18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


1152 słowa.


Odwróciłam się do drzwi i w tej samej chwili usłyszałam leciutkie pukanie i do pokoju wszedł nie kto inny jak Potter. Skoro moja cudowna podświadomość uświadomiła mi, ze Potter robi sobie ze mną co chcę to stwierdziłam, że chociaż nie będę dopuszczała do takich sytuacji, żeby mógł sobie robić ze mną co chce.

Zaraz co ja właśnie pomyślałam? 

- Lily? Wszystko dobrze? - zapytał podchodząc do mnie.

Nie, nic nie było dobrze. Miałam totalny mętlik w głowie i  nie chciałam żeby zauważył to, że mnie stresuje.

- Tak - powiedziałam krótko i chciałam go minąć lecz złapał mnie za ramie.

Nie mogę patrzeć mu w oczy za wszelką cenę, bo to głównie te orzechowe spojrzenie przynosi mi zgubę.

- Puść mnie - wyrwałam ramię, ale trzymał za mocno.

Więc dałam sobie spokój i wbiłam wzrok w podłogę. 

- Spójrz na mnie - powiedział i spróbował podnieść moją twarz za podbródek, ale mu się wyrwałam i bez słowa wyszłam z pokoju zamykając drzwi i opierając się o nie plecami.

Chciało mi się płakać, miałam już nawet łzy w oczach które po chwili znalazły się na moich policzkach.

Ale dlaczego ja płaczę?

 Czy ja poddawałam się urokowi Jamesa Pottera?

Pobiegłam do łazienki na końcu korytarza, musiałam się ogarnąć. Przemyłam twarz zimną wodą i poprawiłam makijaż, miałyśmy z mamą tam dodatkowe kosmetyki więc z tym problemu nie było. 

Uśmiechnęłam się sztucznie do swojego odbicia i wyszłam z łazienki. Nie wiem czy pech chciał, żeby w tym samym czasie James wyszedł z mojego pokoju. Wbiłam wzrok w ziemię i poszłam w stronę schodów, on nic nie mówiąc poszedł za mną do kuchni, gdzie siedziały zostawione przez nasze mamy. Usiadłam bez słowa na swoim miejscu i Potter zrobił tak samo. Nasze mamy tylko z uśmiechami wymieniły spojrzenia.

Super.

Ciekawe co moja mama już sobie ubzdurała. 

- No to kochani, opowiadajcie o tej szkole, zawsze chciałam o niej posłuchać, ale Lily nic nigdy nie mówiła - westchnęła mama i zerknęła na mnie. 

- Lily nie mówiła o Huncwotach? - zapytał Potter z szokiem na twarzy patrząc na mnie. 

- Nie, a co to? - zapytała zdziwiona mama robiąc wielkie oczy. 

- Nie wierze... Evans dała mi tyle szlabanów i nic o tym nie pochwaliła? - Potter pokręcił głową. 

- Szlabanów? - znów zapytała zdziwiona mama. 

- Jak Lily jest prefektem to za nie stosowne zachowanie może dawać szlabany takim osobą jak mój syn - wyjaśniła Pani Potter i spojrzała na swojego syna z uśmiechem. 

- Aaa... - zaczęła z uśmiechem mama - czyli James to taki łobuziak - powiedziała żartobliwie  łapiąc go za ucho.

Chłopak tylko uśmiechnął się. 

- Po ojcu taki jest - westchnęła Pani Potter i utkwiła rozmarzony wzrok w męża.

Mam dosyć, muszę się stąd jakoś ulotnić i uspokoić. 

- Mamo nie potrzebujesz niczego ze sklepu? - zapytałam i spojrzałam na nią błagalnymi oczami. 

- W sumie... Mogłabyś skoczyć po moją ulubioną kawę i jakieś ciastka, bo się kończą - powiedziała i wstała idąc ku swojej torebce szukając w niej swojego portfela. Aż w końcu go znalazła wyciągnęła z niego kilka funtów i wręczyła mi. 

Zerwałam się z krzesła i popędziłam w stronę mojego płaszcza. Wkładałam już drugą rękę, gdy moja mama otworzył swoją szanowną buźkę. 

- Lily skarbie, weź Jamesa ze sobą niech zobaczy miasto - Potter z wielkim uśmiechem zaczął potakiwać głową. 

- Skoro muszę - wykrztusiłam z siebie i odwróciłam się do nich plecami szukając butów. 

Kurde, czemu on zawsze musi mi wszystko psuć? Ubrałam buty i wyszłam nie czekając na Pottera. Szłam przed siebie, szybkim krokiem aż poczułam jego dłoń na swojej, która gwałtownie odwróciła mnie w jego stronę, aż obiłam się o jego klatkę piersiową. 

- Mógłbyś być bardziej delikatniejszy - warknęłam szarpiąc swoją rękę. 

- Przepraszam - powiedział z uśmiechem patrząc na moją wściekłą minę. 

- No i z czego się tak cieszysz? - zapytałam mrużąc wściekle oczy i zakładając ręce pod boki. 

- Jesteś taka słodka jak się denerwujesz - westchnął i położył dłonie na moich policzkach, które momentalnie stały się gorące jak kawałek rozgrzanego metalu.

Ze skrępowania opuściłam wzrok, który zaraz kazał mi podnieś unosząc lekko moją twarz. Spojrzałam w jego oczy i cała złość ze mnie wyparowała.

Jego orzechowe oczy wpatrywały się w moje. Miałam wrażenie, że ta chwila trwa bez końca.

Miałam tylko jedną myśl, która tłukła mi się po głowie.

Chciałam go znów pocałować, ale on jak na złość stał tylko i patrzył się w moje oczy. 

Daje słowo, teraz już nie byłam sobą i złapałam go za płaszcz i mocno przyciągnęłam jego usta do swoich. Najlepsze czy najgorsze, nie wiem, jest to, że w ogóle nie był w szoku, jakby się tego spodziewał.

Zastanawia mnie to czy się spodziewał. 

Brunet położył ręce na mojej tali i mocno przyciągnął do siebie. No cóż. Ja tylko dokończyłam to czego Potter nie skończył na dworcu. Starałam się znaleźć jakąś dobrą stronę tej sytuacji. O mam! Przynajmniej czułam motylki w brzuchu.

James lekko przegryzł moją wargę, gdy za nami odbył się hałas tuczącego się szkła. 

Oderwałam usta od Jamesa, który tylko jęknął z zawodem, widoczne nie był zbytnio zainteresowany tym co wywołało z siebie ten dźwięk. Obróciłam głowę i zobaczyłam kogoś kogo kiedyś uważałam za przyjaciela.

- Snape - szepnęłam, a Potter słysząc to się odwrócił. 

- Czego tu szukasz Smarku? - zapytał i jedną ręką przyciągną mnie do siebie.

Walnęłam go w bok gdy usłyszałam to przezwisko jednak nic sobie z tego nie zrobił.

Czarnowłosy stał naprzeciwko nas. Jak zwykle był ubrany na czarno i miał tłuste włosy. Koło jego nóg była rozbita butelka po napoju. Czarnowłosy szukał kontaktu wzrokowego ze mną, ale ja nie miałam ochoty zbytnio na to. Tym bardziej, że był świadkiem mojego obściskiwania się z Potterem.

Kto jak kto, ale on wiedział jak bardzo nienawidzę Pottera.

Albo raczej powinnam powiedzieć jak bardzo go nienawidziłam.

- Prawdopodobnie tego co ty, Potter - warknął Snape. 

- Serio? Nie widzę, żebyś całował jakąś dziewczynę Smarkerusie. Lepiej idź napisz do swojej dziewczyny Rudolfa - powiedział szyderczo Potter patrząc na niego z usatysfakcjonowanym uśmiechem. 

Patrzyli na siebie jakby mieli się na siebie rzucić i porozrywać na strzępy.

Pociągnęłam Pottera za rękę, miał bardzo napięte mięśnie.

- Chodźmy - powiedziałam stanowczo i zaczęłam go ciągnąć w stronę pobliskiego sklepu. Przez pierwsze pięć minut nic nie mówił tylko szedł sztywno koło mnie. 

- Daj spokój, to tylko Snape - powiedziałam i spojrzałam na niego by zobaczyć jego reakcje. 

- Masz rację - powiedział i uśmiechnął się - ale przerwał nam coś - nie dokończył, bo dałam mu sójkę w bok. 

- Nie ma czego dokańczać - powiedziałam i weszłam do sklepu z uśmiechem na twarzy, który sam cisnął mi się na usta z niewiadomych mi przyczyn.

- Nic nie szkodzi, dokończymy wieczorem - powiedział i mijając mnie w przejściu dał mi klapsa?!

Ale sobie pozwolił!

- Potter - warknęłam łapiąc się za pupę - już nie żyjesz - obrócił się do mnie z uśmiechem i puścił mi oczko.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro