ROZDZIAŁ XXVI - ZDRADA

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


   Moja wizyta w klubie zakończyła się fiaską. Smoła czekał już w swoim gabinecie żeby znów rozmawiać ze mną o tym, co było między nami, a ja przecież nie po to tam poszłam. Byłam strasznie zła za to, że ściągnął mnie tam tylko po to. Wyszłam trzaskając drzwiami, a on krzyczał coś, że zwolni menagera i da miejsce mi, ale na to było już stanowczo za późno. Porzuciłam więc marzenia o karierze klubowej i wróciłam do domu z podkulonym ogonem. Musiałam jeszcze zadzwonić do Borysa żeby ogarnąć całą tę sytuację, bo przecież nie mogłam zostawić tak tej sprawy. Nawet jeśli mielibyśmy ze sobą nigdy nie być, to musiałam mu wszystko wyjaśnić:

- Dzwonię do ciebie ósmy raz. Myślisz, że jak nie odbierasz to automatycznie sprawy nie będzie? - zapytałam do słuchawki.

- Nie odbieram, bo nie chce z tobą gadać. Zresztą, nie mamy już kurwa o czym. Rozstaliśmy się, ty se znalazłaś jakąś kurwę i se żyj z nią. Chuj mnie to już obchodzi. - powiedział, po czym najzwyczajniej się rozłączył.

Nie miałam z kim o tym porozmawiać, a bardzo tego potrzebowałam. Zdałam sobie sprawę, że to może być już koniec, ale nie mogłam zostawić go z myślą, że miałam romans z jakąś babą. Źle bym się z tym czuła do końca życia, dlatego o poradę postanowiłam poprosić kobietę, która miała rację od samego początku. Paulinę, która jakiś miesiąc wcześniej wyszła z pudła. Co prawda nie odzywałam się do niej od czasu wyjścia, ale jej to i tak było wszystko jedno:

- Weź w ogóle, spotkaj się z nim i zapytaj o chuj mu chodzi, bo to się staje powoli kabaretem. - oznajmiła.

- Borys nie chce ze mną rozmawiać...

- To po chuj masz sie tłumaczyć? Jeśli ty nie chcesz z nim być i teraz on z tobą, to o chuj chodzi?

- Chce z nim być, ale nie mogę strawić tej sytuacji. Potrzebuje czasu i nie chcę żeby został z myślą, że go zdradzałam albo spotykałam się z kimś innym - powiedziałam.

- Ogarnij sie, bo zaczynasz zachowywać się jak niedorozwój. Powiedz mu co ci leży na sercu i chuj, a jak nie to spierdalajcie. Już dawno powinnaś to zrobić, ale lepiej ci było udawać niedostępną.

- No, to co miałam zrobić? Biegać za nim i udawać, że nic się nie stało? Zdradził mnie, zrobił dziecko innej...

- Trzeba było mu powiedzieć, że jesteś wkurwiona, że nie wiesz co masz zrobić, ale go kochasz i chcesz to przemyśleć, a ty oddałaś obrączkę i jebnęłaś focha. Lepiej do niego jedź i to wyjaśnij.

Może i miała rację, ale ciężko mi było to strawić. Czułam się tak, jakby zrzuciła całą winę na mnie. Za zdradę, za to niechciane dziecko...
Przecież nie zrobiłam mu nic złego i nie zasłużyłam na to, by musieć to przeżywać.
Zastanawiałam się czy w ogóle opłaca się do niego wracać, bo o zdradzie nie jest tak łatwo zapomnieć, ale przecież mi zależało i byłam w stanie wymazać to z pamięci.

Siedząc tak i zastanawiając się nad sensem tego związku, do telefonu przyszło mi powiadomienie z kalendarza. Od dwóch tygodni nie dostałam okresu, choć powinnam była go dostać punktualnie. W głowie miałam już obraz mnie i dziecka, Borysa, który nie ma pojęcia co zrobić, porodu, samotności, ale z drugiej strony nie miałam przecież pewności, że to właśnie to i stwierdziłam, że po prostu panikuję. Winę zrzuciłam na stres i całą tę sytuację, bo to też było możliwe, niemniej jednak pojechałam do apteki po test, by mieć pewność. Sto procent, nie mniej, nie więcej.
Było sporo po ósmej wieczorem, gdy na kawałku plastiku, w okienku, pojawiły się dwie wyraźne krechy. Nie minęły dwie sekundy, gdy miałam już pewność, że to nie był stres, a zwyczajna, nieplanowana ciąża. Byłam załamana i chciałam płakać, ba... Ja ryczałam, ale musiałam się wziąć w garść, żeby powiedzieć Borysowi o dziecku. Nie chciałam czekać. Wsiadłam w tramwaj, dojechałam powoli na Mokotów i spacerkiem podeszłam do jego domu. Klucz do furtki miałam przy sobie, tak samo jak klucz do drzwi. Światła były pogaszone, w sypialni jedynie mrugnęła lampka nocna, co oznaczało, że być może oglądał telewizję, jak zawsze o tej porze. Nie miałam pojęcia co mu powiedzieć i jak zacząć rozmowę. Wyskoczyć od razu, że będziemy mieli dziecko czy co...
Wsadziłam klucz w dziurkę i przekręciłam go. Zdjęłam po cichu buty, kurtkę, położyłam torebkę na białej szafce w przedpokoju i słysząc dziwne dźwięki dobiegające z sypialni, zawołałam Borysa.
Te dźwięki nie były dźwiękami wydobywającymi się z telewizji. To były jęki i stęki, to było to, czego bałam się od miesięcy. Wbiegłam pędem po schodach i niemal wywaliłam drzwi sypialniane, a za nimi... Widok był jeszcze bardziej bolesny. Boleśniejszy niż gdyby w moje serce wbijano milion sztyletów, niż gdyby żywcem obdzierano mnie ze skóry.
W łóżku leżała Majka, a obok niej na dupę spodnie zakładał Borys:

- Elena? Zaczekaj, coś ci powiem... - zaczął na prędko.

- Co to ma być? - rzuciłam wzrokiem na pewną siebie blondynkę, która nawet nie patrzyła mi w oczy. - Borys...

- To nie tak. Ona wpadła do mnie, mówiła, że ty masz kogoś...

- Borys przestań! - krzyknęła Majka. - Miałeś jej powiedzieć prawdę.

Nie miałam pojęcia na kogo mam patrzeć i komu wierzyć. Byłam w szoku, chciałam jeszcze bardziej płakać, zemdleć i coś jeszcze, tylko nie wiedziałam co konkretnie, bo wszystko zwaliło się na mnie na raz.

- Jaką prawdę? - spojrzałam na nią.

- Nie słuchaj jej. Mówiłem to, bo chciałem ją wyruchać. - oznajmił zapinając guzik w spodniach.

- Borys chce z nami zostać, już dawno o tym mówił. Na ręke mu było, to że go zostawiłaś. Poza tym sam mnie tu dziś przywiózł. - odparła z dziwnym spokojem w głosie. To też był dla mnie ogromny cios, ale czekałam dalej, czując jak serce mi pęka.

- Elena, choć ze mną na dół. To nie jest tak, przysięgam. Chciałem tylko seksu, bo cię nie było, ale nic więcej. Byłem wściekły za twoją kochankę, też sobie kogoś znalazłaś, nie? - pociągnął mnie za rękę w stronę schodów, oby jak najdalej sypialni.

- Nie mam żadnej kochanki! To Julka jest we mnie zakochana, wysłała mi ten liścik z koszem słodyczy na przeprosiny zaraz po tym, jak wyznała mi prawdę! - wyrwałam się z uścisku.

- Elena... - złapał się za głowę.

- Jesteś najgorszą, męską kurwą, jaką kiedykolwiek mogłam poznać. - założyłam buty i schodząc ze schodów, dodałam. - Aha, zbieraj kasę na wyjazd do Czech. Będziemy mieli dziecko.

Na odchodne rzuciłam mu jeszcze testem w łeb i zwyczajnie, jednak jak najszybciej, wyszłam z domu. Cholera, wtedy miałam już pewność, że to koniec, że tego mu nie wybaczę, bo jakbym mogła? Jedną zdradę przeżyłam, ale drugiej? Nie było na to żadnego sposobu. Widok jego ubierającego się i jej nagiej, owiniętej naszą kołdrą sprawił, że zwyczajnie straciłam szacunek i wiarę, w to, że jeszcze będzie lepiej. Szkoda mi było tego czasu, naszej przyjaźni, ale... Są rzeczy, z których dla własnego dobra, warto zrezygnować, tylko co będzie dalej ze mną? Z moim dzieckiem? O aborcji napomniałam w złości, nigdy w życiu bym tego nie zrobiła. Nie miałabym sumienia:

- Wpuść mnie do środka, proszę... Chcę tylko porozmawiać i wszystko ci wyjaśnić. - powiedział przykładając łeb do drzwi.

- Odejdź stąd, bo wstyd mi robisz. Nie chcę z tobą rozmawiać.

- Tym razem nie odejdę stąd tak łatwo, kurwa. Mam drzwi wyjebać? - zapytał pewnie, po czym dodał. - Odejdź od drzwi. Najlepiej idź do kuchni.

- Spróbuj tylko dotknąć zamek albo klamkę moich drzwi, to sama ci przypieprze.

Nie wierzyłam, że byłby w stanie to zrobić, ale po nim nigdy nie było niczego wiadomo, dlatego usiadłam na kanapie w salonie i czekałam, aż zobaczy, że mam go głęboko w nosie. Po chwili ciszy, dosłownie trzydziestu sekundach, usłyszałam jeden potężny stuk, drugi, a po trzecim tylko trzask rozerwanego zamka. Obróciłam głowę w stronę korytarza i zobaczyłam wchodzącego do środka, jakby nigdy nic, Borysa:

- Coś ty zro... - niedokończyłam, patrząc na wykrzywione drzwi i dosłownie wyrwaną klamkę.

- To, co powinienem. Będziemy teraz rozmawiać, bo chce ci wyjaśnić co się stało.

- Nie musisz, wszystko widziałam.

- Gówno widziałaś. Siadaj... - usiadł pewnie, a ja nadal stałam wpatrując się w drzwi.

- Naprawisz mi te drzwi żeby wyglądały jak nowe, a teraz wyjdź stąd. Nie chcę twoich tłumaczeń ani tymbardziej wyjaśnień całej sytuacji. - wskazałam palcem na drzwi. - Wyjdź i nigdy tu nie wracaj.

- Posłuchaj mnie! Nic mnie z nią nie łączyło, nie łączy i nie będzie. To tylko seks, w dodatku jeden raz.

- Nie chce słuchać twoich tłumaczeń, rozumiesz?! Ile razy jeszcze mam powtórzyć! - krzyknęłam.

- Kocham cię, to nie jest tak, jak ci się wydaje i nie chcę żadnej aborcji... - ucichł na chwilę. - Naprawdę jesteś w ciąży?

_________________

Hejka! Rozdział krócitki, a to dlatego, że powoli zbliżamy się do końca. Borys zawiódł. Ja prawie płakałam, a wy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro