Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tunel wydaje się ciągnąć w nieskończoność, lecz nagle się rozjaśnia i widzę koniec tunelu. Przebijam się przez znalezienie siebie w dziwnym miejscu. Rozglądam się, wciąż lecąc, a potem ląduję i zmieniam się nadal w mojej czarnej podartej sukience. Rozcięcie jest na środku i jest na tyle duże, że widać boki obu nóg, kiedyś było tak pięknie, teraz to tylko rozdarty bałagan.

Patrzę w dół na swoje bose stopy i podkręcam palce u stóp w zielonym czymś z uśmiechem, myślę, że jest to trawa, otaczają mnie wysokie brązowe korzenie, ale te miały na sobie zielone elementy. Rosną również z ziemi. Patrząc w niebo dostrzegam duże, białe, puszyste rzeczy i okrągły bardzo jasnożółty okrąg, samo niebo jest niebieskie. Myślę, że jasnożółtą rzeczą jest słońce, które oślepia. Oddycham, miejsce pięknie pachnie. Chichoczę, czując się jak dziecko, kiedy biegam w kółko, a potem pozwalam sobie upaść na plecy, gdy moje ramiona rozkładają się szeroko i patrzę w górę, gdy moja twarz zaczyna być ciepła, gdy się uśmiecham.

Wtedy ta chwila się zrujnowała.

"Pomocy!"

Brzmiał niezbyt daleko oraz brzmi jak dziecięcy głos. Zmieniłam się w moją formę kruka i poleciałem w kierunku dźwięku. Lądując na gałęzi, spojrzałam na małego chłopca w wieku około 8 lat. Ma brązowe, potargane włosy i piwne oczy, Ma białą, bawełnianą koszulę i brązowe, bawełniane spodnie. Wygląda na przerażonego, gdy łzy spływają mu po policzkach. Trzyma go pięciu mężczyzn, z których każdy ma nieprzyjemny zapach.

Jeden z czarnymi włosami przerzuca chłopca przez ramię, a gdy chłopiec zaczyna bić pięścią w plecy, mężczyźni śmieją się z jego prób. Potem uciekają jak błyskawica. Lecę równie szybko, dotrzymują im kroku. 

Kilka minut później docieramy do starego opuszczonego magazynu.

To wcale nie jest banał.

Otwierają kilka drzwi, wlatuję za nimi, gdy mężczyźni wchodzą. Przechodzą przez korytarze i wreszcie schodzą po schodach do czegoś, co wygląda jak loch. Wrzucają dzieciaka dosłownie do celi z pięcioma innymi dziećmi. "Tam" Jeden z mężczyzn powiedział. "Do jutra zamek/the castle powinien być świadomy, że inny zaginął, a jutro wieczorem wszyscy zginiecie, pokazując królowi, że mamy na myśli interesy"

O nie, biedne dzieci. Muszę je wyciągnąć. Strażnicy wychodzą, gdy sześcioro dzieciaków zbliża się do siebie. "Czyim jesteś dzieckiem?" Zapytała jedną dziewczyną, która wyglądała na najstarszą w wieku 9 lat, obracając między palcami długi czarny kosmyk, jej jadeitowo-zielono oczy przyglądają się dziecku. "Drugi syn strażników głównych" Zamruczał nieśmiało. "Mam na imię William, ale możesz mówić na mnie Will." Powiedział, na do ona kiwnęła głową. "Jestem Clairsen, trzecia córka straży głównej." Powiedziała. Inna dziewczyna wstała z pozycji leżącej na podłodze. "Jestem Marcra, córka Bety, mam 7 lat." Powiedziała, uśmiechając się smutno. Jej kokobrązowe włosy przecięte powyżej ramion i kominkowa sukienka wisiały na jej ciele. Mały chłopiec z kruczoczaenymi włosami wstał. "Jestem Skylar, syn głównego wojownika i mam 7 lat." "Zamknij się Skylar, wiemy kim jesteś ty i twoje głupie ja." Powiedział inny chłopak z ciemnymi blond włosami zatrzymującymi się na brwiach i grymasem na twarzy, ale jego niebieskie oczy wciąż błyszczały "Och, cisza Farcen, jesteś tylko chłopcem ogrodnikiem ha! Który stracił swojego biednego tatusia!" Skylar śmieje się, sprawiając, że Farcen warczy „Przynajmniej nie mam imienia dziewczyny" Uśmiechnął się.

Skylar warczał, szykując sie do skoku. "Chłopcy przestańcie, straszycie Timm'iego!" Clairsen wykrzyczał cichym szeptem, gdy trzymała małego chłopca w wieku około trzech lat. 

"Więc..." Skylar zaczął mówić, ale Clairsen mu przerwała.

"A ja ci przypomnę, że jest synem naczelnych strażników." Skylar wyraźnie przełkną ślinę. "Teraz skupmy się na tym, jak możemy się stąd wydostać" powiedziała Marcra.

Następnie postanowiłam dać sie poznać, lecąc w dół i lądując przed nimi na ziemi. Patrzą się na mnie, a Timmy wyciągnął rękę, bym się na nią wspięła. Zrobiłam to "Ptak." Powiedział, a dzieci wokół niego uśmiechali się, nawet Skylar. Następnie odleciałam od niego, wciąż będąc przed nimi i wróciłam do mojego ludzkiego ja.

Popatrzyli się na mnie, gdy ja się uśmiechnęłam. "Hej, jestem Zerro" powiedziałam.

Nadal wyglądają na zwariowanych. "Czy chcesz nas skrzywdzić?" Zapytał Will, bo wszyscy mieli przestraszone miny. 

Pokręciłam głową przecząco. "Nie, pomogę ci" Powiedziałam z bardzo silnym akcentem. "Jaki jest twój płynny język?" Zapytała Marca.

"Łaciński" odpowiedziałam.

"Ona jest dziwakiem jak ty" zaśmiał się Skylar, a Marcra zawarczał na niego. 

"Zamknij się" szepnęła, a jej oczy zaczęły łzawić.

"Nie jestem dziwna" powiedziałam.

Skylar popatrzył na mnie "Śmiesznie mówisz."

Pokręciłam głową. "Mój angielski jest słaby" odpowiedziałam.

Przewrócił oczami "Czy możesz powiedzieć całe zdanie?" Zapytał z uśmieszkiem.

Mruknęłam. "Jesteś wkurzający", dzieci zaśmiały się, gdy twarz Skylar zrobiła się czerwona.

Odwraciłam się i popatrzyłam w okno, jest już ciemno, księżyc jest na zewnątrz, jest duży i biały, na niebie są małe białe plamki.

Popatrzyłam na nich patrząc "Mogę odprowadzić was do waszych domów." Uśmiechnęli sie, ignorując mój zły angielski.

Rozglądałam się, widząc otwór do drzwi i choć banalnie, na haku na ścianie przed nami wiszą klucze. Teleportowałam się z klatki, do ściany z kluczami. Chwyciłam klucze i podszedłem do celi, by włożyć klucz do zamka, który cicho pisnął w proteście, ale nic za głośno. Podszedłem do drzwi i powoli je otwarłam. Nie ma strażników, najwyraźniej nie doceniali tych dzieciaków. Widzimy tylko las.

"Nie znam drogi do domu, po drodze tutaj zakryli mi oczy" powiedział bez nadziei.

"Podążałam za tobą" powiedziałam mu, po czym wskazałam przed nas.

"Zamienię się w Kruka , więc jeśli zaatakują, będą zaskoczeni" Powiedziałam. Z jakiegoś powodu wyglądają na nieco zdezorientowanych.

"Powiedz po łacinie, moja mama czegoś mnie nauczyła, więc założenie się, że mogłabym przetłumaczyć" Marcra powiedziała szeptem.

"Et si modo derivare in se mogę ac ciebie exploratum invenero, quid non hit" (Zamienię się w kruka i będę czuwała nad tobą na wypadek, gdyby się dowiedzieli i cię znaleźli, nie będą wiedzieć, co ich uderzyło) wyszeptałam jej.

Kiwnęła głową. "Zamierza zmienić się w swoją postać Kruka, bedzie nas chronić na wypadek gdyby nas ścigali."

Wszyscy mieli głową gdy Marcra mówiła im o planie. Przemienia się, gdy resze biegnie do lasy, aż Lecę za nimi.

*

Od naszej ucieczki minęły już 2 godziny, dzieci nie miały możliwości szybkiego poruszania sie bo nie mają wystarczającej ilości lat. Dowiedziałam się, że są to wilkołaki.

"Jestem zmęczony" narzekał Skylar.

"Zamknij się, wszyscy jesteśmy." Farcen zawarczał. Przemieniłam się, gdy zszedłam w dół, a moje stopy delikatnie uderzyły o ziemię. Chwyciłam śpiącego Timmy'ego od Clairsen, a potem również ją podniosłam. Ziewnęła, kładąc głowę na moim ramieniu.

Marcra mocno wącha powietrze. „Jesteśmy tylko trzy godziny drogi" – stwierdziła. 

Szczęka Skylar opadła „Trzy godziny drogi!" Krzyknął.

"Zamknij się, zamierzasz sprawić by nas..." Will zostaje przerwany przez warczenie, gdy trzech różdżków przeniesionych w wilka, wyskakuje z krzaków.

"Złapać" Will dokańcza brzmiąc na dokonanego, gdy jego głowa opada.

Jeden z nich  przemienia sie, ukazując bardzo nagiego mężczyznę, który miał co najmniej 6,2 stóp. Jego oczy są zakrwawione, jego włosy są atramentowo czarne i długie, dotykając jego ramion. Ma blizny na całym ciele.

Wygląda na chorego.

„Wy głupie bachory myślałyście, że uciekniecie". Zawarczał. Ustawiam dzieci za sobą, gdy on robi krok w moją stronę. "Kim do cholery jesteś!"

Warczy, wzdrygam się przed jego ostrym spojrzeniem. "Zabieram dzieci z powrotem do domu" odpowiedziałam.

Warczy "nie, dopóki żyję!" Kiedy biegnie w moim kierunku, unikajam ciosu, pozostali dwaj postanawiają wskoczyć, ponieważ również zaczynają próbować mnie uderzyć.

Klękam w miejscu, gdzie słońce nie świeci, gdy spada, chwytam go za głowę i przekręcam, łamiąc mu kark. Jego martwe ciało spada na ziemię. Następnie biorę srebrny nóż do kieszeni i ostro obracaj się i wbijam go w serce kolejnego faceta, który właśnie rzucał się na mnie. Ostatni rzuca się na mnie, więc szybko wyjmuję nóż z klatki piersiowej faceta i w ostatniej sekundzie kładę go przed sobą, gdy wchodzi w kontakt z klatką piersiową faceta, trafiając prosto w jego serce, gdy facet wydaje zduszony płacz. Upuściłam jego bezwładne ciało na podłogę z wciąż wystającym nożem.

"Daaaaaaang ptasia dziewczyna ma umiejętności" krzyknął Skylar. 

"Kontynuujmy, okej?" Szepczę. Wszyscy kiwają głowami, gdy z nowo odkrytą energią rozpoczynają spacer w kierunku domu.

**

W końcu docieramy do miejsca, w którym widziałem, jak Will został porwany. "Granica jest tuż przed nami!" powiedział podekscytowany Will, gdy dzieci pędzą, w tamtą stronę, a ja tuż za nimi. Zatrzymują się na granicy, a ja stoję tuż za nią. "Chodźmy" powiedział Timmy, wskazując przed siebie" 

Poprawiam go w ramionach i przekraczam granicę z innymi dziećmi. Nadal jesteśmy otoczeni przez te drzewa, a ja przyszłam dowiedzieć się, czym one są. "Chodź, chodźmy, z pewnością wyczują, że przeszliśmy w każdej chwili." Idę z dziećmi przez kilka minut, potem wyskakuje wilk i warczy. 

Wkrótce za nimi podążają trzy inne wilki, które na mnie warczą. Podaję Timmy'ego Clairsen i cofam się. „Papa!" krzyczy Will, biegnąc do dużego brązowego wilka. Wilk przesuwa się, odsłaniając nagiego mężczyznę z brązowymi włosami i przypominającego starszą wersję Willa. Szybko zakłada szorty, podnosi syna i trzyma go blisko.

"Pa" Timmy krzyczy, gdy wychodzi z uścisku Clairsen i chwieje się do głównego ochroniaża, wilk zmienia się w zbudowanego mężczyznę z długimi czarnymi włosami i zielonymi oczami, gdy podnosi małego chłopca.

Drugi wilk zmienia się w faceta o blond włosach,o jadeitowozielonych oczach. Clairsen podbiega do niego, gdy ją podnosi. Więcej wilków i ludzi wychodzi, chwytając dzieci, a one znikają z pola widzenia. Jeden wilk z niewielką mocą spływającą z niego, warczy, gdy inni robią to samo, moje oczy rozszerzają się, ponieważ jest ich o wiele więcej i nie chcę nikogo skrzywdzić.

"Iniuriam nullam in me voluntatem suam et non nocere non egi inique" (Nie rób mi krzywdy proszę, mam na myśli, że nie zrobiłam im krzywdy , nie zrobiłam nic złego) mówię, gdy się cofam, sprawiając, że warczą, jeden mężczyzna bierze broń i celuje w nią na mnie, gdy ja się patrzę. Potem mnie zastrzelił.

Spoglądam w dół i widzę strzałkę w brzuchu, szybko ją wyjmuję. Zaczynam czuć się oszołomiona. "Sine" (o nie) szepczę gdy tracę przytomność, upadając ma ziemie.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro