20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


2500 słów.


Nie wiedziałam co mam zrobić, czy pozwalać mu na to czy go z siebie zepchnąć.

Wiem jedno, na pewno nie jestem gotowa wyznać mu, że mnie ruszył jego flirt z Petunią. Miałam totalną pustkę w głowie i bałam się zrobić jakikolwiek ruch, czułam się sparaliżowana z przyjemności. Kiedy podniósł głowę w jego oczach tańczyły wesołe iskierki, a moje? Nie mam pojęcia co wyrażały, ale Potterowi to nie przeszkadzało za bardzo bo, nachylił się nade mną i chciał mnie pocałować, ale ktoś na jego nieszczęście zapukał do drzwi.

Nie wiem czy mam się cieszyć czy raczej nie, ale wyrwałam się z jego ramion jak oparzona i podbiegłam do drzwi. Wzięłam kilka głębokich oddechów i lekko poklepałam zarumienione policzki. Złapałam za klamkę lekko ją ciągnąc, za drzwiami stała Petunia, a na jej twarzy gościł zadziorny uśmieszek, ja już wiedziałam czego chciała ta wredna żmija.

- Czego tu szukasz? Twój pokój jest tam - warknęłam i zmrużyłam gniewnie oczy pokazując wolną ręką niedalekie drzwi.

- Nie do ciebie przyszłam dziwolągu - mruknęła poprawiając swoją krótką spódniczkę.

Spojrzałam na jej strój, na kolacji inaczej wyglądała miała jeansy i zwykły biały T-shirt, a teraz? Miała białą bluzkę z głębokim dekoltem oraz bardzo mini spódniczkę w czarnym kolorze do tego miała cieniste rajstopy i czarne szpilki.

- Och... - mruknęłam. - bardzo cię przepraszam, ale dom publiczny jest na innej ulicy - powiedziałam wkurzona i chciałam zamknąć drzwi, ale powstrzymała mnie jej dłoń.

- Zawołaj Jamesa, a nie zachowujesz się jak idiotka! - krzyknęła i popchnęła mocnej drzwi, żeby mogła wejść do pokoju.

Pod wpływem jej siły zostałam popchnięta razem z nimi i od tyłu wpadłam na coś, a raczej na kogoś. Potter złapał mnie od tyłu, żeby nie upadła, a moja siostra wmaszerowała niczym czołg do mojego pokoju z dumnie podniesioną głową miałam ochotę się na nią rzucić i wyrwać jej te blond kłaki, ale obecność Pottera mi to niestety skutecznie uniemożliwiła.

- Wynoś się stąd - warknęłam, ale ta idiotka mnie kompletnie zignorowała.

- Jimmy - zaczęła zmysłowym szeptem ala ulubiona koleżanka Pottera z obozu, od którego dostałam odruchy wymiotne, Jimmy?

Fuj to takie okropne zdrobnienie.   

- Co powiesz na to, aby przejść się ze mną po ogrodzie, hm? - znów ta marna imitacja zmysłowego szeptu, miałam ochotę wydrapać rzygnąć, przecież ona miała chłopaka.

Właśnie Vernon!

- A gdzie twój chłopak, hm? - zapytałam słodkim głosikiem, Petunia się troszkę zmieszała, ale na twarz znów wszedł jej uśmieszek, miałam ochotę go jej zetrzeć w najbardziej brutalny sposób.

- Między mną, a Vernonem nic nie ma na chwilę obecną, a poza tym już pojechał do domu - warknęła do mnie - to jak będzie Jamie? - zapytała tym razem słodkim głosem i zaczęła flirciarsko owijać pasmo włosów na palec.

Jakie marne metody podrywania. Byłam pewna, że Potter się nie zgodzi.

- Tak Petunia, z chęcią się z Tobą przejdę - powiedział Potter na co Petunia znaczne się ożywiła, a mnie opadła szczęka. 

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a on nawet na mnie nie spojrzał. Za to Petunia była dumna jak paw.

Zabolało.

W co on do sobie pogrywał? Tu z jedną Evans, tu z drugą Evans w te czy w tamtą. Przed chwilą prawie całował się ze mną, a teraz jakby nigdy nic idzie sobie z Petunią na spacer?

Mnie to nie bawiło. Tak się nie robi.

Zapiekły mnie oczy i poczułam zbierające się łzy złości, za nic nie pozwoliłam im teraz popłynąć. Usiadłam na swoje łóżko jak gdyby nigdy nic, a oni wyszli, poczułam wzrok Pottera, ale nie podniosłam nawet głowy.

Nie było warto.

Moja mina wyrażała, że kompletnie mnie to nie obchodzi. To już nie miało żadnego znaczenia. Okno mojego pokoju wychodziło na ulicę więc nawet jakbym chciała ich podglądać to musiałabym iść do pokoju Petunii, ale to już nie miało sensu. Łzy zaczęły mi lecieć zamazując tym samym obraz. Położyłam się na łóżku i przykryłam kocem.

Byłam taka żałosna.

A co jak będą się całować? Nawet nie chciałam o tym myśleć, ale automatycznie w pamięci pojawiał mi się obraz Pottera całującego Petunie przez co mój szloch stawał się mocniejszy.

Minęło pół godziny odkąd wyszli. Uspokoiłam się w tym czasie i po prostu leżałam na łóżku patrząc się w okno. Nie wiedziałam co mam zrobić i co mam myśleć. Jedno byłam pewne chciałam zabić swoją siostrę i przy okazji Pottera. Zdałam sobie sprawę, że Petunia nie wie o tym, że James jest czarodziejem więc niby nie wszystko stracone, ale teraz już niby mam to gdzieś. Wpatrując się w okno zaczęłam dostrzegać małe kropelki deszczu, który padał coraz szybciej i szybciej, aż rozpadło się na dobre. Była zima i była też duża warstwa śniegu, ale czy po deszczu dalej będzie taka gruba warstwa? To się zobaczy. Nie minęło pięć minut, a do pokoju wpadł Potter, nie wiem czy sam czy z moją siostrą, bo byłam odwrócona w stronę drzwi plecami, otuliłam się bardziej kocem.

Nie chciałam go widzieć więc zacisnęłam powieki udając, że śpię. 

Był sam, bo nie słyszałam ględzenia mojej siostry. Usłyszałam jego kroki więc najbardziej dyskretne jak tylko potrafiłam dałam głowę pod koc. Usłyszałam tylko jak coś bierze z torby i idzie do łazienki. Zachciało mi się strasznie pić więc gdy usłyszałam szum wody wyszłam spod koca i poszłam w stronę drzwi. Cichutko, żeby nikt nie usłyszał otworzyłam drzwi i zamknęłam je, schodząc po schodach usłyszałam wszystkich głosy w salonie więc żeby nie przechodzić obok nich poszłam od strony jadalni. Na stole stał sok w kartonie więc nawet nie myśląc napiłam się pomarańczowej cieczy i pijąc usłyszałam śmiech Petunii, z kuchni podeszłam do drzwi i nastawiłam uszy.

Rozmawiała z kimś przez telefon.

- Mówię Ci Ania, on jest taki przystojny - westchnęła.

- Tak wiem, a tam Vernon, on i tak nic nie widzi. Ale ten James... Ach takie ciacho to tylko zjeść, zauważyłam, chyba, ale nie na pewno, że Lily na niego leci to tym bardziej musi być mój! - pisnęła.  

- Ale słuchaj najlepszego, byłam się z nim przejść się po ogrodzie i gdy chciałam go pocałować luną deszcz! - zaśmiała się - czy się opierał? - powtórzyła - nie był tak przekonany, ale na pewno by mnie wtedy pocałował gdyby nie ten deszcz... Szkoda że nie mam dwóch łóżek w pokoju z pewnością bym go do siebie wzięła... - powiedziała, a mi już wystarczyło tych szczegółów.

Myślałam, że puszczę pawia.

Potter się w ogóle nie zmienił, dalej był tym cholernym pieskiem na kobiety. Nie czekając długo udałam się z powrotem po cichu na górę. Chciało mi się płakać, dlaczego moje życie musi się kręcić wokół tego debila? Zapytałam sama siebie z rozpaczą. Łzy znów zaczęły wypływać mi z oczu szybko je starłam, chciałam jedynie znów znaleźć się pod kocem i tam do skutku użalać się nad sobą. Po cichu otworzyłam drzwi, problem był tylko w tym, że nie słyszałam już szumu wody. Potter siedział na swoim łóżku w samych bokserkach, najwyraźniej na kogoś czekając.  Zamknęłam drzwi, nie patrząc na niego zaczęłam iść w stronę mojego łóżka lecz on wstał i zaczął iść w moją stronę.

Serce zaczęło mi fikać w klatce piersiowej, ale rozum kazał mu się uspokoić. Podszedł do mnie i złapał w tali przyciągając do siebie, bardzo mnie to wkurzył, co on sobie myślał?

Że będzie grał na dwa fronty? Tak się bawić nie będę.

- Puszczaj mnie! - warknęłam i zaczęłam się wyrywać miałam już tego naprawdę dosyć.

- A co jak nie? - zapytał bezczelnie.

Za wszelką cenę nie patrząc mu w oczy uderzyłam go otwartą ręką w tors.

- Wiesz co Potter?! Wal się! Co ty sobie wyobrażasz? Że będziesz grać na dwa fronty? Ha. Nie jestem idiotką! Najpierw mnie całujesz, a potem chodzisz na romantyczne spacery z moją siostrą?! Ach tak... Jestem James Potter więc ta Evans czy tam ta to bez znaczenia! Wiesz co mam tego dosyć! Puszczaj mnie! I zapamiętaj sobie, nie dotykaj mnie tak jakbyś miał do mnie jakieś cholerne prawa - wykrzyczałam wkurzona i zaczęłam się wyrywać jeszcze bardziej, ale nie chciał dalej puścić.

- Ty jesteś zazdrosna - stwierdził z aroganckim uśmiechem na twarzy.

- To był Twój cel? Abym była zazdrosna? Żałosny jesteś.

- Ale się udało.

- Nic Ci się nie udało, nie jestem zazdrosna. Nawet Cię nie lubię dupku.

Po prostu przegiął. Byłam już tak wkurzona, że dziwię się, że z uszów nie szła mi para.

Nie wiem jak to się stało, ale go spoliczkowałam. To nie był pierwszy raz kiedy to zrobiłam, bo w Hogwarcie Potter oczywiście dostawał, ale teraz już nad sobą nie panowałam.

Chłopak był w szoku, ale wciąż mnie nie puszczał.

- Zachowujesz się jak dupek, w stosunku do mnie jak i Tunii. Kleisz się do mnie, żeby potem kleić się do Petunii? Wiesz co? Ja się do twojego głupiego zachowania przyzwyczaiłam, ale Tunii nie mieszaj w głowie - rzuciłam wściekle.

- Nie mieszam jej w głowie.

- Wiesz co, Potter?

- No co, Evans?

- Puszczaj mnie, a jak ci się coś nie podoba to zawsze możesz iść spać do Petunii - mruknęłam i w końcu udało mi się wyrwać.

Od razu położyłam się na swoim łóżku i owinęłam szczelinie kocem. Potter stał dalej w tym samym miejscu, ale i z wielkim bananem na twarzy z niewiadomych mi przyczyn.

- W końcu Lily - powiedział i zaczął zbliżać się do mojego łóżka gdzie przysiadł na nim.

Nie odpowiadałam więc kontynuował.

- W końcu widzę, że coś do mnie czujesz - powiedział.

- Jedyne co do Ciebie czuję to skrajną nienawiść - mruknęłam chowając głowę pod koc.

Boże, jak on mnie denerwuje.

- Jasne, jasne - powiedział, podszedł do mnie i siłą odkrył moją głowę.

- Dobranoc kochanie - powiedział.

- Spieprzaj dupku.

Szybko odwróciłam jednak głowę w drugą stronie i z powrotem zakryłam się kocem.

Westchnęłam i zamknęłam oczy próbując zasnąć.


                                                                                ***


Obudziły mnie całusy po policzkach. Otworzyłam oczy i oczywiście Potter leżał obok mnie i całował mnie to w jeden policzek to drugi.

- Spadaj Potter - mruknęłam i odwróciłam się w drugą stronę.

- Evans jak teraz nie wstaniesz to otworzę prezenty za Ciebie - powiedział i zaczął powoli wstawać. 

Zapomniałam o prezentach, szybko zerwałam się i wyczołgałam się na drugą stronę łóżka patrzą w nogi. Był tam stos prezentów. Szybko wstałam i zaczęłam brać jeden po drugim. Od Dorcas dostałam kosmetyki, od Ann bluzkę w zielonym kolorze pod kolor moich oczu, od Remusa książkę od Petera słodycze nawet była paczka od Blacka, ale bałam się ją otworzyć.

- Czy jak to otworzę to nie wybuchnie? - zapytałam Pottera, a ten tylko wzruszył ramionami. 

Jak coś to urwę Blackowi głowę w Hogwarcie, ale gdy otworzyłam pudełko wyłącznie tam książka o eliksirach.

Został mi jeszcze prezent od rodziców, ale on jest na dole pod choinką i prezent od Jamesa.

- Kurde, Evans ja cię kocham - powiedział Potter i rzucił się na mnie przytulając.

Czyli już zobaczył rękawice na miotłę.

- Cieszę się - powiedziałam i odepchnęłam go lekko, sięgając po prezent od niego.

Otworzyłam pudełko i zobaczyłam prześliczny wisiorek z jeleniem.

- Ojej - szepnęłam - jest śliczny, dziękuję - powiedziałam i od razu wyciągnęłam go z pudełeczka i podałam mu go żeby mi go zapiął.  

- Cieszę się, że ci się podoba - powiedział i uśmiechnął się.

Odwzajemniłam uśmiech i wstałam klaszcząc w dłonie.

Mimo to nadal pamiętałam o jego zachowaniu z wczoraj.

- Zajmuję łazienkę! - krzyknęła i wyciągnęłam z szafy cichy, żeby znowu nie musieć paradować w ręczniku przed Potterem.

- Zawsze możemy iść razem - powiedział i zagroził mi drogę do drzwi kładąc rękę na ścianie.

- Hahaha, chyba w twoich snach - zaśmiał się i schyliłam głowę przechodząc pod jego ręką jak pod mostem.

Weszłam do łazienki i głośno zamknęłam zamek.

- Kurde Evans - mruknął Potter za drzwiami, a ja się roześmiałam i puściłam wodę.

Ściągnęłam delikatnie wisiorek i przyjrzałam mu się. Wisiorek z jeleniem o srebrnym kolorze i tam gdzie miał oko był brązowy kamyczek. Naprawdę piękny, odłożyłam go delikatnie i poszłam się kąpać. Umyłam się, ubrałam, uczesałam i pomalowałam. Oczywiście ubrałam też swój nowy wisiorek. Trochę mi to czasu zajęło, ale co tam Potter mógł poczekać. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Petunie siedzącą na moim łóżku obok Jamesa. James był już w pełni ubrany i miał mokre włosy, które jak zwykle były burzą charakterystyczną dla Pottera.

- Co ty tu robisz? - zapytałam i podeszłam do nich.

- Rozmawiam? - odpowiedziała pytanie ma pytanie.

- Nie macie do tego Twojego pokoju? - zapytałam Petunię zganiając ich na Pottera łóżko, bo swoje chciałam swoje pościelić.

- Jamie, możemy iść do mnie - powiedziała moja siostra i wstała, ja zdążyłam już pościelić łóżko i chciałam zejść na dół na śniadanie.

- Wiesz co ja chyba pójdę z Lily na śniadanie, jestem strasznie głodny - powiedział i wstał kierując się w moją stronę.

Petunia stała lekko oniemiała, a ja poszłam z Potterem na dół.

- Co? Towarzystwo Petunii Ci już nie odpowiada? - rzuciłam opryskliwie.

- Nie - powiedział - nie chciałem, żebyś abyś znów była zazdrosna - mrugnął do mnie, a ja prychnęłam.

- O dziękuję wspaniałomyślny Jamesie Potterze - mój głos aż ociekał sarkazmem.

Potter się tylko uśmiechnął i weszliśmy do jadalnie gdzie już słyszałam głosy naszych mam.

- Cześć dzieciaki - powiedziała moja mama układając talerze - siadajcie.

- Mamo pomóc Ci w czymś? - zapytałam i poczułam na sobie wzrok Pani Potter, która potem mrugnęła do Jamesa.

- Nie kochanie, siadaj - powiedziała i położyłam mi ręce na ramiona i lekko je nacisnęła żebym usiadła. 

Śniadanie odbyło się w rodzinnej atmosferze, wszyscy zajadali się naleśnikami rozmawiając wesoło. Po śniadaniu mama wysłała mnie do sklepu po jajka, ale tym razem poszłam sama wyślizgując się żeby Potter mnie nie zobaczył.

Gdy stałam przy kasie płacąc poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka, chyba w naszym wieku. Miał blond włosy starannie ułożone i niebieskie oczy. Trochę nie komfortowo się czułam więc szybko wyszłam ze sklepu i równie szybkim krokiem skierowałam się w stronę parku.

Gdy byłam już w środku parku ten chłopak zrównał ze mną krok.

- Część, jestem Aron - powiedział jak gdyby nigdy nic, bez żadnej krępacji.

Dziwnie się poczułam, bo ja nie miałabym tak odwagi podejść do kogoś i tak po prostu się przedstawić.

- Yyy...Lily, znamy się? - zapytałam.

Może to niemiłe, ale chciałam, żeby sobie poszedł.

- Nie, ale możemy się zawsze poznać, co nie?

- Wiesz co, nie mam czasu na takie pogaduchy - mruknęłam i przyśpieszyłam kroku.

- Lily, mieszkasz tu? - zapytał, ależ upierdliwy człowiek.

- Tak - ucięłam.

- A zdradzisz mi gdzie? - zapytał takim tonem jakby chciał mnie poderwać.

Ble.

- To chyba nie jest twoja sprawa - musiałam go szybko spławić, bo właśnie dochodziłam do domu.

- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy - powiedział - mieszkam w tym domu - pokazał palcem na czwarty dom dalej od mojego. 

Pożegnał się i poszedł w tamtą stronę odczekałam chwilę aż zniknie mi z pola widzenia i weszłam do domu.

Pierwsze co po wejściu do domu zauważyłam to był Potter w oknie, który prawdopodobnie widział zaistniałą sytuację.

Nie miał za wesołej miny. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro