15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


3321 słów.


Do wtorku chodziłam jak na szpilkach, a zgadnijcie przez kogo. No oczywiście przez tego gumochłona Pottera. Głupie pytanie w ogóle. A wiecie co zrobił? No oczywiście, że nie wiecie, bo skąd. Chodził z moją książką wszędzie i gdy tylko pojawiłam się w zasięgu jego wzroku to wyciągał ją i udawał, że jest nią wielce zainteresowany, a do tego dodawał swoje głupie komentarze typu "Boże! Naprawdę? Nie spodziewałem się tego!" albo "Kurde, ta książka jest naprawdę ciekawa!" i to specjalnie tak głośno żebym ja usłyszała.

Dziecinada. 

A ja jak to ja gotowałam się ze złości, ale cóż musiałam wytrzymać do mojego ubłaganego wtorku. Miałam wrażenie, że ktoś zaczarował wszystkie zegarki tak żeby wskazówki chodziły jak najwolniej się dało.

Nigdy nie odbiera się książki mulom książkowym. Nigdy.

Gdy obudziłam się we wtorek było jeszcze wcześnie rano, ale mimo to od razu ubrałam się w zwykłe, czarne leginsy i białą bokserkę. Nie czekając ani chwili dłużej poleciałam do dormitorium Huncwotów. 

Leciutko zapukałam do drzwi, ale nikt mi nie odpowiedział więc delikatnie pchnęłam drzwi i zerknęłam do pokoju. Gdy tylko wsadziłam głowę w szparę pomiędzy drzwiami, a witryną dosłownie uderzył mnie w twarz zapach męskiego potu.

Wszyscy jeszcze spali. 

Wślizgnęłam się do pokoju, nie miałam zamiaru sobie odpuścić tej książki, obudzę Pottera, zabiorę książkę i sobie pójdę.

Chciałam ją przeczytać przed oddaniem eseju z Transmutacji, a esej jest na za dwa dni więc sorry Potter, ale  m u s z ę  cię obudzić.

Chłopaki leżeli na swoich łóżka w różnych pozach, Syriusz leżał do góry nogami na poduszce, Potter normalnie przykryty spał odniosłam wrażenie, że bardzo mocno. U Glizdogona było widać tylko brzuch, a u Luńka nic nie było widać, bo zanurkował pod kołdrą. 

Ostrożnie i cicho szłam slalomem omijając zbędne rzeczy leżące na podłodze do łóżka Jamesa. Dotarłam bezpiecznie i spojrzałam na śpiącego Pottera, który wyglądał tak nie wiem, niewinnie? Ale przede wszystkim jak nie Huncwot.

Uśmiechnęłam się na ten widok mimowolnie, złapała mnie refleksja. Czy może dziewczyny maiły rację i Evans leci na Pottera?

Zażenowana swoimi własnymi myślami postanowiłam nie czekać aż wpadnie mi do głowy głupszy pomysł i dotknęłam jego nagi bark potrząsając nim. 

- Potter - zaczęłam go budzić, ale nawet nie drgnął - Potter - zaczęłam troszkę głośniej i poruszałam jego barkiem znacznie mocniej, ale tylko się poruszył.

Westchnęłam i przybliżyłam usta do jego ucha.

- James! - krzyknęłam, a on szybko otworzył oczy i jakby nieświadomy spojrzał na mnie. Jakby niepewny czy nadal śni przetarł oczy po czym spojrzał na mnie znowu.

Dalej wyglądał na nieświadomego.

- Hej, widzisz mnie? - rzuciłam machając mu dłonią przed twarzą. 

- Evans - szepnął w lekkim szoku i drugą ręką chyba chciał sięgnąć po okulary lecz gdy ich nie było na szafce nocnej odpuścił - coś się stało? - jego głos był zachrypnięty. 

- Właściwie to przyszłam po książkę? - powiedziałam niepewnym tonem powoli. 

- Która godzina? - zapytał ciężko mi określić jakim tonem.

Bez okularów był równie przystojny jak i z nimi - przemknęło mi przez myśl za co szybko się skarciłam. 

- Yyy... - spojrzałam na zegarek na nadgarstku, który dostałam od rodziców pod choinkę - szósta trzydzieści.

- A o której zaczynamy dzisiaj lekcje? - zapytał wciąż dziwnie spokojnie, ale jego oczy zwęziły się w malutkie szparki.  

- O dziesiątej - powiedziałam dalej schylona w jego stronę.

Wypuścił cicho powietrze i znajomy gestem potargał swoje włosy. Miał nieodgadniony wyraz twarzy, ale powolutku na jego twarzy wkradał się uśmieszek. 

I w jednej chwili jego ręka już trzymała mnie w tali i przyciągnęła do siebie na łóżko. 

- Potter! Co ty robisz! - krzyknęłam o dziwo nie budząc żadnego z chłopaków.

Chłopaki mają tak twardy sen, że nawet darciem się ich nie ruszysz. To wyjaśniałoby dlaczego mojego tatę nie rusza gdy mama odkurza. Ale wracając...

CZY GO POGIĘŁO?!

- Cicho - wciągnął mnie pod kołdrę i zamknął w żelaznym uścisku.

- Puszczaj! Co ty robisz?! Zwariowałeś już do reszty?! Potter!

Próbowałam się wyrwać, ale to było jakbyś próbowała uciec spod czołga.

Co tu się dzieje zapytałam sama siebie i policzyłam w duchu do trzech, bo miałam wrażenie, że zaraz porozrywam go na malusieńkie kawałeczki.

- Zwariowałeś? Zabiję Cię! - odwróciłam się do niego i powiedziałam praktycznie w jego usta.

On zamiast mnie puścić wtulił się we mnie jeszcze bardziej.

Oddech uwiązł mi w klatce piersiowej gdy poczułam jego oddech na swojej szyi. Dziwne ciepło rozeszło się po całym moim ciele, a w brzuchu poczułam dziwne przewroty.

Znów zaczęłam się mocować przestraszona tym co poczułam.

Ja i Potter w jednym łóżku, Boże. Na samą myśl czułam jak na policzki wkrada mi się rumieniec. Jego umięśnione ramiona otaczały mnie jak węże, a ja czułam się tu dziwnie bezpieczna? Nie wiem jak to ująć.

Spojrzałam na jego twarz i zamknięte oczy, z tak bliskiej perspektywy wydawał się taki przystojny.

Dalej nie dochodził do mnie fakt, że leże z Potterem pod jedną kołdrą. Ciepło jego ciała dawało ciepło mnie, z mnie robiło się dziwnie gorąco.

Zaczęłam się bać, że mi się to podoba.

- Śpij - powiedział, a coś w moim brzuchu coś ponownie się poruszyło. 

- Nie - powiedziałam stanowczo, ale on dalej zamiast mnie puścić zaczął głaskać mnie po włosach co było po prostu za przyjemne.

- Po prostu zamknij oczy - wyszeptał.

- Potter naprawdę, to nie jest śmieszne - powiedziałam tak jeszcze parę razy próbując się wyrwać.

- Przecież nic się złego nie dzieje - mruknął i uśmiechnął się. 

- Błagam uspokój się i wypuść mnie, to chore.

- Nic ci złego nie robię przecież - dalej się śmiał.

- Nie chcę tu być! - syknęłam, ale mała iskierka mnie wiedziała, że to nie prawda.

Złapałam ją, wsadziłam do pudełka i ukryłam naprawdę głęboko wewnątrz mnie.

Potter nie może ci się podobać i nie podoba.

Jeszcze raz spróbowałam się wydostać, ale on mnie wtulił mnie do siebie i nawet nie wiem, naprawdę nie wiem kiedy wdychając jego zapach

z a s n ę ł a m.


                                                                                         ***


- Cicho! Bo ich obudzicie! - wysyczał ktoś nade mną, ale nie wiem kto. 

Spało mi się tak dobrze, że postanowiłam to zignorować i spać dalej. Nie minęła minuta, a znowu usłyszałam głos tym razem koło mojego ucha.

Był to skrawek rozmowy. 

- Przyciągnąłem ją do łóżka, przytuliłem, głaskałem aż sama usnęła.

- Ale co ona tu robiła? 

- Przyszła po tę książkę. O wpół do siódmej więc sam rozumiesz, musiałem to zrobiłem. 

- Kto normalny o tej prze nie śpi? A nie sorry zapomniałem, że Evans nie jest normalna. 

- A ty nie mogłeś jej po prostu dać tej książki? 

- Lunatyku, wyobraź sobie, że jesteś mną i budzisz się, a nad Tobą schyla się ona. Co robisz? 

- Na pewno nie wciągam jej do łóżka. To moja przyjaciółka.

- Dobra... koniec gadania o Evans to działka Rogacza, chodźmy coś zjeść.

- Idźcie, ja dojdę później. 

- No przecież nie zostawisz jej tu samej.


                                                                                 ***


Nie do końca świadoma podniosłam głowę i otworzyłam oczy. Poczekałam chwilę aż wyostrzy mi się obraz i spojrzałam na czym leżę. Leżę na śpiącym Potterze, w Pottera łóżku, w dormitorium Huncwotów.

MERLINIE. NO TAK.

Spojrzałam na niego i z ciężkim westchnieniem uderzyłam głową o jego tors. 

- No nie - powiedziałam płaczliwym tonem.

Potter roześmiał się tylko, jednak mi nie było do śmiechu w ogóle.

Jak to się stało na brodę Merlina! 

W uszach słyszałam już tylko śmiechy Dorcas i Ann. Miałam ochotę zanieść się płaczem. 

Evans leci na Pottera - rozbrzmiało mi w głowie przez co jęknęłam jeszcze gorzej.

Rozejrzałam się po dormitorium, ale już nikogo nie było.

Czyli wiadomość o tym incydencie już poszła w świat. Super.

Wyciągnęłam rękę z zegarkiem aby sprawdzić która jest godzina, wpół do dziewiątej. Super półtorej godzinki przespałam z Potterem, przecież to normalnie u mnie. 

Spanie z wrogiem? A kto tak nie robi?

- Trzeba wstać... - mruknęłam wkurzona na siebie jak i na Pottera.

- Mi tam dobrze - powiedział zalotnie na co wysłałam mu mordercze spojrzenie.

- Mnie by było, gdyby zamiast Ciebie leżała tu książka - podniosłam głowę i spojrzałam w jego orzechowe oczy - rusz dupę i daj mi to po co tu przyszłam, a to tej sprawie zapomnijmy. 

- A co będę z tego miał? I nie, nie zapomnimy - z uśmiechem i przewrócił mnie tak, że ja byłam na dole, a on u góry. 

- Spałam z Tobą, to powinno Ci wystarczyć, napalony nastolatku - pchnęłam go. 

- Spałaś ze mną za to, że przerwałaś mi sen, ale dalej bym chciał żebyś zrobiła to ze mną w drugim tego słowa znaczeniu - powiedział i pocałował mnie w szyję.

Wzniosłam wzrok do góry i puściłam to mimo uszu. 

- A co Ty byś chciał jeszcze? -  w jego oczach pojawiły się łobuzerskie iskierki. 

- Pozwól, że zademonstruje - powiedział i zaczął się powolutku przybliżać do moich ust.

Haha.

- Buzi-buzi? Da się zrobić - powiedziałam i złapałam go za włosy i przybliżyłam do swoich ust potem odwróciłam jego twarz na jeden policzek. 

- Buzi - powiedziałam całując jeden policzek, odwróciłam mu głowę - Buzi -  i pocałowałam w drugi policzek.

Uśmiechnęłam się, a on udał smutek. 

- Nie o takie buzi mi chodziło - powiedział łobuzersko i zbliżył się do moich ust. 

- Innego nie dostaniesz - mój głos zadrżał niezależnie ode mnie.

Potter zauważył to, przejechał palcem po moim zaczerwienionym policzku. Powietrze nagle zatrzymało się w moich płucach.

Widziałam tylko jego orzechowe oczy. 

Wykorzystał to i wbił się w moje usta. Ostatni raz całowałam się z nim już nie wiem kiedy.

Znowu poczułam to dziwne uczucie motylków w brzuchu, a serce waliło jak jakieś głupie.

Całowaliśmy się trochę czasu.  Potter był bardzo namiętny co było dla mnie bardzo przyjemne.  Toczyliśmy walkę o dominację aż w końcu zabrakło nam tchu i się od siebie odkleiliśmy. 

- To jak dostanę te książkę? - zapytałam szybko łapiąc oddech, bo nie wiedziałam co powiedzieć.

On wstał, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest w samych bokserkach. Podszedł do szafki i wyciągnął książkę.

Też wstałam podeszłam do niego i mu ją zabrałam. Było mi głupio i nie do końca wiedziałam jak się zachować.

- Moje kochanie - powiedziałam z udawaną radości i pocałowałam jej okładkę. Potter patrzyła na mnie z jedną brwią podniesioną do góry. 

- Co? - zapytałam. 

- Nic - odpowiedział i uśmiechnął się łobuzersko - to co? Idziesz się ze mną kąpać? - zapytał szelmowskim tonem i podszedł do mnie łapiąc za talię i przyciągając do siebie.

Roześmiałam się nerwowo. 

- Ja idę wziąć upojną i romantyczną kąpiel z moją ukochaną - podniosłam książkę pokazując na nią i zaczęłam też go nią okładać.


                                                                                       ***


Gdy weszłam do damskiego dormitorium modliłam się o brak moich przyjaciółek w nim. Niestety były, ale wszystkie jeszcze w piżamach. Odetchnęłam z ulgą, bo to znaczyło, że nie były jeszcze na śniadaniu i nie dowiedziały się o moim malutkim wybryku.

- O Lils, gdzie ty się szlajasz o tej porze? - rzuciła w moją stronę Dorcas pracując różdżką szatę.

- Byłam u Pottera po książkę.

- O tą którą tak go ostatnio nękałaś? - zaśmiała się Ann.

- Nie nękałam go wcale - rzuciłam jej wściekłe spojrzenie.

Ann była już gotowa do wyjścia. Ja jak gdyby nigdy nic wyciągnęłam swoją szatę.

Dorcas przyodziała swoją i razem z Ann były już gotowe.

- To co idziemy na śniadanie? Lily poczekamy na ciebie - Ann usiadła na moje łóżko patrząc jak wkładam koszulę.

- Nie, możecie iść. Ja nie idę na śniadanie, nie jestem coś głodna.

- To weźmiemy ci coś na drugie śniadanie? - zaproponowała Dorcas.

- Możecie, byle nie tosta - poprosiłam.

- Spoko Ruda, to widzimy się pod klasą - i dziewczyny zniknęły za drzwiami.

Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu aż się dowiedzą więc już powoli szukałam jakiejś wymówki.

Najwolniej jak się dało ubrałam szatę i uczesałam włosy.

Zajęcia zaczynała dziś Historia Magii więc postanowiłam, że ulotnie się pod klasę i wejdę do niej razem z dzwonkiem aby przedłożyć swoje zeznanie o godzinę.

Wyszłam z dormitorium zamykając za sobą drzwi i ruszyłam do Pokoju Wspólnego.

Tak jak się spodziewałam nikogo w nim nie było więc ruszyłam do klasy. Przeszłam przez portret Grubej Damy i skierowałam się na czwarte piętro.

Dojście do klasy zajęło mi dobre dziesięć minut i tak jak się spodziewałam pod klasą nie było prawie nikogo oprócz garstki osób.

W nich był też Severus, który rzucił mi spojrzenie pełne skruchy, zignorowałam je i usiadłam na parapet. Otworzyłam książkę chcąc przypominając sobie o czym profesor Binns mówił przez całą ostanią lekcję.

Mówiliśmy o wojnie drugiej goblinów z szesnastego wieku.

Dzwonek miał rozbrzmieć za dziesięć minut. Moje myśli jednak ciągle uciekały do dzisiejszej sytuacji i co chwilę łapałam się na tym, że nawet nie wiem co czytam. Wymówka dla dziewczyn nadal też nie wpadła mi do głowy.

Wiedziałam, że będę musiała lać wodę, w którą żadna z nich nie uwierzy.

Był jeszcze Potter, który pewnie teraz chodził dumny jak paw. Boże, do czego to doszło... Ja i Potter całowaliśmy się, leżeliśmy razem - zupełnie jak para.

Ja i Potter jako para - na brodę Merlina, nierealne.

Czas uciekał zaskakująco szybko, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Głosy moich przyjaciół doszły do mnie dwie minuty przed dzwonkiem. Im bliżej byli tym głośniej ich słyszałam. Głównie mówiła Dorcas z Blackiem jednakże wychwyciłam w tej rozmowie swoje imię.  Mówili o mnie.

Gdy wyszli zza rogu, wszyscy w komplecie ich wzrok utkwił we mnie. Spojrzałam na Dorcas jej mina wskazywała, że już wszystko wie.

Jednak na moje szczęście w tej chwili rozległ się dzwonek.

Zeskoczyłam z parapetu i za resztą weszłam do klasy. Podeszłam do ławki w której siedziałam z Dorcas i rozpakowałam swoje rzeczy.

Gdy torba Dor z hukiem wylądowała na jej ławce wiedziałam, że mam przekichane.

- Lilianne Evans - zaczęła - masz mi może coś do powiedzenia może?

Spojrzałam w jej piękne oczy i uśmiechnęłam się słabo.

- Nie? - powiedziałam grzecznie.

- Nie?

- Nie.

Za nami usiedli Potter i Black, a przed nami Ann i Remus. Ann tylko wysłała mi promienny uśmiech zaś Syriusz tylko cicho się roześmiał widząc minę Dorcas stojącą nade mną. Na Pottera nawet nie chciałam potrzeć.

- Będziesz się srogo tłumaczyć słońce! - syknęła na mnie na tyle głośno, że parę osób odwróciło się w naszą stronę.

Westchnęłam.

- Nie rozumiem o co ci chodzi - wysłałam jej sztuczny uśmiech.

- Oj rozumiesz dokładnie - powiedziała w tym samym czasie co Binns zaczął swój wywód.

- Wszyscy rozumiemy Ruda, ja to widziałem na własne oczy - szepnął do mojego ucha uśmiechnięty Syriusz na co Potter się zaśmiał.

Odwróciłam się do niego i wysłałam mu gniewne spojrzenie.

- Stul się lepiej jak chcesz dalej żyć.

I wtedy spojrzałam na Jamesa, uśmiechał się, a w jego oczach tańczyły wesołe iskierki.

Jemu też rzuciłam mordercze spojrzenie.

Odwróciłam się z powrotem do przodu i opierając się o krzesło starałam się choć troszkę słuchać Binnsa, który dziś wyjątkowo przynudzał.


***


- Zanim mnie spalisz na stosie Dorcas, chcę abyś wiedziała, że miedzy mną, a Potterem dziś nic nie było! - rzuciłam na swoją obronę jak tylko wyszliśmy z klasy i znalazłyśmy się daleko od ciekawskich uszu.

- Chcę chociaż wiedzieć czemu nic nie mówiłaś - powiedziała Dorcas zwężając brwi niczym lisica.

- Pewnie się wstydziła - rzuciła lekko Ann - nie ma co się dziwić.

- Nie ma co się wstydzić miłości.

- Przepraszam co? - zatkało mnie - CZEGO?

- Miłości - Dor wysłała mi słodki uśmiech.

- Dlatego nie chciałam Ci mówić! Zaraz dopowiadasz sobie jakąś głupotę!

- Spałaś z Potterem w jednym łóżku - szepnęła czarnulka - nie wierzę, że ty dalej myślisz, że to normalne, że tak się robi, bo ktoś jest przystojny.

- Głupio wyszło, ale gwarantuje wam, że...

- Nic do niego nie czujesz? Lily! Kto normalny śpi wtulony we własnego "wroga"? - Ann zaśmiała się.

Westchnęłam ciężko. Niech myślą co chcą.

Wiedziałam w głębi, że mają trochę racji, ale nie chciałam tego wypowiadać na głos.

Potter mi się nie podoba i  k r o p k a.

- Zaraz tam wtulony...

- Jesteś niemożliwa Lily! - Dorcas wzniosła ręce do nieba - co ten Rogacz z Tobą ma!

- Nic, a co ma mieć. Jest moim wrogiem, już się nie lubimy - mówiłam już chyba tylko aby mówić.

- Lecisz na niego Lils - zaczęła Ann.

- LECI I TO ZDROWO! - Dorcas już nie starała się być cicho za co dałam jej z otwartej ręki w głowę.

- Głupoty - warknęłam i ruszyłam przed siebie. 

- Ona jest taka słodka gdy się tego wypiera - śmiały się ze mnie, a ja tylko głęboko westchnęłam.

- Głupie jesteście, między mną, a nim nie ma nic.

- Nic oprócz pocałunku po spanku - Ann wysłała mi promienny uśmiech, a mnie zamurowało.

- To też wam powiedział? - szepnęłam jadowitym tonem, a one się roześmiały.

- Nie wprost, ale jak przy śniadaniu Łapa o to zapytał to James uśmiechnął się tak jakby miał zaraz nie wiem, odlecieć na miotle do innej krainy - Dorcas puściła mi oczko i uwiesiła się na moim ramieniu.

- Po twojej reakcji wiemy, że to prawda.

- Och, nienawidzę was - rzuciłam tylko, a one tylko przybiły sobie piątkę.

Ciebie Jamesie Potterze też.


***


Listopad szybko zleciał, a z nim jeden mecz Quidditcha - grali nasi z Puchonami i oczywiście wygraliśmy. Była huczna impreza w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, na której nie wypiłam ani kropli alkoholu. Zamiast tego pilnowałam porządku, Potter oczywiście próbował mnie namówić do tego abym się rozerwała, ale się nie dałam.

Próbował mnie przekonać tym, że mnie pocałuje jak wrzucę na luz.

Był oczywiście zalany. 

- Evannnns nie bądź sztywniak - krzyczał podając mi butelkę ognistej whisky, którą od razu odłożyłam na stół za mną. 

- Lubię być sztywniakiem - odpowiedziałam i założyłam ręce na piersi - a Ty już powinieneś się położyć, jesteś kompletnie zalany. 

- Skarbie, jak ja jestem zalany to Syriusz jest dziewicą - powiedział i wysłał mi uśmiech.

Jego oczy błyszczały jak dwa galeony.

- Skąd we bierzecie te hektolitry alkoholu? - zapytałam z ciekawości, w kuchni nie dają aż tyle alkoholu, a w Hogsmeade byliśmy tydzień temu.

Może pod wpływem alkoholu Potterowi rozwiąże się język. 

Nachylił się nade mną równając nasz wzrok. 

- Powiem Ci jak się napijesz i ze mną zatańczysz - zaproponował. 

- No to obejdę się bez odpowiedzi - mruknęłam na co on tylko pokręcił głową.

Jakieś dziewczyny stojące w kącie Pokoju Wspólnego wpatrywały się w nas. 

- Zobacz Potter, tam masz mnóstwo pijanych dziewczyn, które chcą z Tobą zatańczyć - pokazałam mu skinieniem głowy w tamten kąt. 

- Evans - mruknął - dlaczego jesteś taka? A co ty na to, że jeżeli się wyluzujesz to odpowiem Ci na pięć Twoich pytań - zaczął nieudolnie negocjacje. 

- Potter, Ciebie tak łatwo omamić, że jak będę chciała się czegoś dowiedzieć to raz dwa mi to wyśpiewasz - przeciągnęłam dłonią po jego policzku. 

Chciałam odejść lecz złapał mnie za dłoń i delikatnie się zachwiał. 

- Tak? - zapytał. 

Nie odpowiedziałam, tylko puściłam mu oczko i wyrwałam swoją dłoń. Odwróciłam się i opadłam na fotel obok tak samo zrezygnowanego Remusa jak ja. Do końca wieczoru monitorowaliśmy sprawę.

Na sam koniec odprowadzaliśmy kompletnie zalanych znajomych do łóżek.

                                                                              

  ***


Nastał grudzień, święta i te sprawy. Siedzieliśmy w pokoju wspólnym mając przerwę i rozmawiając ze sobą o głupotach. 

- Wyjeżdżacie gdzieś na święta? - zapytała Dorcas, siedząc na kolanach Syriusza i przyglądając się swoim paznokciom. 

- Jadę do ciotki... Nic nowego, co roku tam zbiera się cała rodzina - westchnął Remus czytając gazetę. 

- Mnie zaprosił wujek, jedyny normalny w tych wariatach czystokrwistych - uśmiechną się Black i pocałował Dorcas w skroń, a ta zaczęła go namiętnie całować po ustach.

Przewróciłam oczami na widok bardzo wylewnych przyjaciół

- Mama na coś się napaliła i kazała mi wrócić do domu - mruknął James bawiąc się moimi włosami za co już wielokrotnie dostawał po łapach. 

- Oprócz tego, że mama pozapraszała koleżankę z całą jej rodziną to nic ciekawego nie będzie się u nas działo -  westchnęłam i oparłam się o Pottera.

Skoro już tu jest niech do czegoś się przyda. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro