Rozdział 16: Pierwszy kod

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dostaliśmy się do jakiegoś dużego pomieszczenia. Chłopacy zamknęli drzwi i odwrócili się do nas.

- Dobra, nic nie powinno tutaj wejść - powiedział Mark. - Mamy czas, by się ogarnąć.

- Jasne... - zamknęłam oczy. Czułam wyczerpanie magiczne, które powoli zaczynało znikać. - Ze mną będzie okej. A z tobą? - spojrzałam na Oliwkę.

- Chyba też... Moje skrzydło już prawie się uleczyło - dotknęła go delikatnie. - Jeszcze chwila i będzie jak nowe.

- To dobrze... - Alter oparł się plecami o ścianę. - Więc wszystko będzie w porządku?

- Tak... Dziękuję wam wszystkim.

- Nie ma za co! - Bijuu podrapał się po szyi. - Kurde, szkoda tylko, że nie znaleźliśmy tego kodu...

- Jakiego kodu? - uniosła głowę.

- A właśnie, przecież nie było kiedy ci powiedzieć... - przypomniał sobie Jay. - Szukamy kilku kodów porozrzucanych w różnych grach, bo są potrzebne do czegoś... Jedną połowę ma OS120, a druga...

- ...jest tą tutaj? - wyjęła coś z kieszeni, co nas mocno zaskoczyło.

- DRUGA POŁOWA?!?

- Znalazłam ją leżącą na ziemi... Chyba jak mnie porwali, była w okolicy, więc ściągnęli ją ze mną. Znalazłam ją wczoraj i od tego czasu mam ją przy sobie.

- Czy to ta sama, co u OS120? - zapytał Jack.

- Jeden sposób, by się przekonać - androidka chwyciła swoją duszę i wyrwała wystający z niej fragment kodu. Podeszła do Oliwki i razem złączyły go w jedną całość. Momentalnie cyfry na nim zaświeciły niebieskim światłem.

- Łał... - skomentowałam. To wyglądało... niezwykle.

- On jest... niezwykły. Ma w sobie dużo magii... - powiedziała moja przyjaciółka i schowała go do kieszeni.

- Podobnie jak nasze Klucze. Dobra, mamy jeden, jeszcze trzy, zgadza się? - Eleven spojrzał na Alter'a.

- Dokładnie. Właśnie zaczynam wykrywać jakiś sygnał... W Detroit.

- HELL YES! - krzyknął Mark. - To brzmi znacznie lepiej niż to miejsce tutaj.

- Jest to bardzo korzystne. Po mojej misji powinnam wrócić do tego miejsca, gdyż mam inne zadania - powiedziała OS120. - Tak więc nasze drogi się rozejdą.

- Oh... A już cię polubiłem - mruknął Bijuu.

- Dziwnie mi to mówić, ale ja też. Jednak moja misja jest ważniejsza, więc będę zmuszona was zostawić.

- Rozumiemy... Skoro musisz, nie będziemy cię zatrzymywać - dodał Jay.

- Dziękuję. Będę wam towarzyszyć przez jakiś czas, ale ostatecznie odejdę. Od razu muszę cię przeprosić za groźby Robercie.

- Mów mi Jay, mało kto używa mojego prawdziwego imienia...

- Zrozumiano, Jay.

- Dobrze, skoro ustaliliśmy już to... - zmieniłam temat. - Czy wszyscy doszli już do siebie na tyle, że możemy kontynuować?

- Myślę, że tak - powiedziała Oliwka.

- My też powinniśmy dać radę - dodał Jack.

- Mhm... - mruknął Eleven.

- To co... Gotowi na zmianę oto-

TRACH!

- Sukinsyny muszą mi przerywać? - Alter spojrzał na drzwi, w które coś walnęło. - Dobra, ruszmy się zanim się tu dostaną.

- Dobry pomysł... - Bijuu wyjął swój teleporter i otworzył portal. - Zarąbisty wręcz.

Wszyscy przebiegliśmy na drugą stronę, zanim cokolwiek miało szansę dostać się do pomieszczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro