Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy podjechałam pod dom Jacka, impreza zdążyła się rozkręcić. Zaparkowałam przed posesją i spojrzałam na Rema, który pomimo rosnącego na czole siniaka był w całkiem dobrym humorze.

– Wychodzisz? – spytałam.

– Zrobię to po tobie, kiedy będziesz już daleko od auta. To wydaje się bezpieczniejsze – odpowiedział, opierając głowę o zagłówek. Przewróciłam oczami, złapałam za kluczyki i wysiadłam jako pierwsza. Remo ruszył się z samochodu dopiero, kiedy podeszłam do furtki prowadzącej do posiadłości Jacka. Chwilę zajęło, nim chłopak się do mnie doczłapał.

Zrezygnowałam z dzwonienia dzwonkiem, bo przez głośną muzykę w środku gospodarz i tak by mnie nie usłyszał. Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka.

Wśród tłumu ludzi nie musiałam długo szukać Deana i Brooke. Stali z daleka od reszty, ale wyglądali, jakby mimo to całkiem dobrze się bawili. Uśmiechnęłam się na myśl, że za bardzo wzięli do siebie definicję „elity", która zawsze trzymała się w odosobnieniu.

– Nawet nie próbuj brać łyka alkoholu – ostrzegła mnie Brooke, gdy tylko pojawiliśmy się w zasięgu ich wzroku. Miała na sobie krótką, czarną sukienkę, która podkreślała jej wcięcie w talii i szerokie biodra. Włosy wyprostowała i spięła w wysokiego kucyka.

– Bo? – Zwolniłam kroku. Nie zamierzałam jeszcze mówić jej, że przyjechałam autem, bo byłam ciekawa, co wymyśliła tym razem.

– Jack za bardzo poczuł się w mieście – odparła, a ja uniosłam brew.

– To znaczy?

– Wymyślił wyścig na obrzeżach miasta – wyjaśniła, a ja westchnęłam.

– Znowu? – spytałam z rezygnacją. Najwyraźniej nie takiej reakcji się po mnie spodziewali, bo Dean zmarszczył w niezrozumieniu brwi, a Brooke spojrzała na mnie jak na idiotkę. – Nie zrozumcie mnie źle, ale znowu mam wygrywać z jakimś szczeniakiem? – dopytałam teatralnym, niezadowolonym głosem i strzepnęłam z ramienia niewidzialny pyłek.

Po chwili kąciki moich ust zadrżały i musiałam trącić dziewczynę ramieniem, żeby uzmysłowiła sobie, że moje zachowanie było udawane.

– O co tym razem się ścigamy? – spytałam, nawet nie patrząc na Rema. Poczuł się przez to chyba urażony, bo wepchnął się pomiędzy nas, jakby specjalnie szukał uwagi. Trąciłam więc go ramieniem, a on mi oddał i przez kolejne sekundy przepychaliśmy się jak dwójka dzieciaków. Oczywiście przegrałam, bo ten chłopak miał siły tyle co słoń i przez jedno jego pchnięcie poleciałam o kilka kroków do przodu. Pokazałam mu środkowy palec i wróciłam do rozmowy.

– O nic, to czysto rozrywkowy wyścig. Wchodzisz w to? I tak nie ma tu nic ciekawego do roboty – pociągnął Dean.

– Dobra, ale on się nie ściga. Nie po to wykładałam za niego hajs, żeby ponownie wsadzili go za kratki – powiedziałam, kciukiem wskazując na Rema.

– Sądzisz, że wyszedłem z wprawy i tym razem dam złapać się policji? – cmoknął z urazą.

– Ty nigdy nie miałeś wprawy – skwitowałam i odwróciłam się do dwójki naszych przyjaciół. – Jedziemy?

Nim przytaknęli, Remo pchnął mnie po raz kolejny, a ja z premedytacją mu oddałam, miętoląc w ustach kolejne wyzwisko. Usłyszał je, bo kiedy ruszyłam do samochodu, podłożył mi nogę. Pierdolony snob.

***

Jack na wyścig wybrał bardziej ustronne miejsce, dlatego zebrało się równie mało osób. To pierwszy raz, kiedy miałam ścigać się w takiej małej grupie, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Była to dobra odskocznia od chaosu panującego z reguły na nielegalnych wyścigach.

Podjechałam chevroletem na linię startu i odsunęłam szybę, by spojrzeć na siedzącego w drugim samochodzie Jacka. Błysnął zębami w uśmiechu, a ja uniosłam brwi.

– Postanowiłeś zniszczyć sobie reputację w mieście i ścigać się z legendą?! – zawołałam, by usłyszał mnie przez ryk silników.

– Co ty, nie miałbym odwagi zrobić tego sam. Ściągnąłem innych idiotów! – odkrzyknął, a ja parsknęłam śmiechem, gdy obok nas pojawiły się jeszcze dwa auta. Zasunęłam z powrotem szybę i wbiłam pierwszy bieg. Tuż przy bramkach przy torze stali Remo, Dean i Brooke. Rozmawiali między sobą, cały czas wpatrując się we mnie.

Spojrzałam na tor przed nami. Było już ciemno, a jedyne światło na drodze dawały wysokie, zapalone lampy. Moi przeciwnicy najwyraźniej znali trasę, bo żaden z nich nie przejechał drogi przed wyścigiem, by ją sprawdzić i ocenić.

Na środku, tuż przed naszymi maskami pojawiła się wysoka, szczupła brunetka z dwiema flagami wyścigowymi. Uśmiechnęła się do nas i spojrzała na małą widownię, która była wyraźnie podekscytowana wyścigiem. Trzeba było pokonać dwa okrążenia i dotrzeć na metę jako pierwszym, aby wygrać. Teoretycznie bułka z masłem, w praktyce wiedziałam, że musiałam trzymać się na baczności.

Zaczęło się odliczanie. W spokoju obserwowałam dziewczynę, a kiedy machnęła flagą i po grupie osób poniósł się wrzask, bez zastanowienia wyprułam do przodu.

Szybko nabierałam prędkości. Gdy wbiłam kolejny bieg, od razu musiałam zmienić go na następny. Usłyszałam znajomy pisk opon, a za nami aż się zakurzyło. Z Jackiem szliśmy łeb w łeb, ale chłopak poległ przy pierwszym zakręcie, kiedy zwolnił, a ja w przeciwieństwie do niego dodałam gazu. Nabierałam coraz większej prędkości. Cieszyłam się, że w końcu brałam udział w wyścigu swoim własnym autem. Brakowało mi tego.

Kiedy zaczęłam zbliżać się do linii mety, dostrzegłam uśmiechy moich przyjaciół. Większość wydawała się podekscytowana rozgrywającym się wyścigiem, bo żadnemu z nas nie towarzyszył stres związany z wygraną. To była miła odmiana po wielu tygodniach, kiedy liczyła się dla nas każda wygrana, bo w ten sposób zarabialiśmy i próbowaliśmy znaleźć mordercę. Po takim czasie nie wiedziałam, czy było to możliwe, ale zdawałam się na los. Nie mogłam już niczego kontrolować. Jednak w momencie, w którym pokonałam pierwsze okrążenie, na drodze coś się zmieniło.

Weszłam w kolejny zakręt i właśnie w tej chwili na torze zgasły wszystkie światła.

Zrobiło się tak ciemno jak jeszcze nigdy. Od razu usłyszałam trzask i zgrzyt metalu, ale nie obróciłam się za siebie. Byłam przekonana, że któryś z moich przeciwników rozbił się na torze w ułamku sekundy. Serce podeszło mi do gardła, ale miałam tylko sekundę na reakcję. Weszłam w zakręt z piskiem opon i przyspieszyłam.

Przy takiej prędkości zatrzymanie samochodu nie było łatwe, ale nie zamierzałam rezygnować z wyścigu. Włączyłam długie światła, by widzieć przed sobą większy kawałek drogi, ale musiałam zdać się na intuicję. Z pamięci pokonywałam kolejne metry.

W połowie okrążenia niebezpiecznie otarłabym się o murek i w ostatniej chwili udało mi się uciec na drugą stronę ulicy. Przeklęłam szpetnie pod nosem i dodałam gazu, wiedząc, że razem z przeciwnikami ścigałam się również ze śmiercią.

Nie miałam pojęcia, kto wyłączył światła, ale nie było teraz czasu na zastanawianie się. Jak najszybciej pokonałam kolejny, prosty kawałek trasy i wyhamowałam z piskiem opon, gdy tuż za nim pojawił się ostry zakręt w prawo. Znów przeklęłam i znów dotarł do mnie trzask. Czyżby z trasy poległ kolejny przeciwnik?

Docisnęłam gaz do samego końca i bez oświetlonej drogi pokonałam odległość dzielącą mnie od linii mety. Przecięłam ją w ułamku sekundy i równie szybko zaczęłam hamować. Nie miałam pojęcia, gdzie znajdowali się ludzie i rozbite samochody, a tej nocy naprawdę nie chciałam nikogo zabić.

Zatrzymałam się chwilę później i wrzuciłam luz. Zaciągnęłam ręczny i dalej z pracującym silnikiem otworzyłam powoli drzwi. Dopiero wtedy dotarły do mnie głosy grupy, która przyjechała tutaj razem z nami. Reflektorami oświetlałam część drogi, ale wzrokiem szukałam już za sobą moich przyjaciół.

– Co się dzieje? – zapytałam, gdy z tłumu wyłoniła się Brooke. Złapała mnie za łokieć i przyciągnęła w swoją stronę, jakby chciała się upewnić, czy nic mi się nie stało. Uważnie zeskanowała mnie wzrokiem i zerknęła na samochód, który na szczęście również był cały. – Kto wyłączył te światła?

– Dołączy do ciebie Dean, a ja spróbuję dowiedzieć się, co się stało – zdecydowała i w końcu niechętnie mnie puściła. Oboje czujnie rozejrzałyśmy się po opustoszałym terenie. – Uważaj na siebie i nie ruszaj się stąd.

– Idę z tobą – powiedziałam od razu, ale powstrzymała mnie ruchem dłoni i szybkim krokiem zawróciła. Wpatrywałam się w jej plecy całkowicie oniemiała. Niedługo musiałam czekać na Deana, choć byłam przekonana, że razem z nim pojawi się również Remo.

– Dlaczego mnie to nawet nie dziwi, że wygrałaś bez oświetlonej w pełni drogi? – Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zakpił nawet w tak irracjonalnej sytuacji.

– Przecież wyścig zaplanował spontanicznie Jack, nie byłby w stanie wyłączyć tych świateł – odpowiedziałam i zatrzasnęłam drzwi od samochodu pełnym złości gestem.

– Oczywiście, że nie, Lucy. Jeszcze się nie zorientowałaś? Nie domyśliłaś się, dlaczego ktoś to zrobił?

Popatrzyłam na niego i powoli zacisnęłam zęby.

– Dean...

– Ktoś w ten sposób próbował się ciebie pozbyć. Nie przewidział jednak, że będziesz w stanie wyjść z takiego wyścigu żywa – odpowiedział, a ja poczułam nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.

– Kto? – szepnęłam. Zorientowałam się, że większość trzymała się na dystans. – I co z resztą przeciwników? Ktoś się rozbił?

– Nic im nie będzie – uciął szybko Dean, choć nadal wyglądał na nerwowego. Jednak po chwili w naszym otoczeniu coś się zmieniło.

Nie sposób było nie zauważyć kilku drogich, sportowych aut, które również wjechały na teren wyścigu. Zamarłam i wyminęłam Deana, by lepiej im się przyjrzeć.

Z pierwszego, białego samochodu ktoś wysiadł. Nie był to mężczyzna. Z auta wysiadła dziewczyna z długimi, czarnymi włosami i mocnym makijażem, który podkreślał rysy jej twarzy. Usta miała pomalowane na krwistoczerwony kolor. Mimo że wcześniej prowadziła, miała na sobie buty na wysokim obcasie, również w czarnym kolorze. Lekko przymknęła drzwi i potoczyła wzrokiem po terenie. Kącik jej ust drgnął, a w jej zielonych oczach pojawił się błysk.

Spojrzała prosto na mnie i dopiero wtedy się uśmiechnęła. Już wiedziałam, kim była.

Dolores ruszyła w moją stronę w momencie, w którym z jakiegoś powodu krew całkowicie odpłynęła z twarzy Deana.

***

Domyślacie się, kim może być Dolores?

Tak jak wspominałam na Twitterze, maraton pociągniemy sobie do przedsprzedaży papierowej Elity i rozdziały bedą wpadać co drugi dzień. Przypominam także, że pierwsze 20 osób, które zamówi papierową Elitę w przedsprzedaży i podeśle mi potwierdzenie zamówienia, dostanie ode mnie list z kilkoma rzeczami nawiązującymi do fabuły. Więcej szczegółów znajdziecie za niedługo u mnie na Instagramie i Twitterze. Pojawi się tam także zwiastun do książki i parę innych smaczków. Niezmiennie was na moje media społecznościowe zapraszam <3

Instagram: nataliaantczak__

Twitter: _sztambuch_

TikTok: antczaknatalia


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro