Dostaliśmy się do jakiegoś dużego pomieszczenia. Chłopacy zamknęli drzwi i odwrócili się do nas.
- Dobra, nic nie powinno tutaj wejść - powiedział Mark. - Mamy czas, by się ogarnąć.
- Jasne... - zamknęłam oczy. Czułam wyczerpanie magiczne, które powoli zaczynało znikać. - Ze mną będzie okej. A z tobą? - spojrzałam na Oliwkę.
- Chyba też... Moje skrzydło już prawie się uleczyło - dotknęła go delikatnie. - Jeszcze chwila i będzie jak nowe.
- To dobrze... - Alter oparł się plecami o ścianę. - Więc wszystko będzie w porządku?
- Tak... Dziękuję wam wszystkim.
- Nie ma za co! - Bijuu podrapał się po szyi. - Kurde, szkoda tylko, że nie znaleźliśmy tego kodu...
- Jakiego kodu? - uniosła głowę.
- A właśnie, przecież nie było kiedy ci powiedzieć... - przypomniał sobie Jay. - Szukamy kilku kodów porozrzucanych w różnych grach, bo są potrzebne do czegoś... Jedną połowę ma OS120, a druga...
- ...jest tą tutaj? - wyjęła coś z kieszeni, co nas mocno zaskoczyło.
- DRUGA POŁOWA?!?
- Znalazłam ją leżącą na ziemi... Chyba jak mnie porwali, była w okolicy, więc ściągnęli ją ze mną. Znalazłam ją wczoraj i od tego czasu mam ją przy sobie.
- Czy to ta sama, co u OS120? - zapytał Jack.
- Jeden sposób, by się przekonać - androidka chwyciła swoją duszę i wyrwała wystający z niej fragment kodu. Podeszła do Oliwki i razem złączyły go w jedną całość. Momentalnie cyfry na nim zaświeciły niebieskim światłem.
- Łał... - skomentowałam. To wyglądało... niezwykle.
- On jest... niezwykły. Ma w sobie dużo magii... - powiedziała moja przyjaciółka i schowała go do kieszeni.
- Podobnie jak nasze Klucze. Dobra, mamy jeden, jeszcze trzy, zgadza się? - Eleven spojrzał na Alter'a.
- Dokładnie. Właśnie zaczynam wykrywać jakiś sygnał... W Detroit.
- HELL YES! - krzyknął Mark. - To brzmi znacznie lepiej niż to miejsce tutaj.
- Jest to bardzo korzystne. Po mojej misji powinnam wrócić do tego miejsca, gdyż mam inne zadania - powiedziała OS120. - Tak więc nasze drogi się rozejdą.
- Oh... A już cię polubiłem - mruknął Bijuu.
- Dziwnie mi to mówić, ale ja też. Jednak moja misja jest ważniejsza, więc będę zmuszona was zostawić.
- Rozumiemy... Skoro musisz, nie będziemy cię zatrzymywać - dodał Jay.
- Dziękuję. Będę wam towarzyszyć przez jakiś czas, ale ostatecznie odejdę. Od razu muszę cię przeprosić za groźby Robercie.
- Mów mi Jay, mało kto używa mojego prawdziwego imienia...
- Zrozumiano, Jay.
- Dobrze, skoro ustaliliśmy już to... - zmieniłam temat. - Czy wszyscy doszli już do siebie na tyle, że możemy kontynuować?
- Myślę, że tak - powiedziała Oliwka.
- My też powinniśmy dać radę - dodał Jack.
- Mhm... - mruknął Eleven.
- To co... Gotowi na zmianę oto-
TRACH!
- Sukinsyny muszą mi przerywać? - Alter spojrzał na drzwi, w które coś walnęło. - Dobra, ruszmy się zanim się tu dostaną.
- Dobry pomysł... - Bijuu wyjął swój teleporter i otworzył portal. - Zarąbisty wręcz.
Wszyscy przebiegliśmy na drugą stronę, zanim cokolwiek miało szansę dostać się do pomieszczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro