V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W jednym z pięcio-gwiazdkowych hoteli właśnie trwała ważna uroczystość, na którą zostali zaproszeni ważni ludzie ze swoimi rodzinami. Jednak jednego z młodzieńców nie za bardzo interesował bal. Rozglądał się na wszystkie strony, poszukując atrakcji. Przeszła go fala ciepła, kiedy w tłumie jakichś osobistości zauważył bruneta o wyjątkowych rysach twarzy. Momentalnie zapalił się do tego, aby móc zamienić z nim kilka słów. Gdy mężczyzna został sam, śmiały młodzieniec podszedł jak gdyby nic.

- Nie wygląda pan na zachwyconego... - zasugerował chłopak.
- Okropnie mi się nudzi. Zrobiłbym coś o wiele ciekawego.
- Mógłbym do pana dołączyć?
- Ty?

Mężczyzna obejrzał go od stóp do głów, po czym kiwnął z aprobatą. Następnie chwycił chłopaka za nadgarstek i pociągnął za sobą. Poszli na górę, gdzie znajdywał się wielki, czerwony dywan. Świetnie to współgrało ze złotym wykończeniem korytarza. Zaczęli spacerować, co zszokowało szatyna.

- Chodziło tylko o spacer?
- A masz lepsze pomysły? - lekko uniósł kąciki ust. Sam dobrze wiedział, że nie tylko o spacer chodzi, lecz sprawdzał młodszego.
- Zacząłbym od tego...

Chłopak zdecydowanie popchnął niższego do ściany, chwytając jego nadgarstki dłonią i prztrzymując je przy ścianie nad głową bruneta. Chwilę potem jego usta zachłannie pogłębiały dopiero co zaczęty pocałunek. Brunet bez sprzeciwu odwzajemniał każdy ruch uwodziciela. Tak naprawdę właśnie tego chciał... Nagle oderwał się, trochę dysząc:

- Chodźmy... do mojego pokoju...
- Nie - rzekł zdecydowanie podniecony chłopak - Zrobimy to tutaj...
- Taki odważny jesteś? A jak ktoś nas zobaczy?

Eren szybko otworzył oczy, a towarzyszyło temu szybsze tętno. Powoli podniósł się do siadu, rozglądając się. Wszędzie było ciemno. Następnie powoli przełknął ślinę, próbując ustalić co przed chwilą mu się śniło. Gdy sobie przypomniał, znów złapał się za usta. Nie mógł uwierzyć, że śnił o tym kurduplu... O nim i o sobie... Najpierw zaćmił go wzrok starszego, teraz widział go w snach. Co gorsze, w takich snach... W panice zaśmiał się cicho, uznając, że to nic nie znaczy. Nawet to dziwne uczucie w brzuchu i ogólna reakcja ciała na myśl o Ackermannie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro