnalezienie i wyciągnięcie z pod gruzu 3 osób. Dwie były lekko ranne, a jedna - nieprzytomna. Kacchan delikatnymi wybuchami rozwalał większe kawałki kamienia. Ja zaś próbowałem jak najwięcej przesunąć. Po kilku minutach zauważyłem nogę.
- Kacchan! Tutaj ktoś leży! Chodź mi pomóc. - blondyn podbiegł. Zaczęliśmy pracować szybciej. Okazało się, że to osoba nieprzytomna, więc po sprawdzeniu czy oddycha i czy nic większego jej się nie stało zaniosłem ją do Present Mica (idk jak się pisze), który "obudził" ofiarę. (XD (w sensie, że on mu powiedział, że już został uratowany i, że ma iść przygotować się do kolejnej roli)) Po skończonym szukaniu udaliśmy się do punktu, w którym mieliśmy stoczyć walkę ze złoczyńcą z zakładnikiem. Na miejscu Kacchan został zaatakowany od tyłu. Próbował się bronić, ale jego dar został chwilowo usunięty. Starałem się mu pomóc, ale przede mną nagle pojawiła się jakaś niewidzialna bariera. Przeraziłem się! Obok Katsukiego stał drugi taki sam!
- HAHAHAHAHAHAHA! ABY ODZYSKAĆ SWOJEGO PRZYJACIELA, ZAKŁADNIKA I MNIE POKONAĆ MUSISZ DOBRZE POWIEDZIEĆ, KTÓRY Z TYCH CHŁOPAKÓW TO PRAWDZIWY BAKUGO! DAJĘ CI 5 MINUT... DO TEGO CZASU MOŻESZ SIĘ Z NIMI KOMUNIKOWAĆ! - oboje się szarpali, żaden nie mógł użyć eksplozji. Oboje wrzeszczeli przekleństwa. Zdecydowałem się podejść. O dziwo żadnej ściany już nie było. Zamaskowany bandyta puścił dwóch Katsukich. Zaczęli przekrzykiwać jeden drugiego, który jest prawdziwy. Jednak jeden z nich szybko przestał i skierował się do mnie.
- EJ! NERDZIE!!? SŁUCHAJ! - pierwsze zdania wykrzyczał, ale potem zniżył głos i mówił łagodnie. - Pamiętasz naszą rozmowę o Todorokim? Pamiętasz, że mówiłem Ci, że się o CIEBIE martwię!!? Pamiętasz to!!? - niebezpiecznie się do mnie zbliżył. Złapał mnie za rękę. - J-j-ja... KOCHAM CIĘ DEKU!!! - Łzy napłynęły mi do oczu. Pocałowałem go. Wiedziałem już i nie miałem wątpliwości, który jest prawdziwy. Staliśmy przytuleni do siebie. Kiedy przyszedł złoczyńca oznajmił iż niestety (dla niego) wygrałem i, że uratowałem swojego przyjaciela i zakładnika. Po tym wszystkim okazało się, że był to prawdziwy złoczyńca, który miał wspólnika. Okazało się, że zakładnikiem był pan Aizawa, który został zmuszony do wymazania indywidualności Bakugo. Wspólnikiem była Himiko Toga. A o tożsamości samego złego nic nie wiedzieliśmy. Idąc dalej zapytałem się Kacchana:
- Ejjjjjj? Kacchaaaaaaaan?
- Co znowu brokule?
- A ty serio mnie kochasz?
- A ty mnie? - spaliłem buraka. - Widzisz. Znam ciebie za dobrze... Tak Deku! Kocham, będę kochał i kochałem cię od zawsze wiesz? Dlatego wiedziałem co zrobić, kiedy miałeś moment zawahania. - przytuliłem go.
- Wiesz? Brakowało mi tego... Wreszcie mamy relacje jak za starych dobrych lat co nie? - odwzajemnił uścisk.
- Taaaaaak... Wiem! Też mi tego brakowało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro