ROZDZIAŁ XXV- LESBIJKA

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Chwyciłam telefon i przyłożyłam go do ucha. W zasadzie nawet nie widziałam kto dzwoni, byłam zaspana, a na zegarze dochodziła ledwo trzecia:

- Halo? - przetarłam oczy, ale po drugiej stronie nadal panowała cisza. - Halo? Kto mówi?

- Ja. Nie rozłączaj się... - dodał szybko.

W zasadzie to w głębi serca chciałam żeby mi się tłumaczył, dlatego nie odłożyłam tej cholernej słuchawki:

- Wiesz, która jest godzina? - zapytałam.

- Wiem, ale dopiero teraz wpadł mi do głowy pomysł żeby kupić nową karte startową, bo zablokowałaś mój numer.

- To chyba coś znaczy, nie?

- Znaczy, ale nie mogę tak prosto odpuścić. Chcę być z tobą szczery. Mogę?

- A nie mogłeś być szczery wcześniej? Wtedy, kiedy właściwie powinieneś? - zapytałam cicho, czując rozbudzenie i walące serce.

- Przepraszam, przepraszam Elena, ale nie wiedziałem jak mam ci powiedzieć, jak mam się przyznać, że to zrobiłem. Zależy mi na tobie, tęsknię i czuje się chujowo.

- Słusznie, ale to już chyba niczego nie zmieni, Borys. Mogłam wbić sobie do łba, że jeśli kłamałeś wtedy z tożsamościa, to teraz nie będzie inaczej, ale byłam zakochana. Tęskniłam za tobą jak byłeś w Moskwie, czułam do ciebie coś więcej i uznałam to, jako po prostu błąd, którego więcej nigdy nie popełnisz, ale... Przyjaźń. Powinniśmy byli pozostać w przyjaźni.

- To nie była przyjaźń, Elena. To od samego początku było coś więcej i ty dokładnie o tym wiesz.

- Borys? Idź już spać i zamiast ciągle o tym myśleć, zacznij żyć od nowa. Dla dobra małej wróć do Majki i stwórz dziecku normalny dom. Będzie nam ciężko, na początku zawsze jest, ale potem, gdy już przyzwyczaisz się, że nie przynoszę ci kawy ani nie kroję kurwa ogórka w zbyt grube plastry, wszystko leci z górki. Zapominasz, żyjesz dalej, a z czasem zdajesz sobie sprawę, że ta druga osoba była tylko przelotnym wspomnieniem, które znika. Wiesz jak to jest. Na pewno.

- Nie mów tak nawet. Nawet tak nie mów... - powiedział cichym, jakby płaczliwym głosem.

Nie zdawałam sobie sprawy, że dla niego to nasze rozstanie będzie aż tak emocjonalne. Właściwie byłam pewna, że pomarudzi kilka dni i odpuści, ale mijały kolejne dni i kolejne, a on przeżywał jeszcze bardziej. Ja nadal go kochałam, ale nie potrafiłam z nim być i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, po prostu nie byłam w stanie obudzić się i powiedzieć mu dzień dobry, mając uśmiech na twarzy. Może po jakimś czasie, ale na pewno nie wtedy.

Po kolejnym płaczliwym tygodniu przyszły łagodne dni spokoju i godzenia się z rzeczywistością. Wróciłam do pracy, ale nie po to, by kolejny dzień stać na kasie. Oddałam wypowiedzenie, zebrałam swoje rzeczy osobiste i zwyczajnie wróciłam do domu. Byłam w trakcie porządkowania mieszkania z resztek ciuchów i drobiazgów, które zostały mi po Borysie, gdy ktoś do mnie zadzwonił. Numer był nieznany, myślałam, że to Borys, ale i tak odebrałam z nadzieją, że go usłyszę:

- Słyszałem co się stało, chujowa sytuacja... - oznajmił Smoła. - Długo się wam przyglądałem i byłem pewien, że zostaniecie ze sobą.

- Smoła, do rzeczy... - poprosiłam.

- Mam pracę w klubie na Wojsławickiej. Znasz się na papierologii, a mi trzeba menagera, który mógłby mi pomóc. Nie wiem gdzie teraz pracujesz, ale zapewniam, że u mnie w chuj więcej zarobisz.

- Niby dlaczego miałabym się zgodzić? Co ty w ogóle kombinujesz? - zapytałam, odkładając miskę na pranie.

- Muszę coś kombinować?

- Raczej? Przez ponad rok się nie odzywałeś, a nagle dzwonisz i proponujesz mi robotę w jakimś klubie. Mógłbyś się określić? - pomyślałam chwilę. - Nie mów, że Borys kazał ci zadzwonić... - pokiwałam głową, biorąc pod uwagę i ten scenariusz.

- Borys nie wie, że chcę cię ukraść do swojego klubu. W zasadzie on nic nie wie, bo ostatni raz rozmawialiśmy ze sobą kilka tygodni temu.

- Nie wiem, zastanowię się nad tym. Dam ci znać, co i jak... - powiedziałam i rozłączyłam się.

W zasadzie byłam zmieszana. Nie dość, że miałam dużo roboty w domu, to jeszcze on wyskoczył mi z jakimś klubem. Z jednej strony fajnie, bo w końcu mogłam się wybić, wrócić na nogi plus przecież już nie miałam roboty, a z drugiej praca dla byłego kochanka, którego jeszcze rok temu nie chciałam znać jakoś średnio przypadała mi do gustu. Gdyby Borys dowiedział się, że pracuję dla Smoły, to chyba by mnie zabił, ale przecież nie byliśmy razem. Ja nawet mimo tego czułam opór.

Po krótkich przemyśleniach trwających zaledwie pół godziny, stwierdziłam, że okej, że spróbuję. Zarobki miałyby być okej, a menager klubu to wcale nie głupia robota. Zadzwoniłam do Smoły i zaczęłam gadkę:

- Mogłabym spróbować u ciebie trochę popracować. Musiałam rzucić robotę, a... - zatrzymałam się na chwilę. - Twoja propozycja spadła mi z nieba.

- No to świetnie. Wpadnij jutro na Żytnią, naprzeciw Stokrotki, to obgadamy szczegóły.
   
- No dobra, okej, ale powiedz mi czym konkretnie mam się zajmować. Będę się nadawać?

- Pewnie. Trzeba zarządzać salą, pilnować tego, czego ja nie daję rady dopilnować i tyle. Nic skomplikowanego, zresztą powiem ci więcej jutro.  Żytnia 24/6, gdzieś tak po pierwszej.

- Będę. Na razie. - odłożyłam telefon na półkę i przystanęłam chwilę rozmyślając o tej jego propozycji. Całkiem fajnie mi się to zapowiadało. Do Smoły nic już nie czułam, a pracy potrzebowałam, co prawda obawiałam się trochę jego odczuć względem mnie, ale miałam zamiar uprzedzić go na samym początku, że to, co było kiedyś się już nie liczy, że teraz jest teraz i o przeszłości nie rozmyślamy. Miałam nadzieję, że chłop zrozumie. W tym samym momencie, dosłownie w tym samym momencie, w którym skończyłam rozmyślać, do moich drzwi zadzwonił dzwonek. W zasadzie nie spodziewałam się gości. Borys wydawał się już odpuścić, Smoła był ze mną umówiony, ale wbrew moim przekonaniom nie był to ani jeden, ani drugi. Podeszłam mężnie w stronę klamki, pociągnęłam za nią i wyjrzałam, ale na klatce nikogo nie było.
- Dziwne, przecież dzwonek sam z siebie by nie zadzwonił. - pomyślałam.

I gdy już miałam je zamknąć, w oczy rzucił mi się kosz słodyczy, który stał sobie niewinnie pod drzwiami. Biały, całkiem spory, opakowany w folię, a w środku jakieś słodycze, kawa, wino. Myślałam, że to Borys. Jak Boga kocham!
Podniosłam go, rozejrzałam się, czy aby napewno nikt się gdzieś nie chowa i wróciłam do domu.
On myślał, że jak da mi koszyk, to mu wybaczę? Przecież to głupie.
Spojrzałam więc na karteczkę zawieszoną na krótkiej, czerwonej wstążce, a na niej jasno napisane:

     "Przepraszam, nie chciałam cię urazić. Daj mi         szansę i mnie wysłuchaj. Julia"

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się Julki, tego, że znów się pojawi i nie czułam się z tym zbyt dobrze. Wolałam, by zniknęła z mojego życia. Nie potrafiłam na nią normalnie patrzeć ani normalnie rozmawiać, bo przed oczyma miałam już tylko moment, w którym mnie całuje. Czułam obrzydzenie, dystans i... Nie chciałam o niej myśleć. Kosz zabrałam, ale wysłałam jej wiadomość, by więcej tego nie robiła, bo to nie ma najmniejszego sensu.
Nie wiem czy postąpiłam dobrze. W zasadzie to Julia nic złego nie zrobiła, może faktycznie się we mnie zakochała, ale moje odczucia zabraniały mi myśleć inaczej niż wtedy myślałam. Ja nigdy nie miałam styczności z lesbijkami, nigdy takowej nie poznałam i szczerze mówiąc zwyczajnie mnie to obrzydzało, dlatego chyba lepiej, że nie chciałam utrzymywać z nią kontaktu.

Przed siódmą wieczorem wyszłam do sklepu. Chciałam się przejść, przewietrzyć, trochę ochłonąć, a przy okazji kupić parę rzeczy do domu. Do tamtej pory zakupy robiłam z Borysem, dlatego nadal było mi go brak wśród tych wszystkich półek z jedzeniem, ale powiedziałam sobie trudno. Miałam do niego zadzwonić czy nie zechce zrobić ze mną zakupów? On pewnie miał rodzinę na głowie, zresztą powinienen.
Nim doszłam do marketu, a miałam do niego z pięć minut drogi, zdałam sobie sprawę, że nie jestem sama, że w zasadzie to, czuję na sobie czyjś wzrok. To okropne uczucie towarzyszyło mi przez dłuższy czas, a właściwie przez całą drogę do marketu. Bałam się odwrócić, by sprawdzić co jest grane, dlatego pędem zmierzałam w każde miejsce, w którym są ludzie. Może wśród obcych tłumów nic by mi nie groziło, bo który bandyta napada w środku tłumu?
Weszłam do zapełnionego po brzegi sklepu, wzięłam do rąk wózek i przepychając się między innymi osobami, myślałam o tym dziwnym uczuciu, które dobijało mnie w drodze. Być może miałam zwidy albo wyobrażałam sobie za dużo, a być może faktycznie ktoś mnie obserwował. Na myśl od razu przyszła mi Julka, a chwilę później Borys. Uderzyłam się w głowę i przypomniałam sobie, że przecież, gdy wykopywałam kasę za domem Majki, Aleksy wspomniał coś o ludziach obserwujących jej dom. Może kazał im obserwować i mnie? A może to ta cholerna Julka?
Sama nie wiedziałam, ale ciągle oglądałam się za siebie. 

Do domu, na całe szczęście, dotarłam bezpiecznie. Zamknęłam za sobą drzwi na cztery spusty i rozpakowałam zakupy. Nim jednak to zrobiłam, do moich drzwi znów zadzwonił dzwonek. Położyłam siaty na blacie, weszłam do przedpokoju i wyjrzałam przez wizjer. Ciemność nie pozwoliła mi dostrzec gościa, więc zwyczajnie zapytałam, kto stoi za drzwiami:

- To ja, otwórz. - poprosił Borys.

Rozradowana, choć nie chcąc tego okazać, otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka:

- Mógłbyś przestać mnie śledzić lub ewentualnie powiedzieć kolegom, by tego nie robili? - zapytałam, już od wejścia.

- To dla twojego bezpieczeństwa, nie dla mojego hobby.

Zdjął swoje wierzchnie ubranie i usiadł jak zwykle na kanapie. Zawsze to robił, gdy do mnie przyjeżdżał, tylko że tym razem nie włączył telewizora. Zamierzał chyba rozmawiać, dlatego tego nie zrobił:

- Po co przyjechałeś? Wszystko mamy już przecież wyjaśnione - powiedziałam, podchodząc do zakupów, które zaczęłam powoli wyciągać na blat.

- Nic nie jest wyjaśnione, Elena. Zacznij ze mną rozmawiać, nie zachowuj się jak dziecko.

- To, że nie chcę z tobą rozmawiać, nie znaczy, że zachowuję się jak dziecko... Dwa razy mnie okłamałeś Borysie. I to nie były kłamstewka, o których można zapomnieć. To pierwsze ci wybaczyłam, ale tego drugiego nie potrafię...

- Ja mam wrażenie, że ty nie masz mi za złe kłamstwa, tylko to, że mam dziecko. Przepraszam, nie planowałem go - rozłożył ręce i pokiwał głową.

- Też, ale mam ci za złe zdradę, kłamstwo i dziecko.

- Wybacz mi. Ile mam jeszcze prosić? Ile razy mam jeszcze cię przepraszać? Kocham cię, nie spotykałem się z Majką od tamtej pory dla seksu, nawet jej nie dotykałem, rozumiesz? - chwycił kartkę z kosza ze słodyczami, której zapomniałam wyrzucić i zaczął ją czytać.

- To nie jest tak... Ta kartka... - niedokonczyłam, gdy on się zaśmiał.

- Kurwa, jesteś lesbą? - zaśmiał się. - Ja pierdole, to dlatego nie chcesz ze mną być, ta? Bo jesteś jebaną lesbą? - wstał z kanapy i rzucił mi kartkę w twarz.

- To nie jest moje. To znaczy moje, ale... Daj mi dokończyć!

- Kurwa, ale się wjebałem... - poszedł pędem po ciuchy i buty.

- Borys, daj mi wytłumaczyć...!

- Daj sobie siana. Umiem czytać. Nara... - włożył drugiego buta i wyszedł, trzaskając drzwiami, a ja zostałam w środku, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
Boże, tak bardzo chciałam mu wytłumaczyć, ale on w ogóle nie chciał słuchać. Popłakałam się i usiadłam w przedpokoju, ześlizgując się ze ściany. Byłam kompletnie rozdarta.


_______________________________________________

Hejka! Sytuacja znów się trochę skomplikowała. Myslicie, że Smoła coś kombinuje? Może chciałby żeby Elena do niego wróciła? Tylko jak na to zareaguje Borys? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro