R 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

》Livia《
[23.05.1988]

Michael wyszedł ze szpitala... co prawda miał nie dźwigać i się oszczędzać, ale czuł się już dobrze...

- Livia, zadzwonię do Janet... powiem jej o zaręczynach... pojedziecie wybrać suknię ślubną.

- A Ty?

- Podobno jeśli Pan młody zobaczy pannę młodą w sukni przed ślubem, to przynosi to pecha

- Gorzej niż było, nie będzie

- Mógł mi strzelić w głowę... wtedy już nie mógłbym Cię chronić...

- A ja bym siedziała... nie potrzebowałabym ochrony...

- Może i tak, ale... gdyby teraz moje zeznania nie uchroniły Cię od więzienia, to zapłaciłbym kaucję... nie po to 13 lat czekałem, żeby teraz Cię stracić...

- Dobrze, że chociaż Ty na tym świecie mnie kochasz...

- Moja mama też...

- Za co? Nie jestem jej dzieckiem ani żoną któregoś z nich

- Jeszcze... ona uważa, że jesteś jedyną odpowiednią dla mnie

- A Ty swojego zdania nie Masz, że matki słuchasz?

- Mam, ale jest takie samo. Żadnej innej nie pokocham

- Romantyk się znalazł...

- Jeśli nie chcesz ze mną być, powiedz.

- Chcę... bawi mnie twoja upartość...

- Twoje szczęście się liczy dla mnie najbardziej...

- Dziękuję...

- Livia, mam do ciebie prośbę... Nie tnij się... mnie to boli... wiedza, że się ranisz mnie boli

- Od kiedy mnie uratowałeś tego nie zrobiłam... Nie miałam powodu

- I już nie będziesz... nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić...

- Wiesz co? Brakuje mi naszego szaleństwa gdy mieliśmy 16 lat...

- Znaczy? Tamtej ucieczki?

- Tak... To się tam wydarzyło było najlepszą rzeczą w moim życiu do chwili gdy mnie uratowałeś...

- Tak?

- Tak... Nie spotkało mnie nic lepszego przez te lata... w ciągu 13 lat nic innego nie sprawiło mi przyjemności...

- Twoja mama nadal ma to auto?

- Nie wiem...

- Jak tylko dojdę do siebie, to... chciałabyś pojechać do twoich rodziców?

- Wiesz co? Tak. Niech ojciec zobaczy, co mi zrobił...

- Co ci zrobił? Zaręczyliśmy się...

- Wydał mnie za Harry'ego...

- Livia, mamy po 30 lat... on nie będzie tobą rządzić nikt nie ma prawa tobą rządzić.

- Masz 29 lat. Ja 30.

- Za 3 miesiące skończę 30. Na jedno wychodzi...

- Mój ojciec chyba mnie zabije...

- A nie chodziło mu o zarobki?? Chyba zarabiam więcej od lekarzy i prawników... w sumie nie wiem...

- Na pewno, ale... przecież powinnam być idealną córeczką, matką, żoną... powinnam się nie buntować i nie prowokować męża...

- Jedyne do czego mnie prowokujesz, to to - wpił mi się w usta - no dobra... jeszcze jedna rzecz, ale wolę narazie dać mojemu ciału dojść do siebie...

- Ale co to jest?

- To co ostatnio zrobiliśmy w vanie...

- Michael... Ja się boję - powiedziałam patrząc mu w oczy

- Czego? Aniołku... nic ci już nie grozi

- Boję się, że... - spościłam wzrok i zebrałam się w sobie - że nie dam rady... - kontynuowałam i dopiero spojrzałam mu znow w oczy - że... Nie donoszę też tego dziecka...

》Michael《

Jedyne co widziałem w jej oczach to strach...

- Livia, nie ważne co się stanie... Ja zawsze będę obok.

- Ja nawet nie wiem, czy to miałbyć chłopiec czy dziewczynka... To dziecko miało by teraz 13 lat... Ja... tego emocjonalnie nie przeżyłam... śni mi się... leży w kołysce i patrzy na mnie twoimi oczami... wydało się w ciebie... - popłakała się...

- Jeśli nadamy mu imię, może będzie Ci łatwiej?

- Czemu mu?

- W sensie dziecku...

- Jakie, skoro nie wiemy czy to on czy ona?

- Taylor? Sam? Są neutralne...

- Taylor Jackson... nawet dobrze brzmi... Szkoda, że nigdy go nie poznamy... nawet nie mamy gdzie go odwiedzić...

- Coś wymyślę... możemy mu postawić grób jeżeli chcesz.

- Napewno mi to pomoże... Ale... przepraszam cię...

- Za co? To nie była twoja wina.

- Że cię wtedy uwiodłam...

- Słucham? Nie musiałaś... To ja się zakochałem. To ja zrobiłem Ci to dziecko. To ja powinienem cię przepraszać.

- Wiem, że obiecaliśmy sobie być razem... Ale... mieliśmy wtedy po 16 lat... Nie... Nie dam ci uzależnić reszty twojego życia ode mnie i moich problemów... - wstała

- Proszę cię nie...13 lat poświęciłem na stworzenie dla nas bezpiecznego miejsca...

- Ty zasługujesz na bycie ojcem... Ja nie wiem czy mogę Ci to dać... Nie dam ci zniszczeć sobie życia w taki sposób... wrócę do rodziców, albo do domu Harrego...

- Livia, błagam... zostań...

- Nie chcę ci zniszczyć życia...

- Zniszczysz je odchodząc z takiego powodu. Zniósłbym, gdybyś się zakochała w kimś innym, albo zwyczajnie przestała mnie kochać... Ale nie to. Nie zależy mi na mieniu dzieci. Ja chcę tylko uszczęśliwiać ciebie. Nic innego... Livia...błagam...

- Jesteś ślepy, czy głupi?

- Jestem w tobie ślepo zakochany. Livia, daj mi szansę... proszę cię... wszystko się ułoży...

- Jak chcesz z tego stworzyć rodzinę? Jak? 30 latek bez żadnego związku za sobą i wdowa, która zabiła męża kata i nie może mieć dzieci? To są gruzy. Z tego już nic nie zrobimy - usiadła obok

- To bądźmy chociaż szczęśliwi razem...Raz cię zawiodłem... Nie zawalczyłem o ciebie... Nie oddam cię nikomu bez sprawdzenia go najpierw...

- Co jeśli odejdę, żeby nie niszczyć ci życia?

- Każę cię porwać i przywieść tutaj. Moje życie jest już tak zniszczone przez Josepha i media, że brak dzieci czy związek z wdową tego nie pogorszą. Mogą tylko polepszyć.

- Czyli nieodpuścisz?

- Nie.

- Przepraszam za to co teraz zrobię... - usiadła mi na kolanach okrakiem - Może spróbujmy od nowa... - szepnęła seksownie

- Jeśli chcesz tego, to nie ma problemu... Ale... pozwól, że dziś to zrobię ręką... jeszcze mnie boli po postrzale i operacji - blefowałem, żeby móc później zrobić jej niespodziankę...

- Może być... - znów usiadła obok mnie

[24.05.1988]

Po upojnej nocy, obudziłem się przed Livią... chciałem być romantyczny... planowałem ją zaskoczyć, więc spakowałem kilka rzeczy do torby, zaniosłem ją do garażu, ogarnąłem dla Livii śniadanie i przyniosłem do sypialni

- Livia... aniołku mój... - pocałowałem ją w policzek

Uśmiechnęła się

- Tak...?

- Zrobiłem Ci śniadanko.

- Kochany jesteś... - usiadła - plany na dziś?

- Zostań tutaj... w sensie w Neverland... Ja coś muszę załatwić... To niespodzianka, więc nie powiem Ci o co chodzi...

- A ja co mam w tym czasie robić? Nie będzie cię prawie cały dzień... Do LA są 3 godziny jazdy w jedną stronę...

- Nie wiem... Poczytaj coś? Obejrzyj film? Zdrzemnij się?

- A co możesz powiedzieć o niespodziance?

- Że ci się spodoba...

- Niech ci będzie...

Gdy Livia jadła, ja już musiałem wyjechać, żeby się wyrobić...

Spotkałem się z matką Livii i wyjaśniłem jej swój pomysł na niespodziankę, po czym pożyczyłem od niej ten sam pół van, którym 14 lat wcześniej z Livią uciekliśmy. Odrazu po tym wróciłem... na szczęście nic nie zmienili we wnętrzu... wrzuciłem torbę z rzeczami na tył vana i przed samą bramą Neverland, zadzwoniłem do Livii

- Hej kochanie - zacząłem - miałbym małą prośbę... Wyjdziesz przed budynek?

- Po co?

- Zobaczysz... Niespodzianka.

- Dobra... jestem

- Teraz chwilkę poczekaj...- rozłączyłem się

Wjechaliśmy na teren. Ochroniarz zaparkował, a ja podjechałem pod budynek i wysiadłem

- Mówiłem, że niespodzianka? Wsiadaj. Uciekniemy od świata...

- Czy to jest...

- Tak, to to samo auto. Pożyczyłem je od twojej matki. Uciekamy czy nie?

- Uciekamy, a co myślałeś?

Wsiedliśmy i wyjechaliśmy z terenu Nevarland, po czym zaszyliśmy się w lesie...

- Chodź...

Przeszliśmy na tył auta...

- Będę szczery. Kłamałem. Nie boli mnie już... chciałem, żeby... żeby nasz pierwszy raz po tych 13 latach był taki sam jak pierwszy...

- Nic już nie będzi takie samo, nie po tym co zrobił Harry...

- Livia, on nieżyje. Już nas nie rozdzieli, nie skrzywdzi...

- Nie masz do mnie pretensji o to co wmawiałam Harremu, o tym, że nie był pierwszy i o tym, że jestem z tobą w ciąży?

Pamiętałem co jej powiedziałem w tym samym vanie 14 lat wcześniej

- Livia, kocham cię... - wpiłem się w jej usta

Spędziliśmy kolejną upojną noc

- Jesteś cudowny - szepnęła zasypiając przytulona do mojego boku

- Ty bardziej.

Kiedy tylko zasnęła, popłakałem się... Nie chciałem żeby widziała jak płaczę...

Płacz wynikał z tego, że zwyczajnie się bałem że jeśli po tym razie nie zajdzie w ciążę, to uwierzy, że nie może mieć dzieci i coś sobie zrobi... bałem się, że ją stracę...

- Michael, co się dzieje? - zapytała zaspana - Czemu płaczesz?

- Boję się, że znów los mi ciebie odbierze... - przytuliłem ją do siebie

[27.05.1988]

Wróciliśmy do Neverland... Przez ten czas, który spaliśmy w vanie, każda noc była przypomnieniem pierwszej jaką spędziliśmy w tym aucie...

- Livia, co się stało? Czemu się smucisz? - zapytałem gdy dojechaliśmy

- Bo boję się, że nic z tego nie będzie...

- Nie martw się. Będzie dobrze...

- Chciałabym się zobaczyć z mamą... Przez te lata widziałam ją raz...

- I tak muszę jej oddać samochód... ogarniemy się trochę I pojedziemy do niej...

- Boję się, że ojciec nas zabije

- Za co? Jesteś wdową, a twój mąż popełnił samobójstwo, tak?

- W sumie tak...

- Więc słucham, co zrobiliśmy źle?

- Mieliśmy mieć dziecko mając po 16 lat... za to cię zatłucze...

- Niech tylko spróbuje...

- Nie ma skrupułów... mnie pobił do tego stopnia, że poroniłam...

- Mieliśmy po 16 lat...

- Niech ci będzie... dziewusiu

- Ej

***

Pojechaliśmy oddać auto mamie Livii...

Gdy oddawałem jej kluczyki, nie wzięła ich normalnie, tylko pokazała znak "help me"...

Ojciec Livii spojrzał na mnie

- Czyli wy chcecie wziąść ślub, tak? - zapytał - po tym, co zrobiłeś mojej córce, chcesz się z nią ożenić?

- Chcę, bo ją kocham.

- Ale ty wiesz, że ona ma męża? Livia, gdzie jest Harry? Może do niego zadzwonię i powiem, że znów się puszczasz za kasę, co?

- Harry nie żyje! - prawie wrzasnęła - Zabił się po tym, jak postrzelił Michaela i chciał zabić mnie - szarpnęła moją bluzkę do góry, odsłaniając opatrunek - wydałeś mnie, bez mojej zgody, za wariata. On mnie bił i gwałcił!

- Córeczko, naucz się nareszczie, że jako dziewczynka masz być żoną, matką i babcią... Jak narazie byłaś tylko żoną. Zawiodłem się na tobie... nawet jeśli zostaniesz matką to ile dzieci urodzisz, co? 2? 3? Wzięłabyś raz w życiu przykład z matki swojego sponsora, co?

- To nie jest mój sponsor, tylko narzeczony.

- Dziecko, masz 30 lat... przecież nikt już cię nie zechce... no po za nim, ale jemu zależy na darmowym seksie... Po co ty żyjesz, co? Wstydzę się tego, że jesteś moją córką. Zawiodłaś mnie... Szkoda, że matka nie poroniła ciebie, tylko Ethana!

Livia wybiegła do łazienki I się tam zamknęła...

Kiedy udało nam (czyli mi i jej matce) się tam dostać, siedziała z pociętymi przedramionami

Matka Livii patrzyła tylko przestraszona

- Niech pani się nią zajmie... - zwróciłem się do jej matki, poczym podszedłem do ojca Livii

- Zniszczyłeś wszystko. Zniszczyłeś życie dziewczyny, którą kocham. Zniszczyłeś ją. Tnie się przez ciebie.

- Ty ją uwiodłeś i zawróciłeś w głowie - walnął mnie pięścią w oko

- Zabijasz ją, rozumiesz?! - zaczęliśmy się szrpać z czego w większości to ja obrywałem... w końcu pchnąłem go...

Potknął się, uderzył w głowę i stracił przytomność

Wróciłem do Livii i jej matki

- Livia, lepiej już? Wezwę policję, ok?

- Po co? Przyjadą dadzą mu upomnienie, pojadą, a on mnie znów pobije - zaprotestowała matka Livii

- Jak zobaczą jak wyglądam, to go przymkną na 48 przynajmniej... ja was w tym czasie ukryję...

- Mamo zufaj mu

- Dzwoń...

Policja zabrała ojca Livii, zebrała nasze zeznania i tyle było po nich... zabrałem Livię i jej matkę do Neverland

- Tu będziecie bezpieczne... szanse, że ktoś się tu dostanie są znikome...

- Dziękuję Ci za spuszczeniu mu manta...

- Akurat ja go tylko lekko pchnąłem... reszta to zasługa waszego kominka...

- Mamo, kto to Ethan? - zapytała Livia

- Miałaś roczek... zaszłam w ciążę... krótko po tym, mieliśmy wypadek samochodowy... straciłam ciążę... imię wymyślił twój ojciec... chciał mieć syna... Po poronieniu już nie mogłam zajść w ciążę, bo każda kolejna kończyła się poronieniem... - płakała

- Ile ich było?

- Piętnaście... Twój ojciec nie odpószczał... Dopiero przy piętnastym się poddał...

- Michael- Livia spojrzała na mnie ze łzami w oczach - pochowajmy Ethana i to bezimienną 14 razem z Taylorem, zgoda?

- Tak... tak 14 ma imiona? - dopytałem

- Tylko ja tak je nazywałam... Maya, Amanda, Oliver, Paul, Philip, Alex, Jaona, May, Milly, Rob, Samantha, Lisa, Carl i Eliza...

- Prościej ci było, gdy dostały imię? - zapytała Livia

- Tak... Kim jest Taylor, Livia?

- Pamiętasz gdy uciekliśmy? I jak potem ojciec mnie pobił? Byłam wtedy w ciąży...Straciliśmy dziecko - spojrzała na mnie

- Wy?

- Kiedy Harry mnie zgwałcił tamtego dnia, nie skończył... To było dziecko Michaela

- Czemu nigdy się nie dowiedziałam?

- Bo ojciec zagroził mi, że jeśli ktoś się dowie o ciąży i pobiciu, to zadba o to, żebym więcej nie zobaczyła Michaela inaczej niż w trumnie... wiedział, że go kocham

- Teraz już nie spełni groźby...

- Ale teraz ślub musi poczekać... Kiedy pójdę tak do ołtarza...- stwierdziłem wskazując podbite oko

- Mój bohater - pocałowała mnie w usta

- Co do tych dzieci, które chcecie pochować... to zróbcie mi tylko spis imion... Ja to załatwię...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro