Rozdział 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




– To jakieś nieporozumienie – powiedział Dean, kiedy w przyszłym tygodniu wróciliśmy do szkoły. Byliśmy w trakcie powtórek materiału, który będzie obowiązywał nas na egzaminach. Chłopak wyszedł z klasy ze zbolałą miną i oczami pełnymi przerażenia. – Przecież ja nic na tych egzaminach nie napiszę – jęknął cierpiętniczo i uderzył czołem o szkolną szafkę. Z westchnieniem otworzyłam swoją i wygrzebałam z niej podręczniki potrzebne na kolejną lekcję.

            – Mówię ci, że nie będzie tak źle. – Próbowałam go przekonać, ale chyba nie chciał zmienić zdania. – Przecież nie musisz umieć wszystkiego, żeby zdać – dodałam, odwracając się w jego stronę.

            – Doprawdy? – mruknął, a na jego twarzy pojawił się jeszcze większy grymas. Rozejrzałam się po korytarzu. Sporo uczniów już nie było, głównie przez to, że przed końcem roku postanowili przygotowywać się w domu.

            Moją uwagę zwrócił dźwięk powiadomienia na telefonie. Wysunęłam urządzenie z kieszonki mundurku i uśmiechnęłam się na widok wiadomości.

            Od Remo:

            Wiedziałaś, że szkolne szatnie są bardzo interesujące? Przede wszystkim te na parterze przy wyjściu.

            Zgasiłam ekran i spojrzałam na Deana, który ze zmarszczonymi brwiami pisał coś na swoim telefonie.

            – Muszę iść. Zobaczymy się później?

            – Jasne, zostaw cierpiącego człowieka całkowicie samego – burknął, a ja przewróciłam oczami i poklepałam go po ramieniu.

            – Zdasz wszystko – zapewniłam go po raz kolejny, uśmiechnęłam się i zawróciłam, by przedostać się do drugiej części szkoły. Czułam na sobie spojrzenia innych uczniów, ale skutecznie je ignorowałam i z wysoką uniesioną głową kierowałam się w wyznaczone miejsce. Moja pewność siebie została jednak wystawiona na próbę, kiedy po raz kolejny poczułam wibracje telefonu i spojrzałam na ekran.

            Od Nieznajomy:

            Więc idziesz do niego.

            Przystanęłam i rozejrzałam się na boki. Zerkało na mnie tyle osób, że trudno było stwierdzić, kto dokładnie postanowił do mnie napisać. Jednak już wtedy poczułam, że musiał to być ktoś, kto znajdował się blisko. Od razu pomyślałam o Valentine i Roycie, ale żadnego z nich nie zauważyłam.

            Wtedy przyszła kolejna wiadomość.

            Od Nieznajomy:

            Myślisz, że to dobry pomysł?

            Zacisnęłam zęby i szybko odpisałam.

            Do Nieznajomy:

            Może już wystarczy tych twoich gierek? Z chęcią się z tobą spotkam. Chyba, że nie masz odwagi.

            Od Nieznajomy:

            Miałem odwagę zrobić rzeczy, których obawiasz się każdego dnia. Myślę, że nie musisz mnie posądzać o jej brak.

            W końcu ruszyłam dalej, tym razem szybszym krokiem. Z mocno bijącym sercem otworzyłam drzwi od szatni i weszłam do środka. Zamknęłam wejście, tym samym odcinając się od hałasu na zewnątrz i zatrzymałam się na środku. Cisza w tym miejscu była niepokojąca, ale od razu zaczęłam rozglądać się za Remem, który tak jak napisał w wiadomości, prawdopodobnie tutaj był.

            Ostrożnie podeszłam do szafek i przełknęłam ślinę, wyglądając zza rogu jednej z nich.

            Od Nieznajomy:

            Może wcale go tam nie ma?

            Jak oparzona odwróciłam się na pięcie, by wyjść i aż podksoczyłam, gdy tuż przede mną pojawił się Remo. Uśmiechnął się na mój widok, a ja w tym czasie miałam wrażenie, że cała krew odpłynęła mi z twarzy.

            – Wystraszyłeś mnie – powiedziałam, szybko wracając do rzeczywistości. Zgasiłam ekran telefonu i wcisnęłam go do kieszeni mundurka. Zlustrowałam wzrokiem chłopaka. Musiał dopiero co brać prysznic po treningu, bo wokół pasa miał przewiązany biały ręcznik. Pojedyncze krople wody spływały jeszcze po jego torsie.

            – Wybacz – odpowiedział tak, jakby wcale nie było mu przykro. Nie wiedział jednak, że ten sam nieznajomy pisał do mnie dosłownie chwilę temu. Nie miałam jednak serca mu o tym mówić. Dopiero co stracił mamę, nie chciałam dodawać mu kolejnych zmartwień. Dlatego uniosłam kąciki ust w niepewnym uśmiechu i zmusiłam się do rozluźnienia spiętych ramion.

            – Te twoje szkolne szatnie są naprawdę interesujące – prychnęłam, rozglądając się wokół. Dalej miałam wrażenie, że prócz niego ktoś jeszcze tutaj był, ktoś mnie obserwował, bym w końcu go zauważyła.

            – Są szczególnie interesujące w twojej obecności – odpowiedział, łapiąc mnie za biodra. Drgnęłam, ale utrzymałam z nim kontakt wzrokowy. – Ile lekcji zostało ci do końca?

            – Ja... – Urwałam w połowie, gdy nagle mnie pocałował. Jego usta były zimne, ale szybko mnie otrzeźwiły. Instynktownie zarzuciłam ramiona na jego szyję i westchnęłam, kiedy pchnął mnie prosto na metalowe szafki. – A co, jeśli ktoś tu wejdzie?

            – Myślę, że jesteś ostatnią osobą, która by się tym przejmowała – odpowiedział. Przesunął dłonie wyżej, tym razem, żeby ująć moje policzki, a ja oddałam pocałunek. – Zerwijmy się stąd – dodał po chwili.

            – Nie ma mowy.

            – Jest końcówka roku.

            – Oboje musimy zdać egzaminy – przypomniałam mu. Zszedł pocałunkami na moją szyję, a ja w tej samej chwili zaczęłam rozglądać się po szatni. Nadal byliśmy tu sami, ale nie mogłam pozbyć się denerwującego uścisku w klatce piersiowej.

            – Zdasz je z łatwością – odparł z ustami przy mojej skórze. W końcu się otrząsnęłam i skupiłam na nim swoją uwagę. – Nic nas tutaj nie trzyma. – Przekonywał mnie dalej. Oparłam głowę o szafkę, gdy jego palce wsunęły się pod materiał mojej spódczniki. Przeszedł mnie dreszcz.

            – Już nie zostało nam dużo. Za dwa tygodnie będziesz całkowicie wolny i wtedy będziesz mógł się zrywać, skąd tylko będziesz chciał – odpowiedziałam i rozchyliłam wargi. Pozwalał sobie na zdecydowanie za dużo i tym razem to ja musiałam być głosem rozsądku. – Remo – upomniałam go. Odsunął się i skrzyżował ze mną spojrzenie.

            Znów lekko się uśmiechnął. Odgarnęłam z jego czoła wilgotne włosy i uniosłam kąciki ust.

            – Chodźmy na lekcje – powiedziałam. – Pan z historii mnie zabije, jeśli jeszcze raz opuszczę jego zajęcia.

            – Jakoś mnie to nie dziwi – odparł. Uderzyłam go pięścią w ramię.

            – Znalazł się pan wszechwiedzący.

            – Akurat z historii jestem bardzo dobry – mruknął obronnym tonem, a ja cicho się zaśmiałam. Coś już o tym wiedziałam.

            – Ubieraj się. Poczekam na ciebie – zdecydowałam w końcu i odepchnęłam go od siebie, by zaczął się ogarniać. Usiadłam na drewnianej ławce obok i znów sięgnęłam po telefon. Na ekranie dostrzegłam kolejną wiadomość.

            Od Nieznajomy:

            Długo jeszcze?

            Od Nieznajomy:

            Chyba zapominasz, w jakiej sytuacji się znalazłaś.

            Od Nieznajomy:

            Lepiej nie pozwól spędzać mu czasu samemu.

            Zgasiłam ekran i zacisnęłam powieki. Wzięłam dwa większe, uspokajające wdechy i spojrzałam na Rema, który zgarnął z szafki ubrania i ruszył w nieznanym kierunku. Spięłam się, gotowa pójść za nim wszędzie, byle na pewno nie zostawał sam, ale w końcu się powstrzymałam. Może ten nieznajomy po prostu chciał namieszać mi w głowie. W końcu wysyłał wiadomości od dłuższego czasu, ale przecież prócz tego nic się nie działo. Prawda?

            Z głową nabitą nieprzyjemnymi myślami w końcu wstałam i poprawiłam materiał krótkiej spódniczki. Poczekałam na Remo jeszcze chwilę i przy okazji wyciągnęłam spod koszuli naszyjnik, który od niego dostałam. Musiałam mu go oddać w odpowiednim momencie. Może dla niego również posiadał funkcję ochronną. Nie mogłam być taką egoistką i zachować go przy sobie.

            – Tak lepiej – powiedziałam, gdy Remo wrócił chwilę później już w pełni ubrany. Przewrócił oczami i zakasał rękawy białej koszuli. Zerknęłam na jego tatuaże. – Gotowy na historię?

            – Nie byłbym sobą, gdybym nie był – parsknął i znów przyciągnął mnie do siebie. – Choć, jak się domyślam, z naszej dwójki tylko ja jestem gotowy – dodał, cmokając mnie szybko w policzek.

            – Och, przestań – fuknęłam, próbując go od siebie odepchnąć. Trzymał mnie jednak pewnie i to z jego ręką na ramieniu wyszłam z szatni. Miałam ochotę westchnąć z frustracją, gdy uczniowie znowu zaczęli na nas patrzeć. – Przez ciebie znowu się gapią – powiedziałam, trącając go łokciem w bok.

            – I dobrze. Niech wiedzą, do kogo należysz – mruknął, przyciskając mnie do swojego boku. Był z tego powodu wyraźnie zadowolony. Dostrzegłam na jego twarzy pewny siebie uśmieszek i prychnęłam.

            – Prostak – skomentowałam.

            – Ja po prostu bardzo lubię udowadniać ludziom, że tak cudowna dziewczyna trzyma się ze mną – odpowiedział. Poczułam na twarzy rumieńce, ale jedynie pokręciłam z niedowierzaniem głową. Oboje skierowaliśmy się na piętro, po drodze spotykając Deana, który wyglądał na jeszcze bardziej załamanego niż ostatnio.

            – Co tym razem? – zagadał Remo, łapiąc mnie za rękę i splatając nasze palce. Blondyn jęknąl, a ja posłałam Remowi wymowne spojrzenie.

            – To pytanie retoryczne – szepnęłam do niego, a chłopak kiwnął głową, jakby szybko zrozumiał, o co chodzi.

            – Stary, zdasz to z palcem w dupie, czym ty się tak bardzo przejmujesz? – zagadnął go Remo, a ja kiwnęłam przekonująco głową, by Dean wiedział, że całkowicie się z nim zgadzam.

            – Tak myślisz?

            – Nie możesz marnować życia na takie bzdety. Pomyśl sobie, że za dwa tygodnie już nigdy nie spojrzysz na działanie matematyczne, a przez kolejny miesiąc każdego dnia będziesz mógł urządzać imprezę. Czy te egzaminy są tego warte, by tak się nimi przejmować? – spytał. Wtuliłam się w jego bok i oparłam policzek na jego klatce piersiowej.

            – Może zrobimy pożegnalną imprezę u mnie w domu? – odezwał się nagle kompletnie innym głosem. – Zaproszę sporo osób na zakończenie szkoły. Wtedy solidnie się napijemy i przestanę się tymi egzaminami przejmować.

            Remo wzruszył ramionami.

            – Wiesz, że z tobą napiję się zawsze.

            Dean spojrzał na mnie, dobrze wiedząc, że nie odezwałam się od razu.

            – Picie z tobą to przyjemność, ale zrobię to dopiero, kiedy przestaniesz narzekać, że nic nie umiesz – odpowiedziałam. Natychmiast się rozpromienił.

            – Ustalone. Byle przeżyć dwa tygodnie. Wtedy w końcu będziemy wolni.

            Był podekscytowany, ale jak dla mnie wolność w tym wypadku miała dwa znaczenia. W końcu za pół miesiąca kończyłam szkołę i tym samym w końcu mogłam uciec z miasta. Mogłam zrobić to, o czym marzyłam od kilku lat.

            Serce zabiło mi jednak mocniej, gdy jednocześnie uświadomiłam sobie, że właśnie wtedy musiałabym zostawić ich wszystkich.

            Nic nie powiedziałam, za to mocniej ścisnęłam rękę Rema i przytuliłam się do niego jeszcze bardziej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro