XIX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od piątkowej zabawy urodzinowej Erena minęły dwa dni. Przez weekend chłopak siedział w domu i dochodził do siebie, a nawet z łóżka wstawał tylko w razie konieczności. Widocznie musiał się czymś struć na tyle, że potem nie miał w ogóle apetytu, a zresztą i tak by to zwrócił. Czuwał przy nim Grisha, którego zastępował Zeke z wiadomych powodów. Blondynowi to wcale się nie podobało, ale wtedy chociaż w domu było spokojniej, bo Eren nie miał siły prowokować i ogólnie odwalać. Starszemu nawet wydawało się, że szatyn jest ciut milszy niż, jakby czuł się dobrze. Oczywiście najbardziej irytujące było to, że młodszy często go wołał i twierdził, że będzie rzygał, chociaż bardziej był po prostu przewrażliwiony na tym punkcie. W dodatku Zeke musiał przypominać Erenowi, co ten zrobił, bo on ledwo co pamiętał... Jednak, gdy już powiedział, wtedy chłopak zaczynał kojarzyć i już wiedział, że coś zjebał. Szczególnie w stosunku do Levi'a... Oczywiście musiał to zatrzymać dla siebie, bo brunet nie chciałby na pewno, żeby Zeke wiedział... Zresztą sam nie miał też wtedy ochoty się kłócić.

Poniedziałkowy ranek zdawał się już lepszy od poprzednich dni. Eren odzyskał swój ciepły koloryt skóry i wyglądał na zdrowszego. Właśnie spał wtulony w pustą miskę, co znaczy, że również przeszły mu problemy z zatruciem, chociaż tam wylądowały jego potargane włosy. Szatyn spokojnie drzemał, kiedy poczuł szturchnięcie. Zmarszczył brwi, a następnie ledwo otowrzył oczy i rzekł z chrypą:

- No co?
- Szkoła jest - odpowiedział Zeke - Szykuj się.
- Nie idę... - wymamrotał - Źle się czuję.
- Daj spokój... - przewrócił oczami - Dwa dni ci wystarczyły. Teraz to ci się po prostu nie chce... Zresztą sam się doprowadziłeś do tego stanu...
- Nie chcę tam iść! - wtulił w siebie poduszkę.
- Eren - westchnął blondyn - Przestań robić z siebie pajaca większego niż jesteś...

Zeke jeszcze coś tam pogadał, po czym wyszedł z pokoju szatyna. Wtedy ten mimo wszystko wstał i zaczął się szykować.

Po dłuższej próbie wyciągnięcia marudzącego Erena z domu przez Zeke'a, w końcu szatyn dotarł do szkoły. O swoich piątkowych dokonaniach chciał pogadać z Arminem, a i tak mieli lekcje w tej samej sali, dlatego chłopak na spokojnie poszedł w odpowiednie miejsce. Jednak na miejscu zmarszczył brwi, widząc swojego przyjaciela w objęciach Jeana. Dwójka stała w jakimś przyciemnionym kącie i wymieniali miłosne pocałunki, co dla Erena było obrzydliwe i nie do przyjęcia. Jak Armin mógł to robić z tym końskim ryjem... Postanowił to zignorować i po prostu wszedł już do sali, mimo trwającej przerwy. Tam usiadł w ostatniej ławce przy oknie, na której położył nogi. W sali również siedziała nauczycielka niezbyt przychylnie nastawiona do niego i kazała mu wyjść, ale on tylko odpowiadał chamsko, a przy tym ignorował polecenie. Najgorsze jednak było to, że Eren już zdążył się spotkać z oczami Levi'a, który bezczelnie odwrócił wzrok. To było frustrujące dla szatyna, bo przecież nie zrobił nic takiego, żeby starszy teraz w taki podły sposób go traktował.

Potem Eren pomyślał, że wcale nie potrzebuje zajętego Jeanem, Armina, i przypomniał sobie o przyjaźni z Historią. Uznał, że to będzie najlepsza osoba do rozmowy, choć już niekoniecznie o imprezie. Jednak, chcąc podejść do dziewczyny, również poczuł konsternację. Blondynka całą uwagę poświęciała czułościom ze swoją ukochaną. Ymir w swoich ruchach nawet przypominała Erenowi jego samego, ona również w dość prostacki sposób próbowała przekroczyć granicę... Chociaż Historia ją za to pieszczotliwie karciła i posyłała jej śmiech, ale ostatecznie pozwoliła się pocałować dość namiętnie. To znowu zirytowało szatyna i nie mógł zrobić nic innego jak tylko wrócić na swoje lekcje. Właśnie wtedy w oczy rzucił mu się dość jednoznaczny obrazek, a konkretnie ktoś bajerował Levi'a, oczywiście nie tak doskonale jak sam Eren mógłby. Chłopak usłyszał pytanie o randkę, a wtedy zagotowało się w nim. Od razu podbiegł do Levi'a i złapał go mocno za nadgarstek, a zalotnikowi spojrzał groźnie w oczy i rzekł nieprzyjemnie:

- Nie, nie umówi się z tobą.

Levi otworzył szerzej oczy, a następnie złapał się za czoło z zażenowania. Oczywiście, że miał zamiar odmówić, przecież nie interesowały go romanse inne niż z Erenem. Ale młodszy nie musiał sam tego załatwiać, jakby bronił swojego terenu, brzydko mówiąc. Poza tym brunet wciąż miał żal do chłopaka i czuł się urażony, a przez to nie miał ochoty z nim rozmawiać narazie. Znaczy bardzo chciał znowu pobaczyć ten uroczy, czarujący uśmiech, ale jednocześnie foch na Jaegera był większy. Przeciwnik Erena w końcu odpuścił, patrząc na niego jak na nienormalnego, po czym odszedł. Wtedy śniadoskóry spojrzał uważnie na Ackermanna, jakby bardzo chciał mu coś powiedzieć, ale ten tylko marszczył gniewnie brwi, po czym wyrwał rękę spod siły wyższego i również poszedł. Chociaż obejrzał się za siebie, żeby móc jeszcze raz spojrzeć na swojego ukochanego. Teraz miał widok na jego szerokie ramiona i plecy, co niesamowicie go poruszyło... Zatęsknił za ciepłem, jakie dawał mu chłopak.

Jego zapatrzenie trwało zdecydowanie za długo, bo nagle wpadł na kogoś, a wraz z tym wywalił swoje rzeczy trzymane jedną ręką. Zareagował gwałtownie i od razu zaczął zbierać wszystko, a wtedy zauważył większe od jego, dłonie o zdecydowanie cieplejszym odcieniu skóry niż on posiadał. Powoli przejechał oczami po całej postaci, aż spotkał się z piwnymi tęczówkami, a przy tym niechcący dotknął rąk drugiego chłopaka. Wtedy podniósł wyżej powieki, czując wyraźne ciepło pochodzące od całego blondyna. Dwójka przez chwilę patrzyła na siebie, jakby w hipnozie, po czym nagle Levi odzyskał przytomność i zaczął nerwowo sprzątać.

- Ostrożnie, Levi - uśmiechnął się lekko Jean, pomagając mu w bardziej opanowany sposób.
- Przepraszam, jestem trochę roztargniony...
- Spokojnie. Po prostu następnym razem uważaj, haha!
- Tak, tak... - szybko zabrał wszystko, kiwając głową i odszedł od wyższego.

Od ich ostatniego spotkania Levi zmienił zdanie o Jeanie, chociaż niekoniecznie wiedział, co dokładnie sądzi... Po prostu w towarzystwie blondyna czuł zmieszanie i niepewność. Zupełnie nie wiedział, jak ma rozmawiać z chłopakiem, a kojarzenie go z jednym pocałunkiem znacznie utrudniało sprawę... Nie wiedział nawet, co Kirstein o tym sądzi, jednak w ogóle nie chciał o tym gadać, szczególnie z nim samym. Zresztą sam brunet powiedział, że tego nie było i koniec tematu.

Po lekcjach zdegustowany Eren poszedł do klubu. Ledwo otworzył drzwi, a wtedy zauważył coś, co w ogóle nie powinno go już zdziwić w tym dniu. Niccolo był zajęty Sashą i chyba nie widział świata poza nią w tym momencie. Szatyn nie widział nawet, żeby blondyn zaczynał coś gotować czy przygotowywać. W końcu Eren zmarszczył brwi w wielkiej irytacji, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami i wrzasnął:

- Jebać miłość, ja pierdole!

Nabuzowany chłopak szedł przez korytarz i już miał zamiar wychodzić ze szkoły, kiedy Armin go zatrzymał:

- Czekaj, Eren!
- Co? - warknął szatyn, stając - Przestałeś się lizać z tym wieśniakiem?
- Eren... - zabrzmiał, jakby z wyrzutem - Nie mów tak... Poza tym to normalne, że okazujemy sobie miłość. Ty też kiedyś...
- Nie - przerwał mu z pogardą do siebie - To nie byłem ja. To był jakiś frajer, który się ograniczał przez głupie zasady...
- Cały czas ci mówię, żebyśmy o tym pogadali...
- Nie, Armin. Już raz gadaliśmy, a ja nie chcę do tego wracać - ścisnął pięść. Blondyn widział po przyjacielu, że go boli, ale dobrze to maskuje.
- Ale w ogóle to - uśmiechnął się z nadzieją w głosie - Przyjdziesz dzisiaj do mnie?
- W sumie... Czemu nie...
- Super! To napiszę, jak będę w domu! A ty nie idziesz na zajęcia?
- Nie... - zabrzmiał z cichą irytacją - Dzisiaj wszyscy sobie urządzili dzień ohydnych czułości. Rzygać mi się chce od tego już.
- Jesteś zazdrosny - stwierdził krótko Armin. Przez tyle lat nauczył się Erena i jego ton w tym momencie wskazywał na jedno.
- Ja?! - wyśmiał go - Niby o co?
- Znam cię...  Gdybyś mógł, sam byś teraz się z kimś całował tam, gdzie jest najwięcej ludzi.
- Że co?! - zaśmiał się jeszcze głośniej, żeby zagłuszyć oburzenie - Mogę mieć każdego! Gdybym chciał, już ktoś dawałby mi dupy! Co to jest całowanie na widoku...
- Ale nie możesz podrywać innych... - zaśmiał się niewinnie.
- Mogę!
- Nie możesz, bo ty chcesz tylko jedną osobę podrywać... I z nią chciałbyś się teraz całować.
- Wcale... - spojrzał w bok i zmarszczył brwi, czując zawstydzenie - Wcale nie...
- Nawet wiesz o kim mówię - uśmiechnął się.
- Nie chcę! - wrzasnął, po czym wybiegł ze szkoły.

Eren nie mógł wytrzymać szczerości Armina. On zawsze musiał wiedzieć wszystko, jakby miał wiedzę całego świata. Z jednej strony blondyn faktycznie znał Erena niemal bardziej niż on siebie, ale uczucie szatyna było też zbyt widoczne i osoby znające chłopaka mogły to dostrzec bardzo szybko. Tylko on sam nie chciał zauważyć, że jego serce zostało skradzione...

Jakoś popołudniu szatyn zgodnie z umową, przyszedł do Armina. Najpierw zadzwonił przez domofon, a potem już na luzie sam wszedł przed drzwi mieszkania.

- Heej - zawołał szatyn, szybko zdejmując buty, po czym przeszedł do salonu.

Wtedy natychmiast zrobił grymas, jakby zobaczył kogoś niezbyt lubianego przez niego. Faktycznie, obok Armina siedział równie zdziwiony i niezadowolony Jean, a przy tym patrzył na blondyna z wyrzutem:

- Co on tu robi?
- Nie denerwuj się... - uspokajał go Armin.
- Co on tu robi?! - Eren wskazał na Jeana.
- Jestem u swojego chłopaka! - odpowiedział wyższy.
- A ja u swojego przyjaciela!
- To wypierdalaj!
- Prędzej ty!
- Cicho! - wrzasnął Armin - Zaprosiłem tu was, żebyście się w końcu pogodzili! Obydwaj jesteście dla bardzo ważni i nie chcę, żeby było źle między wami.
- To niech ten wieśniak przestanie mi wszystko niszczyć! - warknął Eren.
- A ten furiat niech się leczy na wściekliznę, bo na szczepienie przeciwko już za późno! - dodał Jean.
- Zaraz dla ciebie będzie za późno do szpitala!
- Ej! - Armin spojrzał ze złością na Erena. Potem i na Jeana - Jesteście u mnie w domu i macie się zachowywać, albo obydwaj wyjdźcie!

Eren i Jean spojrzeli na siebie groźnie, po czym prychnęli i odpuścili. Jak zwykle.

Na początku Armin próbował przekonywać dwójkę do siebie, chociaż było to nieskuteczne. Jedyna sprawa, w której Jean i Eren byli zgodni, to konieczna obecność piwa przy tym spotkaniu, na co blondyn przewrócił oczami. Jednak finalnie w trójkę poszli do sklepu niedaleko, za to Jean i Eren kłócili się o to, którą firmę i jaki rodzaj wziąć. O jednym uważali, że to jest obrzydliwe, a potem, że ten ich wybór jest zdecydowanie lepszy. W końcu kupili 11 butelek, bo Armin nie chciał za dużo, a wielcy samce alfa byli przekonani o swoich mocnych głowach.

Kiedy wrócili, wiadoma dwójka od razu przeszła do picia i ścigali się w tym, kto szybciej wypije. Jednak blondyn ich przystopował, dając jakieś przekąski. Chociaż remis nie satysfakcjonował żadnego z nich. Potem Eren i Jean zaczęli grać na konsoli, stąd też Armin nie mógł liczyć na spokojne spotkanie. Zarówno szatyn jak i ciemny blondyn klnęli jak najęci oraz ogólnie wrzeszczeli. Arlert tylko obserwował ich i czasem popijał swoje picie lub coś zjadł, a ogólnie to cieszył się, że dwójka chociaż przestała się drzeć na siebie, a zaczęła na ekran. Miał tylko nadzieję, że żaden nie zniszczy sprzętu, a szczególnie narwany Eren, bo Jean jeszcze miał jakieś resztki opanowania.

Trójka spędzała czas w miarę przyjemnie, kiedy nagle wszystko się wyłączyło.

- Cooo?!?! - wrzasnął Eren - Właśnie dojeżdżałem do jaskini, kurwa!
- Zamknij się, idioto - warknął Jean, szturchając go mocno w ramię, po czym spojrzał pytająco na Armina.
- Nie wiem... - przyznał blondyn - To musi być jakaś przerwa w dostawie prądu, ale nic mi o tym nie wiadomo... Zadzwonię do dziadka.

Kiedy Armin wyszedł do innego pokoju, Eren i Jean od razu stracili humory swoją obecnością. Patrzyli na siebie ze znudzeniem i jednocześnie pogardą, a przy tym popijali piwko. W końcu Eren warknął:

- Długo masz zamiar się tak gapić?
- To ty się gapisz - odpowiedział Jean.
- Och nie, jaki ty biedny - zakpił z niego - Jeszcze się zakochamy i co wtedy?
- Masz zbyt kiepski gust na mnie. A o mnie się nie martw, nie interesują mnie badziewia - rzekł obojętnie, kładąc się na dywanie. Wtedy z jego bluzy wypadły trzy skręty, co on zauważył i uśmiechnął się zadziornie, po czym spojrzał na szatyna - Takie chłopczyki jak ty pewnie nigdy nie paliły, co?
- Cóż... - sam pewnie uniósł kąciki ust w górę i zmrużył sprytnie oczy - Chyba nie wiesz, co się dzieje w szkołach takich jak moja poprzednia...
- No proszę, czyżby mały Jaeger jednak nie zgrywał się?
- Proponujesz coś?
- Jeśli wypalisz szybciej ode mnie, trzeci jest twój.
- Tylko tyle? - brzmiał teraz naprawdę pewnie.

Za jakiś czas Armin wrócił do salonu, a wtedy był szczerze zdziwiony. Po pierwsze w pokoju strasznie śmierdziało, przez co od razu otworzył okna. Po drugie Eren i Jean leżeli na dywanie i niby oddychali, ale nie ruszali się za bardzo. Po prostu patrzyli w sufit, a ich miny wyrażały głębokie odprężenie, jakby byli na innej planecie.

- O, Armin - zawołał radoście Eren, wyciągając rękę do góry - Pomóż mi, przyjacielu...
- Mi też, kochanie... - dodał Jean.
- Co wyście zrobili? - blondyn zmarszczył brwi w irytacji.
- Nic, tylko cię kocham - zaśmiał się szatyn.
- Ja ciebie też! - znów Jean równie rozbawionym tonem.
- O, ja ciebie też! - odpowiedział Eren, Jeanowi.
- Naprawdę? To wspaniałe! Ja ciebie też!
- I co ja mam z wami zrobić... - Armin pokręcił głową.

Blondyn przez chwilę patrzył na nieporadną dwójkę, a po dłuższym zastanowieniu uklęknął nad Erenem i zaczął mu wyciągać telefon z kieszeni spodni.

- Ej, ej! Armin! - zawołał Eren - Nie możesz mnie rozbierać przed ślubem!
- Ja też chcę! - dodał Jean.
- Zamknijcie się już... - warknął Armin, wybierając numer Levi'a.
- Do kogo dzwonisz, aniołku? - spytał Eren.
- Do Levi'a. Leżcie tu spokojnie i nie ruszać się.

Kiedy Ackermann dowiedział się, co Eren i Jean odwalili, chwilę wahał się. W końcu przy Jeanie czuł się nieswojo, a na Erena wciąż był obrażony. Jednak finalnie zgodził się, słysząc w tle bezsensowne rozmowy dwójki. Ci byli gotowi się nawzajem rozbierać, bo było im gorąco, a potem nagle zaczęli gadać, że krowy są biedne. Potem jeszcze byli zgodni co do tego, że kotki są takie urocze i Armin w ogóle jest ich takim kotkiem i chcieli go tulić. Zanim Levi przyjechał, najniższy chłopak pomógł jeszcze dwójce jakoś usiąść, bo oni mieli z tym jakiś problem, chociaż pewniej im się po prostu nie chciało, tak odprężeni byli. Nie obeszło się bez przytulania blondyna i całowania go po całej twarzy i robili to i Jean, i Eren. Obydwaj zaskakująco podobnie reagowali na to, co wypalili.

W końcu ktoś zadzwonił domofonem i Armin szybko wyrwał się z objęć irytującej dwójki, po czym poszedł otworzyć. Za chwilę do mieszkania wszedł już na wstępie zirytowany brunet psychicznie przygotowany na to, co za chwilę go spotka. Levi ledwo wymienił spojrzenie z blondynem, a już usłyszeli z salonu wesołe rozmowy. Szybko tam poszli i wtedy zobaczyli coś zupełnie niemożliwego:

- Stary, jak ja cię lubię! - zawołał Eren, patrząc na Jeana, po czym przytulił go jak serdecznego przyjaciela.
- Ja to nawet cię kocham, stary! - odwzajemnił uścisk, klepiąc chłopaka po plecach.

Nagle Eren zauważył Armina w towarzystwie najpiękniejszego człowieka na świecie. Od razu poczuł ekscytację na jego widok i z rozmarzonymi oczami rzekł:

- O, Levi! Kocham cię! Moja mała dzidzia! Chodź, przytulimy się! - wyciągnął ręce po uprzednim oderwaniu od siebie Jeana.
- Jesteś poważny, Eren? - spytał brunet z pogardą.
- Nigdy w życiu! - pokręcił głową w śmieszny sposób, który Ackermannowi wydał się żałosny.
- Paliłeś coś?
- Nie, skądże!
- My po prostu tak kochamy świat! - zawołał Jean, a Eren pokiwał głową dla potwierdzenia słów "przyjaciela".

Brunet przez chwilę obserwował dwójkę, marszcząc brwi w irytacji. Nie dziwił się, że Armin był bezradny wobec tej dwójki idiotów.

- Który to przyniósł? - nagle rzekł Levi.
- To ja! - wstał Jean.
- Nie musisz mnie kryć, przyjacielu, to ja! - Eren również wstał.
- Ale to ja! - upierał się Jean.

Armin i Levi przez chwilę patrzyli na dwójkę, po czym spojrzeli na siebie i uznali w tym samym czasie:

- Eren.

Za chwilę też Levi podszedł do szatyna i złapał go pod łokciem, stwierdzając:

- Eren, idziemy.
- Nie chcę z tobą iść... - zamarudził chłopak.
- Co? - wciąż zadziwiało go, z jaką łatwością wyższy mówi takie przykre rzeczy, chociaż to już nawet go nie zabolało. Jeszcze tamto go trzymało - Dlaczego?
- Nie powiem - burknął, spuszczając wzrok.
- Będziesz miał czas mi opowiedzieć. A teraz przestań się zachowywać jak małe dziecko i chodź.
- Nie chcę.
- Ja też nie chcę się tobą zajmować - westchnął ciężko - Mam co robić i wcale nie musiałem przyjeżdżać. Ale ktoś musi ci wybić głupie pomysły z głowy.

W końcu po dłuższej namowie, Levi zabrał Erena z mieszkania Armina. Uznał, że najlepiej będzie go zabrać gdzieś do parku, bo do domu nie powinien wracać w takim stanie. W końcu zaprowadził chłopaka w być może ryzykowne, za to jedno z jego ulubionych miejsc, a dokładnie pewne wzgórze, gdzie nigdy nie przychodzili ludzie. Akurat zachodziło słońce, co pokolorowało niebo na pomarańczowo z dodatkiem różu. Pięknie to wyglądało, aż brunet uśmiechnął się delikatnie. W tym samym czasie Eren zdążył zasnąć, ale może to i lepiej... Teraz brunet mógł bez wstydu poobserwować chłopaka, którego kochał całym sobą. Ciepły odcień skóry Erena idealnie współgrał z aktualnym światłem, a do tego samemu Jaegerowi nie brakowało urody. Miał naprawdę dużo uroku, jaki wywoływał na twarzy Ackermanna wypieki. Starszy wciąż nie mógł uwierzyć, że to ten łobuz budzi do życia motylki w jego brzuszku, a przy tym wywołuje ciepłe odczucia. Nie rozumiał co takiego miał ten bezczelny, chamski i zepsuty Eren Jaeger, czego nie mieli jego poprzednicy, jeśli można to tak nazwać... Wszystkie przelotne romanse Levi'a nie mogły się równać z tym, co on przeżył z szatynem bez związku... Tym bardziej nie rozumiał niechęci chłopaka po tym wszystkim... Brunet ciągle miał nadzieję, że Jaeger nie jest taki jak każdy, ale powoli do jego serca dochodził ból rzeczywistości... Chociaż on nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że ten, w którym pierwszy raz od dawna zakochał się, po prostu znudził się nim... Nie chciał czuć się jak zabawka, która przestała bawić ważnego dla niego chłopaka.

Nagle Eren obudził się zdezorientowany, po czym od razu wstał. Czuł, że jeszcze nie wytrzeźwiał do końca, chociaż przeszła mu faza. Zauważył obok siebie bruneta, który z wyraźnym smutkiem na twarzy patrzył przed siebie. Miał wrażenie, że Levi jest bledszy niż zwykle, co go szczerze zaniepokoiło. Jednak postanowił obrócić to w żart:

- Nie jest ci niedobrze, Levi?
- Nie... - spojrzał zaskoczony na niego - Czemu pytasz?
- Jesteś jakiś blady... Jeśli byłoby ci niedobrze, zacząłbym się martwić. Co, jeśli to ciąża... Jestem za młody na bycie ojcem.
- Jesteś takim idiotą... - pokręcił głową, przewracając oczami i znów spojrzał przed siebie - Lepiej powiedz, dlaczego mnie unikasz?
- Nie unikam!
- Olewałeś mnie w barze, kiedy wróciłem... Nawet teraz nie chciałeś ze mną iść - brzmiał smutno.
- Bo... - przygryzł wargę, czując stres - Tak naprawdę... Kurwa! Chciałbym mieć ciebie tylko dla siebie...
- Eren... - otworzył szerzej błyszczące oczy, słysząc te słowa. Przy czym spojrzał na chłopaka, a jego serce znów zmieniło swój rytm na ten charakterystyczny.
- To się nie uda - warknął, marszcząc brwi i zacisnął pięść - Wiesz... Kiedyś zostałem bardzo zraniony i od tamtej pory na wszystkich patrzę z taką samą obawą, dlatego nie zostaję przy nikim na dłużej. Wolę być tym draniem niż mieć łamane serce kolejny raz... - w jego głosie słychać było obojętność, a jednocześnie ciężkość - Pamiętasz moją bliznę? Kiedyś obroniłem ważną dla mnie osobę przed chłopakiem z nożem... To był Reiner. Nie mam pojęcia, co mu zrobił, ale byłem tak zakochany, że nawet nie zastanawiałem się... A wiesz co najgorsze? - zaśmiał się cynicznie - Wmawiałem wszystkim, że prawie nie boli... Najważniejsze było, że jemu nic się nie stało. Nawet, jeśli irytował mnie niesamowicie, kiedy ciągle mi wmawiał, że interesuję się kimś jeszcze poza nim... Chociaż ja świata nie widziałem poza nim i robiłem wszystko, żeby tylko zapominał o swoich obawach. Olewałem wszystko, żeby mu dogodzić. Wiesz co dostałem za to wszystko? Zerwał ze mną w zajebiście bolesny sposób - tutaj głos mu się załamał i Levi myślał, że Eren się rozpłacze, chociaż chłopak trzymał się jeszcze, za to ścisnął już obydwie pięści - Kiedy zauważyłem go obściskującego się z jakimś innym chłopakiem, wtedy on mi powiedział, że to koniec. Dodał, że jestem zbyt nudny dla niego i nie umiem go zadowolić...

Brunet słuchał tego i czuł, że sam zaraz uroni łzę. Widział stan Erena i do najlepszych nie należał. Jak bardzo chłopak musiał mu ufać, że zdradził przed nim tak krępującą rzecz. Po szatynie widać było smutek zmieszany z żalem i złością, a to wszystko ubarwione wstydem. W tym momencie Jaeger nie miał nawet odwagi spojrzeć na starszego, a wręcz odwrócił się plecami. Teraz kontynuował z wyraźnym stresem w głosie, cały drżał z emocji:

- Levi... Miałeś być tylko jednym z wielu, ale trudniejszym do zdobycia... Nie miałem co do ciebie większych planów. Nie chcę tego mówić, ale chciałem cię tylko zaliczyć. Chociaż nie myślałem o tym tak, bardziej chciałem cię po prostu zdobyć. Jednak tobie nie wystarczyło kilka słodkich słówek i łóżko, żebyś się mną zachwycił. Zresztą droga do ciebie była najtrudniejszą ze wszystkich, przez jakie musiałem przechodzić. Zarywanie do ciebie sprawiało mi satysfakcję, jakiej nigdy nie odczuwałem przy innych. Nie rozumiem tego... Po prostu w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że życie bez ciebie jest cholernie nudne i potrzebuję twoich humorków bardziej niż czegokolwiek innego. Wiem, że się zakochałem. Ale nie chcę tego... Zeke ma rację w kwestii wyboru chłopaka dla ciebie, ja jestem beznadziejnym kandydatem. Zamiast dawać ci to, na co zasługujesz, będę chorobliwie zazdrosny... Najgorsze, że tobie będę zarzucać zdradę. Nie umiem zaufać w tej kwestii... A ja nie chcę cię ranić... Boję się związków, rozumiesz?
- Eren, ale...
- Lepiej, żebyś już poszedł. Najlepiej zapamiętaj te słowa, znienawidź mnie i udawaj, że mnie nie znasz - w jego głosie był głęboki smutek, jaki Levi zdołał usłyszeć.

Brunet czuł, że jego serce właśnie pęka na malutkie kawałeczki. Myślał, że znudził się Erenowi, ale aktualny stan rzeczy był jeszcze bardziej bolesny... Czuł głęboki szok, aż odrętwiał. Jednak, kiedy tylko odzyskał siłę, natychmiast uciekł. Niekoniecznie przez raniące słowa, ale przez własny mętlik w głowie. W dodatku bolało go to, co musiał czuć Eren... Przecież sam przyznał się, że jest zakochany. Jednak już nie mógł dalej pielęgnować tego wspaniałego uczucia ze strachu... Trzymanie tego w sobie musiało go strasznie męczyć. Ackermann bardzo chciał coś zrobić, żeby zabrać smutek od chłopaka. A przynajmniej chciał go w tym wesprzeć... Brunet wiedział, że chłopak nie ranił go specjalnie, po prostu był przerażony tym, dokąd zmierza ich relacja. Mimo wszystko jego również zabolało to... Kiedy tylko wrócił do domu, od razu wybuchnął płaczem. Właśnie przeżywał emocje za Erena, a przy okazji swoje. Nie wiedział jak poradzić sobie z własnym cierpieniem, a co dopiero z cierpieniem osoby, którą naprawdę kochał. Przecież on mógłby zrobić wszystko, żeby zabrać od Jaegera to wszystko, co niemiłe. Teraz przypominał sobie ten pewny siebie, rozbrajający uśmiech i to tylko pogłębiało ból, bo wiedział, że szatyn teraz być może nawet beczy jak małe dziecko, tak samo jak Ackermann. W końcu obydwaj udowodnili już sobie, ile wrażliwości w sobie mają... Być może Eren powstrzymywał się przy Levi'u, bo nie chciał wzbudzać w nim litości. Nie chciał, żeby brunetowi było szkoda takiego idioty... W końcu to Jaeger wszystko zaczął, bądź co bądź rozkochał w sobie Levi'a i przy okazji sam się zakochał, żeby teraz zrobić coś tak okropnego. Chłopak nie zranił tylko Levi'a, ale też i siebie. Z własnej woli odebrał sobie prawo do szczerej miłości, jaką Ackermann mógł go obdarzyć. Przecież dawniej to było dla niego takie ważne, a on dla ukochanej osoby był w stanie skoczyć w ogień. I to dosłownie. Eren robił masę ryzykownych rzeczy i bardzo się starał, żeby zaimponować swojej pierwszej miłości. Nawet zostawił gitarę, bo tamtemu to się nie podobało. Poświęcił niemal wszystko, a tamten tak zwyczajnie porzucił go z takim okropnym uzasadnieniem. To przez niego chłopak zmienił swój stosunek do życia. Chociaż nigdy nie brakowało mu uroku, żywiołowości i wielu innych cech charakterystycznych dla niego, to od tamtego momentu stał się rozwiązły i dość nieprzyjemny. Wtedy obudził w sobie głęboko skrywane zachowania, których wcześniej próbowano go oduczać. Przedtem kontrolował to do minimum, teraz w ogóle nie powstrzymywał się. I nawet zyskał dzięki temu w oczach swojej dawnej miłości i ten chciał wrócić do Erena, ale wtedy to szatyn już odrzucał go. Zresztą wyraźnie okazywał obrzydzenie tym chłopakiem i to też nie tak, że umawiał się z kim popadnie. Zanim podchodził do danego obiektu zalotów, chwilę obserwował, miał dość wyczulone ucho i dzięki temu uzyskiwał istotne dla siebie informacje. Szybko tracił zainteresowanie, kiedy słyszał o byciu puszczalskim danego chłopaka. Za to najbardziej intrygowały go jeszcze niepodbite ziemie i tam wykorzystywał całą paletę swoich wyuczonych manier, a wszystkiemu towarzyszył jego urok osobisty. Karmił swoje ego, kiedy zamieniał niewinne istotki w demony pozbawione wstydu i przy okazji uczył je prawdziwej rozkoszy cielesnej. Oczywiście to wszystko z czasem, bo musiał nabrać doświadczenia. Levi nie miał niewinności, jaka nakręcała Erena, za to jego szczelnie zabezpieczone bramy równie go pobudzały, bo to czyniło bruneta niemal nieosiągalnym. Nikt nie mógł się dostać tak blisko, ale ten zdobywca musiał. Mało tego, po spróbowaniu chciał więcej. Ciągle odrzucał myśl o tym, że Levi jest mu bliższy, zwyczajnie znalazł godne siebie miejsce do spełniania swoich potrzeb. Jednak w końcu to w nim pękło, już nie umiał okłamywać samego siebie... On zwyczajnie zakochał się. I to nie nieszczęśliwie, bo też nie był ani głupi, ani ślepy. Wiedział, że Levi odwzajemnia uczucie i dlatego też był na siebie zły. Nie wiedział, kiedy tak zbłądził, że był w stanie zranić tak cudowną osobę, która nie widziała świata poza nim. Nim, który nawet na oczach bruneta, bezkarnie flirtował z innymi, nic nieznaczącymi dupami. Szatyn nie miał nawet ochoty iść z nimi w najprostszą relację fizyczną i odtrącał ich. W ten sposób po prostu próbował uciszyć swoje pragnienia miłosne względem Levi'a, ale brzydził się ustami innymi niż właśnie Ackermanna.
***

Dochodziła północ, choć zostało jeszcze trochę czasu. Levi właśnie brał prysznic po godzinach spędzonych na wylewaniu łez przy lodach tak, jakby zaliczył zerwanie. W głębi duszy nie mógł uwierzyć, że to koniec i to po prostu do niego nie dochodziło. Nie przyjmował do wiadomości, że już nigdy więcej nie będzie czuł na sobie spojrzenia Erena, bo ten prawdopodobnie będzie go unikać. Przecież sam polecił brunetowi, żeby zapomniał o nim... Po tym wszystkim miał zapomnieć? Niemożliwe. Jaeger stał się dla Ackermanna zbyt ważny, ważniejszy niż on sam dla siebie. Nawet teraz miał nadzieję, że Eren już doszedł do siebie i jakoś mu lepiej nawet w towarzystwie ładnych studentów i alkoholu. Kiedy Levi o tym pomyślał, poczuł ból w sercu, a przy tym zmarszczył gniewnie brwi... Nie, on wcale nie chciał, żeby chłopak spędzał czas w ten sposób. Na pewno nie z potencjalnymi zamiennikami Ackermanna. Poczuł zazdrość, jaka wręcz w nim zawrzała. Eren nie mógł zabawiać się z nikim innym niż z Levi'em od momentu, kiedy brunet wpuścił go bliżej. Chłopak miał wyłączność do Jaegera i żaden zepsuty idiota nie mógł tego zmieniać. Żeby tylko sam szatyn o tym wiedział i nie ulegał ewentualnym zapędom... Levi przez chwilę robił grymas, po czym westchnął ciężko i zmartwił się. Przecież nie mógł młodszego trzymać jak na smyczy ani kontrolować go, szczególnie, że wcale nie byli razem. Zresztą i tak nie robiłby tego. Mimo wszystko za bardzo ufał Erenowi, żeby go posądzać o zdradę. Nie potrafił nawet sobie tego wyobrazić... Jaeger taki nie był, choć mogło wydawać się inaczej. Chłopak kreował swoją osobę na takiego, ale tak naprawdę wierność była u niego podstawą. Szczególnie, że sam kiedyś doświadczył zerwania jej. On zdradzać nie umiał, dlatego po prostu unikał związków i bliższych relacji. Nawet czuł do siebie obrzydzenie, kiedy przypominał sobie o swoich flirtach z innymi, chociaż z brunetem łączyło go coś więcej...

Nagle zabrzmiał głośny dzwonek, co doszło do uszu bruneta. Ten szybko wyłączył wodę, okrył się białym szlafrokiem i pobiegł do drzwi wejściowych. Ledwo otworzył, a wtedy jego serce zabiło tysiąc razy mocniej aż sam otworzył szerzej oczy i poczuł mimowolne wypieki na twarzy. Stał przed nim ten wysoki szatyn o niesamowicie pięknych, zielonych oczach, które wyrażały niepewność. Chociaż sama postawa chłopaka wskazywała na jego zadziorność, której po prostu chyba nie umiał już schować. Na sobie miał wyraźnie brudne ubranie, jakby wpadł w kałużę, za to w rękach trzymał śliczne kwiaty. Brunet spojrzał pytająco, a Eren wtedy:

- Mogę wejść? Zaraz się przeziębisz...

Levi odruchowo zrobił miejsce, żeby młodszy mógł wejść. Ledwo zamknął drzwi i odwrócił się, a przed nim już klęknął szatyn z miną pełną desperacji. Wysunął bukiet do przodu i rzekł dość emocjonalnie jak na niego, chociaż wciąż trochę sucho:

- Przepraszam, Levi...
- Eren... - był w szoku - Wstań.

Chłopak posłusznie wstał, chociaż dalej spoglądał błagalnie w oczy starszego i czekał na odpowiedź. Poczuł promyk nadziei, kiedy brunet przyjął kwiaty. Jednocześnie jego serce biło szybciej przez wiele emocji, chociaż na wierzchu wyglądał na opanowanego. W końcu nie wytrzymał i sam zaczął mówić:

- Naprawdę przepraszam za bycie idiotą. Czasem gadam bardzo głupie rzeczy... - patrzył w bok szczerze zawstydzony.
- Przecież nie powiedziałeś nic głupiego.
- Nie tylko powiedziałem, ale i zrobiłem. Zachowałem się jak totalny dupek. Nie tylko dzisiaj, ale też po twoim powrocie... Po prostu tęskniłem za tobą tak bardzo, że zacząłem się bać. Czekałem na ciebie, ale ostatecznie stchórzyłem. Wiesz już, miłość mi nie wychodzi... Bardzo przepraszam.
- Dlaczego jesteś brudny?
- Co? - aż zaśmiał się, wyczuwając celową zmianę tematu - Śpieszyłem się przed zamknięciem kwiaciarni i niechcący wpadłem do kałuży. Już nie wracałem do domu, żeby się przebrać. Jeśli chcesz, mogę iść zmienić ubranie i umyć się, wtedy wrócę.

Levi przez chwilę patrzył na chłopaka uważnie, po czym złapał go za kark i przyciągnął jego usta do swoich, zamykając ich wargi w gorącym pocałunku. Eren niemal natychmiast odnalazł się w tej sytuacji, a przy tym pewnie ułożył dłonie na plecach niższego, po których zaczął zachłannie błądzić. Po prostu nie mógł się oprzeć uczuciom, jakie go dotykały w obecności bruneta. To również sprawiło, że pogłębił pocałunek, dokładając język i przy tym jedną ręką oderwał się od pleców starszego, za to złapał jego dłoń, przez co ten zgubił bukiet na podłodze. Potem Eren przeniósł ją na swój policzek, lecz zaraz sam ułożył dłoń pod żuchwą bruneta po drugiej stronie. Wtedy wolną ręką zaczął sunąć po jego boku, czym sprawiał mu ogromną przyjemność. Po dłużej chwili Levi oderwał się, spoglądając uważnie w oczy młodszego, obejmując ciepłe policzki Erena delikatnymi dłońmi. Wtedy on przypomniał sobie o ubraniu starszego. Chwycił pasek od szlafroka i zaczął go ugniatać, chociaż niezbyt mocno, po czym zapytał ciepło:

- Kochałeś się kiedyś pod prysznicem?
- Tak... Dawno temu.
- Co? - uśmiechnął się zaskoczony - Ty?
- Tak... - spojrzał w bok zawstydzony - Byłem kiedyś z kimś, kto lubił to tam robić...
- Więc - złapał go pewnie i czule za rączkę, patrząc na niego ciepło - Przypomnę ci, jakie to wspaniałe uczucie.
- Eren...
- No chodź, zmyjemy ze mnie ten mój okropny charakterek.
- Uwielbiam twój okropny charakterek.
- W takim razie - zbliżył wargi za ucho starszego i szepnął gorąco - Bez ubrań będę niegrzeczniejszy niż teraz. A już teraz wyobrażam sobie, jak jesteś cały czerwony przeze mnie i jeszcze tak pięknie wyjękujesz moje imię.

Na te słowa brunet zadrżał, czując ogarniające go ciepło i falę podniecenia. Szczególnie, że szatyn jeszcze złożył kilka pocałunków od jego ucha aż do obojczyka, które odkrył nieco. Wtedy Levi już uległ totalnie i posłusznie poszedł z szatynem do łazienki. Droga okazała się spokojna, a młodszy nie wyglądał na wyjątkowo niecierpliwego. Bezpiecznie trzymał Levi'a za rękę i prowadził go do miejsca, gdzie dzisiaj mieli doznać cielesnych rozkoszy. Faktycznie, Erenowi w ogóle nie spieszyło się, bo w tym momencie już bardziej chodziło mu o spędzanie czasu z brunetem. Stosunek był tylko jedną z form okazywania sobie miłości, chociaż chyba jedną z tych przyjemniejszych...

Kiedy dwójka znalazła się w pomieszczeniu, gdzie przeważał czarny marmur, tym razem zgodnie zamknęli drzwi. Po prostu to podkreślało ich prywatność, jakiej wyjątkowo potrzebowały ich uczucia. Następnie Eren szybko ściągnął z siebie koszulkę, po czym z uśmiechem objął starszego w pasie. Wymienili krótki, dość czuły pocałunek, a potem brunet oderwał się nieco w celu rozpięcia spodenek szatyna, na co ten patrzył z zaciekawieniem. Za chwilę Levi wsunął zgrabną dłoń pod spód dolnego ubrania chłopaka, a jednocześnie drugą rękę ułożył na jego karku. Tym samym przyciągnął go do swoich ust, a jednocześnie pociągnął ze sobą na ścianę. Szatyn posłusznie dawał starszemu robić masaż, jaki wpływał dość pozytywnie na jego młode ciało. Tymczasem on, odwzajemniając każdą prowokację języka Ackermanna, znów zaczął się bawić paskiem od okrycia bruneta i zaczął powoli ciągnąć, chcąc "niechcący" znacznie rozluźnić węzeł. Kiedy udało mu się to całkowicie, wtedy przeniósł gorące wargi na szyję chłopaka, na co ten od razu odchylił głowę do tyłu. Eren zaczął namiętnie pieścić uwrażliwioną, bladą skórę Levi'a, gdzie zostawiał po sobie mokre ślady, wywołując w starszym szybsze tętno oraz mimowolne, ciche westchnienia. Może też dlatego, że w tym samym momencie zwinne palce szatyna odważnie sunęły po całym, ciepłym ciele niższego, czasem szczypiąc go pieszczotliwie. Chłopak przelotnie przyniósł starszemu przyjemność na jego przyrodzenie, ale szybko poszedł wyżej. Teraz bezczelnie drażnił opuszkami palców jego nabrzmiałe sutki, chociaż dotykał ich ledwo co, przez co brunet zaczął drżeć i czuł niedosyt. Jaeger uśmiechnął się pewnie, drastycznie zjeżdżając prosto na jeden ze słabych punktów bladoskórego. Tam zaczął bezwstydnie pocierać językiem o jego sutek, tym samym patrzył na niego z dołu w ten swój egocentryczny sposób. Jednocześnie chwycił pewnie męskość starszego i zaczął ją masować intensywnie, przez co Levi chwycił młodszego za włosy oraz zgiął nogę, rozchylając ją. Do tego przez moment przymykał powieki, wystękując coś cicho i niewyraźnie. Na jego policzkach zaczęły tańczyć ciepłe rumieńce, które powstały z czystego podniecenia, do tego trochę drżał z dotyku. Za chwilę spojrzał w dół, a wtedy dopiero złapał go prawdziwy wstyd. Te oczy tak odważnie lustrowały go, przenikały przez jego duszę. Zaraz młodszy jeszcze na chwilę przeniósł się na drugi sutek Ackermanna, który już jedynie zaszczycał swoimi ustami, oczywiście pobudzając tym swój obiekt westchnień. Potem śniadoskóry znów gwałtownie zjechał po brzuchu bruneta, prosto na jego przyrodzenie. Zaczął go pieścić językiem i ustami w sposób równie niegrzeczny, co on sam, a przy tym mocno zacisnął dłoń na uniesionym udzie bladoskórego. Z przyjemnością wysłuchiwał uległych dźwięków z ust Levi'a oraz czuł, jak ten ciągnie go za włosy, a przy tym nerwowo rusza ciałem. Samo to już go pobudzało, a dokładniej reakcja bruneta na popisy młodszego. Wkrótce Levi był już twardy, ale wyraźnie podniecony Jaeger zauważył także u siebie wypukłość. Ignorując to narazie, zjechał językiem jeszcze dalej... Wtedy brunet spiął wszystkie mięśnie, a wypieki na jego twarzy znacznie pogłębiły kolor. Do tego on sam opuścił powieki do połowy, nie potrafiąć się oprzeć. Eren właśnie lizał jego wejście, na co on reagował jednoznacznie.

- Ah, Eren... - jęknął załamanym głosem.

Chłopak przyjął to do wiadomości, chociaż ten rodzaj odgłosu poczuł wyjątkowo mocno uszami. Z ekscytacji pogłębił swoje starania, chcąc jak najbardziej pobudzić ciało starszego, a przy tym zostać bogiem w jego oczach. Levi miał wiedzieć, że z nikim nie będzie mu tak dobrze jak właśnie z Erenem... Tak więc chłopak poruszał językiem jak szalony, a ciało bruneta zwijało się z przyjemności.

Nagle szatyn wstał, czym zaskoczył bruneta z widocznym na twarzy zauroczeniem co do tego rodzaju pieszczot. Patrzył na śniadoskórego zamglonym wzrokiem, co zadziałało na dzikie zapędy chłopaka. Sam czuł dobrze, że jego ciało nabiera temperatury, a i zakryta erekcja zdawała się niewygodna, co coraz bardziej irytowało go. Rosło w nim zniecierpliwienie, a przy tym większe pobudzenie. Im dłużej czekał, tym bardziej był napalony właśnie na Levi'a. Ten już teraz prowokował go, a Jaeger chciał zaprowadzić bruneta jeszcze głębiej, na skraj jego wytrzymałości...

W końcu przylgnął wargami do gorącej szyi Ackermanna, który od razu wyczuł szybszy oddech młodszego. Nie miał wiele czasu na skupienie, bo już chwilę później przymknął powieki i zastękał załamanym głosem, znów niespodziewanie czując w sobie nawilżone palce. Jednak teraz były szybkie i zachłanne, a Eren chyba użył nawet trzech palców... Biodra bruneta posłusznie próbowały podążać za ruchem młodszego, a przy tym sam chłopak rozchylał wargi, przez co nie mógł powstrzymać mimowolnych westchnień i stęków. I dobrze, bo szatyn chciał tego słuchać, a przy tym lustrować twarz starszego w tym stanie. Strasznie go to podniecało, przez co w końcu nie wytrzymał... Gwałtownie wyjął palce ze starszego, po czym odwrócił go. Wtedy zachłannie ściągnął z niego szlafrok, następnie zaczynając cierać swoje krocze o jego nagie pośladki, a przy tym zmarszczył brwi w skupieniu.

- Kto ci pozwolił być tak seksownym, Levi? - warknął, czując uderzające w niego, gwałtowne podniecenie w dolnych partiach, przez co też było mu trudniej mówić. Jednak zaśmiał się dość urokliwie przy tym stanie, co onieśmieliło bruneta - Czujesz go, prawda? Może nie jest tak wielki jak ostatnio, ale będę cię pchał tak mocno, że nawet nie zauważysz różnicy.
- Więc... - ledwo wydyszał - Na co czekasz?

Wtedy szatyn otworzył szerzej oczy. Znał charakterek Levi'a, jednak bezczelność bruneta w tym momencie szczerze szokowała go. Był pod wrażeniem, jak ten mógł przed chwilą umierać z rozkoszy, żeby za moment być w stanie jeszcze tak odpysknąć, jakby to on tutaj rządził... Tak nie mogło być. Chłopak odsunął się, po czym ponownie przekręcił ciało starszego i złapał go mocno w pasie. Spojrzał tak władczo w oczy Levi'a, że tego to aż zachwyciło. Sam patrzył pytająco z ciekawością:

- Taki jesteś odważny, co? Najpierw musisz zasłużyć, królewno - rzekł Eren pewnie.
- Już zasłużyłem - zmarszczył brwi - Obawiam się jednak, że to tobie brakuje odwagi, żeby mnie wziąć.
- Że co? - zaśmiał się zadziornie, ukrywając tym reakcję na wyraźną prowokację - Zrobiłbym cię tyle razy, że nie mógłbyś siedzieć przez tydzień.
- Widzisz... - posłał mu dość subtelny, podstępny uśmieszek - Ciągle tylko gadasz... Myślałem, że - tutaj zaczął się bawić odsłoniętą częścią bielizny chłopaka, czym niesamowicie drażnił jego pobudzone ciało - te biodra coś potrafią, ale ich posiadacz to jednak zwykły pozer - patrzył na niego znacząco wraz z enigmatycznym uśmieszkiem, dalej w tym samym tonie.
- Wiesz co, Levi? - zasyczał z irytacji - Jesteś niesamowicie wredny, a przy tym masz ogromny talent do prowokowania ludzi. I tak bym to zrobił, ale teraz możesz być już pewny, że zrobię tak, jak sobie życzysz.
- Hmm, co to znaczy? - spytał, nie zmieniając podpuszczającego tonu.
- Zobaczysz, królewno - uśmiechnął się chytrze.

Brunet nie zdążył zareagować, bo szatyn już go wepchnął pod prysznic, samemu tam lądując. Teraz popchnął starszego na ścianę, a przy tym pocałował go mocno, umieszczając dłoń na jego potylicy. Dzięki temu mógł go pociągnąć za włosy w dół, tym samym unosząc jego brodę do góry. Jego język zdobywał Levi'a swoimi wyjątkowymi, zwinnymi ruchami, a przy tym nie zabrakło wdzięku. Na dodatek zaczął ocierać swoje ciało o bruneta, czym w bardzo szybkim tempie przypomniał mu o podnieceniu. Chociaż wypieki Ackermanna wcale nie słabły, a on wyraźnie oddychał szybciej, to jednak jeszcze chwilę temu nie wiadomo skąd nabrał pewności siebie, jakby wcale nie ulegał chłopakowi, któremu zarzucał pozerstwo. Teraz niższy znów drżał i wręcz stękał w usta młodszego, a przy tym niepewnie błądził dłońmi po jego rozgrzanych plecach. Reagował wyjątkowo mocno, kiedy chłopak niechcący otarł swoje krocze o jego, ale wtedy i Eren wydał z siebie jakiś odgłos i poruszał ciałem gwałtownie. W tym czasie zdążył również włączyć dość gorącą wodę, jaka wywołała w ich ciałach gwałtownie drgnięcia, chociaż zaraz pobudziła ich jeszcze bardziej. Wtedy szatyn oderwał się od starszego i zaczął zdejmować z siebie resztę, w czym pomógł mu zniecierpliwiony Ackermann. Przez ten czas szyby w kabinie zdążyły zaparować, a na jednej z nich zaraz wylądował Levi. Eren wymusił na nim niewielkie wypięcie się poprzez własnoręczne, mocne pociągnięcie jego bioder tuż przed swoje krocze. Teraz Jaegerowi sprawiało niesamowitą satysfakcję drażnienie wejścia starszego swoim członkiem i raczej nie śpieszyło mu się z wejściem.

- Eren... - warknął Levi, czując frustrację z braku możliwości wyładowania się.
- Powiedz, że jestem wspaniały - zabrzmiał teraz tak arogancko, chociaż w jego głosie była słyszalna radość - Albo nie... Przyznaj, że chcesz, żebym się w tobie znalazł, bo tylko ja popycham cię tak dobrze...
- Eren... - zmarszczył brwi, po czym przewrócił oczami - Chcę to z tobą robić, bo jesteś dla mnie ważny w roli kogoś więcej niż przyjaciela. Uwielbiam to z tobą robić, bo jesteś w tym wspaniały... - aż sam poczuł, że mu głupio z tej szczerości.

Jednak w Erena te słowa trafiły za mocno, prosto w jego serce, które zaczęło bić szybciej pod wpływem wiadomego stanu. Aż poczuł mocniejsze wypieki niż te od podniecenia, a przy tym spojrzał w bok. Za chwilę jednak zmarszczył brwi, zagryzł wargę, a następnie mocno wbił się w bruneta, wywołując w nim gwałtowny jęk wraz z odchyleniem głowy do tyłu i wygięciem ciała w łuk. Eren od razu zaczął poruszać szybko biodrami, na czym mocno się skupiał, a przez to Levi regularnie wypuszczał z siebie odgłosy rozkoszy o różnej długości, głośności czy rodzaju. Sam odruchowo próbował wejść w dziki rytm szatyna, ale ten chyba sam jeszcze nie wiedział, czego chce. Nagle zwolnił, dysząc głęboko.

- Jak możesz, Levi? - ledwo rzekł.
- Ale... co? - u niego podobnie w przerwach między stękami czy jękami.

Wtedy Eren znów zmarszczył brwi i gwałtownie przyśpieszył, chwilę się ruszał, po czym znów uspokoił biodra:

- Mówić takie rzeczy...
- Jakie? - szczerze nie wiedział.
- Zawstydzające...
- Zawstydziłem cię? - spytał ze zmartwieniem.

Tego było za dużo. Levi na pewno znowu go prowokował, a przy tym robił to tak naturalnie. Eren po prostu nie chciał przyjmować do wiadomości, że on i Levi są dla siebie kimś więcej. A jednocześnie... przecież doskonale wiedział, że jego serce już od jakiegoś czasu należy do tej małej królewny, która teraz przez niego tylko śpiewa erotycznym głosem i desperacko próbuje nadążyć za narwanym chłopakiem, a przy tym rumieni się niesamowicie. Levi na zmianę otwierał szerzej oczy, potem je powolutku przymrużał, zamykał, żeby ostatecznie kończyć przy opuszczonych do połowy powiekach. Nie pofrafił opisać tego rodzaju podniecenia, było inne niż poprzednie. Coś się zmieniło w szatynie, okazywał o wiele więcej czułości i mimo wszystko ruszał się jakoś lepiej. Znaczy wcześniej było niesamowicie, ale ten stosunek smakował inaczej... Tymczasem Eren finalnie nie ruszał się aż tak szybko, za to dość intensywnie i wchodził jak najgłębiej tylko mógł. Sam czasem zastękał, nie otwierając powiek. Teraz liczyło się tylko on i Levi oraz ich wspólny stosunek, jaki miał szansę być ich najlepszym ze wszystkim. W dodatku z uległością wobec stanu niespecjalnie dyszał w i tak gorący kark starszego. W pewnym momencie już nawet obydwaj na zmianę wypowiadali swoje imionia w coraz to bliższym orgazmowi stanie.
Nagle Eren poczuł bliskie spełnienie, przez co wyszeptał Levi'owi w kark, gwałtownie przyśpieszając i łapiąc przyrodzenie starszego:

- Levi, bądźmy razem... - rzekł łamiącym głosem, czując, że to już za chwilę.
- Nie chcę... - posiadał podobny ton.
- No proszę...

Levi zignorował już słowa chłopaka, bo poczuł gwałtownie zbliżające się szczytowanie, na co mimowolnie spinał mięśnie, szczególnie te dolne. Zmrużył powieki najbardziej jak potrafił, a do tego ruszał się chaotycznie, w ostateczności czując jedność z Erenem. Zdążył się tym nacieszyć jeszcze przez chwilę, kiedy poczuł, że to koniec... Jego sperma rozlała się po szybie, ale to nie wszystko. Szatyn zdawał się potrzebować więcej czasu, chociaż jemu też już odwalało od nasilającego się uczucia. Mocno zagryzał wargę i również w taki sposób marszczył brwi, a do tego mrużył powieki z widokiem na cudowne plecy bladoskórego. Czuł, że jego biodra jeszcze nie przeszły na maksymalną prędkość, dlatego mocno docisnął się do bruneta, wywołując w nim gwałtowne reakcje, i zaczął się gubić w swoich ruchach. Brunet znowu poczuł stan przed orgazmem, czemu niemal natychmiast uległ, opuszczając ulegle oczy i znów łącząc ruch swojego ciała z ciałem młodszego. W końcu jednak brunet znów doszedł, ale tym razem Eren razem z nim, po czym obydwaj zaczęli głośno dyszeć.
***

Było już środek nocy, kiedy Eren i Levi mieli lepsze plany niż sen. Faktycznie leżeli w ciepłym łóżeczku pod kołderką, za to o spaniu nie było mowy. Szatyn w rozpuszczonych włosach właśnie nachylał się nieco, żeby sięgać do ust starszego chłopaka. Za to brunet czule gładził dłonią policzek młodszego i wymieniał z nim zachłanne pocałunki. Za chwilę to Ackermann nachylił się, sprowadzając Jaegera na swoją połowę, ale wciąż kontynuowali. Jednak w końcu brunet oderwał się od chłopaka i przeszedł ze swoimi drobnymi pieszczotami na szyję szatyna. Zaraz spojrzał błagalnie na chłopaka:

- Powiedz to jeszcze raz, Eren!
- Co mam powiedzieć? - zaśmiał się chłopak.
- Wiesz co!
- Noo... Muszę coś za to dostać...

Wtedy Levi bez żadnych oporów musnął delikatnie chłopaka w wystającą krtań, a następnie znów spojrzał na niego z nadzieją. Wtedy szatyn odpowiedział ciepłym śmiechem, czochrając włosy starszego. Jednak zgodnie z umową, zbliżył wargi do wrażliwej szyi bruneta, po czym wyszeptał z subtelnie uniesionymi kącikami ust w górę:

- Kocham cię, Levi - następnie ucałował dokładne miejsce, w które szeptał - A ty kiedy mi to powiesz?
- Ja nie muszę... - spojrzał zmieszany w bok.
- Ja musiałem ci to powtórzyć nie wiadomo ile razy ciągu godziny, a ty nie możesz mi powiedzieć nawet raz? - zaśmiał się - To w ogóle nie jest sprawiedliwe...
- Śpisz w moim łóżku. Nie wystarczy ci to jako dowód miłości? Myślisz, że wpuszczam tu byle kogo?
- Chciałbym usłyszeć od ciebie te dwa słowa. Łóżko jest fajne, ale czy słyszałeś kiedyś o czymś takim jak wyznanie miłosne?
- Dobrze wiesz jak jest. Nie muszę tego mówić.

Szatyn uśmiechnął się, po czym przytulił starszego od tyłu i wyszeptał:

- Teraz dam ci z tym spokój. Ale nie zapomnę i będę cię męczyć aż mi to powiesz.
- Nie powiem - burknął.
- Powiesz, powiesz... Mam na ciebie swoje sposoby.
- Ciekawe jakie...
- Dowiesz się, kiedy będę próbował to z ciebie wyciągnąć - uśmiechnął się niewinnie.
- Eren... - nagle zmienił ton - Nie boisz się, że będzie tak jak mówiłeś?
- Nie - rzekł zdecydowanie - Nie jesteś taki jak tamten debil. Jesteś wspaniały. Wiem, że kochasz tylko mnie, chociaż nie chcesz mi tego powiedzieć. Ale będę zazdrosny - uśmiechnął się, jakby chował za tym mimowolną złość.
- Dlaczego? - zmartwił się.
- Bo za dużo typów chciałoby cię bliżej poznać. Zdecydowanie za blisko.
- Oni nie mają żadnego znaczenia, jeśli jesteś ty.
- Wiem, ale... Po prostu nie chcę, żeby ktoś zarywał do mojego chłopaka! - prawie, że warczał - Niech tylko jakiegoś zobaczę jak do ciebie podbija, a nogi z dupy powyrywam!

Levi przez chwilę obserwował Erena, po czym szczerze zaśmiał się. To niemal natychmiast rozchmurzyło szatyna i sam uniósł kąciki ust w górę. W końcu radość bruneta była bezcenna i mogłaby gładzić grzechy tego świata. Jaeger chyba nigdy nie widział szczerszych uczuć u nikogo innego niż u Levi'a. A szatyn właśnie tego potrzebował. Potrzebował ramion pełnych miłości, wierności i oddania, a w dodatku właśnie szczerości. Na ten moment Levi wydawał mu się jego ideałem, a wręcz pod wpływem zakochania uznał to za przeznaczenie. W końcu zapragnął Levi'a, słysząc sam jego głos dawno temu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro