4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


2700 słów. 


***


Życie w domku numer trzy, następnego dnia toczyło się w miarę spokojne. Ja wraz z Dorcas, obudziłyśmy wcześnie, zegarek wykazywał dopiero szóstą, a my jak to my już wariowałyśmy. Co chwila któraś z nas wybuchała śmiechem, bo przypominała sobie o śmiesznych dowcipach Huncwotów z tamtego roku albo opowiadałyśmy sobie kawały i tak aż do siódmej.

Wracając do sprawy między Blackiem i Dor to postanowiłyśmy, że nie będziemy do tego wracać, choć próbowałam ją jakąś pocieszyć, ona po prostu mnie odtrącała. Ujęła to tak, że:  pogodziła się z nieszczęsną miłością do Blacka.

Z racji tego, że byłam "grupową" naszego rocznika to musiałam zająć kolejkę na wejście do stołówki. O siódmej trzydzieści miała być pobudka więc podeszłam do swojej szafki, wyciągnęłam ciuchy i ubrałam się. Poszłam do łazienki, której nie było w domku co było głupie, bo trzeba było zasuwać nie uczesanym i nie umalowanym do najbliższej łazienki. 

Po paru minutach doprowadziłam się do stanu używalności i dopiero w pełni gotowa wyszłam z łazienki. Jak na złość akurat wtedy wychodzili opiekunowie, ze swoich domków by urządzić swoim podopiecznym pobudkę. 

Gdy Pani Nel mnie zobaczyła, uśmiechnęłam się ciepło i gestem mnie do siebie zawołała. Podeszłam do niej i grzecznie się przywitałam. Kobieta uśmiechnęła się szerzej.

- Lily! Ty poranny ptaszku, nie mogłaś spać? - pokręciła głową z dezaprobatą.

- No nic, pomożesz mi w pobudce, idź obudzić koleżanki z domku i zajmij nam miejsce na stołówce, dobrze? - powiedziała w ogóle nie czekając na moją odpowiedź więc po prostu również przytaknęłam i ruszyłam w stronę swojego domku, ona zaś obok w kierunku domku chłopców. 

Wleciałam do domku i zobaczyłam, że wszystkie dziewczyny są już na nogach. Pewnie Dorcas mnie wyręczyła w pobudce więc stwierdziłam, że już pójdę zająć miejsce jeszcze rzucając na odchodne do dziewczyn parę słów.

- Pośpieszcie się, bo nie chcę wchodzić ostatnia do stołówki - mruknęły coś tam co brzmiało jak nie ma sprawy. 

Wybiegłam przeskakując moje ulubione schodki od naszego domku i puściłam się biegiem w stronę stołówki, oczywiście, byłam pierwsza. Usiadłam na schodkach i czekałam aż inni grupowi przyjdą zająć miejsca dla swoich grup. Po dwudziestu minutach już wszyscy byli na miejscu, grupa zaś z opiekunem stawała koło grupowego/grupowej i gdy kucharki dawały znać, że już można wchodzić to po kolei każdy wchodził i zajmował swoje miejsce.

Usiadłam na swoje miejsce i od razu zaczęłam pałaszować śniadanie. Poczułam na sobie czyjś wzrok więc podniosłam głowę i zobaczyłam Pottera, który gapił się na mnie jak w święty obrazek. Gdy nasz spojrzenia się spotkały puścił mi oczko, ja tylko spojrzałam wymownie w sufit i wróciłam do śniadania. 

Jednak do głowy mimo woli wpadł nasz na wpół nieskonsumowany pocałunek. Kręcąc głową wyrzuciłam tę myśl. 

Po śniadaniu dali nam półtorej godziny na odpoczynek, leżałam na łóżku i gadałam z Dorcas, która oczywiście wprosiła mi się na łóżko i tak nam minął wolny czas. 

Gdy przyszła Pani Nel oznajmiła nam, że dziś zwiedzimy miasto i będziemy tam, aż do samego obiadu dlatego też zabrałam pieniądze i okulary przeciwsłoneczne wciskając je do torebki.  

Miasto było przepiękne, szłam w parze z Dorcas więc się nie nudziłam. Oglądałyśmy zabytki, budowle rozmawiając jednocześnie o wszystkim i o niczym. Za nami szła oczywiście elita Potter i Black. 

Zauważyłyśmy z Dorcas również, że Remus idzie w parze z jedną z dziewczyn z naszego domku bodajże Klaudią i zawzięcie o czymś dyskutują. 

Potter o dziwo zachowywał się normalnie. 

Sama jestem w szoku, że to powiem, ale bardzo dobrze spędziłyśmy ten czas z dwoma huncwotami.

Po dojściu do obozu opiekunowie dali na dziesięć minut na odpoczynek. Ja tylko rzuciłam torebkę na łóżko i wyszłam razem z Dor oraz z naszymi nieśmiałymi koleżankami z domku na obiad. 

Coś mi nie pasowało, bo na obiedzie nie było huncwotów, był tylko Remus. 

Wzruszyłam tylko ramionami, usiadłam i zaczęłam jeść. 

Jadłyśmy w spokoju cały obiad rozmawiając o pogodzie. Niestety Wielka Brytania słynęła ze swoich deszczowych i zimnych pór, a każdej z nas zależało aby choć troszkę się popalać i poleżeć na morzem. 

Po skończonym obiedzie nasze towarzyszki ulotniły się do swojej guru - Olivii. 

Olivia coraz częściej zaczepiała mnie pytając, o dziwoto, o Jamesa. Ewidentnie nadęty huncwot się jej spodobał. Od dłuższego czasu nawet próbowała go poderwać flirtując z nim, jednakże ku  zdziwieniu mojemu i Dorcas Potter starał się to kompletnie ignorować. 

Ruszyłyśmy z Dorcas do domku w milczeniu, obie myślami zatopionymi w zupełnie dwóch innych stawach. 

- Cholibka! Zapomniałam bransoletki zabrać ze stolika! - krzyknęła Dorcas po czym przejechała sobie dłonią po twarzy. 

- Wrócić po nią z Tobą? - zapytałam z grzeczności. 

- Nie, spoko idź. Zobaczymy się w domku - powiedział odwracając się na pięcie i kierując z powrotem do stołówki. 

Zadowolona, że nie muszę wracać ruszyłam przed siebie myśląc już o położeniu się na łóżku. Z niechęcią zauważyłam też, że ku mnie zbliża się postać o czarnych, rozczochranych włosach. Westchnęłam i wzniosłam oczy do nieba. Wiedziałam, że dany osobnik nie przejdzie obok mnie obojętnie. 

Gdy nasze spojrzenie się złapało czarnowłosy wysłał mi promienny uśmiech, a mnie było stać tylko na grymas uśmiechopodobny. 

- Cześć Evans. 

- Hej Potter - rzuciłam chcąc go minąć lecz łapiąc mnie za ramię skutecznie mi to uniemożliwił. 

- Na Merlina, czego? - jęknęłam. 

- Chciałbym z Tobą pogadać - zaczął. 

- Nie Ty jeden - powiedziałam wydzierając swoje ramię i dalej ruszając ku domkowi. 

- Evans, ale co Ci szkodzi? - zapytał ruszając za mną. 

- Tak się składa, że Ty mi szkodzisz, Potter. 

- Przecież to tylko rozmowa - westchnął, a ja przewróciłam oczami. 

- Dobra, mów - rzuciłam zatrzymując się. 

- Ale nie tutaj - powiedział również zatrzymując się. 

- A gdzie? 

Nic nie powiedział tylko spojrzał na swój domek. 

Sam na sam z Potterem znowu? To raczej nie jest dobry pomysł po ostatnim.

- Nie, nie będę gadać przy Łapie - powiedziałam myśląc, że to dobra wymówka.  

- Nikogo tam nie ma, a Łapa poszedł, bo chciał pogadać z Dorcas - rzucił i uśmiechnął się. 

Chyba wyczuł, że po prostu nie chcę być z nim sam na sam. Zagryzłam wargę troszkę zbyt mocno. 

- O czym Łapa chcę pogadać z Dorcas? - zapytałam lecz James tylko potargał swoje i tak już potargane włosy. 

- I tak Ci Dorcas później powie. To co? Idziemy? 

Z westchnieniem spojrzałam jeszcze na swój domek i na schodki, na których siedziały dwie koleżanki Olivii. 

- Masz pięć minut.  

 Doszliśmy do ich domku, James otworzył drzwi puszczając mnie przodem. Weszłam, a pierwsze co mi się rzuciło w oczy to okropny bałagan. Tak szybko zdążyli zrobić z domku drugie dormitorium? Brawo głąby. 

- Więc... - zaczął i zamknął drzwi. 

- No mów, zostały Ci już tylko cztery minuty - powiedziałam aby rozluźnić swój i tak spięty nastrój. 

- Chciałem Ci powiedzieć, że nie mogę przestać o Tobie myśleć i.... - przerwałam mu, bo czułam do czego dąży. 

- Czy Ty znów próbujesz mnie zaprosić na randkę? - zapytałam czując narastającą złość. 

- Daj mi szansę Lily, zmieniłem się - powiedział robiąc krok ku mnie, ja jednak nie zmieniłam miejsca. 

Miałam ochotę się roześmiać. 

Czułam narastającą złość. Czemu on po prostu nie może zrozumieć, że on i ja nigdy nie zaistniejemy? 

- Potter, czy Ty chcesz się ze mną pokłócić? - zapytałam fałszywie opanowanym tonem. Wyczuł to. 

- Możesz mówić jak bardzo mnie nienawidzisz jednak obydwoje wiem jaka jest prawda - powiedział zakładając ręce na piersi. 

Delikatnie czułam jak powoli moje emocje się wręcz we mnie gotują. 

- Obydwoje znamy prawdę? Otóż ja Ci powiem jaka jest prawda, Potter - stanęłam na wprost niego z piorunami w oczach - nawet jakbyś się zmienił to i tak bym się z Tobą nie umówiła. Nie lubię Cię nawet, nie podobasz mi się. Doprowadzasz mnie swoim myśleniem do szwedzkiej pasji. Wbij sobie w końcu do tego napuszonego łba, że nie podobasz się każdej dziewczynie, a mnie to już w ogóle. 

- Ostatnio jakoś tak tego nie okazywałaś - powiedział jakby niczym nie zrażony. 

Zamknęłam oczy i głośno wypuściłam powietrze. 

- Dość. Wychodzę. 

Ruszyłam do drzwi chcąc go ominąć lecz jak można było się tego spodziewać zagrodził mi sobą wyjście. 

Stanęłam z nim oko w oko. 

- Czego jeszcze chcesz? - zapytałam już totalnie zrezygnowana, a on uśmiechnął się.

- Nic szczególnego - szepnął - przypomnieć sobie jeszcze tylko jak smakują twoje usta.

- To żart? Ty sobie żarty stroisz? - prychnęłam. 

- Ależ skąd - zaczął się niebezpiecznie zbliżać - pokażę Ci, że Ty również coś do mnie czujesz. 

- Potter - powiedziałam dobitnie, ale nic sobie z tego nie robił. 

Wkurzona odwróciłam się i przeszłam do drugiego pokoju. Nie dam mu tej chorej satysfakcji. 

- Ogarnij się, przecież nie całowaliśmy się wtedy po raz pierwszy - rzuciłam i zaraz po chwili namysłu dodałam - dawno się nie całowałam to dlatego wtedy tak wyszło. W rzeczywistości wolałabym pocałować kibel niż Ciebie. 

Całowanie Pottera było dziwnym i niebezpiecznym graniem, ponieważ całował zbyt dobrze. Najgorsze było to, że można było się w nich strasznie zatopić, a za jego pocałunkami nawet i zatęsknić. 

Całowałam się z paroma chłopakami, ale jak na razie najlepiej robił to właśnie on. 

Do niego należało to ciche trofeum. 

Ale on na szczęście o tym nie wiedział.

- Tak? W takim razie udowodnij, że moje pocałunki Cię nie ruszają - mruknął i zbliżył się już naprawdę niebezpiecznie. 

- To nie ma sensu, niby jak miałabym to zrobić? - powiedziałam ciut słabiej czując zapach mięty i czekolady. 

Stanęliśmy tak blisko siebie, że byłam wstanie policzyć ilość iskierek w jego oczach. 

Nie wiem, naprawdę NIE WIEM co mnie wtedy podkusiło, ale z całej siły zaparłam się nogami i spróbowałam go popchnąć, ale na moje nieszczęście przyniosło to odwrotny skutek. Straciłam równowagę i teraz to ja leciałam na podłogę. 

Ruchem tym pogorszyłam i tak złą sytuację. On łapiąc mnie delikatnie pchnął w stronę łóżka abym się nie przewróciła na podłogę przy tym łapiąc za moje nadgarstki. Upadłam na łóżko, a  Potter się nade mną nachylił wciąż trzymając moje ręce. Światło z otwartego okna raziło nas po oczach.  

- I co teraz zrobisz, Evans? - zaczął ze mnie śmiać widząc, że mój zamach na jego personę  przyniósł odwrotny skutek. 

- Puść albo zacznę krzyczeć - powiedziałam głosem potwierdzającym, że nie takiego obrotu spraw się spodziewałam. 

- Krzycz, ja tam lubię jak na mnie krzyczysz - powiedział patrząc mi w oczy. 

Zmarszczyłam wściekle brwi. 

Kiedy już nabierałam powietrza żeby wykrzyczeć mu prosto w twarz, że jest kretynem zrobił to. 

On to zrobił, znów mnie pocałował. 

Na początku delikatnie, ale potem już normalnie puszczając przy tym moje nadgarstki, odwzajemniłam wszystkie jego pocałunki, bo byłam w szoku. Potter całował ZBYT DOBRZE. 

Przymknęłam oczy, lubiłam ten stan delikatnego uniesienia. 

Podobało mi się przez naprawdę ułamek sekundy, ale zaraz potem ocknęłam się. 

Uniesienie uniesieniem, ale nie przy Potterze. 

Błyskawicznie wręcz bym powiedziała, poszłam po rozum do głowy i całej swojej siły wyciągnęłam swoje kolano uderzając go tam gdzie raczej by nie chciał być uderzonym. Za skutkowało to tym, że padł na podłogę i leżał przez chwile z jękiem, oboje byliśmy w szoku. 

Było bardzo gorąco. 

Podniosłam się i spojrzałam na otwarte okno, właśnie okno! Pozbierałam się i niewiele myśląc wyskoczyłam, a że był to jakiś metr to kłopotów z tym nie miałam. Wybiegłam przed domek i zobaczyłam, że dziewczyny dalej siedzą na schodach i dziwnie mi się przyglądają aczkolwiek zignorowałam to. 

Zaczęłam biec w stronę stołówki licząc, że Dorcas zatrzymana przez Blacka jeszcze nie doszła do domku. Nie wiem czy miałam szczęście czy też nie, ale zobaczyłam czarnowłosą idącą w moją stronę. Nie wierząc w swoje szczęście, nic nie mówiąc złapałam ją za rękę i zaciągnęłam do najdalej położonej łazienki dziewczyn. 

Zamknęłam nas w ostatniej kabinie.

- Lily! Co Ty robisz? 

- Cicho! - syknęłam nasłuchując czy nikogo oprócz nas tutaj nie ma. 

- O co chodzi? Wszystko okej? - zapytała robiąc zmartwioną minę. 

- Gadałaś z Blackiem? - czarnowłosa podniosła jedną brew w geście zdziwienia.

- Nie, a miałam? - zapytała.

- James mówił... 

- Chwila! Co? Gadałaś z Jamesem? - przerwała mi. 

- Czekaj, skoro nie gadałaś z Blackiem to co tak długo robiłaś? 

- Szukałam bransoletki, ale później się okazało, że Pani sprzątając nasz stół zabrała ją na kuchnie aby nie zginęła, ale wracając... gadałaś z Jamesem? - domagała się, a ja wysłałam jej tylko grymas. 

- Gdyby to się skończyło na gadaniu to byłoby super - mruknęłam, na co ona rozszerzyła oczy. 

- Nie gadaj! Znów się całowaliście?! 

- Nie. Tak. W połowie - podrapałam się po głowie. 

- Co masz na myśli? 

- No... Można powiedzieć, że rozmawialiśmy, wkurzyłam się na niego. Zaczęłam krzyczeć, że nigdy mi się nie spodoba, a on jakby niczym niezrażony chciał się ze mną całować rozumiesz? Rzekomo udowadniając mi, że coś do niego czuję. Powiedziałam mu, że jego pocałunki mnie nie ruszają, a on kazał mi to udowodnić. 

- Niby jak? - zadziwiła się Dorcas. 

- No właśnie, mówiłam mu, że to bez sensu i chciałam go popchnąć lecz niestety stało się na odwrót i gdyby nie to, że mnie złapał i pchnął na łóżko to upadłabym na podłogę. 

- Cholibka Lily! Ty niezdaro! - zachichotała - co dalej? 

Wysłałam jej złe spojrzenie, ale ciągnęłam dalej. 

Wykorzystał to, że trzymał mnie za ręce i pocałował, ale długo to nie potrwało, bo gdy poczułam, że zaczyna mi się to podobać, kopnęłam go i gdy upadł na podłogę wyskoczyłam przez okno i zwiałam. 

Jej oczy rozszerzyły się i zaraz wybuchła strasznie głośnym śmiechem. Wznosząc wzrok do nieba czekałam cierpliwie aż się uspokoi.

- Czekaj, czekaj... podobało Ci się? - zapytała uspokajając się. 

- Jedno musze przyznać - zaczęłam czując, ze zaraz tego pożałuję - ale Potter całuj świetnie. 

- Macie już dwa niedokończone pocałunki - puściła mi oczko.

Gdyby wzrok zabijał Dorcas by już z nami nie było. 

- Dam rękę, że Black lepiej całuję niż Potter - westchnęła. 

- Niby kiedy Ty się z Blackiem całowałaś?! - zapytałam w delikatnym szoku. 

- Dawno temu i to już nieprawda - wystawiła mi język.

- Czemu mi nie powiedziałaś! - ta wzruszyła tylko ramionami i zaśmiała się. 

- Na brodę Merlina, Lily! 

- No co! 

- Już wiesz co! 

- Merlinie, nie rób z tego nie wiadomo co, całowanie to nic takiego - przewróciłam oczami. 

- Ja wiem, mi tego mówić nie musisz - rzekła. 

- Potter sobie za dużo wmawia - zaczęłam. 

- A może to Ty za mało? 

- Zabawne, ale musimy się go jakoś pozbyć - przegryzłam wargę siadając na zamkniętym sedesie. 

- Omijajmy i ignorujmy go, w filmach zawsze to działa.

- Dorcas serio? To nie film i chyba Twój najgłupszy pomysł. Chociaż ten idiotyczny pomysł mógłby wypalić gdy spodoba mu się inna dziewczyna? - spytałam z nadzieją patrząc na Dorcas. 

- Tak, ale musi wiedzieć, że nie chcesz go widzieć po tym co zrobił i że go ignorujesz może wtedy zaszczyci spojrzeniem tą całą Olivię - Dorcas wydawała się być dumna ze swojego oklepanego i nie do końca przemyślanego planu.

- Może się w końcu mną znudzi.

Jak powiedziałam tak zrobiłam. 

Cały ten czas omijałam Pottera szerokim łukiem, na spacerze i na kolacji nie zaszczyciłam go ani jednym spojrzeniem. Gdy poszliśmy się kąpać dziewczyny znów szły pierwsze, Dorcas wyleciała szybciej i zajęła mi kabinę, zabrałam swoje manatki i poszłam w stronę pryszniców, zauważyłam, że na ławce niedaleko pryszniców siedzieli oni. 

Przyśpieszyłam kroku, ale Potter na moje nieszczęście mnie zauważył, ale nic nie powiedział.

 Czy on się w końcu ode mnie odczepi? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro