Rozdział IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pocałunki z popiołu

Dusza krucha

Oczy niewinne

Serce kłamliwe

Wszystko nagle zamienia się w strzępy.


- Tutaj jesteś, skarbie. – usłyszała, gdy tylko przekroczyła próg szkoły. Poczuła, jak silne ramiona oplatając ją mocno w pasie, a delikatne usta muskają jej policzek w geście powitania. Odwróciła się powoli i uśmiechnęła lekko do chłopaka stojącego tuż za nią. Odsunęła się delikatnie. Nie chciała by jego usta ponownie dotknęły jej gorącej skóry, która tak doskonale pasowała do jego własnego chłodu.

- Cześć, Matteo. – odpowiedziała tylko. Poczuła jak jego ramiona ponownie ją otaczają, a on sam odwraca ją w swoją stronę, aby spojrzeć prosto w jej oczy.

- Co jest? Gorszy dzień? – zapytał, przyglądając się jej uważnie.

- Nie, dlaczego? – zapytała, uśmiechając się sztucznie.

- Przecież Cię znam, Luna. Widzę, kiedy masz zły humor. – odpowiedział, mocniej przyciągając ją do siebie. – Co się stało, Kelnereczko? - Zadrżała pod wpływem jego dotyku. Zawsze tak na nią działał. Nawet wczorajsza sytuacja nie była w stanie tego zmienić. Nadal była w nim cholernie i beznadziejnie zakochana. Nie miało znaczenia, że jego usta jeszcze wczoraj dotykały innej. Teraz stał obok niej, a ona była w stanie znowu zrobić wszystko, byle tylko jego ramiona zawsze otaczały ją w ten sposób.

- Źle spałam. – odpowiedziała tylko, przecierając jednocześnie oczy jakby chciała potwierdzić prawdziwość własnych słów. – Budziłam się co chwilę.

- Oh, skarbie... - westchnął cicho chłopak, głaszcząc delikatnie jej plecy, by już chwilę później przenieść jedną dłoń na jej ciepły policzek. Przesunął kciukiem głaszcząc rozgrzaną skórę. Kreślił na niej nieznane wzory. Przymknęła delikatnie powieki.

Było jej tak błogo. Tak bezpiecznie. I tylko on był w stanie wyzwolić w niej właśnie takie odczucia. Poczuła jak delikatnie muska jej wargi. Odwzajemniła pocałunek, obejmując go mocno za szyję. Wplątała palce w jego ciemną czuprynę. W głowie natychmiast pojawił się obraz z wczorajszego dnia. Dłonie, które były w tym samym miejscu co dzisiaj jej własne. Usta, które dotykały tych samych ust. Dość! Odsunęła się od chłopaka.

- Muszę już iść! Zaraz mam lekcje. – odpowiedziała, próbując unormować oddech. Odwróciła się szybko i już miała zrobić krok... gdy poczuła jego dłoń zaciskającą się na jej nadgarstku.

- A buziak? – zapytał, uśmiechając się łobuzersko, wskazując palcem na swój policzek. Podeszła szybko do niego i musnęła jego chłodną skórę. Na nic więcej nie było jej stać.

- Zobaczymy się po lekcjach. – powiedział, wypuszczając ją ze swoich ramiona. Uśmiechnęła się  tylko blado w odpowiedzi i odeszła machając mu lekko ręką na pożegnanie. Jeszcze tylko kilka dni. Tylko tyle musi wytrzymać. Gdy tylko skończy się rok szkolny wyjedzie, i nigdy więcej tu nie wróci. Zapomni o wszystkim, co działo się w Argentynie. Wyrzuci z głowy wszystkie wspomnienia, wszystkie chwile, które tutaj spędziła.

I co najważniejsze, zapomni o nim! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro