39.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


1056 słów.


- Lily? Co tam schowałaś? 

- Nic, co by mogło cię zainteresować - powiedziałam siadając na poduszkę. 

- Ach tak? - odłożył czekoladę na szafkę. 

- Tak - moja stanowczość go nie zraziła i podszedł do mnie łapiąc za policzki. 

- Pokaż. 

- Ale nie ma co - mruknęłam jak kotek delektując się jego dotykiem.

Zauważył to i zaczął miziać mnie po twarzy. 

- Pokaż albo sam zobaczę - musiałam grać na zwłokę, bo jakby się dowiedział co tam jest byłoby...no raczej słabo. 

- Pocałuj mnie - mruknęłam wstając i obejmując go.

Podniosłam głowę by spojrzeć w jego orzechowe oczy, które zadziwiająco pociągały. Na pocałunek czekać długo nie musiałam, bo zaraz poczułam usta Jamesa na swoich. Jego ręce powędrowały na moją pupę i zaraz siedziałam na jego biodrach. Tu chodzi o to, że ja chciałam go pocałować, bo nie chciałam by zauważył list, oczywiście.

Poczułam miłe szarpnięcie w podbrzuszu. 

- Kocham cię, Lily - wysapał w moje usta nim rzucił mnie na łóżko - ale teraz chcę zobaczyć co masz pod podusią, skarbie - ledwo przytomna po pocałunku widziałam jak sięga ręką pod poduszkę i wyciąga... mój stanik? 

- Ohoo - mruknął patrząc na czerwony, koronkowy stanik, którego zostawiłam wczoraj wieczorem.

Przewróciłam oczami i lekko się zarumieniłam.

Dzięki Bogu, że zostawiłam wczoraj ten stanik.

- Oddawaj - zabrałam mu go, wstając i chowając go do szuflady. 

- Chciałbym zobaczyć cię w takiej bieliźnie, a najlepiej to w ogóle bez niczego - powiedział i oparł się o komodę rękami zamykając mnie w uścisku.

Poczułam jego oddech na karku, stanęłam jak spetryfikowana.

Jak on to robił, że tak bez żadnej krępacji się do mnie zwracał w  t e n  sposób. Ciężko przyznać sobie samej, ale chyba mi się to podoba.

- Obawiam się Potter, że to niemożliwe - powiedziałam z głupim uśmieszkiem odwracając się do niego.

W jego oczach tańczyły iskierki, a na ustach gościł uśmieszek. 

- A ja uważam, że to jest bardzo możliwe - mruknął nachylając się do mnie.

Zapach jego czekoladowo-miętowych perfum osaczył mnie z każdej strony. Pachniał bardzo pociągająco. Podobało mi się to bardziej niż bym tego chciała.

On cały podobał mi się bardziej niż bym tego chciała.

Camilla nie była z nim w ciąży więc śmiało mogłam się z nim wymieniać śliną. Jakiś bardzo cichutki głosik w głowie mi na to nie pozwalał, ale postanowiłam go ignorować.

- Widać, że inteligencją nie grzeszysz - powiedziałam, uśmiechnął się.

Złapał mnie za uda i posadził na komodzie.

Lubiłam jak to robił, oplotłam jego szyje rękami. 

- Wiesz na co mam ochotę? - zapytał, a jego ręce zaczęły błądzić po całym moim ciele powodując przyjemne dreszcze. 

- Na co? - sapnęłam czując jego usta na swoim uchu. 

Nie odpowiedział, ale zamiast tego połączył nasze usta w gorącym pocałunku. 

James złapał mnie za kolano oplatając ją o swoje biodro, zluzował mój krawat rzucając go na podłogę i zaczął odpinać guziki mojej koszuli.

Czułam się jak w mega przyjemnym transie, z którego nie chciałam się wybudzać. Nie byłam mu dłużna i również odpięłam jego koszule ściągając mu ją z ramion. Gdy pozbył się mojej koszuli jego ręce nie czekały i złapał mnie za pierś.

Rozpaliło mnie to jeszcze bardziej i miałam ochotę na jeszcze więcej.

Pociąg seksualny to jednak fajna rzecz.

James całował moje usta trzymając jedną ręce na moim kolanie, a drugą na policzku. Potter całował tak dobrze, że nawet nie umiałam tego opisać. Jego usta tak idealnie pasowały do moich, że można by rzec, że są jak brakujący element układanki.

- Dorcas, nie rób tego, Rogacz mnie zabije! - usłyszałam i odepchnęłam lekko Pottera, który na pewno też to słyszał, ale no zbytnio się nie przejął. 

- Łapa ją zatrzyma - mruknął i znowu przyciągając mnie do siebie.

Co ja robię?

Zaraz, stop. 

- James... - wręcz wyjęczałam, ale ten zaczął namiętnie całować mój dekolt i szyję.

- Przestań, Oni. Zaraz. Tu. Będą. - wydukałam i jak na zawołanie Dorcas z Łapą wpadli do pokoju. 

Spowodowało to automatycznie dużo czerwieni na mojej twarzy. Na szczęście Potter mnie sobą zasłonił, bo zamieniłam się w istną Piwonię.

Gdy Dorcas zobaczyła mnie w samy staniku i w spódniczce siedzącą na komodzie oraz Pottera z klatą na wierzchu jej oczy niemal wyszły na spacer po podłodze.

Wydała zduszony krzyk zdziwienia.

- Co tu się... - wydukała. 

- Niestety nic, bo im przeszkodziłaś głupia dziewczyno! - krzyknął na nią Łapa - mówiłem, czemu nigdy nie chcesz mnie słuchać!

Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale zamknęła je z powrotem. 

- To może wyjdziecie? - zagadnął Potter niczym niezrażony, ale widocznie zły.

- Co, czekaj, dobra, nie - Dorcas zaczęła się plątać - to wy wyjdźcie bo chcę porozmawiać z Lily - powiedziała w stoickim spokoju. 

- Ale ja - zaczął Potter, a w oczach miał chęć mordu.

- Proszę! Żegnam! - krzyknęła i pokazała na drzwi.

Potter spojrzał na mnie, zasłoniłam się swoją koszulą.

Uśmiechnął się. 

- Teraz ci już nie odpuszczę - mruknął i pocałował mnie w ucho.

Teraz to ja wydałam zduszony jęk wstydu.

Merlinie, co tu się dzieje!

Nie wiedziałam jak mam się czuć, chyba zażenowana. Kiedy chłopacy opuścili pokój zapadła głucha cisza.

- No? Teraz mi chyba nie powiesz, że nie masz takich potrzeb? - na ustach Dorcas pojawił się uśmieszek.

Wypuściłam powietrze i ubrałam koszulę schodząc z komody. 

- Niby jakich potrzeb? - zapytałam głupio. 

- Seksualnych Lily, seksualnych - powiedziała siadając na łóżku. 

- I mówi to Dorcas dzie-wi-ca? - spojrzałam na nią. 

- Przecież wiesz, że już nie - ma racje, wiedziałam. 

- Nie wiem jak to się stało, było tak gorąco - rzuciłam na swoją obronę w rozpaczy siadając obok niej, przytuliła mnie. 

- Ale Lily to przecież nic złego - pogłaskała mnie po głowie - każdy ma takie potrzeby i nic w tym dziwnego nie ma, a to, że ktoś cię pociąga to nic złego. A teraz odejdź, bo śmierdzisz Potterem, serio.

Puściłam to mimo uszu.  

- To było miłe - rzuciłam i zakryłam twarz rękami. 

- Och babo, powiedz mi coś czego nie wiem. To jest miłe, a pomyśl, że tamto drugie jest jeszcze milsze.

- Weź... - speszyłam się.

- Kobieto ile ty masz lat? Ogarnij się, byle by mieć głowę na karku, a nie dramatyzować. Aha i pamiętaj o antykoncepcji. 

- Nie pomagasz - jęknęłam. 

- Aha, teraz tylko to co mówię może ci pomóc. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro