Rozdział 27: Powrót na ziemię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie... ELEVEN!!!

Widziałam, jak chłopak upada na ziemię, z obficie krwawiącą raną na jego głowie. Nie ruszał się... Czy on...?

Wstałam i natychmiast ruszyłam w jego stronę. Nie obchodziło mnie, co się stanie z Pati... Martwiłam się o swojego przyjaciela.

Dobiegłam do niego, razem z Bijuu i Andzią. Natychmiast uklęknęliśmy obok niego.

- Eleven! ELEVEN! Błagam, żyj...! - krzyknęłam i sprawdziłam jego tętno. Wyczułam je, ale było bardzo słabe.

- Co z nim?! - Oliwka wylądowała obok nas. - O w pinezkę... Czy on...?

- Żyje, ale ledwo... Ja pierniczę, od takiej ilości krwi aż robi mi się niedobrze - Bijuu odwrócił głowę w bok.

- ...!!!

Odwróciliśmy się. Widzieliśmy Pati... Nie była już smokiem, tylko w swej pół-smoczej formie. I patrzyła na nas, z zszokowanym spojrzeniem.

- Ja... O mój... Ja... JA GO...

- Hej, spokojnie - wstałam i chciałam podejść do niej, ale ta zaczęła się odsuwać.

- N-Nie podchodź, Endera! Ja... Ja boję się, że tobie też zrobię krzywdę!!!

Czy ja tak zachowywałam się, jak skrzywdziłam Alter'a? Matko, chyba tak...

- Spoko... W sumie to ja bardziej powinnam się martwić, by nie zrobić krzywdy tobie.

- ??? Co... Co ty masz na myśli?

- W skrócie? Mojej mocy odpierdala, i to tak bardzo że ponad pół godziny temu wysłałam Alter'a do domu, bo niechcący go zraniłam, więc...

- Alter'a? Zaraz, tego demona, o którym kiedyś nam mówiłaś?

- Mhm... Ale teraz jest po naszej stronie i działa w pełni legalnie. A, i tak jakby jest teraz pół-demonem.

Widziałam dezorientację na jej twarzy.

- Endera... JAK DUŻO ominęło mnie przez te prawie dwa lata? I czemu... Ja nie pamiętałam niczego o was?

- Wyjaśnimy później, okej? - podbiegła do nas Andzia. - Oliwka próbuje uleczyć Eleven'a, ale potrzebuje nieco pomocy...

- Jasne... Chodź! - pociągnęłam Pati za rękę i pobiegłyśmy do reszty.

*

- Uh... Co... co jest...?

- ELEVEN!!! - krzyknęliśmy wszyscy.

Chłopak powoli otworzył oczy.

- Kurwa, co... co się odjebało?

- Odrzuciłam cię na ścianę... Przepraszam, nie chciałam! - pisnęła Pati. - Nie panowałam nad sobą... Nie chciałam nic ci zrobić!

- Hej, uspokój się - powstrzymał ją Mark. - Trochę za głośno. W końcu chłopak dopiero odzyskał przytomność!

- Oh... Sorka!

- Jak się czujesz, stary? - widziałam, jak Jack nachyla się nad Eleven'em.

- Kurwa... Jak myślisz? Walnąłem w coś głową... i mnie napierdala!

Zielonowłosy popatrzył na nas.

- Chyba przeżyje.

- To dobrze... - odetchnęłam z ulgą. - Zaraz, Pati... Co ty tak właściwie tu robiłaś?

- Um... Ja... Szczerze mówiąc, nie bardzo pamiętam... - próbowała sobie przypomnieć. - Jedyne co pamiętam to to... że miałam chyba zdobyć ten kod... - chwyciła go w ręce. - I chyba miałam go zniszczyć jakoś...

- Co, znowu hipnoza? - zdziwił się Jay. - Kto to robi?

- Nie wiem... Pamiętam tylko, że to był jakiś facet... Albo demon... Jego głos był taki... przyjemny, że... nie mogłam mu się sprzeciwić...

- A pamiętasz może, jak on wyglądał? - Oliwka spojrzała na nią.

- Nie bardzo... Znaczy... chyba miał ciemne włosy... i czarny płaszcz... I chyba jeszcze zielono-niebieskie oczy?

W tym momencie mnie zatkało. Przypomniało mi się, że widziałam takiego demona... I gdy Obsidian walczyła wtedy ze mną, on wstrzyknął mi to coś, przez co zaczęłam mordować, kogo popadnie...

- Zaraz, czy my nie widzieliśmy, jak taki jeden ginie, przebity linijką Black Bijuu? - zorientował się Mike.

- To w takim razie jak on żyje? - spytał Mark.

- Nie wiem... - odparłam. - Ale jeśli to ten sam, którego ja widziałam, to należy mu się porządny wpierdol.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro