42.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


2778 słów.



Łapa stał przy drzwiach, a wzrok ich wszystkich był skierowany prosto na mnie. Zacisnęłam palce na różdżce.

- No to tłumacz się Evansówna - Syriusz usiadł zakładając ręce na piersi - skąd masz ten list?

Wysłałam mu mordercze spojrzenie, nie miałam zamiaru mu się z niczego tłumaczyć. A poza tym przyszliśmy tu po to, abym to ja mogła zadawać pytania.

- Tłumaczyć się z tego będę tylko i wyłącznie Potterowi - rzuciłam ze zmrużonymi oczami - nie Tobie Black.

- Ale ja też jestem ciekawy jak to się stało, że miałaś ten list w posiadaniu - Potter uśmiechnął się do mnie, cholera.

- Nie przyszliśmy tu po to abym to ja się spowiadała - przypomniałam na co się obruszyli i prawie niezauważalnie wymienili spojrzeniami.

- Na sam pierw chciałabym zapytać was o tę mapę - powiedziałam wstając i wskazując głową na pergamin, który Remus ściskał w dłoni.

- Jak już się domyśliłaś jest to mapa Hogwartu - Potter starannie dobierał słowa.

- Dlatego zawsze wiedziałeś gdzie jestem tak na marginesie - powiedziałam na co on uśmiechnął się pod nosem - chcę ją zobaczyć z bliska - zażądałam.

- NIE MA MOWY - krzyknął Łapa urażony moim pomysłem - to jest tajne i TYLKO dla Huncwotów - wysyczał.

- Obawiam się Black, że jak mi tego nie pokażesz to już nie będzie to takie tajne - powiedziałam wysyłając mu złowieszczy uśmiech - czy to jest w ogóle legalne? - mój ton wskazywał na to, że dobrze się bawię.

- Siadaj - Potter pokazał głową na swoje łóżko po czym wziął mapę od Lunatyka.

Wykonałam jego rozkaz i usiadłam grzecznie na łóżku zakładając ręce na piersi.

Podszedł do mnie wysyłając mi na wpół rozbawione na wpół poważne spojrzenie i usiadł tak blisko, że prawie stykaliśmy się barkami.

Syriusz westchnął ciężko, Remusa twarz nie wyrażała nic, a Glizdek patrzył z przerażeniem na Blacka. Potter podniósł swoją różdżkę i aktywował mapę.

- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego - rzucił, a ja patrzyłam jak na mapie pojawiają się kreski, kropki i nazwiska.

Gdy mapa pokazała już cały Hogwart zaczęłam ją dokładnie studiować. Potter śledził każdy mój ruch. Na mapie widziałam wszystkich. Profesora Dumbledore'a w swoim gabinecie, Ann krzątająca się po dormitorium nawet Dor, która jeszcze spała. Byłam zaszokowana dokładnością tej mapy, spojrzałam na dormitorium chłopaków. Chorągiewka z moim imieniem i nazwiskiem była  dokładnie obok chorągiewki 'James Potter'.

- Niesamowite - powiedziałam i spojrzałam na Pottera, który uśmiechnął się - jak ją zrobiliście?

- Tym już sobie główki nie zaprzątaj, kochanie - powiedział i rzucił do mapy

- Koniec psot -

i nagle wszystko zaczęło znikać.

Jęk Syriusza rozniósł się po dormitorium.

- Skoro już nasza Ruda przyjaciółeczko wszystko wiesz, to teraz kwestia dochowania tajemnicy - Black podszedł do łóżka Pottera.

Zaśmiałam się, a oni spojrzeli na mnie w zdezorientowani.

- Ale to jeszcze nie koniec pytań kochani - rzuciłam się na poduszkę Pottera i z uśmiechem odwróciłam się w jego stronę, starałam się ignorować jej słodki zapach - dlaczego chcecie w pełnie wyjść z zamku? Czy to ma coś wspólnego z przypadłością Lunatyka?

- Ty wiesz o przypadłości Luńka? - Black miał szok wymalowany na twarzy.

- Tak wie, a ja wiem, że wie. Sama się domyśliła i na trzecim roku mi o tym powiedziała - Remus stanął w mojej obronie.

- Więc o co w tym wszystkim chodzi? - podniosłam brwi.

Remus zasłonił oczy ręką i uśmiechnął się jakby się tego wstydził. Syriusz parzył na mnie z chęcią mordu. Spojrzałam Potterowi w oczy i ze zdziwieniem przyznałam, że zobaczyłam w nich nutkę strachu.

- Ona za dużo wie - zapiszczał Glizdek.

- Otóż to Glizdogonie! - Syriusz usiadł na łóżku i złapał się za głowę - Potter to Twoja dziewczyna, weź ją w obroty, bo jak ja wezmę to skończę w Azkabanie - powiedział i wszyscy spojrzeli na Pottera.

- Powiedzcie jej prawdę, ja Lily ufam - Remus wstał - i tak dużo wie.

- Może.... wymażemy jej pamięć? - zaproponował cicho Peter.

Spojrzałam na niego zła.

- Zwariowałeś!? - Potter się uniósł - nikt nie będzie jej wymazywał pamięci! - Jamesa ewidentnie zezłościła ta propozycja, mnie zresztą też.

Próbowałam nadążyć za tym co mówią.

- Powiem Ci Glizdek, że to by wypaliło gdybyśmy nie mieli tu zakochanego łosia! - Syriusz krzyknął, zaczęli rozmawiać miedzy sobą i już nawet na mnie nie patrzyli.

- Powiedzcie jej - Remus naciskał.

- Zwariowałeś! Ona zaraz pójdzie i wypaple wszystko dziewczynom! - czwórka Huncwotów odwróciła się w moją stronę.

- O mnie wie od trzech lat i nikomu nie powiedziała - Remus miał opanowany ton - Lily zrozumie, że nie będzie mogła tego nikomu powiedzieć.

Syriusz wysłał mi mordercze spojrzenie i westchnął głęboko.

- Ech... Ale jeżeli ta okropna podsłuchiwaczka wypaple to wszystko, to osobiście urwę jej ten rudy łeb i sobie postawie jako trofeum nad łóżkiem - Syriusz spojrzał wymownie w sufit - Ty jej powiedz Potter.

James usiadł obok mnie na łóżku i złapał moją dłoń. Obserwowałam go nie odzywając się.

- Lily - powiedział po czym pocałował moją dłoń.

- Och no, bez takich - Łapa zaśmiał się widząc ten gest na co dostał kuksańca od Remusa i wściekłe spojrzenie od Pottera.

- To co Ci powiemy będziesz musiała utrzymać w tajemnicy tak jak utrzymałaś sekret Remusa - kontynuował, a ja pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

- Pomagamy Lunatykowi przetrwać pełnie - powiedział patrząc mi w oczy.

Ale chwila, jak? To niebezpieczne!

- Ale przecież - spojrzałam na Remusa, każdy wiedział, że wilkołaki podczas pełni nie są sobą - to skrajnie niebezpieczne - szepnęłam.

- Mamy specjalne środki - ton Łapy był już spokojny, a twarz Remusa wygięła się w żalu.

- Jakie? - zapytałam, bo co może być silniejszego od wilkołaka?

- Lily - zaczął Potter - tego się dowiesz jak zostaniesz moją dziewczyną - prychnęłam.

Remus był bardzo udręczony tą sytuacją dlatego nie zadawałam więcej pytań. Wiedziałam co muszę zrobić, wstałam i podeszłam do niego po czym go przytuliłam.

- Nie martw się, przecież wiesz że nikomu o tym nie powiem - szepnęłam.

- Wiem - odpowiedział wtulony we mnie chłopak.

- Nie zadręczaj się już tym tak - odsunęłam się i dotknęłam dłonią jego policzka.

Pokiwał tylko nieprzekonany głową.

- Macie moje słowo, że nie pisnę słówka - odwróciłam się do reszty - aczkolwiek uważam, że powiedzenie nam o mapie byłoby fair w stosunku do Dorcas i Ann.

- Tym bardziej że Dorcas jest Twoją dziewczyną i zasługuje na to - ciągnęłam - równie dobrze mogłabym was zaszantażować tak jak wy nas, ale nie zrobię tego ze względu na Remusa.

Cała czwórka patrzyła na mnie z nieodgadnionym wzrokiem. Stwierdziłam, że na pewno w spokoju będę mogła już opuścić ich dormitorium więc skierowałam się do wyjścia.

- Evans - Potter złapał mnie za nadgarstek - my też musimy sobie coś wyjaśnić - powiedział, a w oczach tańczyły mu wesołe iskierki.

I nagle przypomniałam sobie o liściku.

- Ja-a - zająknęłam się z zażenowania - tak wyszło - wyrzuciłam na jednym wydechu.

- Skąd go wzięłaś? - jego uśmiech wygiął się jeszcze bardziej widząc mój rumieniec, chłopacy tylko nas obserwowali.

- Jak robiłyśmy wam żart to przez przypadek go wzięłam.

- Tak przez przypadek wylądował w Twojej kieszeni? - teraz już się zaśmiał, a za nim cała reszta.

Wyrwałam swoją dłoń i prawie wybiegłam stamtąd.

Usłyszałam jak Potter rzuca jeszcze tylko 'zazdrośnica'.

Było mi strasznie głupio.


***


Po skończonych pogaduchach z Huncwotami poszłam do Wielkiej Sali, w której nie było już żadnych stołów i gromadziła się większa ilość ludzi z naszego rocznika.

Nauka teleportacji wyglądała tak, że mieliśmy przed sobą hula-hopa i musieliśmy skupić się na tym aby się do niego teleportować za wszelką cenę.

Jak na złość mi to nie wychodziło za nic świecie, byłam już tym rozdrażniona, bo niektórym się udawało.

Nagle w moim kole, naprzeciwko mnie teleportował się Potter z charakterystycznym pyknięciem.
Dał mi szybkiego buziaka w policzek i teleportował się z powrotem na swoje miejsce. Krzyknęłam zła żeby się odczepił i sama próbowałam znowu się teleportować.

Po godzinie dopiero mi się udało. Z czego byłam bardzo dumna i wyszłam z zajęć uśmiechnięta.


***


Wpadłam do Pokoju Wspólnego i od razu drogę zagrodził mi Łapa.

- Jest i Pani spóźnialska! - krzyknął.

Na śmierć zapomniałam o tym, że mieliśmy im pomóc naszykować pokój do imprezy.

- Na śmierć o tym zapomniałam Łapciu - rzuciłam udając potulny ton i teatralnie uderzyłam się z otwartej ręki w czoło - ale chyba już nie jestem potrzebna - spojrzałam na już wystrojony pokój.

- Masz farta Evans, że Cię tak troszeczkę lubię - powiedział Syriusz stając obok mnie i rozglądając się po pokoju - ej Rogasiu! Ten stół trochę w lewo! - Potter spojrzał na niego z mordem w oczach.

Miał na sobie koszulę, która była niezapięta na trzy ostatnie guziki, a rękawy miał podwinięty aż do łokci. Wyglądał bardzo hm... korzystnie.

Skarciłam się za tą myśl i przegryzłam wargę.

- Łapa, chcesz mieć zęby na swoim miejscu? - odkrzyknął, a ten wysłał mu uśmiech wart kopa w twarz od samego Irytka.

- No to czas zacząć balangę! - Syriusz podbiegł do stołu, wziął dwa kieliszki ognistej i wrócił do mnie podając mi - nasze zdrowie, Evans!

Po stuknięciu się kieliszkami wyzerowaliśmy wszystko na raz, pokręciłam głową z grymasem takie to było mocne.

Łapa i inni zaśmiali się.

- Wy możecie zaczynać, a ja muszę jeszcze zanieś ten stos książek do biblioteki po czym jeszcze pójść do McGonnagal także - westchnął Remus i głową wskazał stos książek w rogu pokoju.

- Pomóc Ci? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę książek biorąc kilka.

- Dziękuję - powiedział i uśmiechnął się promiennie - zaraz będziemy - rzucił do reszty, a my skierowaliśmy się do wyjścia.

Gdy wyszliśmy na schody dobiegła nas od razu głośna muzyka. Skierowaliśmy się w stronę biblioteki rozmawiając o dzisiejszym wydarzeniu.

- Niesamowita jest ta mapa - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego szczerze.

- Idealna do szpiegowania - rzucił mi znaczące spojrzenie.

- Wiedziałam, że Potter mnie szpieguje - powiedziałam i pokręciłam głową - nie wierzyłam, że przez przypadek zawsze znajdował się na tym samym korytarzu co ja o tej samej godzinie i akurat kiedy byłam sama.

- Zawsze jak brał mapę to patrzył gdzie jesteś, czy jak robiliśmy żart czy po prostu coś sprawdzaliśmy - zawahał się jakby chciał coś jeszcze powiedzieć - czasami po prostu ją rozkładał i patrzył jak krzątasz się po dormitorium.

- Trochę przerażające - powiedziałam, na co on uśmiechnął się.

Chciałam go zapytać o to jakim cudem chłopaki pomagają mu przetrwać pełnie, ale widząc jego stan stwierdziłam, że lepiej nie.

Nie wyglądał najlepiej, jego cera była blada, a oczy podkrążone. Nic dziwnego, pełnia miała być już za cztery dni.

Spokojnym krokiem i rozmawiając o zadaniu na eliksiry, które już mieliśmy skończone skierowaliśmy się do biblioteki.

- O Pan Lupin i Panna Evans, bardzo wam dziękuję - powiedziała bibliotekarka zabierając ode mnie książki i kładąc na biurko przed sobą.

Lunio też położył tam książki i usiedliśmy czekając aż Pani Pince odznaczy je wszystkie z karty Gryffindoru, którą zaraz musieliśmy zanieść profesor McGonagall.

Nie wiem co ona tam robiła, ale potrwało to aż pół godziny. Gdy oddała nam kartę skierowaliśmy się prosto do gabinetu naszej opiekunki. Myśląc cały czas by jak najszybciej trafić do wieży Gryffindoru i pobawić się z naszymi znajomymi.

Zapukałam energicznie do drzwi i po usłyszeniu pozwolenia razem z Remusem weszliśmy do środka. Profesorka nie pytała dlaczego jesteśmy obydwoje, bo najpewniej sama domyśliła się, że pomagałam blondynowi. Remus podał jej kartę na którą spojrzała znad okularów połówek. Gdy wszystko się jej zgadzało posłała nam uśmiech.

- Dziękuję, ale mam jeszcze jedną sprawę Panie Lupin - uśmiechnęła się unosząc delikatnie kąciki ust - a skoro jest was dwóch to myślę, że się z nią sprawnie uwiniecie.

- Tak? Jaką? - zapytał Lupin marszcząc brwi, za pewnie myślał o tym co ja, czyli o imprezie na której nie ma ani jednego prefekta z szóstej klasy.

- Prosiłabym was abyście wysłali ten list, bo moja sowa najwyraźniej poleciała do sowiarni oraz dostarczyli to do skrzydła szpitalnego - powiedziała wskazując na ten co jeszcze pisała i na jakąś butelkę z jakąś substancją - usiądźcie proszę tylko go dokończę.

Minęło kolejne trzydzieści minut nim profesorka wstała i wręczyła Lupinowi zaadresowany list, a mi butelkę. Wyszliśmy z gabinetu i od razu każdy skierował się w swoją stronę, ja do skrzydła, a on do sowiarni.


***


Minęło naprawdę sporo czasu gdy spotkaliśmy się przed schodami. Za oknami zdążyło się się już ściemnić.

- Merlinie, nie wiedziałem, że to tyle potrwa, przepraszam - powiedział do mnie na co machnęłam ręką. Ruszyliśmy na górę.

- Daj spokój, przecież to nic takiego - uśmiechnęłam się.

- Minęły już dwie godziny - powiedział zerkając na zegarek - boję się zobaczyć Pokój Wspólny - zaśmiał się.

- Myślisz, że naszych przyjaciół alkohol już sponiewierał? - zapytałam ze śmiechem, na co też się zaśmiał. Zbliżając się do portretu Grubej Damy słyszeliśmy głośną muzykę.

- Tego akurat jestem pewien - powiedział i rzucił do Grubej Damy - iskierka.

Weszliśmy i uderzy nas w twarz zapach potu i alkoholu. Rozejrzałam się po Pokoju Wspólnym.
Ann piła z gwinta ognistą i tańczyła z Peterem. Dorcas obściskała się z Syriuszem na parkiecie zmysłowo ruszając biodrami. Nie było aż takiej tragedii.

- Nie jest z nimi aż tak źle - powiedziałam do Lunatyka i spojrzałam na niego.

Nie patrzył na mnie, jego twarz wyrażała jednocześnie szok i nutę strachu. Dalej zaparte wpatrywał się w jakiś punkt. Usta delikatnie otworzył ze zdziwienia. Zdziwiona podniosłam brwi i podążyłam za jego wzrokiem.

Natychmiast tego pożałowałam.

Potter obściskiwał się z Sarą Vatore, która była na piątym roku. Stali na schodach od męskiego dormitorium, była schodek wyżej od niego. Sara była naprawdę ładną dziewczyną.
Miała grzywkę i włosy koloru kasztanowego, które były ścięte do ramion oraz duże, bursztynowe oczy z ogromnym wachlarzem długich rzęs. Szczupłą, ale zarazem zgrabną figurę i niski wzrost.
Dalej się całując Potter złapał za jej uda i posadził ją sobie na biodra, tak jak miał to w zwyczaju robić ze mną. Ścisnęło mi się serce i poczułam łzy w oczach. Nagle oni zaczęli kierować się w stronę dormitorium aż w końcu zniknęli z mojego pola widzenia.

Pozwoliłam łzą lecieć i poczułam jak moim ciałem wstrząsa szloch. Stałam w miejscu nie ruszając się. Minęło z siedem albo nawet i dziesięć minut, gdy poczułam współczujący wzrok Remusa na sobie.

- Lily... - zaczął, ale nie skończył, bo szybkim krokiem ruszyłam do dormitorium męskiego. Łzy zamazywały mi pole widzenia, usłyszałam jak Remus idzie za mną, ale nie zważałam na to.

Weszłam na schodu i wspięłam się na samą górę kierując się do drzwi z rzymską szóstką. Czułam ogromny ból w sercu i cała się trzęsłam. Nie wiedziałam dlaczego tu przyszłam i co powinnam teraz zrobić. Otarłam łzy nadgarstkiem i gdy stanęłam przed drzwiami, założyłam sobie włosy za uszy. Poczułam jak niedaleko mnie staje Remus i dokładnie mi się przygląda. Przyłożyłam prawe ucho do drzwi i zaczęłam nasłuchiwać. Ciężko było usłyszeć cokolwiek przez głośną muzykę, ale skupiłam się zatykając przy tym drugie ucho.

Kiedy usłyszałam kobiece jęki prawie udusiłam się próbując nie wybuchnąć płaczem.

Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale zniżyłam głowę i spojrzałam w dziurkę od klucza.

To było moje najgłupsze posunięcie, bo to co zobaczyłam było dla mnie niczym innym tylko jakby ktoś wyciągnął z piersi moje serce i je podeptał.

Dziewczyna jak i Potter byli już zupełnie nadzy i uprawiali seks. Nie widziałam wszystkiego bardzo dokładnie, ale wystarczyła mi ich poza, ruchy Pottera i coraz to głośniejsze jęki dziewczyny.

Nawet głupi by sobie dobrze wywnioskował.

Odsunęłam się od drzwi i już nie hamowałam płaczu. Zatkałam sobie usta ręką i odsunęłam się aż moje plecy napotkały zimną ścianę, która była naprzeciwko korytarza. Zsunęłam się po niej i poczułam jak delikatnie obok mnie siada Remus przyciągając mnie ramieniem bez słowa. Nie wiem ile tak siedziałam i płakałam, ale Lupin nie miał zamiaru mnie zostawić i siedział ze mną głaszcząc moje włosy.

Czułam się okropnie, miałam ochotę tam wejść i ich wszystkich potraktować Cruciatusem. Ból który czułam w okolicy mostka rósł z każdą chwilą coraz bardziej, a płacz nie ustawał.

Spróbowałam wstać i gdy dźwignęłam się na nogi Remus od razu mnie przytulił. Zaczęłam płakać mu w ramię.

- Chcę do dormitorium - szepnęłam przez łzy, na co kiwnął głową.

Objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić. Pozwoliłam włosom opaść na moją twarz by zasłoniły moje zapłakane oczy. Na szczęście udało nam się przemknąć niezauważalnie przez Pokój Wspólny. Łzy leciały i nie przestawały, a moje ramiona drżały. Remus rzucił zaklęcie na schody i weszliśmy na górę. Gdy otworzył mi drzwi ze szlochem skierowałam się na swoje łóżko ściągając buty.

Opadałam na nie i weszłam pod kołdrę pozwalając sobie na rozpacz.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro