ROZDZIAŁ XXX - TESTAMENT

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Nim minął tydzień, wszystko było już gotowe. Sama dziwiłam się temu, jak szybko można zbudować całkiem spory dom, ale Ivanov miał przecież pieniądze. Jak ma się pieniądze, to ma się wszystko.

Podłogi błyszczały, a blaty pachniały nowością. Przedpokój był spory. Od podłogi po sufit wyłożony ciemnym, dębowym drewnem, które zresztą widziałam w wielu magazynach o domu i ogrodzie. Dalej korytarz z tą samą podłogą tylko białymi ścianami, zabudowanymi kaloryferami i uroczą, białą szafką, na której stał mały, żółty kwiatuszek, w uroczej białej doniczce:

- Wow, jak tu ładnie... - podziwiał Sergiej, po czym wszedł do salonu i zaczął krzyczeć.

Nieco się przestraszyłam, owszem. On darł się w ten sposób tylko wtedy, kiedy kąsiły go pszczoły albo osy i myślałam, że właśnie tak było w tamtej chwili. Szybkim krokiem wbiegłam do salonu i spojrzałam na Sergieja wtulonego w Borysa.
Widok był całkiem słodki. Młody beczał jak mała dziewczynka, a Borys śmiał się w niebogłosy, niby ze szczęścia, a niby z reakcji syna:

- Jezus Maria... - złapałam się za serce. - Myślałam, że go cały ul zaatakował.

Stary Ivanov stał rozczulony przy wejściu do salonu, ta baba też, a ja trzymając się za serce, powoli dochodziłam do siebie.
Bardzo spodobało mi się to, jak wtedy wyglądał Borys. Miał na sobie zgniło zielony golf i dżinsowe spodnie z gumkami przy nogawkach, a na jego ręku spoczywał złoty zegarek, ten, który nosił kiedyś. To pomogło mi nieco wrócić wspomnieniami do czasów kiedy byliśmy jeszcze młodzi i kiedy kochaliśmy się ponad wszystko nawet wzajemnie o tym nie wiedząc:

- Spokojnie, bo się udusisz... - zaśmiał się Borys. - Jestem już w domu i nigdzie się nie wybieram.

- Daj mu się nacieszyć... - powiedział stary Ivanov.

- Mogę się przywitać z mamą? Przywitam się z mamą i do ciebie wrócę, okej? - zapewnił Borys.

Odszedł więc o krok od Sergieja, zostawiając go na środku salonu i podszedł bliżej mnie, by - nie ważne czy z moją zgodą, objąć ciało silnymi ramionami. Nie protestowałam, bo było całkiem miło, a i ja tęskniłam trochę za tym ciepłem, które od niego biło. Chciałam wrócić. Zacząć wszystko od nowa, jak kiedyś, tylko czy wyrzucenie tego wszystkiego z głowy było możliwe?

- Kurewsko za tobą tęskniłem. - oznajmił szeptem.

- Wiem, wiem. Ja za tobą też.

- Pogadamy wieczorem, dobra? Wypijemy coś, ja spróbuje coś ugotować, chociaż nie umiem, ale spróbuję i pogadamy, dobra? - zaproponował, po czym wrócił do Serga i wziął go na ręce. Cały dom tak obejrzał, a i potem z rąk nie chciał zejść. Nie dziwiłam mu się. Tęsknił za ojcem.

Wszystko co było w tamtym domu, było czymś dla mnie nieosiągalnym. Mnie nie było stać nawet na jedną płytkę, która spoczywała na podłodze, a co mówiąc o marmurowych blatach w kuchni albo błyszczących żyrandolach, które mieniły się od blasku słońca przeszywającego ogromne szyby okienne. Basen, sala do przyjęć, ogromna sypialnia z wielkim łóżkiem i własnym balkonem, a do tego pokój Sergieja z własną garderobą, to było coś, czego sama nie mogłabym mu zapewnić i cieszyłam się, że to dostaliśmy. Stary Ivanov był chujem, ale dla Sergieja zrobiłby wszystko.

Zaraz po oględzinach domu, otworzyliśmy wino i wszyscy w troje opiliśmy tę okazję. Pani architekt przez niemal cały czas zagadywała Borysa -miałam wrażenie, czymkolwiek co przyszło jej na myśl. Nie powiem, trochę mnie to drażniło, ale kiedy siedziałam na krześle obok niego, czując ciężar i ciepło jego ogromnej dłoni na moim kolanie, jakoś niespecjalnie się bałam. Chciałam żeby już poszli i zostawili nas samych, byśmy w spokoju mogli pogadać, a potem oddać się sobie jak dawniej. Minęło bardzo dużo czasu, a ja czułam potrzebę bliskości i wiedziałam, że on czuł to samo:

- Powiem szczerze, że jestem naprawdę mile zaskoczony tym, co tu pani zrobiła... - uśmiechnął się Ivanov. - Jest naprawdę bardzo pięknie.

- Starałam się. Plus tego wszystkiego był taki, że zaczynałam od zera bez potrzeby przestawiania ścian.

- No tak. Miała pani spore pole do popisu i wyszło zadowalająco. Jutro rano otrzyma pani drugą cześć wypłaty.

Architekt podniosła się z krzesła i odparła:

- Ja będę już uciekać. Dziękuję bardzo.

- My dziękujemy za świetną pracę. - Borys podał jej dłoń i uśmiechnął się szeroko. Ona to odwzajemniła i wraz ze starym Ivanovem wyszła, zostawiając nas samych.

- Idę zobaczyć co robi Sergiej. - oznajmiłam odchodząc od stołu.

- Ja szybko zrobię coś do jedzenia.

- Nie. - spojrzałam na zegar. - Już ósma. Lepiej coś zamów.

Weszłam po krętych schodach na górę i zajrzałam do drugich drzwi po lewej. W pokoju było wyjątkowo cicho. Sergiej ułożony na dużej, miękkiej pufie, zasypiał, powoli zamykając oczy. Postanowiłam nie wchodzić mu w paradę. Borys przeniósłby go potem na łóżko:

- Serg zasypia na pufie. Nie będę go rozbudzać, niech zaśnie, a potem go przeniesiesz na łóżko.

- Zawsze tak śpi? - Borys wyciągnął telefon.

- Nie, ale dziś wyjątkowo zmęczony. Ze szkoły do kina, a potem tu i... Za dużo emocji.

- Co będziemy jedli?

Na wieczór zamówiliśmy sobie pizze, czyli w sumie jak dawniej. Położyliśmy się w łóżku, zjedliśmy i kontynuowaliśmy rozmowę dotyczącą przeszłości i przyszłości. Trzeba było się w końcu przełamać, bo ileż można to w sobie dusić. Uzgodniliśmy, że zwyczajnie do siebie wrócimy.
Borys mówił, że żałował. Ja mu wierzyłam, bo po co miałby po takim czasie kłamać? Odsiedział trochę w zamknięciu, przemyślał wszystko, a czasu miał na to sporo. Zależało mu na nas i chciał to udowodnić stawiając ten dom. Jak się okazało, to nie za kasę starego, a za jego własną. To w sumie nawet lepiej, tylko dlaczego stary nic nawet nie napomniał?
Kochaliśmy się raz, potem drugi i trzeci, jak dawniej.

Minęło półtora roku, gdy wzięliśmy ślub. W zasadzie nie chcieliśmy robić hucznego przyjęcia z masą gości. Byliśmy tylko my, Sergiej i świadkowie. Ja byłam zadowolona i szczęśliwa, ale do czasu, bo kolejny rok później Borys wpakował się w tarapaty i znów wrócił do więzienia. Nie miałam pojęcia czy stamtąd wyjdzie, bo znajomości przestały działać. Martwiłam się, nie spałam dniami i nocami, a Sergiej mocno przeżywał. W końcu coś ruszyło i po pół roku Borys wyszedł na wolność. Powiedział mi, że ktoś z dawnych kolegów zagroził mu, że jeśli nie wróci do gangsterki, to wygrzebie stare sprawy i za to beknie, tak było, a potem już historia zaczęła się od nowa, bo Borys znów zaistniał jako gangus i biznesmen, syn słynnego, zmarłego już mafiozy z Moskwy. Stary Ivanov zmarł w kwietniu, tuż przed trzynastymi urodzinami Sergieja, ale nie zostawił go z niczym. Wszystko co miał, cały majątek wart kilkaset milionów, dom, dwanaście aut, pięć firm, ochroniarzy, a nawet psy, to wszystko trafiło do Sergieja pod nadzorem Borysa. Młody już od dzieciaka był ustawiony do końca życia.

Jeśli chodzi o nas, to wszystko wporządku, nawet mimo Borysa na skraju prawa. Mieszkamy w Warszawie, a na wakacje co roku jeździmy do pałacu Ivanova. Jest fajnie, choć czasami się kłócimy, ale ważne, że razem i bez większych problemów. Majka siedzi w Anglii ze swoim mężem, nie odzywa się do Borysa, Borys do nich też. Szkoda Sonii, ale i tak nie wie, kto naprawdę jest jej ojcem. W sumie nie moja sprawa, ja u siebie wszystko już poukładałam i ten rozdział zamknęłam.

KONIEC

___________________________________

Końcóweczka jakby niezbyt długa, ale zastanowię się nad napisaniem drugiej części.
Póki co, zapowiadam nowe opko. Niebawem pojawi się opowieść już bez wątku gangsterskiego, bez mafii i strzelanin, ale zapewnia emocje.
Dzięki za waszą obecność pod rozdziałami, aktywność i każdy komentarz. Mam nadzieję, że nie zabraknie was pod kolejnymi opiwiadaniami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro