° 18 °

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

° ° °

- A może w tym?... - mruknęła pod nosem Lucy, sprawdzając już w dwudziestym szóstym baobabie te niezwykłe, unoszące się nici. Po położeniu dłoni na bardziej połyskliwym miejscu, kora drzewa rozstąpiła się, wpuszczając dziewczynę do środka.

Nie każdy baobab był na tyle uprzejmy, aby Edevane mogła poznać jego wnętrze. Choć po pewnym czasie zaczęła się zastanawiać czy to aby na pewno sprawka drzew, czy może ich świetlistych mieszkańców. A musiała przyznać - po wielu konfrontacjach z nimi - nie każdy był serdeczny i uprzejmy, delikatnie rzecz ujmując...

Wchodząc do środka drzewa ponownie ujrzała białe nitki unoszące się w powietrzu. Chwyciła delikatnie za kilka z nich, ale i te nie dały jej odpowiedzi, której szukała. Zrezygnowana wyszła na zewnątrz.

- Tutaj też nic, ja już naprawdę nie wiem, co... - urwała, nie widząc nigdzie bożka.

Szukała wzrokiem Loki'ego, ale nie mogła go dojrzeć. Nagle jednak, ku swojej uldze, zauważyła czarnowłosego znajdującego się w jednym z oddalonych od niej baobabów. Ruszyła więc w jego stronę.

° ° °

Laufeyson wpatrywał się intensywnie w pewną konkretną nić. Miał wrażenie, że pojawiała się na niej zielonawa poświata. Odcień był blady, ale ewidentnie wyróżniał się na tle pozostałych.

Nie czekając dłużej, chwycił za nią.

Zanim zdążył o czymkolwiek pomyśleć, świetlisty byt zalał jego umysł wieloma informacjami. Loki mimowolnie dostrzegł oczami wyobraźni rzeczy, o których mówiła kiedyś Eligia. Inicjały - podwójna litera L, ogromny kruk, jakby posąg. Zobaczył Lucy. Fakt, to ona była przeznaczona. Ale w takim razie dlaczego zobaczył i siebie? Czyżby jego próba zmiany przeznaczenia miała się wypełnić i zadziałać? Być może nie bez powodu to właśnie o jego inicjałach była mowa już drugi raz.

Loki Laufeyson.

Ale co w takim razie robiła tam Edevane? Bożek coraz bardziej tego wszystkiego nie rozumiał. Poczuł, że kręci mu się w głowie. Nić stawała się coraz intensywniejsza, przybierała barwę szmaragdu. Wraz ze wzmacnianiem się koloru widział w umyśle obrazy z Lucy. Ponownie mógł doświadczyć to uczucie, kiedy oboje niedawno wpatrywali się w siebie, będąc w niezwykle bliskiej konfrontacji.

Laufeyson zamknął oczy. Nie miał już w wyobraźni żadnych obrazów. Ku jego wielkiemu zdziwieniu i zdezorientowaniu, poczuł na swych wargach przyjemne, miękkie muśnięcie, jakby innych ust. Odstąpił od nici, puszczając ją. Oddychał ciężko, rozglądając się po wnętrzu drzewa. Był tu sam. To, co odczuł, było zapewne wytworem świetlistego bytu.

Do bożka napłynęło nagłe zdenerwowanie.

- Jasne, róbcie sobie ze mnie jaja. Czemu nie? - sarknął, ani trochę nie kryjąc złości, żywo przy tym gestykulując - Wkładajcie mi do głowy rzeczy, których nie było i nigdy nie będzie! - mówiąc to, miał na myśli ostatnie doznanie.

- Loki? - usłyszał nagle zza siebie głos Lucy.

Laufeyson nie odwracając się do blondynki, zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Targały nim ogromne emocje.

- Ta głupia przędza chyba ma najwięcej do powiedzenia z nich wszystkich. - wyparował, próbując uspokoić oddech. Odwrócił się powoli w stronę dziewczyny - Poza tym zobacz tylko na jej kolor... - zaniemówił, kiedy dostrzegł, że oczy Edevane są nie tylko dokładnie tej samej barwy, ale i emitują światło, zupełnie jak ta nitka.

Potrzebował chwili, aby to wszystko połączyć.

- Coś nie tak? - zapytała nie rozumiejąc reakcji Loki'ego.

- Twoje oczy... - odrzekł półgłosem zbliżając się do blondynki. Lucy uniosła brwi w zdziwieniu na słowa bożka. Ponadto czuła, jak jej serce przyspiesza, kiedy Loki począł do niej podchodzić - Czy ty to czujesz? - zapytał badawczo.

- Nie bardzo rozumiem... - zaśmiała się nerwowo - Co powinnam czuć? - mówiła coraz ciszej, gdy czarnowłosy znalazł się tuż przed nią.

Chwycił delikatnie za podbródek blondynki, unosząc go lekko w górę, by móc lepiej spojrzeć w oczy Lucy.

Edevane przełknęła ślinę czując, jak zaczyna się rumienić. Dotyk bożka był chłodny, ale jednocześnie przyjemny i subtelny. A jego spojrzenie... komfortowo paraliżujące, pociągająco niebezpieczne. Mogła wpatrywać się w jego oczy godzinami i nadal nie byłaby nimi znudzona. Nie miała bladego pojęcia dlaczego coraz częściej łapie się na rozmyślaniu o takich rzeczach. Zauważyła, że osoba Loki'ego jest dla niej dużo bardziej interesująca, niż było to wcześniej.

- Są zielone. - powiedział Laufeyson, zafascynowany tą zadziwiającą sytuacją.

- Nie, są niebieskie. - odrzekła szeptem - Mam niebieskie oczy...

- Wiem, że masz niebieskie oczy. - powiedział natychmiast po słowach blondynki - Ale teraz są zielone. A konkretniej, szmaragdowe. Jak tamta nić.

- Jaka nić? - zmarszczyła lekko brwi.

Loki potrzebował chwili, by odwrócić wzrok od tęczówek blondynki. Zreflektował się, biorąc głęboki oddech. Odsunął się na bok, by Edevane mogła dostrzec świetlisty byt, o którym jej powiedział.

Rzeczywiście, spostrzegła, iż jest on szmaragdowy. Nie mogła jednak osobiście przekonać się, że jej własne tęczówki są tej samej barwy. Nie widziała nigdzie lustra, a sama przecież nie była w stanie spojrzeć sobie w oczy. Wpatrywała się za to w piękną, świecącą nitkę.

- Jest z tobą powiązana. Nie wiem jak, ale jest. - odrzekł nagle bożek. Dostrzegając zdziwione i pytające spojrzenie dziewczyny, westchnął i nie zwlekał z wyjaśnieniami - Dotknąłem jej wcześniej. Była jeszcze blada. W trakcie kiedy miałem z nią... rozmowę - wywrócił oczami - stawała się coraz intensywniejsza, szmaragdowa. Podejrzewam, że wtedy i ty byłaś coraz bliżej tego drzewa. A teraz kolor twoich oczu i cała ta nić jest identyczna.

Lucy uniosła brwi.

- Czyli... mam rozumieć, że to jakiś kolejny znak? - zapytała.

- Nie wiem, Lucy. Ale warto spróbować. - odrzekł zniecierpliwiony.

- Racja. - przyznała, zaciskając usta. Dla sprawdzenia, cofnęła się o kilka kroków, rzeczywiście dostrzegając, iż nić blednie. Po chwili powróciła na poprzednie miejsce, a wraz z jej zbliżeniem się, świetlisty byt nabrał wcześniejszej intensywności - A co ty widziałeś? Albo czego się dowiedziałeś?

Laufeyson nie odpowiedział od razu. Wpatrywał się w blondynkę wzrokiem bez wyrazu. Znów przypomniał sobie to odczucie na swych wargach. Zacisnął jednak szczękę, odganiając ogarniające go uczucia i myśli.

- Niczego, co by Eligia nie mówiła. - odrzekł krótko, po czym przeniósł wzrok na nitkę. Czując na sobie spojrzenie dziewczyny, westchnął i powiedział - Dotknij jej. Może dowiemy się czegoś nowego.

Lucy, ciekawa zachowania Loki'ego, przeniosła posłusznie wzrok na szmaragdowa nitkę. Podeszła do niej, chwytając za nią.

Złapała gwałtowny oddech zamykając mocno oczy. Dziewczyna również zobaczyła w umyśle inicjały z podwójnym L, a także posąg kruka. Miała wrażenie, że z jego oczu wydobywała się szmaragdowa poświata - identyczna, jak u nici. Dostrzegła ból i ciężkie chwile. Nie mogła zrozumieć dlaczego, jednak była przekonana, że nie jest to nic przypadkowego. Miała pewność, że wszystko to się jakoś ze sobą łączy. Zobaczyła także Loki'ego. Czuła jego obecność. Odczuwała również wrażenie, jakby po przeżyciu pięknych chwil, zostały one nagle przysłonięte czymś mrocznym. Nie mogła tego dojrzeć. Tego, lub stwierdzając po chwili - jego. Wiedziała już, że chodzi o osobę. Czy byłby to Damon? Nie zobaczyła nic więcej, kiedy usłyszała nagle przeraźliwie głośny i złowrogi śmiech.

Gwałtownie odsunęła się od świetlistego bytu, trzymając ręce już nie na nim, a kurczowo przy sobie. Oddychała nieregularnie i ciężko, a wzrok miała rozbiegany. Czuła, jak kręci jej się w głowie. Zamknęła oczy, próbując się opanować i oczyścić umysł.

Nagle poczuła na ramieniu delikatnie położoną dłoń. Nie musiała otwierać oczu, by zdefiniować, do kogo ona należała.

Lucy uniosła powieki, nieśmiało spoglądając na Loki'ego stojącego tuż przed nią. Przez chwilę zastanawiała się czy jest to tylko mylne wrażenie, czy oczy bożka wyrażały... zmartwienie.

- Co widziałaś? - zapytał uważnie patrząc w oczy Lucy.

Dziewczyna nabrała powietrza do płuc, wciąż starając się unormować swój oddech.

- Inicjały. Kruka. W sensie, posąg kruka. I jego szmaragdowe ślepia. Em... - przymknęła nerwowo powieki - Ciebie... - po otwarciu oczu błądziła nimi po ziemi, usilnie unikając kontaktu wzrokowego z bożkiem - Trochę mętlik. Coś bolesnego, ale nie wiem dokładnie co. No i... chyba słyszałam tego Damon'a. - zacisnęła usta, spoglądając ostatecznie w oczy Laufeyson'a.

Loki wyprostował się nieco, przybierając dużo poważniejszy wyraz twarzy.

- Mam przeczucie, że to wszystko jest już bliskie. Dojście na Cuspaver. I spotkanie z tym gościem. - przygryzł wargę - Damon'em.

Lucy mimowolnie przeniosła wzrok na jego usta. Szybko doprowadzając swój umysł do ładu, ponownie spojrzała w oczy Loki'ego.

- Tak. Ja też mam takie przeczucie. - odparła niespokojnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro