2. Przeklęta moc.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Natalia.

12 września 2013
Dom mojego wujostwa

Minęły już cztery lata, odkąd odkryłam kim jestem. Z trudem skończyłam liceum i zdałam maturę. Moja moc? Moją mocą najlepiej określa słowo empatia. Pochłaniam emocje innych ludzi. Naprawdę nie wiecie ile ludzie mają różnych uczuć. Te negatywne i bardziej intensywne mają ciemniejszą barwę i należą do mniej przyjemnych. Te pozytywne są jaśniejsze i cieplejsze. Nie znaczy to, że nie jestem codzienne doprowadzana do szału. JEST MI STRASZNIE CIĘŻKO. Nie muszę być dotykania by odbierać „sygnały: Jestem jak antena satelitarna. To jest przerażające i strasznie utrudnia mi życie.

Dlatego wolę emocje zwierząt.

Zwierzęta mimo swojej dzikości...... Ich emocje są zupełne inne. Stałe. I najczęściej ciepłe. Po prostu lepiej mi

się od nich odseparować, wchłaniam i zaraz mogę je wyrzucić z siebie. Najbardziej lubię towarzystwo kotów.

Po śmierci mamy w wypadku, zamieszkałam z wujostwem. Nie mieli ze mną łatwo, ale mnie kochali.

Zresztą nadal kochają. Teraz siedzę przy komputerze i poszukuję jakiś informacji, które mi pomogą w zaplanowaniu podróży.

— Natalia. — Drzwi uchylają się, odwracam głowę.

Widzę czarną burzę kręconych włosów, niebieskie oczy i zmarszczki wokół nich. Ciocia Krysia jest ubrana dzisiaj w czerwoną długą sukienkę i wiem, że zaraz wychodzi do pracy na popołudniową zmianę. Zawsze zastanawiam się, po co się tak stroi do pracy w biurowcu, ale to jej sprawa i nie pytam. Wiem, że narzuci na siebie ciemny żakiet, który częściowo zasłoni zbyt duży dekolt.

Gdy tak jej się przyglądam przypływają do mnie jej emocje. Stąd wiem, że jest poirytowana, zdenerwowana i niespokojna. Znów nie spała całą noc – mówią mi to jej emocje i zamaskowane pod oczami cienie. Martwi się o Miriam i wiem, że ma powody. Mała cos ukrywa, jednak nie wiem co i szczerze mało mnie to obchodzi. Mam właśnie problemy.

— Coś się stało? —przerywam ciszę.

— Za godzinę Miram wróci ze szkoły — odpowiada na moje pytanie. Czuję w jej głosie nadzieję. Jednak oprócz nadziei płyną do mnie wstyd i niechęć. — Przepraszam, że muszę cię o to prosić po raz kolejny.

Biorę głęboki wdech, by nie wybuchnąć. Staram się, by jej emocje nie zawładnęły mną. Uśmiecham się krzywo i odpowiadam.

— Mam się znowu nią zająć — wypowiadam te słowa i od razu zdaję sobie, że jestem równie poirytowana jak ciotka, a do tego czuję jak eksploduje we mnie złość. – Dlaczego ja mam się ciągle zajmować tą małolatą? – krzyczę.

Ciotka po chwili wahania wchodzi do środka. Odbieram od niej narastający gniew i dezorientację moim zachowaniem. Uderzają we mnie. Zaciskam zęby, nie chcąc wybuchnąć.

— Nie mam zamiaru — teraz wrzeszczę, a pokój jest wypełniony moimi emocjami. Mam wrażenie, że uderzają o ścianę i wracają do mnie z jeszcze większą siłą. Mam ochotę coś rozwalić.

W tym momencie przez drzwi do pokoju wchodzi czarno-biały kocur o intensywnym zielonym spojrzeniem. Mruczy na mnie natarczywie. Powoli spoglądam w jego oczyska i im dużej patrzę ogarnia mnie spokój i równowaga. Jestem jak zahipnotyzowana. Uwieziona w jego spojrzeniu.

Bezwiednie biorę uspokajający głęboki wdech. Gdy jestem już spokojna i wiem, że nie zerwie się kontakt ze zwierzakiem, gdy oderwę od niego wzrok, podnoszę oczy i znów patrzę, już spokojniej na swoją ciotkę. Przygląda się Maurycemu zaintrygowanym spojrzeniem. Czuję od niej strach i dezorientację - nie ma pojęcia dlaczego ten kocur tak na mnie działa. Widząc mój spokój, odczuwa ulgę. Wypuszcza powietrze z płuc,

—Przepraszam —mówię spokojnym i łagodnym głosem. —Oczywiście, że się nią zajmę. Ale to ostatni raz, bo za kilka dni planuję wyjechać.

Zalewa mnie fala smutku, ale zaraz ogarnia mnie spokój od kocura.

— Na pewno chcesz wyjechać? Nie chcesz zostać? — pyta z nadzieją w głosie. Słyszę tez smutek, który ciotka próbuje ukryć.

— Tak — odpowiadam szczerze i uśmiecham się. — Chcę zobaczyć morze i znaleźć miejsce dla siebie. Powinnaś się cieszyć, że pozbywasz się takiego ciężaru - stwierdzam zimno.

— Wcale nie jesteś dla nas ciężarem — odpowiada i wychodzi. Czuję jak za nią zostaje smuga rozczarowania, smutku i miłości.

Wlewają się we mnie jak trójbarwna tęcza. Zielony, jasnoczerwony i mocno różowy .  

Cztery lata wcześniej
23 września 2009
Wspomnienia.

Siadam z powrotem przy komputerze. Jestem smutna i niepewna tego co czuję.

Wracam myślami do przeszłości. Cztery lata wstecz. Gdy przybyłam do domu wujostwa, zamknęłam się w piwnicy na cztery tygodnie. Nie mogłam znieść natłoku uczuć. Wszyscy byli smutni, przygnębieni i współczujący dla mnie po śmierci mamy. Ja czułam smutek, rozpacz, miałam ogromne poczucie straty i niesprawiedliwości. Nie chciałam jeszcze czuć ICH emocji to było dla mnie zbyt trudne.

Ciocia z wujkiem martwili się o mnie. Czułam ich emocje przez drzwi piwnicy. Poczucie bezradności.

Przesiedziałam w piwnicy zamknięta cztery tygodnie.

Gdy pojawił się Maurycy wszystko się zmieniło. Wyczułam jego obecność natychmiast. W moje gwałtowne emocje wkradł się spokój, ciepło i miłość. Zalewając mnie, lecząc moje pęknięte serce jak balsam. Czułam spokój, którego tak bardzo mi brakowało. Podszedł do mnie i zaczął się łasić, a ja czerpałam z niego. Jego emocje były tak pozytywne i ciepłe, że od razu się wyciszyłam. Przyjmując je z ulgą.

—Kim jesteś? – szepnęłam do niego.

Pamiętam, że wyciągnęłam do niego rękę i zaczęłam głaskać. Co tylko zwiększyło falę spokoju. Poczułam się senna. Nim powieki mi opadły oderwałam od niego ręce. Nie chciałam zasypiać, bo znów bym śniła o wypadku.

Dwa dni w jego obecności spowodowały, że poczułam się na tyle pewnie, iż postanowiłam wyjść.

Czasy obecne.
Wrocław, po południu

Ze wspomnieć wyrwa mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Drgam zaskoczona, ze tak daleko odpłynęłam.

Wzdycham i wstaje. Jestem zaskoczona, że moje ciało jest zesztywniałe. Chociaż wcale nie powinno. Kocur zeskakuje z biurka i idzie za mną. Wchodzę do salonu. Idę po dywanie z mięciutkiego futerka.

Wiem, że gdy się odwrócę zobaczę kanapę i telewizor. Z prawej strony jest wejście na balkon. Idę prosto i docieram do małego korytarzyka. Z lewej strony są drzwi do małej łazienki z prawej mam duże, skórzane, mocne drzwi. Rozlega się drugi, bardziej natarczywy dźwięk dzwonka. Szybko je otwieram.

Jestem zaskoczona. Przed drzwiami stoją dwie dziewczyny.

Pierwsza z lewej ma na oko czternaście lat. Jej długie blond włosy spływają w warkocz po plecach.

Jej zielone oczy błyszczą przebiegle. Jest ubrana w zielony T-Shirt i dżinsy. Przyglądam się jej intensywnie i skupiam na niej swoje uczucia. Odbieram jej zadowolenie i zaskoczenie, które przechodzi w zmieszanie i odrobinkę strachu pod wpływem mojego spojrzenia. Wchodzę w głębiej w jej uczucia i wiem, że jest miłą, troszczącą się osobą. Zależy jej na Miriam i na innych przyjaciółkach. Jest gotowa do poświęceń i chętnie pomaga. Kocha zwierzaki i swoich rodziców.

— Przepraszam? —dociera do mnie po chwili. —Jest Miram?

Mrugam i wycofuję się z jej emocji. Nie jest to łatwe, bo i tak ją czuję.

— Tak, jest — odpowiadam z trudem, ocieram pot z czoła.

— Wszystko w porządku? — pyta mnie Tina. Moja przyjaciółka ma ciemne, długie włosy, brązowe oczy. Jest wysoka i szczupła.

Patrzę na nią i docierają do mnie jej zagubienie i troska o mnie.

— Tak — odpowiadam. – Wejdź.

Wpuszczam ją i zamykam drzwi na zamek. Czuję na sobie zaciekawione spojrzenie.

Moja przyjaciółka ma mętlik w głowie. Mówią mi to jej emocje. Nie ma pojęcia, co ma o mnie myśleć. Wiele razy mnie pytała dlaczego nie raz tak intensywnie przyglądam się ludziom. Ja nigdy na to nie odpowiadam. Wiem, że gdyby się dowiedziała jaka jest tego przyczyna znienawidziłaby mnie i odeszła. Nienawidziła mutantów, tak jak ja sera białego i mleka.

Niektórzy powiedzieliby pewnie, że ona nie jest moją przyjaciółką, bo nie umie mnie zaakceptować takiej jaka jestem. Jednak ja wiem, że w gruncie rzeczy jest porządna i pomocna. Wiem, że mogę z nią pogadać, powygłupiać się. Jest spokojna. Nie wybucha i dlatego jest mi łatwej z nią przebywać. Jej emocje nie atakują mnie gwałtownymi falami. Jest jak delikatny wietrzyk. Mogę znosić jej towarzystwo i to nie jest tak cierpienie.

Przechodzimy do kuchni. Wyciągam dwie czyste szklanki. Nalewam herbaty.

— Co tam u ciebie słychać? — pyta mnie Tina. Odgarnia czarny kosmyk włosów, który i tak opadnie jej zaraz z powrotem. Czuję jej irytację tym faktem.

— Zrób coś z tym włosami —mówię poirytowana. —Wiem, że ci one przeszkadzają. Dlaczego ich nie zetniesz?

Jest zaskoczona i podenerwowana, że odczytałam jej myśli. Nie lubi jak to robię. Tina zwierzyła mi się kiedyś, iż uważa, że potrafię czytać w myślach. Czułam jej napięcie i zdenerwowanie, gdy czekała na moją odpowiedz. Zaśmiałam się i zbyłam ją żartem. Ulżyło jej.

—Może to kiedyś zrobię —odpowiada zmieszana.

Pod wpływem jej emocji spuszczam wzrok. Po chwili podaję jej szklankę. Uważając, by nie dotknąć jej.

—Chodźmy do mojego pokoju —mówię i uśmiecham się. —Za nim mój kot zdemoluje mój pokój.

Tina kiwa głową z wyrażaną ulgą. Wychodzimy i idziemy do mojego pokoju. Kiedy otwieram drzwi, od razu wyczuwam zwierzaka. Leży, wyciągnięty na moim łóżku. Szczęściwy. Pod jego wpływem zaczynam się uśmiechać, odprężam się i powraca mi dobry humor. Stawiam swoją szklankę obok komputera i siadam przy nim.

— Co planujesz? — pyta mnie Tina, siada na moim łóżku.

Maurycy nie jest z tego powodu zadowolony. Prycha na moją przyjaciółkę.

Patrzę na nią w milczeniu. Jest spokojna i czeka na moją odpowiedz. Ja zastanawiam się co jej powiedzieć.

— Nie wiem — mówię zamyślona. — Nie jestem pewna. Zastanawiam się czy nie odwiedzić grobu mojej mamy i naszego starego domu. Z tego co wiem, to mieszkają tam teraz jacyś ludzie.

— To po co chcesz tam jechać? — pyta zaskoczona. Fala płynie do mojego ciała.

Wzdrygam się mimowolnie i staram się zignorować fakt, że teraz ja jestem zaskoczona. Mimowolnie unoszę brwi w geście zdziwienia.

— Jak to po co? — pytam i wiem, że w moim głosie pobrzmiewa nutka zaskoczenia.

Wzdycham nabieram powietrza. To działa, po chwili jestem w stanie normalnie odpowiedzieć przyjaciółce. Zastanawiam się, bo tak naprawdę teraz do mnie dociera, że nie wiem po co chcę jechać.

Jednak w końcu znajduję sensowne rozwiązanie.

— Mieszkałam tam od urodzenia.... Chcę jeszcze raz zobaczyć stare śmieci. Przekonać się co się zmieniło —nawijam szybko, byle coś powiedzieć. —Poza tym tam jest pochowana mama....

Milknę, gdy uświadamiam sobie co powiedziałam. Mama. Tam jest pochowana mama. Od momentu jej śmierci nie byłam tam. Nie byłam na jej grobie ani w naszym domu. Cos wewnątrz mnie ściska się z bólu. Nie patrzę na Tinę.

Na skraju świadomości majaczą mi jej uczucia: skrępowanie, zmieszenie i w pewnym sensie żal.

Uświadamiam sobie, że ona żałuje mnie. Nigdy nie chciałam by ktoś użalał się nade mną. Ja sama nad sobą przestałam się litować, po śmierci mamy. Po śmierci mamy wszystko się zmieniło. I chyba właśnie dlatego chcę wyjechać. Chce zostawić to wszystko daleko za sobą. Chcę zapomnieć o tym co się wydarzyło.

— A nie chciałabyś iść ze mną na studia? — pyta po chwili ciszy. Jej głos jest spięty i cichy. Jest przestraszona moim milczeniem.

Zawsze gdy następuje temat mojej mamy popadam w apatię. Teraz też tak jest. Rozpamiętuję znów te chwile, które spędziłyśmy razem: kłótnie, wspólne kolacje, oglądanie filmów i ulubionych seriali, wycieczki rowerowe. Oraz te chwile, które nigdy nie nadejdą: moja pierwsza randka, dostanie się na studia, zdanie egzaminów, pierwsza praca, pierwszy pocałunek, ślub, dzieci.... To wszystko przepadło. Ona nigdy nie zobaczy tego wszystkiego. Wiem, że mama chciałaby abym żyła dalej..... Poszła na studia, ale ja nie mogę. Nie, gdy mam ten upierdliwy dar. Nie zniosłabym tych wszystkich emocji stłoczonych w jednym miejscu. Tak naprawdę to nie wiem gdzie jest moje miejsce. Kiedyś to wiedziałam. Chciałam zostać weterynarzem, ale teraz jest to niemożliwe. I nie wiem czy kiedyś będzie.

— Nie — odpowiadam po pięciu minutach.

— Ale dlaczego? — jest autentycznie zdziwiona. Nie rozumie mojej decyzji i nie będzie mogła jej zrozumieć. – Nie rozumiem cię. Pamiętam jak kiedyś mi mówiłaś, że chcesz zostać weterynarzem.

— Ale już nie chcę! — krzyczę wstaję z krzesła. – Wszystko się zmieniło! Nic nie rozumiesz!

Chodzę w tę i z powrotem. Buzują we mnie emocje. Wiem, że zachowuję się jak wariatka, ale nikt nie rozumie co przeżywam. Co tak naprawdę się ze mną dzieje. Nikt nie wie kim się stałam. I tak naprawdę ja sama tego do końca nie rozumiem.

— Nie chcę iść na studia! Nie mogę, rozumiesz?! — przystaję nad nią i znów się w nią wpatruję. Czuję jej zaskoczenie i konsternację. Zdaję sobie sprawę, że za ostro zareagowałam. Siadam z powrotem na krześle. – Ty nic nie rozumiesz..... — opieram czoło o chłodną klawiaturę. Pomaga. Oddycham przez nos. —Wszystko się zmieniło po śmierci mamy... ja nie mogę studiować.... Już nie.

— W porządku — stwierdza Tina spokojnie w jej głosie i emocjach pojawia się nuta łagodności, która jest jak blask księżyca. – A powiesz dlaczego?

Śmieje się. Nie mogę się powstrzymać. Za bardzo przypomina mi ciotkę i wujka.

—Moje wujostwo cię na mnie nasłało czy co? —pytam rozbawiona.

Dociera do mnie jej zaskoczenie. Nie spodziewa się czegoś takiego po mnie. Widzę jak kocur przeskakuje i zadowi się na moich kolanach. Gdy zaczynam go głaskając robi mi się żal, że muszę go zostawić. Natychmiast zalewa mnie fala protestu i spokoju zarazem. Maurycy nie pogodził się jeszcze z myślą, że go zostawiam. Jednak kocur należy do mojej ciotki i wuja. Kocur wyczuwając moje myśli zaczyna miauczeć jak włączony komputer. Najeża futro i rzuca mi wyzywające spojrzenie. Jestem zaskoczona, że koty w ogóle potrafią rzucać takie spojrzenia.

— Twój kot jest dziwakiem — mówi Tina ze śmiechem. — Czasem mam wrażenie jakby rozumiał więcej ode mnie.

— Nie przejmuj się, ja mam tak samo — odpowiadam i uśmiecham się do przyjaciółki. — A ty zmykaj, sio — zwracam się do kociaka i ruchem dłoni go przeganiam.

Rzuca mi smutne spojrzenie, zeskakuje z moich kolan i znika.

Obie śmiejemy się z mojego zwariowanego zwierzaka.

— Ocho — odzywa się Tina i patrzy na godzinę na swoim zegarku. – Muszę lecieć do domu.

Wstaje i rusza do drzwi. Robię to samo.

— Po co do mnie przyszłaś? — pytam, gdy stoi już w drzwiach.

— A tak pogadać chciałam — odpowiada zmieszana.

Wyczuwam, że ma jakiś problem. Jej emocje wcześniej tak czyste teraz stały się ciemniejsze. Czymś jest zmartwiona.

— Poczekaj — mówię do niej i wychodzę za nią na korytarz.

— Co ty robisz? — pyta mnie zaskoczona, gdy zamykam drzwi na klucz.

— Chciałaś pogadać — przypominam jej. – Skoro spieszysz się do domu. Mogę cię odprowadzić.

— A co z Miriam?

-----------------------------

Cześć Wam, 

No i mamy za sobą drugi rozdział nowej historii. Ta opowieść powstała już kilka lat temu. Uwielbiam serię o mutantach, ale pewnego dnia stwierdziłam, że chciałabym przeczytać , obejrzeć historię o mutancie, który posiada moc empatii. I tak narodził się pomysł na stworzenie tej opowieści. 

Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić poznają moich bohaterów i ich losy. Zachęcam także do wyrażania opinii w komentarzach. Zwracanie mi ua=wagi, na rzeczy, które nie pasuja lub sa dziwne. Naprawdę zachęcam. 

Cała saga "Empatka" ma liczyć sobie pięć tomów. Mam napisane dwa z okładem. Tak muszę wrócić do tej opowieści i ją skończyć. 

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro