40.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



3656 słów.


W sumie to ja już siebie nie rozumiem ani trochę. Niby chcę coś spróbować z Potterem, ale jednak mnie coś blokuje i to bardzo.

Boję się.

- Lily Evans - powiedziała Dorcas tonem, który czekał na moją odpowiedź.

- No co? - powiedziałam rozżalonym tonem.

- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytała i założyła ręce na piersi.

- Dorcas... - jęknęłam - ja już nie wiem czego nie wiem.

- Lily - powiedziała dobitnie - jak już mówiłam, to że Potter Ci się podoba nie oznacza, że musisz lecieć do niego w tej chwili i zostać z nim w związku. 

- Boję się.

- Czego?

- Nie wiem - znów jęknęłam zakrywając twarz poduszką.

-  W ogóle muszę Ci coś pokazać - powiedziałam po czym sięgnęłam za swoją poduszkę i gdy napotkałam papier wyciągnęłam go - tylko błagam nie oceniaj mnie za to. 

- Co to? - wzięła ode mnie papier i zaczęła czytać - ha! Wiedziałam - zaśmiała się - ulga co? Skąd wzięłaś ten list? - zapytała oddając mi go. 

- Jak robiłyśmy chłopakom żart to on tak leżał sobie, a ja zobaczyłam jej podpis no i - zaczęłam, a Dorcas patrzała na mnie jak na kosmitę. 

- Lily coś ty zrobiła, tak nie wolno - szepnęła. 

- Ja wiem - rzuciłam zrozpaczonym tonem - teraz musisz mi pomóc go odnieść. 

- Ojejku skarbie - westchnęła - nie wiem jak my to teraz zrobimy. 

- Jakoś trzeba będzie to zrobić jak wyjdą z dormitorium - powiedziałam chowając liścik do kieszeni.

Jak ja mogłam coś takiego zrobić. 

Wyszłyśmy z dormitorium i poszłyśmy do Pokoju Wspólnego. Nagle naszła mnie jedna myśl. Skierowałyśmy się z Dorcas na kanapy przed kominkiem. 

- Dorcas? A jak ty się zabezpieczasz? - zapytałam zaczerwieniona, a ona spojrzała na mnie w szoku, bo najwidoczniej nie spodziewała się raczej po mnie takiego pytania. 

Ja po sobie też nie, ale byłam ciekawa po prostu. 

- No cóż, ja - usiadła - używam takiej rośliny Uszek Pierwotny, kupuje ją w Hogsmeade - powiedziała.

Nigdy nie słyszałam o tej roślinie, ale jestem pewna, że na pewno przeczytam o niej w jakiejś księdze którą dostanę w bibliotece. Dlatego też nie ciągnęłam dalej tego tematu. 

- Gdzie jest Ann? - zapytała Dorcas. 

- Nie mam pojęcia - powiedziałam zerkając na zegarek - ale zaraz trzeba będzie się zbierać - Obrona przed czarną magią się zbliża.

Poszłyśmy do dormitorium po rzeczy i szaty. Po drodze złapałam jeszcze czekoladę, którą przyniósł mi Potter. Stwierdziłam że dobrze byłoby coś przekąsić. 

Wolnym krokiem zeszłyśmy ze schodów i skierowałyśmy się do dziury za portretem. Gdybyśmy miały iść normalną drogą zajęłoby nam to z trzydzieści minut, ale dzięki temu, że byłam prefektem miałam dostęp do skrótów umożliwiających szybsze dostanie się do pożądanego miejsca. Otworzyłam czekoladę i wpakowałam kawałek do buzi częstując Dorcas, która również pochłonęła kawałek. Zeszłyśmy na piąte piętro i skierowałyśmy się do obrazu, który był naszym skrótem. Jego drugie wyjście wychodziło akurat naprzeciwko drzwi do klasy od Obrony Przed Ciemnymi Mocami. 

- Moc biblioteki - rzuciłam hasło do jakiegoś typa na obrazie, który poruszył się i ruchem ręki wskazał że możemy przejść. 

- Zapraszam panienki - jego donośny ton rozniósł się po korytarzu.

Przeszłyśmy ciemnym korytarzem. Oświetliłyśmy drogę zaklęciem i szłyśmy pewnym krokiem milcząc. 

Wyszłyśmy z przejścia i zobaczyłyśmy przed klasą czwórkę Huncwotów, zawzięcie o czymś dyskutowali. Podeszłyśmy do nich, a oni gdy nas zauważyli nagle przestali rozmawiać.  

- A wy co - zapytała Dorcas widząc to samo ci ja.

Ewidentnie nas obgadywali albo czegoś nie chcieli nam powiedzieć. Black szybko podszedł do niej i objął ją ramieniem. 

- Nic kocico - powiedział i błysnął zębami.

Dorcas odepchnęła jego ramie. 

Czułam na sobie spojrzenie Pottera, po tym co stało się w moim dormitorium byłam zbyt zawstydzona by na niego spojrzeć. Orzechowe oczy wypalały mi dziurę starając się zwrócić moją uwagę. Zaparcie je ignorowałam, ale czułam, że się rumienię. 

- Albo nas obgadujecie albo znowu planujecie coś za naszymi plecami - powiedziała na co Syriusz złapał się za serce udając zawał. 

- Naprawdę myślisz, że ja byłbym wstanie zrobić coś takiego? - mruknął, a czarnowłosa przewróciła oczami.

- Mówić co się dzieje, przecież jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała i spojrzała na całą czwórkę. Nikt się nie odezwał. 

Spojrzałam na Dorcas, patrzyła czekająco na Łapę. Na ich szczęście, a nasze nieszczęście drzwi się otworzyły i do klasy zaprosił nas profesor Rollinson. Był to młody nauczyciel i nawet niczego sobie.  

Weszłam do klasy siadając na to miejsce co zwykle. Na tej lekcji nie mieliśmy wyznaczonych miejsc, obok mnie usiadła Dor.

- Mam już dość tego, że Huncwoci w kółko coś przed nami ukrywają - powiedziała i spojrzała na mnie - nawet Syriusz nie chce mi nic mówić, a przecież jestem jego dziewczyną i... - ucięła, bo za mną usiadł Black, a za nią Potter. 

- Tak Dorcas, mnie też to już wkurza - powiedziałam, sama zastanawiałam się nad jedną rzeczą. 

Zastanawiały mnie ukryte właściwości pergaminu, którego Huncwoci pilnowali jak oka w głowie. Niby się przyjaźnimy, ale nic nam nie mówią. Nie dziwię się Dorcas że się wkurza, bo przecież jej własny chłopak ją okłamywał.

Nagle do klasy wpadła Ann, rozejrzała się po klasie i usiadła przepraszając za spóźnienie. Ciekawe co się stało. 

Lekcja się zaczęła skupiłam całą swoją uwagę na tym co mówił profesor. Starałam się ignorować Łapę, który zaczepiał Dorcas. Ciągnął ją za włosy i rzucał w nią kartkami papieru pozwijanego w małe kuleczki. Czarnowłosa syczała na Blacka co chwila dając mu do zrozumienia, że jest obrażona. Nawet postawiła mu ultimatum, że albo powie jej prawdę albo może do niej nie przychodzić. Black starał się załagodzić sprawę i proponował jej randki, ale Dor była nieugięta. 

Na następną lekcję mieliśmy przygotować esej na jedną rolkę papieru o zaklęciach niewybaczalnych i zaklęciach obronnych. Gdy profesor zarządził koniec dużo wcześniej wszyscy się ucieszyli i zaczęli zbierać swoje rzeczy. Ann podeszła do nas z ekscytacją wymalowaną na twarzy, znając ją wiedziałam że czegoś się dowiedziała. 

- Czegoś się dowiedziała - zapytałam, a Black słysząc moje pytanie z zaciekawieniem podniósł głowę.

Zauważyłam to kątem oka, Ann również. Dorcas zmrużyła powieki. 

- Nie tutaj - rzuciła na tyle głośno, że Potter też usłyszał.

Wzięłam swoją torbę i wyszłam z klasy, a za mną cała ekipa. 

Odeszłyśmy z dziewczynami na tyle żeby nikt nas nie podsłuchał. 

- Normalnie nie uwierzycie czego się dowiedziałam - powiedziała Ann i ciągnęła dalej - gwarantuję, że wam szczęka opadnie. 

- No mów, bo umrę z ciekawości! - Dorcas zaczęła ją ponaglać. 

Byłyśmy bardzo ciekawe tego czego nasza koleżanka się dowiedziała. Ann była najlepszym szpiegiem jakiego znałam. Ona zawsze dowiadywała się najlepszych nowinek, to był chyba jej wyjątkowy dar.

Kątem oka zauważyłam kawałek czarnej czupryny zza rogiem. Ann już otwierała usta by coś opowiedzieć lecz ręką dałam jej znak by zamilkła.

- Czekaj - przerwałam i pociągnęłam je za ręce zaglądając zza róg.

Nie myliłam się, zobaczyłam czwórkę chłopców którzy ewidentnie nas podsłuchiwali. Na nasz widok uśmiechnęli się niewinnie.

- Tak myślałam, że widziałam napuszony łeb Pottera - powiedziałam i założyłam ręce na piersi - Chcieli nas podsłuchać - rzuciłam, a Dorcas prychnęła zła. 

- Mówiłem Ci żebyś nie wystawiał tego durnego łba - rzucił Łapa do Pottera i dał mu ręką w łeb. 

- Wiedzieliśmy, że i tak nam nie powiecie więc... - Łapa ruszył rękami w dziwny sposób i uśmiechnął się łobuzersko. 

- Wy też nam nic nie mówicie - powiedziałam - wy macie swoje sekrety to my też.  

- Wy dziewczyny nic nie rozumiecie, nam nie pozwala kodeks Huncwota - Syriusz wypiął dumnie pierś, a ja przewróciłam oczami. 

- Serio macie taki kodeks? - moje brwi podniosły się w geście zażenowana.

Nawet byłoby to trochę zabawne i śmiesznie go przeczytać. 

- No pewnie - odezwał się Peter - nawet podpisywaliśmy go swoją krwią.

- Mieliśmy jedenaście lat - Remus rzucił na obronę, lekko się zarumienił z zażenowania. 

- Także widzicie - Syriusz znów błysnął zębami - Nie możemy. 

- Pff, dziewczyny idziemy, nie będziemy słuchać tych głupot - Dor odwróciła się na pięcie i odeszła, a my poszłyśmy w jej ślady.

Skierowałyśmy się do obrazu za którym był skrót żeby szybciej dostać się do wieży. 

Szłyśmy szybkim krokiem niezmiernie ciekawe co miała nam dopowiedzenia Ann. Stwierdziłyśmy, że najbezpieczniej będzie jak opowie nam to w dormitorium. Na dzisiaj skończyliśmy już lekcję. Na nasze szczęście odwołali nam ostatnie dwie godziny z powodu pilnego wyjazdu Flitwlicka. 

Wpadłyśmy do dormitorium i z miejsca zaczęłyśmy ściągać szaty. Ann nie czekała chwili dłużej i otworzyła łazienkę sprawdzając czy nikogo nie ma. 

- To co powiem dotyczy naszej koleżanki Emily - powiedziała i zrzuciła z siebie krawat. 

- Jak to? - Dorcas wciągnęła na siebie bluzkę - co z nią? 

- Otóż wyobraźcie sobie, ze poszłam oddać esej na temat medycyny mugolskiej profesorowi Tomasowi, ale przed drzwiami upadły mi pergaminy i musiałam je pozbierać, no nie - jej twarz wykrzywiła się w grymasie. 

- Nagle usłyszałam perfidne cmoki więc zaciekawiona spojrzałam w dziurkę od klucza i - jej usta wygięły się w dziwnym uśmiechu. 

- Co Ty gadasz - powiedziałam w szoku - przecież to nauczyciel! 

- Całowali się Lily i to tak naprawdę konkretnie - wzdrygnęła się - on ma chyba z trzydzieści pięć lat. 

- Nieważne ile ma lat, to jest nauczyciel! - Dorcas była wyraźnie zdegustowana.

Byłam w szoku, taka grzeczna i prawie niewidzialna dziewczyna, a tu takie coś. 

Nagle drzwi wydały z siebie dziwny dźwięk, jakby strzyknięcie. Spojrzałyśmy na siebie, podniosłam jedną brew.

 Nie czekając Dorcas otworzyła szybkim ruchem drzwi na rozcież by sprawdzić co to.

I wtedy na posadzkę przed naszymi stopami z hukiem wylądowali Huncwoci. 

- Gdzie jest moja różdżka, przysięgam że im coś zrobię - Ann spojrzała wymownie w sufit.

Mnie w ogóle to nie zdziwiło.  

- Mówiliśmy wam dzisiaj, że ładnie dzisiaj wyglądacie? - Potter uśmiechnął się leżąc dalej na podłodze.

Byłyśmy jeszcze w pół ubrane w mundurki. Na szczęście zdążyłam naciągnąć na dupę czarne jeansy, ale koszule i krawat dalej miałam na sobie. Stanęłyśmy nad nimi z założonymi rękami.

- Piękna pogoda dzisiaj - zaczął Łapa podnosząc się do pozycji siedzącej - idealna żeby zrobić kołomyję i wypaplać wszystkim, że Emily puszcza się z Tomsonem - wysłał nam podły uśmieszek. 

- A spróbuj tylko komuś powiedzieć, a zamienię Twoje życie w piekło - powiedziałam mrużąc oczy - to nie jest Twoja sprawa - moje oczy ciskały piorunami. 

Po co psuć jej życie? Jak będzie miało się to wydać wda się samo. Ja nie mam zamiaru do tego przykładać ręki, a poza tym to nie jest nasza sprawa.

- Rogaczu, Evans mi grozi - rzucił jakby urażony do swojego kumpla, Potter wstał i uśmiechnął się do mnie łobuzersko. 

- Teraz to my rozdajemy karty Evans - powiedział i podał rękę Łapie, a reszta już sama wstała. 

- Wiesz co Potter - rzuciłam wściekła bo stanął przeciwko mnie - a już myślałam że masz trochę tego mózgu pod tym rozczochranym łbem - zmrużyłam oczy, a on puścił mi oczko marszcząc wyzywająco nos.

- Ale co ona wam zrobiła żeby zaraz psuć jej i Tomsowi życie? - Dorcas podparła ręce na boki - to jest ich sprawa - powiedziała jak do trzylatków. 

- A poza tym to ja się o tym dowiedziałam więc wara od moich newsów - Ann rzuciła im gniewne spojrzenie na co tylko jak zawsze się uśmiechnęli. 

- Niestety Lorine, nie dopilnowałaś byśmy się o tym nie dowiedzieli więc jesteś stratna - Black usiadł wygodnie na łóżku Dorcas. 

- Chyba że - odezwał się Potter i położył rękę o komunę łóżka która znajdowała się obok mojej głowy i nachylił się - się dogadamy.

Spojrzałam w orzechowe tęczówki i pokręciłam głową z dezaprobatą. 

- Remus! Nic im nie powiesz? - Dorcas spojrzała błagalnie na blondyna. 

- Chciałbym Dor, ale to i tak nic nie da - uśmiechnął się przepraszająco i wzruszył ramionami - jak grochem o ścianę. 

- Niby jak dogadać - zapytałam rzucając Potterowi wściekłe spojrzenie na co on spojrzał z uśmieszkiem na Łapę. 

- Zacznijmy - zdziwił mnie jego poważny ton - współpracę - dokończył jakby to była oferta naszego życia. 

Wymieniłyśmy z dziewczynami spojrzenia.

- Co masz na myśli, kochanie? - zapytała Dor dokładnie akcentując ostatnie słowo.

Jego brwi uniosły się ku górze i uśmiechnął się w dziwny sposób. 

- Łapa ma na myśli - pałeczkę przejął Potter - że proponujemy wam bardzo atrakcyjny układ - spojrzał mi w oczy - BARDZO atrakcyjny - powtórzył. 

- No niby jaki? - Ann przewróciła oczami, ale domagała się dalszych szczegółów.

Odwróciłam wzrok od jego oczu, odchrząknęłam i podciągnęłam rękawy koszuli aż do łokci. 

Każda z nas doskonale wiedziała, że wtyki u Huncwotów to dobra rzecz, ale było w tym mnóstwo haczyków więc trzeba było uważać. 

- Cóż, więc tak - Black wstał i klasnął w dłonie - my nie rozniesiemy po szkole tej bardzo poruszającej nowinki, a wy będziecie nam mówiły wszystko czego się dowiecie - powiedział i ciągnął dalej.

- Ponad to widzimy was nasze przyszłe małe pomocnice oraz czasami - jego usta wykrzywiły się w bezczelnym uśmiechu - no delikatnie mówiąc, nam posłużycie - przedstawił nam warunki, a my zgodnie stwierdziłyśmy, że nie ma mowy. 

- Nie ma mowy - syknęłam zła patrząc z niedowierzaniem na Pottera. 

- Rozum wam odjęło - Ann usiadła na łóżko i prychnęła. 

- Jestem Twoją dziewczyną! - Dorcas z niedowierzaniem patrzyła na swojego chłopaka. 

- Dlatego kwiatuszku ostatni punkt razy dwa - wyszczerzył się.

Dorcas rzuciła się na niego okładając poduszką, którą złapała w biegu. 

- Dobrze! Aua! Żartowałem! 

- No - Dorcas oddała ostatni cios i usiadła obok - nie zgadzamy się - rzuciła. 

- Więc niestety jeszcze dzisiaj cała szkoła będzie miała na ustach naszą słodką, niczego nieświadomą Emily - Black położył się z uśmiechem na łóżko zakładając ręce za głowę.

- Potter - powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu - nie zrobisz tego - spojrzał na mnie, a w oczach zatańczyły mu iskierki.

- Przekonajmy się Evans - mruknął gardłowym tonem cytując każdą literkę mojego nazwiska.

Otworzyłam usta i zamknęłam, nie miałam pojęcia co powiedzieć. 

- Jesteś skończonym idiotą - syknęłam do niego na co Black uniósł się z głośnym śmiechem. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Nie wiedziałam co go tak rozbawiło.

- Evans - rzucił moim nazwiskiem jak najgorszą obelgą - zaraz Rogaś posadzi Cię tam na komodzie jak kilka godzin temu i inaczej będziesz śpiewała - wbił mi szpile. 

Moje oczy otworzyły się szerzej na wspomnienie tego feralnego momentu. Black był z siebie bardzo zadowolony.

Tak mnie to ruszyło, że chwyciłam książkę która leżała na moim łóżku i rzuciłam bez zastanowienia w Blacka. Chłopak dostał w brzuch i skulił się z bólu, ale dalej się śmiał. 

- Słodka jest ta Twoja hipokryzja - powiedział i nadal się śmiał. 

Jakby wzrok mógł zabijać Black już leżałby martwy. 

- Zabije Cię - i ruszyłam w jego stronę, ale w ostatniej chwili Potter złapał mnie w tali i pociągnął do siebie. Syriusz wyszczerzył się. 

- Gdzie moja różdżka? Zaraz zetrę mu ten cholerny uśmiech - Potter zaśmiał się, dalej mnie trzymał, ale nie przeszkadzało mi to w zlokalizowaniu jej. 

- Oj jejku - westchnął Remus i zrezygnowany usiadł na łóżko krzyżując nogi i opierając podbródek o rękę. Peter stał przy drzwiach i obserwował wszystko w milczeniu. 

- Wynoście się stąd - powiedziałam mrużąc oczy.

Przestałam się wiercić i poczułam jak dłonie Pottera powoli mnie puszczają ku mojemu zadowoleniu. 

- Lily - zaczęło cicho Anny - nie mamy wyjścia jak nie chcemy żeby to się wydało - miała rację, miałabym potem wyrzuty sumienia, bo wiedziałabym, że mogłabym temu zapobiec. 

- Ale to jest żadna współpraca, a szantaż - zauważyła Dorcas i pokręciła głową. 

- No właśnie, chyba że - spojrzałam na Pottera z podniesionymi brwiami - wy też będziecie nam wszystko mówić - powiedziałam.

- Ale kodeks Huncwota - pisnął przy drzwiach Peter. 

- Sprytne Evans, ale to my rozdajemy karty - Łapa wystawił mi język, prychnęłam. 

- Więc to szantaż - podsumowałam. 

- Skoro tak brzydko to nazywasz - Łapa ciągnął dalej - to przyjmujecie warunki czy nie? - wstał.

Wymieniłyśmy spojrzenia po raz drugi, wiedziałyśmy, że musimy. Wypuściłam głośno powietrze. 

- Dobra, ale bez żadnego służenia. Nie upadnę aż tak nisko - westchnęłam kręcąc głową z dezaprobatą.

Na co ja się właśnie zgodziłam. 

- Interesy z wami to czysta przyjemność, drogie Panie - Potter ukłonił się, przewróciłam oczami. 

- To co - Łapa rozejrzał się - nie traćmy czasu, przebierzcie się do końca i czekamy na was w Pokoju Wspólnym - powiedział i ruszył do wyjścia.

Ale tak już?

- Ale już teraz? - zapytała zdziwiona Dorcas czytając mi w myślach. 

- Tak - rzucił Black i wyszedł. 

- Ale po co? - zapytam jeszcze za Potterem.

Odwrócił się.

- Dowiesz się w swoim czasie, mała - mrugnął do mnie i wyszedł. 

- W to niezłe gówno wdepnęłyśmy - Ann zrzuciła z siebie koszule po czym cisnęła ją na podłogę i w samym staniku podeszła do szafy. 

Westchnęłam i jednocześnie przewróciłam oczami. 

Świetnie.


                                                                                           ***


Zeszłyśmy do Pokoju Wspólnego, przy dziurze za portretem czekała już na nas czwórka chłopców. Uśmiechnęli się do nas promiennie, nie zraziły ich nasze grymasy i bez słowa wyszliśmy na schody. 

- Więc co będziemy robić? - zapytałam takim tonem jakby mnie to w ogóle nie obchodziło.

Potter zerknął na mnie z uśmiechem. 

Zatrzymaliśmy się na jakimś ciemnym korytarzu. Zrobiło się dość zimno, dobrze że ubrałam  bluzę z kapturem. 

- Słodziutkie moje - Black zmusi nas żebyśmy ustawili się w kółko wokół niego, stanęłam obok niego.

- Robimy jutro imprezę w Pokoju Wspólnym - Ann i Dorcas ucieszyły się, ja natomiast jak można się domyślić skrzywiłam, ale nie komentowałam.

Czułam ja orzechowy wzrok co chwila na mnie zerka, ale ignorowałam to. 

- Trzeba iść po przekąski i oczywiście alkohol - błysnął zębami. 

- Ja, Dorcas i Peter udamy się po alkohol - powiedział i ciągnął dalej - Lorine z Remusem załatwią jakieś lampki, bo trzeba jakoś przygotować Pokój Wspólny, a - spojrzał na mnie z uśmiechem - Ruda i James pójdą po przekąski.

- Ej! Ja nie chcę z Potterem! - powiedziałam bardziej piskliwie niż bym tego chciała. 

- Bo co - Syriusz udał mój ton - boisz się, że będzie Cię całować po kątach? Jeszcze jakbyś tego nie chciała - spojrzałam na niego zła i z całej siły, z otwartej ręki walnęłam mu w potylicę. 

Jęknął, ale spojrzał na mnie z uśmiechem. 

- Do dzieła! - i wszyscy zaczęli iść w swoją stronę.

Westchnęłam i odwróciłam głowę do Pottera. 

- Tooo - westchnęłam - gdzie idziemy? - uśmiechnął się słysząc mój udawany spokojny ton. 

- Kuchnia - rzucił i poszedł przed siebie.

Poczłapałam za nim równając nasz krok. 

Nie wiedziałam czy się odezwać czy nie, szłam obok niego, a wokół nas była głucha cisza. Poczułam się niekomfortowo i stwierdziłam że zagadnę pierwsza. 

- Skąd bierzecie ten alkohol? - zapytałam tak jakby mnie to w ogóle nie obchodziło.

Potter skręcił w pewien zakręt i weszliśmy na schody kierując się w stronę lochów.

- Jakbyś poszła z Łapą to byś się dowiedziała - powiedział i mrugnął do mnie. 

- Ale jaki to problem, Dorcas i tak mi powie - zmarszczyłam brwi - no chyba że będziecie kazać jej złożyć wieczystą przysięgę - uśmiechnął się. 

- Myślę, że Łapa jakoś to ogarnie - powiedział jakby niczym niezrażony. 

- Nie rozumiem dlaczego nie chcesz mi powiedzieć - naprawdę nie rozumiałam, nawet było mi trochę smutno. 

- Kiedyś się dowiesz - powiedział, miałam wrażenie że droczenie się ze mną jest jego ulubionym zajęciem. 

- Okej, łaski bez - prychnęłam i stwierdziłam, że się już nie odezwę.

Szedł uśmiechnięty obok mnie. 

- Zawszę możemy zrobić wymianę - w jego oczach widziałam łobuzerskie ogniki.

Podniosłam brwi zachęcając go tym do kontynuowania.

Zatrzymał się i zrobił krok do mnie, jego ręka oparła się o ścianę obok mojej głowy odcinając mi drogę ucieczki w stronę kuchni. 

- Jak mnie ładnie przekonasz to Ci powiem - mruknął bezwstydnie - tak jak dzisiaj rano. 

Zmrużyłam oczy, ale też zarumieniłam się na wspomnienie tamtego wydarzenia co niestety zauważył. 

- Ja już z wami na żadne wymiany nie idę, podli szantażyści - rzuciłam i przeszłam przez jego rękę jak pod mostem.

Usłyszałam śmiech.  

- Informacja Ci ucieka sprzed nosa Evans - powiedział doganiając mnie. 

- Dowiem się tego bez dotykania Twoim obślizgłych war Potter - rzuciłam i zaśmiałam się wrednie. 

- Ach tak? Jesteś tego pewna? - powiedział i zatrzymał się przed portretem pełnym owoców, połaskotał gruszkę, która zaczęła się skręcać formując klamkę i drzwi. 

Weszliśmy do kuchni i zaraz otoczyły nas skrzaty domowe z różnymi potrawami. 

- Pan Potter! - pisnął jakiś skrzat - po to co zawszę proszę Pana? - zapytał i ukłonił się. 

- Cześć Łatka, po to co zwykle - powiedział, a skrzaty zaczęły znosić słone i słodkie przekąski zapakowane w duże woreczki. 

Potter zaczarował je tak aby unosiły się za nami. Podziękowaliśmy i opuściliśmy kuchnię. Myślałam, że zakręcę rzęsami, a Potter wyśpiewa mi wszystko. Myliłam się, nie ukrywam byłam tym trochę zła. Misja pod tytułem 'wyciągnij od Pottera informację' zakończyła się niepowodzeniem. 

- Porozwiązuję wszystkie wasze zagadki - rzucił mi zadziorne spojrzenie - zobaczysz - dopowiedziałam pewna siebie. 

- W to nie wątpię - powiedział z uśmiechem i przyciągnął mnie do siebie ramieniem, zepchnęłam je.

Czułam, że mnie lekceważy i nie podobało mi się to.

- Wiem że Remus jest wilkołakiem - powiedziałam, a on zatrzymał się i spojrzał na mnie.

W jego oczach zobaczyłam nutę strachu, ale stawał się tego nie ukazywać. 

Kiedyś z Remusem stwierdziliśmy, że nie powiemy chłopakom, że ja wiem o jego problemie. Ale teraz gdy jesteśmy starsi, a z Potterem mam takie relacje a nie inne, jestem pewna że nie będzie o to zły. Tym bardziej, że oni też przecież wiedzą.  

- Jak na to wpadłaś? - jego ton był bardzo opanowany. 

- Wiem to od trzeciego roku, Potter - powiedziałam i zaczęłam iść do przodu, ale złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.

Moje serce zabiło mocnej.

- Powiedziałaś jeszcze komuś? - zapytał, był tak śmiertelnie poważny. Nie widziałam żadnego łobuzerskiego cienia w jego oczach. 

- Tak. 


























Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro