9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


2000 słów. 

***


Obudziłam się w naprawdę dobrym humorze. Może to dlatego, że znowu obudziłam się o szóstej? Nie, to na pewno nie. A może dlatego, że dzisiaj wracamy do domu? Nie, z tego powodu też nie. Miałam wrócić za dwa dni do Hogwartu, ale to też nie to. 

Moim powodem dobrego humoru o dziwo był Potter. Kto by się tego spodziewał? Chyba naprawdę troszeczkę się zmienił.  Może faktycznie będziemy mogli zostać kolegami i ostatnie dwa lata Hogwartu spędzić w normalnych, a nawet koleżeńskich stosunkach.

Jak zwykle wygrzebałam się z łóżka i poszłam po raz ostatni do budynku o nazwie prysznice. Wzięłam długi prysznic, ubrałam się i poszłam z powrotem do pokoju. 

Dziewczyny chrapały jeszcze w najlepsze, mimo że zaraz miała być pobudka. Wyszłam z domku i poszłam w stronę stołówki.
Na stołówce była grobowca cisza. Nie którzy byli zasmuceni tym, że dzisiaj wyjeżdżamy, ale nie nasza piątka. My byliśmy szczęśliwi tym, że za dwa dni wracamy do naszej ukochanej szkoły. Szybko zjadłam śniadanie szybko i poszłam przygotować się do ogniska pożegnalnego. 
    
                                                                                   ***

Gdy ognisko pożegnalne się skończyło czym prędzej wchodziliśmy do busów. Naprawdę już nie mogłam się doczekać powrotu do domu, a jeszcze bardziej nie mogłam się doczekać powrotu do Hogwartu.

I to miało już nastąpić za dwa dni, cieszyłam się jak małe dziecko. Powrót autobusem minął nam w dobrej atmosferze. Graliśmy w karty, szachy normalnie, nie dla czarodziejów co było dla nich zupełną nowością. 

Gdy dojechaliśmy na miejsce zbiórki nasi rodzice już tam byli. Pożegnałam się z Dorcas zapewniając ją, że spotkamy się za dwa dni, potem pożegnałam się z Remusem, Syriuszem i nawet przytuliłam Pottera, który nie chciał mnie puścić. 

- Do zobaczenia za dwa dni - szepnął i pocałował mnie w płatek ucha. 

Ej. 

- Ty! Nie pozwalaj sobie! - dałam mu z otwartej ręki w potylicę.

Odpowiedział mi śmiechem, a ja pokręciłam tylko głową. Gdy mnie w końcu puścił zobaczyłam w tłumie moją mamę. Pobiegłam w jej stronę rzucając mu jeszcze tylko krótkie cześć.

- Lily! - mama rzuciła mi się na szyję i mnie prawie udusiła.

- Cześć mamo, cześć tato - uśmiechnęłam się do nich.

- Cześć Liluś - rzekł tato - i co jak było? - zapytał biorąc o de mnie walizkę.

- Fajnie - powiedziałam całkowicie szczerze.

Poszliśmy do samochodu. Mama powiedziała mi jeszcze tylko, że Petunia, która miała wrócić dziś w nocy ma coś okropne problemy na tle gastrycznym. 

Haha, jednak złego diabli biorą.

Dojechaliśmy do domu, od razu wzięłam swoją walizkę i poszłam na górę do swojego pokoju. 

Wyciągnęłam swój duży kufer z logiem Hogwartu i otworzyłam go. Niektóre ciuchy przepakowałam, bo ich w ogóle nie nosiłam, a niektóre zniosłam mamie do prania, żeby zdążyć je wyprać przed wyjazdem do szkoły. 

Zeszłam na dół żeby coś zjeść. Tata siedział w salonie przed telewizorem i oglądał jakąś chyba  debatę, a mama nakrywała w jadalni obok.

- Lily, zrobiłaś porządek z tymi ciuchami?  - zapytała mnie mama, gdy usiadłam na kanapie obok taty.

- Tak, niektóre dałam do prania.

- Dobrze, ja ci je później wstawię, a teraz chodźcie zjeść.

Wstałam i poszłam do jadalni, mama podała mi talerz z jedzeniem, zaczęłam jeść.

- Mark! Wyłącz ten telewizor i chodź jeść! - syknęła na tatę mama.

- Już idę skarbie moje najdroższe - mama przewróciła oczami i dała tacie talerz, a ten cmoknął ją szybko w policzek.

- Dzisiaj idę na spotkanie z Dorą - zakomunikowała mama.

Dora przyjaciółka mamy odkąd pamiętam. Widziałam ją tylko raz na oczy, nie wie, że jestem czarownicą i mama utrzymuje to w tajemnicy. Mówi jej, że jestem w college-u w Stanach Zjednoczonych, a konkretnie w klasie biologicznej. 

Mama postanowiła, że przyszłe święta spędzimy wszyscy razem. Czyli nasza rodzina i jej rodzina. Dobrze, że mamy dość duży dom. Z tego co wiem pani Dora ma męża i syna, ale w jakim wieku to nie mam pojęcia. 

Mama tak się na to napaliła, że już planuje te święta. Ja tak samo jak tata nie lubię zamieszania i nawet zapytałam ją czy może powinnam zostać w Hogwarcie na te święta. Ta jednak tylko spojrzała na mnie tak jakby chciała mnie zamordować i powiedziała, że na te, szczególnie na te święta mam przyjechać do domu. Bo jak nie to ona sama do Hogwartu przyjedzie i mnie za włosy do domu przyciągnie.

- Wy dalej przeżywacie te święta? Do nich ma jeszcze cztery miesiące, kochanie - tata spojrzał wymownie w sufit.

- Ty nie nie wiesz o co chodzi. Wszystko ma być perfekcyjnie bo wiesz, że nie lubię planować wszystkiego na ostatnią chwilę. A poza tym ona też ma rodzinę i też pewnie chcą się naszykować. Więc proszę ja ciebie, nie marudź, przecież lubisz Charlesa - mruknęła mama.

- Tak tylko z nim będę się bawił w tej całej świątecznej gorączce.

- Nie zapominają o tym, że ona ma też syna w wieku Lily - powiedziała mama wskazując na mnie widelcem.

- To Lily też nie będzie się nudzić - mruknął tata puszczając mi oczko.

- Hę? Mnie w to proszę nie mieszać - powiedziałam z pełną buzią na co mama karcąco spojrzała.

- Lily... - zaczęła mama z dziwnym wyrazem twarzy.

- Nie, ja mam dość facetów jak na ten rok - powiedziałam, na co moi rodzice spojrzeli najpierw na siebie potem na mnie.

- Któryś coś ci zrobił?  - zaczął powoli tata. 

Oj, za dużo chlapnęłam.

- Nie. No coś ty. Trzymam się od nich z daleka i chcę aby tak pozostało - powiedziałam i wstałam po czym zniosłam swój talerz do zlewu.

- Lily jak ty będzie miała chłopaka to będzie cud, który by z taką rudą jędzą wytrzymał - powiedziała tata i posłał mamie dziwne spojrzenie, bo mama oczywiście też była ruda - a poza tym gdzie mama swojej młodszej córusi chłopaków zaakceptuje.

- Petunii chłopców zaakceptowałam to i Lily dam radę - mruknęła obrażonym tonem.

- Dobra idę do siebie, bo ta rozmowa schodzi na złe tory - zaśmiałam się i pobiegłam do siebie do pokoju. 

W pokoju panował lekki syf. Zakupy z nowymi książkami, przyborami i kociołkiem na eliksiry leżały na biurku, bo mama zdążyła już zrobić mi zakupy na pokątnej, używając mojej różdżki przy przejściu. 

Jutro mieliśmy iść kupić jakieś ciuchy. 

Coś zapukało w okno, wiedziałam, że to sowa, bo kto inny, gdy ja mam pokój na piętrze. Wstałam i otworzyłam okno, do mojego pokoju wleciała sowa Pottera o charakterystycznym czarnym kolorze i żółtych oczach. Sowa upuściła list na biurko i jak zawsze podleciała do miseczki z wodą, którą zostawiałam zawsze dla sowy Dorcas. Zdziwiona wzięłam list w dłonie i otworzyłam okno szerzej aby mogła wylecieć, bo nie miałam zamiaru mu odpisywać. 

Po co pisał do mnie skoro jeszcze dzisiaj się widzieliśmy i przecież zobaczymy za dzień z hakiem?  

Gdy wyleciała zamknęłam okno i zaczęłam otwierać list. Byłam ciekawa co tam znów wypisał. Zaczęłam czytać i od razu pożałowałam, że nie wyrzuciłam go do kominka.

Umówisz się że mną? 

Twój James.

Prychnęłam, zwinęłam liścik w kulkę i wyrzuciłam go do śmietnika, który stał pod biurkiem. Myślałam, że już nie będzie tak robić. Zresztą taka była umowa, mówił że zmądrzał, wydoroślał, a tu taki zawód. Trochę mnie to zasmuciło, bo miałam nadzieję, że teraz naprawdę uda nam się zakolegować.  Z westchnieniem stwierdziłam, że nie będę sobie zatruwać myśli Potterem i pomyślałam, że to dobry czas na kąpiel. Weszłam do łazienki omijając prysznic i napuściłam sobie wody do wanny. Poczekałam aż wody będzie trochę więcej po czym zaczęłam się myć.

Leżąc w łóżku, nie mogłam usnąć. Intensywnie myślałam nad tym wszystkim. Potter był bardzo atrakcyjnym mężczyzną, dlatego byłam pewna, że nasze pojedyncze pocałunki nie mają podłoża, bo nie darzę go żadnym uczuciem.  

Całuje go bo jest po prostu przystojny. 

                                                                                 ***


Wstaje. Normalny, słoneczny dzień. Minie szybko, bo jadę jutro do mojej ukochanej szkoły. Daleko od domu i przede wszystkim daleko od Petunii.
Weszłam do łazienki i się ogarnęłam, gdy się wyszykowałam zeszłam na dół. Mama z tatą tak zawzięcie o czymś dyskutowali, że nie zauważyli nawet, że weszłam do kuchni.

- Nie! Mark, dlaczego ty masz takie głupie pomysły?!

- Ale, skarbie to tylko na dwa tygodnie i jeszcze w wakacje za rok  - tata przewrócił oczami.

- Mark, skąd mam wiedzieć co będzie za rok? - mama załamała ręce więc postanowiłam, że to dobry czas by wkroczyć do akcji.

- O co chodzi?

- O Lily! Słuchaj, bo ja z mamą chcemy na przyszłe wakacje lecieć do Hiszpanii, ale mama nie chcę się zgodzić - wyjaśnił tata.

- Fajny pomysł, mamo powinnaś się zgodzić - puściłam tacie oczko. Należy im się taki urlop we dwoje. 

Ostatecznie mama się zgodziła. Ten dzień minął tak szybko jak chciałam żeby minął, byłam z mamą i Petunią na zakupach, która gniła w łóżku aż do trzeciej tłumaczyła się tym, że wróciła o pierwszej w nocy.

Kupiłam dużo nowych ubrań i postanowiłam wieczorem spakować kufer. Jedliśmy razem ostatnią kolację i poszliśmy wszyscy spać, bo jutro muszą mnie odwieść na pociąg. Petunią na rozpoczęcie roku szkolnego, tata i mama do pracy. 

Położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy próbując zasnąć, ale nie było mi dane, bo coś zaczęło pukać w okno. Z westchnieniem wstałam i otworzyłam je, a do o pokoju wleciała czarna jak noc sowa.  Podleciała do łóżka i usiadła na jego poręczy po czym wyciągnęła nóżkę ze zwitkiem pergaminu, odwiązałam go, a sowa wyleciała przez okno w kierunku lasu. Spojrzałam na zwitek i przeczytałam było tam napisane.
 

Już jutro się zobaczymy, Evans. 

PS Umówisz się że mną? 

Przewróciłam oczami i standardowo wyrzuciłam go do śmietnika, zła weszłam na łóżko i położyłam się spać.

                                                                                  ***

- Lily wstawaj, już zbliża się dziesiąta  - mama weszła do mojego pokoju.

- Już wstaje... - mruknęłam i poszłam ledwo widząc do łazienki. 

Ubrałam się w czarne legginsy i jakąś szarą bluzkę z napisem. Uczesałam włosy i nałożyłam lekki makijaż jak zawsze. Zeszłam na dół aby zjeść z rodzicami i Petunią, która była już ubrana w swój szkolny mundurek.

Panował dość ponury nastrój, ponieważ mama nie lubiła gdy wyjeżdżałam. 

Potem w ciszy wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy. Najpierw odstawiliśmy Petunią pod szkołę i pojechaliśmy na dworzec Kings Cross. Tam pożegnałam się z płaczącą mamą i tatą. Przeszłam przez barierkę pomiędzy dziewiątym, a dziesiątym peronem i byłam już na peronie dziewięć i trzy czwarte. 

Na peronie było już sporo uczniów, którzy wsiadali do pociągu machając swoim rodzicom. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Ann i Dorcas, ale widok przysłoniła mi czyjaś blond czupryna.

- Ann! - rzuciłam jej się w ramiona.

- Tak wiem, że tęskniłaś - zaśmiała się blondynka.

- Ale gdzie Dorcas? - zapytałam rozglądają się. Nigdzie nie widziałam jej pięknej towarzyszki.

- Poszła gdzieś z Blackiem. Ja nie wiem co ona w nim widzi - Ann dziwnie się skrzywiła i zaraz dodała z uśmiechem - chodź znajdziemy sobie jakiś fajny przedział - weszłyśmy do pociągu ciągnąc ciężkie kufry za sobą. 

Znalazłyśmy sobie przedział i zaczęłyśmy rozmowę o wakacjach, pociąg ruszył i po dziesięciu minut wpadła do naszego przedziału Dorcas z rumieńcami na policzkach.

- Hej dziewczyny! - usiadła obok mnie - co tam? - jej brwi się zmarszczyły jakby sobie o czymś przypomniała - aaa Lily, masz iść do wagonu prefektów.

- Na śmierć zapomniałam - wyszłam z przedziału i biegiem popędziłam do wagonu prefektów. 

Spotkanie było jak zwykle nudne i o tym samym, ale chociaż pogadałam sobie z Remusem. Po spotkaniu puścili nas wolno. Remusem gdzieś zniknął, a prefekt naczelny na moje nieszczęście zatrzymał mnie.

- Lily czy mogłabyś zobaczyć do Huncwotów? Oni zawsze coś kombinują, poproś ode mnie aby się zachowywali. 

- Jasne, nie ma sprawy - mruknęłam i zaczęłam przeglądać przedziały, dwa przedziału od naszego siedzieli Huncwoci w całej ekipie, otworzyłam niechętnie drzwi.

- Cześć chłopaki, ja tylko przychodzę wam powiedzieć, że macie nic nie kombinować, bo poprosił mnie o to prefekt naczelny - chciałam już wyjść. 

No właśnie chciałam.

- Evans - Potter wstał.

-  Cześć Potter - warknęłam i z hukiem zamknęłam drzwi po czym poszłam do swojego przedziału. 

Droga minęła mi szybko, zarówno jak i pociągiem tak i powozem, na szczęście w ogóle nie zaszczycił mnie swoją obecnością James Potter. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro