better run, better run

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To było co najmniej dziwne. Muszę uważać, bo inaczej mogę źle skończyć.
Szłam z moim małym skarbem zapakowanym w pudełko przez to... Miasto.
Doszłam do jakiegoś placu? Sama nie wiem. To, co wpadło mi w oko, to jakiś dźwig stojący z boku i duży budynek, przed którym stał Mettaton. Nie powinien mnie rozpoznać.
Postanowiłam schować ciasto do ekwipunku, dziękując w duchu temu, że coś takiego istnieje. Postanowiłam rozejrzeć się po tym AU. Było bardzo podobne do mojego. U mnie Asriel i Gaster też pojawili się na powierzchni. Tylko nie ja.
Westchnęłam, przemieszczając się dalej. Nie kojarzyłam tego miejsca.
Jestem jednak pewna, że ta spokojna atmosfera zaraz zniknie.
Nie myliłam się.
Z dźwigu zostały wypuszczone stalowe... części? Wyglądały jak słupy. Pewnie były używane do budowy jakiegoś budynku. Był tylko jeden problem. Spadały prosto na mnie.
Stałam jak wryta. Poważnie.
Ten morderca wszystkiego co się rusza i bezwzględny niszczyciel światów został sparaliżowany. Nie wiem, przez co.
Stal lecąca zakończyć moje życie zatrzymała się, otoczona niebieską aurą. Wpatrywałam się w iskierki błyskające gdzieniegdzie, świadczące o naprawdę wielkim wysiłku włożonym w ich podtrzymanie. Ale nie na długo. Aura nagle zniknęła, a ciężar zaczął znowu spadać.
W jednej chwili ONI mignęli mi przed oczami.
Przerażony Sans, Frisk i Mettaton. Z mojego AU. Patrzyli, jak z nieba leci na nich nieuchronna śmierć.
Krzyki. Wrzaski. Panika. Wszystko wiruje. Niebieskie linki dookoła. Zglitchowany śmiech, zimny i nieczuły na błagania mojej rodziny. Może i im zazdrościłam. Ale chciałam Genocide tylko dla tego, by móc mieć duszę Frisk. By móc wrócić do wszystkich, których kocham.
Nie.
Nie.
NIE.
Nie pozwolę na to.
- NIE POZWOLĘ, BYŚ ICH ZABIŁ!!!- wrzasnęłam na całe gardło, unosząc nóż w kierunku Errora. Zrobił się on cały czarny, a z jego końca wystrzelił czarny, pochłaniający światło dookoła piorun. Uderzył w tego mordercę, przez co tamten został rozerwany na strzępy.
Nagle wszystko zniknęło.
Byłam na środku placu w Glitchtale.
Sans, Frisk oraz reszta tłumu patrzyła na mnie ze zdziwieniem i strachem.
Z nieba spadał powoli deszcz popiołu.
Poczułam, jak ziemia osuwa się spod moich stóp.
Jakieś krzyki.
I ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro