° 10 °

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

° ° °

Lucy szła ścieżkami wioski. Mijała jej mieszkańców, którzy obdarzali ją zdziwionymi i nieco przestraszonymi spojrzeniami. Działo się tak, ponieważ blondynka wciąż miała ręce i tunikę we krwi.

Uparcie starała się odganiać nieprzyjemne myśli i odczucia, które towarzyszyły jej podczas rytuału.

Do tego wszystkiego doszła złość, że tak po prostu kobieta czytała z niej jak z otwartej księgi. Po co się na to godziła? Nie wspominając już o Loki'm, który najwyraźniej czerpał przyjemność z uprzykrzania jej życia na każdym kroku.

Edevane zatrzymała się w miejscu. Zamknęła oczy i westchnęła głęboko.

Jednego dnia dzień może być spokojny, urozmaicony tworzeniem bukietów i dbaniem o kwiaty. Ponadto można zyskać także nowego pracownika. Kolejny dzień natomiast niekoniecznie zamierza iść tym torem. Bo czemu by nie? Czemu by nie wywrócić komuś życia do góry nogami zsyłając na nią bogów, obce krainy i przeznaczenie?

Łza spłynęła po jej policzku, kiedy nie miała siły już dłużej walczyć z myślami. Pozwoliła im ją ogarnąć. Czuła się bezsilna i nic nieznacząca. Faktem było, że jej rola tu była kluczowa. Jednak jeśli tak naprawdę tego nie chciała, to czy ktokolwiek liczył się z jej zdaniem sprawiając, że może ono coś znaczyć?

No właśnie.

I to ją dobijało coraz bardziej.

- Podejdź no, piękna istoto.

Lucy usłyszała nagle znajomy głos. Zwróciła spojrzenie w stronę, z której on dobiegał.

- I nie płacz. Chodź. - zachęcił ją machnięciem ręki krasnolud, którego spotkała razem z Loki'm przed pójściem do wiedźmy.

Blondynka posłusznie spełniła jego prośbę i po niedługiej chwili stała już centralnie przed mieszkańcem wioski.

- Jak ci na imię? - zapytał.

- Lucy. - odparła słabym głosem - Lucy Edevane. A ty, to Larry, prawda?

- Tak... - odparł niepewnie - Czyli wracasz od wiedźmy? Ona ci powiedziała?

- Tak. - odrzekła drapiąc się oo karku.

- Mieliście tam chyba ciekawie. - spojrzał znacząco na pobrudzone ubranie dziewczyny.

- Aż za bardzo. - mruknęła pod nosem.

- Nie będę wnikał, jeśli nie chcesz. - zastrzegł od razu - Pójdę po jakieś ładne ubranie. Nie będziesz przecież chodziła w takim krwawym stroju. - powiedział, na co dziewczyna lekko uniosła kąciki ust - I będzie mi miło, jeśli zostaniesz na dzisiejszej biesiadzie. Za niedługo powinni zacząć grać muzykę. Zostaniesz?

Blondynka zmarszczyła odrobinę brwi, nie wiedząc co zrobić. Z jednej strony to właśnie ją pytał o zdanie. Z drugiej jednak - nie wiedziała, jak może zareagować Loki i jakie ma teraz zamiary.

Postanowiła dać sobie jednak szansę na zabawę. Może to będzie jej ostatnia taka okazja.

- Em... czemu nie. - odparła przybitym głosem - W nocy raczej nie ma co koczować. Zostanę.

- Znakomicie. - uśmiechnął się ciepło - A co do koczowania - zaśmiał się - jest wiele domków z wolnymi pokojami. Możesz przenocować. Razem ze swoim mrocznym kolegą. - zaśmiał się nerwowo.

- To nie jest mój kolega. - zastrzegła kręcąc głową - Towarzysz w podróży. To wszystko.

- Z obojętnym albo nawet wrogim nastawieniem nie wiem czy uda wam się daleko zajść...

- Próbowałam. - wypaliła niemal od razu - Nie potrafię. Jeśli on nie chce tego zmienić to ja nic nie zdziałam. Jest wredny. - mówiła chłodnym tonem - Nie chcę o tym rozmawiać. Wspominałeś coś o świeżym ubraniu. - przetarła dłonią zabrudzone miejsca na tunice.

- Tak, chodź, zaprowadzę cię. - odparł, po czym razem z Lucy skierował się do miejsca kilka domków dalej, gdzie mieszkała pewna krawcowa.

° ° °

- Idź z nią pogadaj... niech nie czuje się samotna... - Loki mamrotał pod nosem słowa wiedźmy - Co za wkurzająca kobieta. Jak będę chciał to z nią pogadam. Co ona sobie myśli. Że będzie mogła tak po prostu rozkazywać... - urwał zatrzymując się w miejscu.

Laufeyson zmarszczył brwi i począł wsłuchiwać się w grającą w oddali muzykę. Dostrzegł także, że w wiosce palą się rozmaite światełka.

- Naszym dziwolągom zachciało się bawić. - prychnął lekceważąco pod nosem, po czym przyspieszył kroku.

°   °   °

- Za dobrą podróż Lucy i Loki'ego! - Larry uniósł w górę kufel piwa - Mimo, że ten Loki to gbur... - dodał pod nosem i opróżnił naczynie.

Blondynka jednak usłyszała dopowiedzenie krasnoluda, po czym zaśmiała się lekko i upiła łyk swojego wina. W międzyczasie osoby siedzące obok poczęły stukać się kuflami na słowa Larry'ego, a następnie za jego przykładem również wypili trunek do samego dna.

- Znakomite! - wykrzyknął lekko wstawiony krasnolud - Lucy, piękna istoto, powiedz czy ta sukienka była dobrym wyborem?

- Na lepszą nie mogłam trafić. - odrzekła z miłym uśmiechem.

Dziewczyna miała teraz na sobie długą, lejącą satynową suknię w szmaragdowym kolorze. Miała ona krótki rękaw i na ogół niewidoczne rozcięcie wzdłuż nogi. Od talii wzwyż wyhaftowane zostały czarne wzory kwiatów, a dekolt sukni był serduszkowaty.

Miejscowa krawcowa uparła się, aby Lucy do kompletu ubrała także czarne, kryte sandały, które wstążką wiązało się powyżej kostek. Jako wisienkę na torcie, kobieta postawiła sobie za cel uczesanie blondynki. Tak więc teraz siedziała ona w towarzystwie mieszkańców, przy lampce wina, z włosami upiętymi w dobieranego kłosa, który spoczywał na jej lewym ramieniu. Kilka kosmyków opadało jej na skronie, a gdzieniegdzie we włosy wpięte zostały żółte kwiatuszki o bladym odcieniu.

- Jest przepiękna. - dodała z iskierkami w oczach - Jeszcze nigdy takiej nie miałam.

- To może chciałabyś się w niej zaprezentować? - odrzekł pewien elf siedzący nieopodal. Wstał i podszedł do dziewczyny - Jestem Connor. Czy mógłbym prosić panią do tańca? - wystawił dłoń.

- Z miłą chęcią. - odrzekła radośnie, po czym wstała, trzymając rękę elfa - Jestem Lucy.

- Lucy. Piękne imię. - odparł z miłym uśmiechem.

Odeszli kilka metrów od stołów na plac przeznaczony do tańca. Przy tym samym miejscu rozstawieni byli grajkowie, wykonujący skoczną i wesołą muzykę.

Lucy i Connor tańczyli razem przez pewien czas, aż w końcu nadszedł taniec, w którym pary poczęły się wymieniać. Początkowo blondynka była zdezorientowała i nie wiedziała gdzie powinna się znaleźć, jednak po kilku wymianach zrozumiała o co w tym wszystkim chodziło i czerpała z zabawy ile tylko było możliwe.

Pierwsza kolejka wymieniania się minęła, tak więc Lucy ponownie tańczyła w parze z Connor'em.

- Czuję się zagrożony. - zaśmiał się.

- Zaraz, zaraz, o czym ty mówisz? - spytała zaskoczona i jednocześnie rozbawiona Edevane.

- Mam wrażenie, że przy stole za tobą siedzi mój konkurent. Przynajmniej tak wnioskuję z jego morderczego spojrzenia. - wyjaśnił, po czym puścił dziewczynę na wskutek zmiany pary.

Lucy jednak nie podeszła do nowego towarzysza, tylko zdenerwowana obejrzała się za siebie.

Dostrzegła siedzącego przy stole kilka metrów dalej Loki'ego, który bacznie ją obserwował. Ubrany był w swój asgardzki strój, a na jego głowie znajdował się hełm z dwoma zakrzywionymi rogami. Spod niego z kolei wystawały kruczoczarne włosy, a ich kosmyki opadały mu na ramiona.

Wzrok Loki'ego był bardzo przenikliwy i przeszywający, jednak dziewczyna nie mogła zbytnio odczytać z twarzy bożka o co mu dokładnie chodzi. Wiedziała jedno - czuła się w tej chwili bardzo niekomfortowo.

- Czyżbym rozkojarzył cię moją obecnością? - Lucy usłyszała w głowie głos Laufeyson'a. Otworzyła szerzej oczy. Doskonale wiedziała, iż mężczyzna umie czytać myśli, ale nie spodziewała się, że potrafi także myślowo rozmawiać z ludźmi.

- Chyba chciałeś powiedzieć: zepsułem dobra zabawę. - pomyślała blondynka.

- To nazywasz dobrą zabawą? Tę wiochę? Te dziwne tańce?

- To, że nie potrafisz tańczyć, nie oznacza że tańce są dziwne.

- Umiem tańczyć. I to bardzo dobrze, dla twojej wiadomości. - na jego słowa, a raczej myśli, Lucy uniosła brew. Nie wyglądała na przekonaną. - Z resztą, niczego nie muszę ci udowadniać.

Blondynka prychnęła pod nosem, na co Loki zmarszczył brwi w oburzeniu. Pokręciła głową i nie kontynuowała tej bezsensownej wymiany... myśli, tylko dołączyła do dalszej zabawy.

Odnalazła swoją parę i ponowiła taniec, jednak nie czerpała z niego tyle radości, co wcześniej. Miała za złe bożkowi, że wprawia ją w takie negatywne emocje. Nie dane było jej już skupić się na zabawie. Ciałem była tu obecna, jednak duchem i myślami - wszędzie i jednocześnie nigdzie. Rozproszenie wzięło górę.

Po kilku zmianach miała odpuścić, grzecznie przeprosić i wrócić do swojej lampki wina. Być może procenty w alkoholu ułatwiłyby jej lepszą zabawę. Nigdy tego nie próbowała - nie w tak dużych ilościach - przez co przyjaciółki bez skrupułów naśmiewały się z niej. Uznała, że tak naprawdę nikomu nie musi się z tego tłumaczyć i dobrze będzie wlać w siebie większą ilość trunku.

Już miała odejść po skończonym tańcu z jej parą, kiedy nagle poczuła jak ktoś chwycił za jej nadgarstek. Została mocno przyciągnięta do partnera, który objął ją w talii, a drugą ręką trzymał jej dłoń. Oboje stykali się klatkami piersiowymi, przez co, aby blondynka mogła dojrzeć twarz mężczyzny, musiała zadrzeć głowę do góry.

Nie oznacza to jednak, że nie widząc jego twarzy, nie wiedziała z kim miała do czynienia, gdyż tors partnera okryty był czarno-zielonym strojem ze złotymi dodatkami.

- Nie lubię, kiedy się mnie lekceważy. - zaczął pierwszy oschłym tonem.

- Twoje słowa mogły być dla mnie puste, nie miałam podstaw, by ci wierzyć. - odparła nie patrząc mu w oczy - Sam przedstawiłeś mi się jako Bóg Podstępu, czy tam Kłamstw...

- Co nie zmienia faktu, że nie lubię, jak się mnie lekceważy. - wpatrywał się w Lucy palącym spojrzeniem, co dziewczyna starała się bezskutecznie ignorować.

- I dlatego chciałeś za wszelką cenę udowodnić to, że umiesz tańczyć, mimo, iż mówiłeś, że nie musisz mi niczego udowadniać? - sarknęła, co nigdy wcześniej jej się nie zdarzało. Nie traktowała ludzi oschle, a przez ostatnie wydarzenia zauważyła, że ciężko jej się z tym pohamować. Zdawała sobie sprawę, że nie powinno to być jej wytłumaczeniem, jednak nie była czasem w stanie utrzymać swoich nerwów na wodzy.

Po tych słowach spojrzała na czarnowłosego i dosłownie ułamek sekundy później zaczęła tego żałować. Wzrok Loki'ego był bardzo surowy i mroźny. Po raz kolejny uświadomiła sobie, że spojrzenie jego tęczówek działa na nią hipnotyzująco i przerażająco. Skoro oczy są zwierciadłem duszy, to ta bożka była wyjątkowo lodową krainą.

- Zejdź z tonu. - powiedział niskim głosem, przez co Lucy przeszedł dreszcz - A co do udowadniania: fakt, niczego nie muszę udowadniać. Zrobiłem to, co chciałem zrobić, sam o tym zdecydowałem.

- Okej. - odrzekła beznamiętnie, odwracając wzrok.

- Przepraszam, jest zmiana par... - usłyszeli jakiś głos z tyłu, po czym kiedy się obrócili, dostrzegli pewnego młodzieńczego elfa o nieco zdenerwowanym wyrazie twarzy.

- Loki, chodzi tu o to... - zaczęła Lucy.

- Nie zamieniam się. - odparł chłodno, po czym skierował się z blondynką nieco dalej.

- Wiesz, że to tak nie działa? Ta zabawa polega na...

- Wiem. - uciął patrząc na dziewczynę z góry - Wiem jak to działa.

Lucy uniosła lekko brwi w zdziwieniu.

- Czekaj, to skoro nie zamierzasz się tam bawić, to co ty tu właściwie...

- Przerywam ci każdą możliwą wypowiedź i pokazuję twoje błędne myślenie. - odparł, po czym zrobił obrót Lucy, by następnie przyciągnąć ją blisko do siebie.

Dziewczynie zarówno słowa, jak i oddech ugrzęzły w gardle, kiedy Loki wpatrując się prosto w jej oczy wykonywał płynne i perfekcyjne ruchy. Prowadził blondynkę w tańcu tak dobrze i widowiskowo, że coraz więcej mieszkańców zahaczało na nich swój wzrok z pełnym zainteresowaniem.

Lucy chciała przerwać tę coraz bardziej niezręczną sytuację, jednak każdy kolejny krok czarnowłosego wyprowadzał ją ze skupienia na własnych myślach.

Nie wiedziała jak udało się Loki'emu wyczuć końcówkę piosenki, jednak to co zrobił wprawiło ją w osłupienie.

Przy ostatnich rytmach muzyki Laufeyson odchylił Lucy, jedną dłonią trzymając jej plecy, a drugą chwytając za udo dziewczyny, po czym energicznym ruchem przyciągnął ją do siebie, zakładając jej nagą nogę na swoje biodro dzięki rozcięciu w sukience. W momencie kiedy muzycy przestali grać, twarze tej dwójki znalazły się tak blisko, że być może brakowało jakiegoś centymetra, aby stykali się czołami. Ich kontakt wzrokowy był w tej chwili nie do przerwania. Loki oddychał głęboko, odrobinę zmęczony jego perfekcyjnym tańcem, przez co klatka piersiowa czarnowłosego widocznie unosiła się i opadała, a jego oddech owiewał twarz Lucy. Dziewczyna z kolei czuła, jak jej serce obija się o żebra niczym szalone. Jej nieregularny oddech także muskał skórę na twarzy bożka.

Rozległy się wokół brawa. Dzięki temu Edevane ocknęła się z niemalże letargu i poczęła odczuwać skrępowanie. Miejsce na udzie, za które wciąż trzymał Loki stawało się coraz bardziej palące, mimo, iż dłoń bożka była chłodna. Czarnowłosy wyczytał ze spojrzenia blondynki dyskomfort, przez co kąciki jego ust uniosły się lekko, tworząc wredny uśmieszek. Chwilowo zacisnął mocniej dłonie na plecach i udzie dziewczyny, przez co oddech Lucy został urwany, a ona sama nieświadomie przestała oddychać. Kiedy brawa ucichły, Loki opuścił dłonie i wyprostował się nieco, przez co przestrzeń między nimi zwiększyła się.

- Nigdy mnie nie lekceważ. Dla własnego dobra. - powiedział niskim głosem, po czym odszedł, znikając z pola widzenia Lucy.

Dziewczyna wypuściła nerwowo powietrze z ust. Zacisnęła mocno szczękę, po czym zamknęła oczy karcąc się w duchu, że pozwoliła zrobić z siebie chwilową zabawkę bożka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro