° 27 °

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

° ° °

Lucy po prostu się zbudziła. Jej sen nie został przerwany przez żadne zakłócenia, osoby czy głośne dźwięki. Najzwyczajniej w świecie otworzyła oczy po przespanej nocy. Ciężko było jej stwierdzić jaka pora świadczyła o tym, że dzień dobiegł końca. Fioletowe niebo zdawało się praktycznie nie zmieniać swojej jasności, toteż początkowo blondynka miała obawy czy w ogóle zdoła tu zasnąć i odpocząć.

Sprawy jednak potoczyły się inaczej, gdyż wylądowała w łóżku z Loki'm, po czym sen, jaki ją zmorzył, był niesamowicie twardy i kojący.

Tak bardzo jej tego brakowało.

Edevane ruszyła się, by poprawić nieco swoją pozycję, kiedy nagle poczuła, że Laufeyson za nią poruszył się nieznacznie, a jego ręka natomiast oplotła jej talię, przyciągając ją do niego.

Lucy poczuła, jak dreszcze przechodzą przez jej - niezmiennie od ostatniego czasu - nagie ciało znajdujące się pod kołdrą.

Palce Laufeyson'a zacisnęły się na jej brzuchu, po czym luzując lekko swój uścisk, bożek zaczął gładzić jej skórę, co przyprawiało Lucy o ciarki.

- Obudziłem cię? - usłyszała nagle zachrypnięty, cichy głos tuż przy uchu.

- Nie, nie obudziłeś. - odrzekła po chwili łagodnie, kładąc swoją dłoń na tej Loki'ego, znajdującej się na jej brzuchu, po czym splotła z nim palce.

- Jak się czujesz? - zapytał.

Dziewczyna początkowo nie wiedziała co odpowiedzieć. Dopiero po chwili oszołomienia tak dużą troską bożka zabrała głos.

- Wtedy, po wyjściu z Domu złych snów było kiepsko. - przyznała - Później sprawy potoczyły się trochę inaczej. - jej policzki zaczerwieniły się.

- Tak, wiem o tym. - podparł się na łokciu, po czym odchylił nieco kołdrę, pod którą znajdował się z Lucy, uwidaczniając jej ramię. Począł muskać je ustami, składając na skórze blondynki czułe pocałunki.

- A ty jak się czujesz? - odwzajemniła pytanie.

- Myślę, że podobnie. - stwierdził w międzyczasie przyprawiania Edevane o dreszcze i gęsią skórkę - Najpierw tragedia. Po wyjściu z tamtego przeklętego budynku. Ale teraz... - wtulił się w jej szyję.

- Loki... - szepnęła, chwytając za kosmyk jego włosów, który opadał na jej twarz, łaskocząc ją przy tym.

- Przepraszam, Lucy. - powiedział nagle.

Dziewczyna, zdziwiona słowami bożka, odwróciła się w stronę Loki'ego i pierwszy raz od przebudzenia spojrzała mu prosto w oczy.

- Za co mnie przepraszasz? - zapytała z niezrozumieniem.

- Za zrobienie ci nadziei i marnowanie twojego czasu. - odparł ciężko.

- Zaraz, co? - podparła się na łokciach jednocześnie dbając o to, by kołdra nie zsunęła się z jej klatki piersiowej.

- Ja po prostu... - zaczął ze zrezygnowaniem - Jestem zdania, że nie potrafię na dłuższą metę być kimś, kim byłem poprzedniego dnia i nocy.

Zapanowała chwilowa cisza.

- Nie potrafię być kimś bliskim. - dodał - Kimś, na kim można polegać.

- Czyli nie chcesz? - pytała z coraz bardziej boleśnie zaciskającym się sercem.

- Nie powiedziałem, że nie chcę. - zaprzeczył od razu - Bardziej nie potrafię. - sprecyzował - A nie chciałbym cię zranić. Zasługujesz na kogoś lepsze...

- Nie zranisz. - zapewniła, przerywając mu - Posłuchaj, ja też nie jestem ekspertem w tym wszystkim i także nie wiem czy potrafię... to ogarnąć. - mówiła, przygryzając wargę - Ale nie rezygnuj, Loki. Nauczymy się tego razem.

- Jesteś pewna? - zapytał, marszcząc lekko brwi.

- Nawet bardziej, niż pewna. - uśmiechnęła się delikatnie - Poradzimy sobie. I nie mów rzeczy typu, że zasługuję na kogoś lepszego. Natrafiliśmy na siebie. Przeznaczenie tak chciało. To musi coś oznaczać. - mówiła, nieustannie patrząc w oczy bożka.

- Ciężko zaprzeczyć. - odparł po chwili, uśmiechając się pod nosem.

- Więc proponuję nie gadać głupot. - parsknęła.

- A ja proponuję w ogóle nie gadać. - spojrzał na nią pobłażliwie.

- No to mnie ucisz. - szepnęła.

Nie musiała czekać długo, aż ciężki wzrok bożka opadł na jej usta. Loki złączył ich wargi w czułym pocałunku. Dłoń ułożył na powrót na brzuchu blondynki, skanując opuszkami palców jej skórę.

Dotyk Laufeyson'a był ciepły i kojący. Różnił się od tego, jaki miała okazję doświadczyć kilka razy. Na ogół był on zimny. Z kolei w chwilach, takich jak momenty czułości właśnie z Lucy, zmieniał się diametralnie.

- Uzależniasz. - powiedział Loki, w trakcie kiedy zjechał pocałunkami na szyję i dekolt dziewczyny.

- A ty obezwładniasz. - zdołała wydobyć z siebie te słowa, zamykając oczy.

Po chwili poczuła dziwny impuls, myśl...

Przeczucie.

- Loki. - powiedziała pospiesznie.

- Jestem tu. - mówił czule, na powrót zatapiając się w ustach blondynki.

- Nie, Loki, czekaj... - mówiła zakłopotana, chwytając za ramiona czarnowłosego.

- Co się dzieje? - zapytał z niezrozumieniem, po czym zawisnął nad dziewczyną.

- Musimy iść. - powiedziała.

Laufeyson zmarszczył brwi, jednak po chwili zrozumiał, że chodzi o podpowiedź wewnętrznego ja Edevane.

Magią sprawił, że na ciele zarówno jego, jak i Lucy, pojawiły się ubrania, głównie w czarnej kolorystyce.

- Stylowo. - prychnęła blondynka.

- Jak zawsze. - wzruszył ramionami, po czym oboje wstali z łóżka.

° ° °

- Prowadź. - zalecił Loki, znajdując się wraz z Edevane na zewnątrz, będąc już po pożegnaniu z ogromnymi Moczarowymi Olbrzymami.

- Jasne. - odparła cicho, a następnie wraz z Laufeyson'em ruszyła przed siebie, po wyznaczonej ku temu ścieżce.

- Wiesz w ogóle dokąd nas prowadzisz? - zapytał Loki.

- Bliżej do Cuspaver. - odparła - Nie wiem dokładnie dokąd to wszystko prowadzi, ale moje przeczucie jest coraz silniejsze. Czuję, jak się syci.

- Brzmi interesująco.

- Wątpię, że takie będzie. - westchnęła.

Loki spojrzał na dziewczynę.

- Chodzi o Damon'a? - zapytał.

- Eh... Tak. Boję się tej konfrontacji. - odparła.

- Cokolwiek by się nie działo, masz jeszcze mnie u boku. A ja tak łatwo nie dam się zabić. - mrugnął do niej okiem.

- Na to liczę. - zaśmiała się - Nie widzę innej opcji.

- Tak ci mówi przeczucie? - zapytał.

- Tak mi mówi nadzieja... - odparła nerwowo z lekkim zakłopotaniem.

- To nie było tak uspokajające tak jakbym chciał, aby było, ale trzymajmy się właśnie tych słów. - zaśmiał się pod nosem.

- Wiem! - krzyknęła.

- Co wiesz? - zapytał.

- Lustrzany las. - odparła.

- Co? - zmrużył oczy nie rozumiejąc ani trochę o co chodzi blondynce.

- Lustrzany las. To tam zmierzamy. Stamtąd dostaniemy się na Cuspaver. - sprecyzowała podekscytowana - To znaczy... nie cieszę się z wizyty u Damon'a. Ale to jest niesamowite doznanie, kiedy to przeczucie wzrasta i jest większej siły. Tak też jest teraz. - spojrzała dumnie na Loki'ego.

Bożek uśmiechnął się pod nosem na słowa blondynki.

Szli dalej razem, wspólnie rozmawiając o temacie, jaki nasunął im się w danym momencie na język.

Przemierzali wiele dróg, mnóstwo nowych miejsc, będąc coraz bliżej mrocznego celu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro