Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Myślałam, że po pogrzebie Remo będzie chciał odpocząć znacznie dłużej, ale już w sobotę zaskoczył mnie zmianą planów. Kiedy późnym popołudniem byłam w trakcie przeglądania notatek z niektórych przedmiotów, by sprawdzić, ile muszę się jeszcze nauczyć na nadchodzące egzaminy, zaczął krzątać się po mieszkaniu. Robił coś na tyle głośno, że w końcu zmarszczyłam brwi i uniosłam głowę znad piętrzących się przede mną kartek. Przez uchylone drzwi od sypialni zauważyłam, że nakładał właśnie na siebie czarną koszulkę.

            – Idziesz gdzieś? – zapytałam z zaciekawieniem, zbierając notatki w równy stosik. Odłożyłam papiery na komodę przy łóżku i wstałam. Wyjrzałam z sypialni akurat, gdy ubierał buty.

            – Idziemy – poprawił mnie, przeczesując włosy palcami. Uniosłam z zaskoczeniem brwi.

            – Myślałam, że będziesz chciał posiedzieć w domu – odpowiedziałam. Tak samo napisałam Brooke, kiedy zapytała, co dzisiaj robimy.

            – Znudziło mi się – odparł najzwyczajniej w świecie, a ja mrugnęłam powoli. – Jedziemy na obrzeża miasta.

            Powoli zmrużyłam oczy.

            – A po co tam jedziemy? – zapytałam, podejrzewając już, co miał na myśli, mówiąc konkretnie o obrzeżach miasta.

            – Ubieraj się – odpowiedział jedynie. Spojrzałam na czarną, szeroką koszulkę, którą ubrałam dzisiaj rano. Należała do niego. Miałam też na sobie zwykłe, bawełniane spodenki, byłam niepomalowana i nawet nie rozczesałam dzisiaj włosów. Przez moment patrzyłam na swój strój, po czym wróciłam wzrokiem do jego twarzy i posłałam mu wymowne spojrzenie. Przewrócił oczami. – Poczekam – zadeklarował.

            – Dzięki – zakpiłam i specjalnie trąciłam go łokciem, gdy przechodziłam obok. Wciągnął powietrze do płuc i złapał mnie za ramiona, nim udało mi się wejść do łazienki. Powstrzymałam uśmiech, gdy przyciągnął mnie w swoją stronę.

            – Grabisz sobie tym sarkazmem – powiedział, a ja uniosłam lekko brew. – Gdyby nie fakt, że w miejscu, do którego jedziemy, jest dużo ludzi, zabrałbym cię tam w takim wydaniu, bo w takim podobasz mi się najbardziej. Mam jednak na uwadze, że kręci się tam sporo podejrzanych typów, więc wyświadcz mi przysługę i ubierz długie spodnie.

            Zmrużyłam oczy.

            – Od kiedy to przejmujesz się tym, że ktoś będzie na mnie patrzył? – zapytałam. – I właściwie nie powinieneś powiedzieć teraz coś w stylu: ubieraj, co chcesz, bo i tak nie pozwolę się nikomu do ciebie zbliżyć?

            Westchnął ze zniecierpliwieniem.

            – Stawiasz poprzeczkę naprawdę wysoko – wymamrotał, dalej mnie trzymając. Pewnie spojrzałam mu w oczy.

            – Po prostu mam wysokie wymagania – odpowiedziałam, wzruszając ramionami, które nadal ściskał. Puścił mnie, cofnął się pod ścianę i oparł się o nią, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

            – Czekam – poinformował mnie, na co uśmiechnęłam się pod nosem i wolnym krokiem ruszyłam do łazienki. Byłam przekonana, że znów przewrócił oczami, dlatego nim zamknęłam drzwi, pokazałam mu środkowy palec. Do moich uszu dotarło jego ciche, pełne rozbawienia parsknięcie.

            Jego komentarz o spodniach zadziałał w drugą stronę, dlatego niespełna piętnaście minut później miałam na sobie krótką, skórzaną spódniczkę i czarny, cienki sweter z dekoltem w serek. Włosy rozczesałam i wyprostowałam. Miałam wrażenie, że Remo zaczął ze zniecierpliwieniem tupać nogą pod ścianą, ale może tylko mi się wydawało. Z czystą precyzją pomalowałam jeszcze usta błyszczykiem i zadowolona z efektu, który zobaczyłam w lustrze, otworzyłam drzwi od łazienki.

            Remo, kiedy tylko na mnie spojrzał, zamarł. Zeskanował mnie powoli wzrokiem, zaczynając od moich odsłoniętych nóg, przechodząc do sięgającej połowy moich ud spódniczki po podkreślony dekolt, naszyjnik, który błyszczał na mojej skórze i długie blond włosy. Widziałam doskonale, jak powoli przełknął ślinę i odepchnął się od ściany.

            – Jestem gotowa – poinformowałam i kiedy ruszył w moją stronę, skierowałam się do sypialni, by zabrać z niej telefon i torebkę. Popsikałam się ulubionymi perfumami od Armaniego i przeszłam obok Rema, który dalej w ciszy zatrzymał się w progu. Powiódł za mną wzrokiem, gdy zaczęłam ubierać buty. – Pospiesz się, bo się spóźnimy. – Nie odpuściłam sobie drwiącego komentarza, choć doskonale wiedziałam, że przez cały czas to on czekał na mnie. Na widok jego spojrzenia poczułam przyjemne ciepło rozlewające się po moim wnętrzu, ale udałam, że kompletnie nie zrobiło ono na mnie wrażenia.

            – Jeśli tylko ktoś na ciebie spojrzy, powyrywam mu nogi z dupy – warknął cicho, łapiąc mnie nagle za rękę. Zaśmiałam się cicho i pozwoliłam, by wyprowadził mnie z mieszkania. Dalej mnie trzymał, gdy zamykał drzwi i nie puścił mnie, dopóki nie zeszliśmy na dół i nie wsiadłam do jego samochodu.

            Przyjemnie było rozsiąść się na miejscu pasażera. Remo zajął miejsce kierowcy, jeszcze raz na mnie spojrzał, po czym zacisnął szczękę i wyjechał z parkingu. Uniosłam brew, z zaintrygowaniem się mu przyglądając. Nie powiedział wprost, że był z jakiegoś powodu wkurzony, ale domyśliłam się, o co chodziło, kiedy w końcu dojechaliśmy na obrzeża miasta.

            Tłum ludzi rozstąpił się przed nami, gdy nas zauważył. Remo podjechał bliżej toru, na którym zamierzał się dzisiaj ścigać i zgasił silnik. Wysiedliśmy jednocześnie.  Byłam szczerze zaskoczona ilością osób na dzisiejszym nielegalnym wyścigu, ale kiedy zauważyłam, że większość gapiła się na nas, poczułam lekkie zadowolenie. Jeszcze kilka miesięcy temu nawet bym nie pomyślała, że ludzie będą wyczekiwać wyścigów, w których będziemy brać udział.

            Udawałam jednak, że wcale nie słyszę krzyków, gwizdów i ich podniesionych głosów, gdy rozmawiali między sobą, cały czas na nas patrząc. Obeszłam auto, by dołączyć do Rema, który natychmiast złapał mnie za rękę i przyciągnął w swoją stronę. Przycisnęłam się do jego boku i drocząc się z nim, położyłam mu dłoń na klatce piersiowej.

            – Mówiłeś, że jeśli ktoś na mnie spojrzy, powyrywasz temu komuś nogi z dupy – zakpiłam, spoglądając na jego profil. Z zaciętym wyrazem twarzy rozglądał się po tłumie.

            – Właśnie planuję masowe morderstwo – odpowiedział całkowicie poważnie, a ja uniosłam kąciki ust w lekkim uśmiechu.

            W tłumie odnalazłam Hermana, który organizował dzisiejszy wyścig. Przepchnął się między kilkoma osobami z irytacją na twarzy, najwyraźniej zaskoczony, że było tutaj tak dużo ludzi.

            – Ścigacie się oboje? – zapytał z papierosem w ustach i uścisnął dłoń moją i chłopaka, który mnie trzymał.

            – O ile przed tym nie rozjadę połowy widowni – wymamrotał bardziej do siebie niż do niego Remo, a ja przewróciłam z niedowierzaniem oczami. Jego zazdrość była całkiem urocza.

            Do moich uszu dotarły pierwsze nuty piosenki Alibi. Już zaczęłam lekko bujać się do muzyki, gdy chłopak przyciągnął mnie z powrotem.

            – Ani mi się waż – ostrzegł. Uniosłam brwi i z łatwością wyswobodziłam się z jego uścisku. Odwróciłam się do niego z uśmiechem.

            – Po prostu zrób coś z widownią – stwierdziłam, a on prychnął i spiorunował wzrokiem pierwszego lepszego chłopaka, który się na mnie gapił. Zaśmiałam się i dołączyłam do Hermana.

            – Chyba jednak się dzisiaj nie ścigam, nie zostawię cię tutaj samej – skomentował z niezadowoleniem.

            – Jak dobrze, że jednak nigdzie się nie wybieram – przedrzeźniłam go, po czym wskazałam na samochód jego przeciwnika, który już podjechał na linię startu. – Won do auta – zarządziłam, gdy w tej samej chwili Remo ruszył w stronę nieznajomej mi grupki mężczyzn. Nie obchodziło mnie już, kto się na mnie gapił. Złapałam chłopaka za rękę i wskazałam mu miejsce kierowcy.

            – Czy to, że tutaj z tobą przyjechałem, nie jest wystarczającym dowodem na to, że do mnie należysz? – parsknął zły, a na dowód swoich słów znów otoczył mnie ramieniem.

            – A należę? – spytałam. Zmrużył zły oczy, więc uśmiechnęłam się do niego niewinnie i wsiadłam do samochodu, nim odpowiedział. Remo z powrotem zajął miejsce kierowcy, poczekał, aż tłum ponownie się rozstąpi i podjechał na linię startu. – Wydawało mi się, że nie należę do nikogo – dodałam jakby nigdy nic, spoglądając na moje paznokcie. Wyczułam na sobie jego spojrzenie, ale je zignorowałam.

            Po chwili wokół toru znowu rozległy się krzyki, dlatego uniosłam głowę i rozejrzałam się. Remo wpatrywał się w drogę przed sobą i nawet nie spojrzał na swojego przeciwnika. Był skupiony. Wiedziałam, że wygra, od jakiegoś czasu była to dla nas zwykła formalność.

            – Powinnam ci podpowiadać? – zapytałam cicho. – Masz dzisiaj gorszy dzień, może potrzebujesz pomocy?

            – Grabisz sobie, Lucy – wycedził przez zęby. Zerknęłam na niego.          

            – Tak?

            – Odbębnijmy ten wyścig i porozmawiamy inaczej – odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Wiedziałam jednak, jaka była przyczyna jego przyjazdu tutaj i dlaczego zrobił to dwa dni po pogrzebie. Chciał w końcu poczuć coś innego. Wiedział, że wyścig zapewni mu dawkę adrenaliny, której potrzebował i na torze kompletnie odetnie się od atakujących go myśli. Nie osądzałam go, byłam pewna, że na jego miejscu zrobiłabym to samo.

            Cóż, kiedy ostatnio podjęłam taką decyzję i pojechałam się ścigać, poznałam go i z nim wygrałam. To był dziwny zbieg okoliczności. Może dlatego byłam pewna jego kolejnej wygranej.

            Tuż przed samochodami pojawiła się dziewczyna z rozpuszczonymi, długimi włosami. Trzymała w dłoniach dwie flagi i uśmiechnęła się szeroko do widowni. Po tłumie znowu poniósł się ryk. Remo zacisnął palce na kierownicy, ale puścił ją jedną ręką, by wbić pierwszy bieg.

            W tej samej chwili dziewczyna machnęła flagą, a Remo wypruł do przodu.

            Wbiłam mocno plecy w fotel i uniosłam kącik ust, gdy w kilka sekund nabrał odpowiedniej prędkości. Jego przeciwnik został daleko w tyle, kiedy chłopak wszedł w pierwszy zakręt. Opony zapiszczały, a za autem wyraźnie się zadymiło. Wzięłam większy wdech i spojrzałam na niego. On również wiedział, że wygra. Jego pewność siebie całkiem mi się podobała.

            – Rozumiem, że to tylko formalność? – spytałam, znów skupiając się na drodze. Remo ostro wyhamował przed kolejnym zakrętem, przez co musiałam oprzeć się o deskę rozdzielczą. – Zrobiłeś to specjalnie? – Zwróciłam w jego stronę głowę.

            – Rozpraszasz mnie już na co dzień, więc przynajmniej na torze mogłabyś sobie odpuścić – zakpił i gwałtownie przyspieszył. Zaśmiałam się cicho, ale posłusznie nie odpowiedziałam, tylko skupiłam się na drodze przed nami.

            Remo pokonał dwa okrążenia w mgnieniu oka. Przejechał linię mety jako pierwszy i zahamował kilkanaście metrów dalej. Radość ludzi i ich podekscytowanie było widać gołym okiem.

            – Widzisz, oni też to wiedzieli – powiedziałam, patrząc na ich zadowolone miny. Remo zerknął na mnie, po czym puścił kierownicę.

            – Twoja kolej – zdecydował.

            – Wątpisz, że wygram, dlatego pozwalasz mi się ścigać? – zapytałam.

            – Ja to doskonale wiem, dlatego chcę zobaczyć, jak podziwiają cię jeszcze bardziej niż mnie – odpowiedział całkowicie poważnie, a moje serce zabiło mocniej. Nim tłum zdołał się do nas przebić, zamieniliśmy się miejscami. Przyzwyczaiłam się już do prowadzenia jego samochodu. Czułam się za jego kierownicą całkiem wyjątkowo, bo rzadko kiedy komukolwiek pozwalał zajmować to miejsce.

            Zawróciłam na linię startu i poczekałam, aż kolejny przeciwnik się pojawi. Remo wyciągnął telefon i nim zareagowałam, zrobił mi szybkie zdjęcie.

            – Co robisz? – zapytałam z zaskoczeniem.

            – Przesyłam Brooke twoje zdjęcie z informacją, że moja królowa znów się ściga – odpowiedział całkowicie poważnie, a ja zamrugałam z niedowierzaniem i przełknęłam ślinę. Znów nazwał mnie swoją królową. Może było to płytkie, ale nie mogłam pohamować uśmiechu i przez własne zadowolenie prawie ominęłam moment, w którym przed samochodami pojawiła się ta sama dziewczyna.

            Oderwałam wzrok od chłopaka i wyprułam do przodu jak strzała, gdy nieznajoma machnęłam flagami. Znałam już trasę na pamięć, więc byłam przekonana, że mogłabym pokonać ją z zamkniętymi oczami. Remo chyba też, bo wygodnie rozparł się na fotelu z majaczącym na ustach, pewnym uśmiechem.

            – Chyba nie muszę ci podpowiadać, prawda? – Nawiązał do naszej wcześniejszej rozmowy.

            – Poczułabym się urażona – odpowiedziałam, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja pokonałam pierwszy zakręt. Uwielbiałam te nielegalne wyścigi. Uwielbiałam fakt, że byliśmy tu razem i na moment znów mogliśmy się oderwać od rzeczywistości.

            Pierwsze okrążenie pokonałam z kilkumetrową przewagą, która zaczęła się zwiększać, gdy przyspieszyłam. Ryk silnika był dla mnie najładniejszą melodią, jakiej mogłam słuchać, a auto Rema zawsze świetnie ze mną współpracowało.

            – Pościgajmy się kiedyś o twojego grata – powiedziałam nagle, a on spojrzał na mnie gwałtownie. Znów wcisnęłam gaz, by wyjść gładko z zakrętu.

            – Jak ty właśnie nazwałaś mój samochód? I jeszcze chcesz się o niego ścigać?

            – Grat. Chcę się o niego ścigać – odpowiedziałam całkowicie poważnie. Pokręcił głową.

            – Nie ma mowy – zaprzeczył od razu.

            – Co, boisz się, że przegrasz? – zażartowałam, ale on przytaknął bez wahania. Zaśmiałam się i przecięłam linię mety jako pierwsza. Zahamowałam w tym samym miejscu co on wcześniej. – Możesz mi go też oddać z własnej, nieprzymuszonej woli.

            – Mogę to ja co najwyżej z powrotem wygonić cię do twojego camaro – odpowiedział, a ja błysnęłam zębami w uśmiechu. Oboje wysiedliśmy z samochodu i odebraliśmy od Hermana nagrodę. Nawet nie był zdziwiony, że tego wieczoru zgarnęliśmy wszystko.

            Tłum ludzi dalej wiwatował, gdy wróciliśmy do auta. Ponownie zajęłam miejsce pasażera i w o wiele lepszym humorze schowałam kopertę z pieniędzmi do schowka. Remo odetchnął z ulgą, zamykając drzwi i spoglądając przed siebie.

            – Potrzebowałem tu dzisiaj z tobą przyjechać – przyznał szczerze i zerknął na mnie. – Przez moment znów było jak dawniej.

            Uśmiechnęłam się. Remo zapalił silnik i sprawnie wyjechał z terenu, by przedostać się na główną ulicę. Przez chwilę się nie odzywałam, ale kiedy zmienił bieg i przyspieszył, sięgnęłam po jego dłoń i splotłam nasze palce. Wiedziałam, że przez moment na mnie patrzył, ale w odpowiedzi jedynie musnęłam kciukiem wierzch jego ręki. Nie czułam między nami dużego napięcia, choć po głowie chodziło mi teraz wiele rzeczy, które chciałam zrobić.

            Remo chyba był podobnego zdania, bo w końcu wyswobodził rękę z mojego uścisku i położył ją na moim udzie. Przeszedł mnie dreszcz, gdy jego palce lekko zacisnęły się na mojej nodze. Z głośników samochodowych poleciały pierwsze nuty Hotel od Montell Fish.

Spojrzałam na jego tatuaże na dłoni i wzięłam wdech.

            – Zatrzymaj się – powiedziałam nagle. – Tutaj.

            Wskazałam na leśną drogą, w którą można było skręcić. Remo zmarszczył brwi, ale wykonał polecenie. Przejechał jeszcze kilka metrów, by nie być na widoku i zatrzymał się.

            – Zgaś silnik i światła – szepnęłam. – I odsuń lekko fotel – dodałam, gdy zrobił to, co kazałam.

            – Co ty... – Urwał, gdy nagle odpięłam pas i spojrzałam na niego. Opuścił dłonie, a ja obróciłam się w jego stronę. Złapałam za kierownicę, by się przytrzymać i bez uprzedzenia przeniosłam się na jego stronę. Oparłam kolana po obu stronach jego nóg i ujęłam jego policzki w swoje dłonie. Nie pozwoliłam mu wykrztusić kolejnego słowa.

            Pokonałam dzielącą nas odległość i pocałowałam go prosto w usta.

            Kiedy poczułam jego wargi na swoich, przeszedł mnie prąd. Złapał mnie za pośladki niemal w tym samym momencie i przyciągnął w swoją stronę. Jego usta smakowały wolnością, tak jak zawsze. Wydawało mi się, że już zapomniałam, jak dużą przyjemność dawało mi całowanie go. Remo odwzajemnił pocałunek bez zastanowienia. Westchnął cicho, gdy naparłam na jego ciało. Moje dłonie zjechały niżej prosto na jego klatkę piersiową i brzuch. Spiął się, kiedy poruszyłam biodrami. Bez skrępowania wsunęłam ręce pod jego koszulką, a jego palce mocniej zacisnęły się na mojej skórze.

            – W samochodzie? – szepnął między pocałunkami.

            – Zabawne. Brzmisz prawie jak ja jakiś czas temu w szkolnej bibliotece.

            Uśmiechnęłam się, wplatając palce w jego włosy. Lekko pociągnęłam za jego kosmyki, a on wypuścił drżące powietrze z płuc. Jego usta przesunęły się na moją szyję i dekolt. Przymknęłam powieki, czując rosnącą przyjemność, gdy dotykał mojego ciała. Tylko on robił to w taki sposób, że z łatwością potrafiłam odchodzić od zmysłów.

            Mój oddech gwałtownie przyspieszył i tym razem to on się uśmiechnął. Puścił mnie tylko na moment, by odpiąć pas i znów mnie pocałował. Sięgnęłam po rozporek od jego spodni, a on wsunął palce pod materiał mojej spódniczki. Zadrżałam, gdy jednym ruchem zerwał moje czarne majtki.

            – Ja pierdolę, Lucy – sapnął, kiedy przylgnęłam do jego ciała, domagając się więcej. Poczułam znajomy ból pomiędzy nogami, a on pogłębił kolejny pocałunek. Oderwałam się od niego tylko po to, by pocałować go w szczękę i szyję. Moje paznokcie wbiły się w jego skórę. Wydawało mi się, że w samochodzie robi się coraz cieplej. – Poczekaj – szepnął. Posłusznie uniosłam się na kolanach, by mógł zdjąć spodnie i bokserki. Z moich ust wyrwał się cichy jęk, kiedy poczułam jego twardą męskość pomiędzy nogami.

            Opadłam na niego powoli, wbijając paznokcie w jego kark. Poczułam, jak mnie wypełnia. Jęknął cicho prosto w moje wargi, a ten dźwięk posłał prąd wzdłuż mojego kręgosłupa. Zaczęłam poruszać biodrami, ujmując jego szczękę w swoje palce. Popatrzyłam w jego zamglone, pełne pożądania oczy i pogłębiłam swoje ruchy.

            Dyszałam ciężko w jego usta. Przyjemność, którą czułam z każdą kolejną sekundą stawała się coraz większa. Remo złapał mnie za biodra, by nadać odpowiednie tempo i po chwili sam zaczął się poruszać na przekór moim ruchom. Schowałam twarz w jego szyi i jęknęłam jego imię.

            – Właśnie tak, skarbie – wychrypiał, gdy przyspieszyłam. Napiął mięśnie, ale nie puścił mnie. Uniosłam się na moment, by ponownie na niego opaść, a Remo jęknął moje imię. Złapał mnie za kark i ponownie pocałował. Czułam, jak spełnienie powoli zbiera się w moim wnętrzu. Skrzyżowaliśmy spojrzenia. Przez cały czas się poruszałam, wyraźnie widząc wszystkie emocje w jego oczach. Chłopak rozchylił usta i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy. Poczułam strużkę potu, która spłynęła po moich plecach i na moment zwolniłam. Natychmiast przejął rolę, delikatnie mnie uniósł i wypełnił mnie po raz kolejny.

            Zadrżałam i odchyliłam głowę do tyłu. Remo nadał naszym ruchom odpowiednie tempo, wchodząc we mnie raz za razem. Zagryzłam usta, by nie zacząć krzyczeć z przyjemności. Obserwował mnie uważnie. Słyszałam jego ciężki oddech, który podniecał mnie jeszcze bardziej.

            Znów przyspieszyłam, tym razem kradnąc z jego ust kolejny jęk, który przypominał moje imię. Z każdym kolejnym ruchem czułam, że zbliżam się do granicy i nie potrafiłam już powstrzymywać dźwięków, które uciekały z mojego gardła. Remo wiedział, że byłam blisko, dlatego znów przytrzymał mnie w miejscu i uniósł biodra, by mnie wypełnić. Ponowił ten ruch kilka razy, a ja wtuliłam twarz w jego szyję i objęłam go rękami.

            Coś do mnie powiedział. Moje paznokcie wbiły się w jego skórę i przylgnęłam do niego jeszcze mocniej. Poczułam, jak spełnienie zalewa mnie w jednej sekundzie kompletnie bez uprzedzenia. Z jego ust wyrwał się pomruk aprobaty, gdy gwałtownie się spięłam. Jęknęłam, całkowicie odcinając się od rzeczywistości. Chłopak przedłużał moją przyjemność jak najdłużej, cały czas się poruszając. Słyszałam, jak ciężko dyszał, czułam jego pracujące mięśnie i szybko bijące serce w klatce piersiowej.

            Kiedy poruszyłam się po raz kolejny, oparł głowę o zagłówek. Rozkosz dalej siała spustoszenie w moim organizmie, ale przejęłam jego zadanie. Chciałam, żeby też zaznał tak dużej przyjemności. Chciałam dać mu wszystko.

            Patrzyłam prosto na niego, gdy znów zaczęłam pracować biodrami. Przyspieszyłam bardziej niż wcześniej, a Remo wręcz wbił boleśnie palce w moje pośladki. Po jego napiętych mięśniach wiedziałam, że był już blisko. Opadłam na niego po raz kolejny, przyjmując całą jego długość i nie przestawałam się poruszać, nawet kiedy gwałtownie się spiął i uniósł głowę. Schował twarz w moim dekolcie, całe jego ciało zadrżało. Doszedł, jęcząc cicho moje imię.

            Poruszałam się dalej, przedłużając jego przyjemność. Sapnął po raz kolejny, niezdolny do ruchu i przycisnął mnie do siebie najmocniej jak mógł. Znieruchomiałam dopiero po chwili, obejmując go i całując go w policzek.

            Przez moment trwaliśmy w kompletnym bezruchu, sycąc się resztkami rozkoszy, która krążyła w naszych żyłach. Remo pocałował fragment mojej skóry, a ja z ciężkim oddechem przymknęłam powieki.

            Kiedy mnie puścił, szyby w samochodzie dalej były zaparowane. Nie doszłam jeszcze do siebie i nawet nie myślałam o tym, by się odsunąć. Był podobnego zdania, bo ujął mój podbródek i złożył na moich ustach kolejny pocałunek. Odwzajemniłam go bez zastanowienia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro