46.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


2732 słowa.


- Powiesz o co chodzi? - siedziałyśmy w dormitorium.

Dorcas nie dawała mi spokoju. Naprawdę nie miałam ochoty mówić o mojej rozmowie z Potterem, ale wierciła mi taką niesamowitą dziurę w brzuchu, że stwierdziłam, że im opowiem. 

Westchnęłam tak głośno, że było mnie słychać chyba w Pokoju Wspólnym. 

- Gadałam z Potterem. 

Zapadła minuta milczenia.

- I co? - pierwsza obudziła się Ann, której fasolka wszystkich smaków wyleciała aż z buzi.

Dorcas nadal patrzyła na mnie jak na kosmitę. 

- I nic. 

- Nie żartuj - Dorcas westchnęła - co gadał? 

- Że miał prawo to zrobić, bo nie jestem jego dziewczyną - wydusiłam z siebie i zaczęłam z udawanym zainteresowaniem przeglądać jakąś książkę. 

- Nie wierzę! To dlaczego Cię całował skoro nie jesteś jego dziewczyną?! - Dor wyrwała mi książkę i zmusiła bym na nią spojrzała. 

- Też o to zapytałam, ale usłyszałam tylko że chciałby żebym nią była i to niby dlatego, powiedział też, że nie mogę odmawiać mu przyjemność, bo nie daje mu żadnych znaków. 

- To ma sens - powiedziała cicho Ann na co Dor spiorunowała ją wzrokiem. 

- I co dalej? - Dorcas przewróciła oczami. 

- No i powiedziałam mu, że już od dawna mówiłam, że nic z tego nie będzie i żeby się odwalił. Kazał mi też przyznać się, że na niego lecę więc zaprzeczyłam. No to on zaczął mi wyliczać moje zachowanie, które rzekomo świadczą o moich uczuciach do niego. Powiedziałam, że te zachowanie raczej świadczy o uczuci obrzydzenia do jego osoby, a on że raczej boję się, że mnie pocałuje, a ja się nie oprę, więc go wyśmiałam. Potem on się do mnie zbliżył i dotknął ręką mojego policzka i ust pytając czy na pewno. Zestresowałam się i odepchnęłam go po czym uciekłam z sali, bo stwierdziłam, że mogłoby to faktycznie pójść za daleko i że może się to skończyć czymś czego będę żałowała - słowa wylały się ze mnie dając mi upust.

Zrobiło mi się lżej na duchu. 

- Wow - Dorcas usiadła obok mnie. 

- Czyli dałabyś się pocałować? - Ann spojrzała na mnie i przekręciła delikatnie głowę w bok. Spojrzałam na nią i oczywiście znała już odpowiedź.

- Chyba tak - opuściłam wzrok na swoje ręce.

Wstydziłam się prawdy. 

- Ja tam uważam, że i jedna strona ma rację i druga. Dlatego powinniście się pogodzić - Ann wstała i stanęła nade mną.

Dorcas również wstała. 

- Absolutnie! Potter to idiota! Lata od jednej do drugiej! 

- Ale Dorcas, nikt nie jest święty, a poza tym Potter jest singlem, a Lily nie kwapi się by to zmienić - westchnęła Ann. 

- Lily musi o nim zapomnieć - Dorcas założyła ręce na piersi.

Odniosłam wrażenie, że moje przyjaciółki zapomniały o mojej obecności. 

- Och błagam Cię, czy Ty słyszałaś co ona powiedziała? DAŁA BY MU SIĘ DZIŚ POCAŁOWAĆ więc prędzej czy później do tego dojdzie. Oni obydwoje lecą na siebie, a znając Pottera to nie odpuści. Niby jak ma zapomnieć o kim kogo będzie widziała każdego dnia?

- Da radę. Trzeba będzie ją po prostu pilnować, żeby nigdzie nie była sama wtedy Potter nie będzie miał jak do niej podejść. 

- Lily nie ma pięciu lat! A poza tym Huncwoci na pewno mu pomogą się do niej zbliżyć. 

- Pamiętaj, że jest jeszcze Will. Fajny facet, prawda Lily? - Dorcas zwróciła się do mnie. 

Byłam oniemiała ich kłótnią. 

- Yyy... no fajny, ale nie w moim guście, na dłuższą metę nie mam z nim o czym rozmawiać. 

- Pamiętaj też, że każdy incydent Potter vs Will kończyć się będzie tak jak dzisiaj rano. A wiemy, że Potter nie da sobie z Lily spokoju tym bardziej jak będzie widział w jej otoczeniu Willa - wtrąciła jeszcze Ann.  

- Potter zarzucił mi dzisiaj, że spotykam się z Willem tylko dlatego żeby był zazdrosny - powiedziałam, a  one obie spojrzały na mnie w lekkim szoku. 

- No i ma rację jak mniemam? - Ann podniosła brwi ku górze.

Przegryzłam wargę czując, że się czerwienie więc tylko pokiwałam głową. 

- Nie mam słów - westchnęła Dor i spojrzała na zegarek na nadgarstku, spojrzała na mnie potem znów na zegarek - aaa Lily?

- No co?  

- Ty nie masz dzisiaj dyżuru? 

- Mam, a co? 

- Już dochodzi czwarta. 

- O kurde! Zapomniałabym! - zerwałam się z łóżka i pognałam do drzwi w międzyczasie porywają też odznakę prefekta. 

Zbiegłam ze schodów i ruszyłam w stronę obrazu. Miałam dzisiaj dyżur do dziesiątej wieczorem, koło lochów dlatego też szybkim tempem się tam udałam.

*** 


Gdy dochodziła godzina dziesiąta miałam ogromne wyrzuty sumienia, bo przecież nie poszłam odwiedzić Willa w Skrzydle Szpitalnym, a przecież stanął w mojej obronie. 

Usłyszałam jak ktoś się zbliża, a przecież wszyscy uczniowie już dawno powinni być w swoich Pokojach Wspólnych. Kroki stawały się coraz głośniejsze i głośniejsze aż w końcu zza rogu wyłonił się Snape. 

Jego wzrok znalazł mój i nieznacznie drgnął. Nie wiedziałam czy powinnam się odezwać czy lepiej nie. 

- Powinieneś być już w Pokoju Wspólnym - powiedziałam chłodnym tonem i wstałam. 

- Tak - wybąknął tylko dalej nie spuszczając mnie z oka. 

- Z racji tego, że przyłapałam Cię tu pierwszy raz odbieram Slytherinowi dziesięć punktów. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy, bo następnym razem dostaniesz szlaban. 

- Lily, ja - zamotał się i podrapał po głowie - pogadajmy proszę. 

- My nie mamy o czym rozmawiać - powiedziałam czując przypływ złości. 

- Ja naprawdę przepraszam, bardzo żałuje tego co się stało. 

- Już na ten temat rozmawialiśmy Severusie. Brzydzę się czarną magią i dlatego nie chcę się z Tobą zadawać, przecież to wiesz - warknęłam i chciałam już oddalić się w stronę wieży Gryffindoru, ale Sev złapał mnie za ramię. 

- Co Ty...? - zaczęłam, ale nie dał mi skończyć. 

- Muszę o to zapytać. 

- O co niby? 

- Lily... naprawdę, Potter? - zapytał tonem, który zapewne miał mi wbić szpile. 

Wiedziałam do czego pieje. 

- Potter co? - syknęłam wyrywając swoje ramię. 

- Przecież nigdy go nie lubiłaś, zapomniałaś już jakim jest prostakiem? 

- Do czego piejesz Sev? 

- Coraz częściej widzę Cię w jego towarzystwie. A poza tym chyba pamiętasz co się działa w święta jak spotkaliśmy się na ulicy.

- To nie jest twoja sprawa - warknęłam już nieźle wyprowadzona z równowagi. 

- Myślałem, że jesteś mądrzejsza - szepnął. 

Co? Nie wierzę, że to powiedział. Poczułam gule w gardle z przykrości, ale także wielki gniew. 

- Och i vice versa.  Myślałam, że jesteś na tyle inteligentny żeby się nie dać zwerbować do Śmierciożerców, a o maczaniu palców w czarnej magii to już nie wspomnę i weź lepiej zejdź mi z oczu, bo inaczej powiem twoim kumplom, że gadasz z taką brudną szlamą jak ja.  

Zacisnęłam pięści i szybkim krokiem skierowałam się wzdłuż korytarza. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Wkurzyło mnie to co powiedział Sev o mnie i o Potterze. 

To nie jest jego sprawa. 

Zaczęłam się wspinać po schodach aby dojść do swojej wieży.

Zawsze zadziwiały mnie te wszystkie obrazy, był to wspaniały widok. 

Rzuciłam hasło Grubej Damie i weszłam do opustoszałego Pokoju Wspólnego. Rozejrzałam się po pokoju z westchnieniem i usiadłam na kanapę przed kominkiem.

Cały czas po głowie chodziły mi słowa Severusa. 

Miał rację, faktycznie już zapomniałam jakim Potter jest prostakiem, bo już po prostu przestał nim być. Zauroczyłam się w nim, bo zaczęłam zauważać jego dobre cechy. James był bardzo mądry, pomocny i kochany. Był też gnojem, ale niestety udało mu się zawrócić mi w głowie. 

Zrobiło mi się gorąco od ciepła kominka dlatego ściągnęłam swoją bluzę zostając tylko w bluzeczce na ramiączkach z dość sporym dekoltem. Dostałam ją od Dorcas, ale nosiłam ją tylko jako podkoszulek. Posiedziałam jeszcze z pięć minut delektując się ciepłem z kominka.

Stwierdziłam, że to najlepsza pora się położyć spać, żeby jutro rano nie umierać wstając. 

Wstałam z kanapy i gdy się odwróciłam zobaczyłam Pottera na co się przestraszyłam. 

Okulary zjechały mu na sam nos, a na głowie miał jak zwykle bałagan. Miał na sobie koszulę niezapiętą do końca i podwiniętą aż do samych łokci, poluzowany krawat i czarne spodnie od mundurka. Ręce trzymał w kieszeni. 

Jestem głupia, przecież mogłam się tego spodziewać. 

Jego wzrok spadł z moich oczu na mój dekolt, ale zaraz z powrotem wróciły tam gdzie powinny  być. 

- Gadałaś ze Snapem? - zapytał zimnym tonem.

Przez chwile zmarszczyłam brwi zastanawiając się skąd wie, ale...

 No tak, mapa. 

- Masz zamiar mnie szpiegować? - podniosłam brwi ku górze i założyłam ręce na piersi. 

- Jeżeli będzie to konieczne to tak - powiedział i poprawił okulary. 

- Odebrałam mu punkty za łażenie po nocy, miałam dyżur - nie wiem dlaczego mu się w ogóle tłumaczyłam. 

Po prostu chciałam iść spać, a wiedziałam, że z nim to nie może pójść tak łatwo.

- Wolałbym żebyś w ogóle z nim nie rozmawiała. 

- Och błagam Cię, to nie jest Twój interes z kim będę rozmawiać. Dlatego weź się po prostu odwal - prychnęłam i ruszyłam w stronę dormitorium. 

- Evans, poczekaj jeszcze nie skończyłem - powiedział i zagrodził mi drogę.

Stanął tak blisko mnie jak dzisiaj rano. 

- Czego jeszcze chcesz? - przewróciłam oczami.

Jego wzrok znowu opadł na moje piersi, poczułam jak się czerwienię więc zakryłam dekolt ręką. 

- Serio? - prychnęłam. 

- Przepraszam, niecodziennie chodzisz w takich fajnych bluzeczkach - uśmiechnął się i potargał swoją szopę na głowie. 

- Jesteś okropny - fuknęłam mając nadzieje, że przez ciemne światło nie widzi mojego buraka na twarzy. 

- Jestem też facetem od którego uciekasz jak tylko próbuję znaleźć się blisko ciebie - mruknął i zrobił krok w moją stronę, a ja jednocześnie zrobiłam krok w tył. 

- Skoro uciekam to chyba jasny sygnał, że nie chcę żebyś był w pobliżu - powiedziałam czując gęsią skórkę na ciele. 

Atmosfera niestety gęstniała. Znowu. 

- Ucieczka nie jest lekarstwem na to co do mnie czujesz - powiedział twardo i zrobił kolejny krok, tym razem się nie cofnęłam sama nie wiem dlaczego. 

- Jedyne co do Ciebie czuję to wstręt dlatego jakbyś mógł to zejdź mi z drogi - musiałam coś zrobić z dłońmi, które zaczęły się pocić, dlatego poprawiłam sobie włosy. 

- Ach tak? - mruknął zmniejszając odstęp między nami do minimum. 

Poczułam jego zapach, który otulił mnie ze wszystkich stron. Nie dotykał mnie, ale staliśmy wyprostowani, twarzą w twarz. 

- Tak - wysiliłam się na mocny ton. Czułam jak nogi mi mięknął i byłam pewna, że on też zdaje sobie z tego sprawę. 

Nagle jego dłoń dotknęła mojego policzka zostawiając na nim gorące ślady. Chwile później zszedł dłonią na szyję i dekolt. Mój oddech niebezpiecznie przyśpieszył i krew zaczęła dzwonić mi w uszach. 

Było to cholernie przyjemnie uczucie. 

- Teraz też czujesz do mnie wstręt? - mruknął miękkim głosem tuż przy moim uchu.

Na moim karku włosy stanęły dęba gdy tylko poczułam na nim jego oddech. 

O mój Boże. 

Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć więc tylko przytaknęłam głową. Uśmiechnął się i śmiało złapał drugą dłonią mnie w tali przyciągając do siebie. 

Chciałam żeby mnie pocałował i on doskonale o tym wiedział. 

Jego kciuk przejechał po moich wargach rozchylając je. Patrzyliśmy sobie w oczy prawdopodobnie czując to samo - ogromną chęć swojej bliskości. 

Gdy nachylił się i był milimetr od moich ust poczułam miłe uczucie w okolicy pępka. Napięcie stało się wręcz nieznośne. Tak bardzo byłam podniecona, że chciałam tego pocałunku jak nigdy dotąd. Dlatego nie czekając na ruch Pottera musnęłam wargami jego dolną wargę. 

Zrobiłam to ponowie i ponownie. Poczułam jak jego dłonie zaciskają się na mojej tali dociskając mnie do niego. 

Teraz to on przejął inicjatywę i mocno mnie pocałował. 

Ośmielona, dłońmi powędrowałam na jego policzki przyciskając jego twarz do swojej pogłębiając tym też nasz pocałunek. 

Obydwoje jakby z utęsknieniem walczyliśmy o dominację. Jego język dokładnie badał mój powodując we mnie niesamowite uczucie. 

Co jak co, ale Potter całował niesamowicie. 

W jednej chwili schylił się i posadził mnie sobie na biodrach tak, że moja twarz była teraz wyżej. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz poczułam jak zostaje posadzona na stole. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, zatopiłam palce w jego włosach delikatnie za nie pociągając. Pozwoliłam sobie złapać zębami jego dolną wargę przez co wydał z siebie długi wydech.

Całowaliśmy się bez opamiętania. 

Gdy odkleił się od moich ust pocałunkami szedł na szyję i gołe ramiona. Odchyliłam głowę dając mu pełny dostęp. Ramiączka bluzeczki spadły więc już nic mu nie przeszkadzało w pieszczeniu mojej szyi, ramion i obojczyków. Było mi tak cholernie przyjemnie, że aż cicho pojękiwałam. 

Była to najmilsza chwila w moim życiu. 

Przyjemne uczucie w okolicy pępka przybierało na sile. Przymrużyłam oczy oddając się pieszczocie całkowicie. Czułam jak Potter zostawia mi tylko malinki na skórze, ale na chwilę obecną miałam to gdzieś. 

Okropnie nie chciałam aby przestawał. 

Wrócił pocałunkami na moje usta. Mocniej zacisnęłam ręce na jego włosach przygryzając mu wagi. Słyszałam jego przyśpieszony oddech. Niechcący jęknęłam mu cicho w usta, poczułam jak przez to łapie szybki wdech. 

- Jak teraz nie przestanę to polecę na całość - sapnął w moje usta zaciskając przy tym palce na mojej tali. 

I wtedy to poczułam. 

Ogromne wybrzuszenie w jego spodniach. 

O BOŻE. O BOŻE. O BOŻE. 

Wyprostowałam się i poczułam jak na twarz wkrada mi się burak. Ewidentnie mnie to zawstydziło. 

Odchrząknęłam. 

Zjechałam dłońmi na jego tors i delikatnie go od siebie odepchnęłam. Zupełnie nie wiedziałam co mam powiedzieć i jak się zachować, było mi dziwnie głupio i w sumie poczułam się niezręcznie, bo nie byłam pewna czy to wszystko jest okej, ale...

Cholernie chciałam żeby poszedł na całość.

Ale przecież mu tego nie powiem. Poprawiłam ramiączka bluzeczki przegryzając wargę. Pottera ręce dalej trzymały moją talię. Zerknęłam na niego ukradkiem, patrzył na mnie trochę zdziwiony. 

- Wybacz - szepnęłam - poniosło nas.

- Przestraszyłaś się? - mruknął unosząc mi palcem podbródek tak żeby spojrzała mu w oczy. Gdy spojrzałam na orzechowe tęczówki zapragnęłam jak najszybciej odwrócić wzrok byle gdzie.

Moje wypieki na twarzy zdradzały wszystko. 

- Zawstydziłaś - zaśmiał się. 

- Nie - zaprzeczyłam piskliwiej niż bym tego chciała.

Aczkolwiek wiedziałam, że to właśnie tak jest. 

- Urocze - mruknął nachylając się do mojego ucha i delikatnie je całując. 

Zrobiło mi się strasznie głupio. Zawstydziłam się, bo... Jezu, chciałam jak najszybciej stąd uciec.

- Dobra, wystarczy tego dobrego, puszczaj - powiedziałam i starałam się wyswobodzić z jego ramion. Nie pozwolił mi na to, a bardziej na mnie naparł. Stał między moimi nogami dlatego ucieczka była niemożliwa. 

- Nie ma mowy. 

- Potter ja nie żartuję, chcę iść - uśmiechnął się pobłażliwie i złapał za moje dłonie, które były zwinięte w pięści na jego torsie. 

- To że się zawstydziłaś, nie znaczy, że musisz uciekać - zaśmiał się - zaraz Cię rozruszamy w tych sprawach - mruknął rozbawionym tonem do mojego ucha. 

 Moja twarz nadal była zarumieniona w dodatku poczułam się głupio, a takim gadaniem wcale mi nie pomagał. 

- To nawet urocze - mruczał tuż przy moim uchu w ciągu dalszym, ale ja już nie mogłam tego nawet słuchać. 

Chcąc go odkleić od siebie złapałam za jego biodra próbując go odepchnąć. Wtedy wyczułam też jego różdżkę, która była wciśnięta w połowie do przedniej kieszeni spodni. 

Moja różdżka była w tylnej kieszeni moich jeansów dlatego nie za bardzo miałam jak ją wyciągnąć. 

Do głowy wpadł mi pewien plan. 

- Potter liczę do trzech i jak się nie odsuniesz to pożałujesz tego - powiedziałam czując jego dłoń na policzku i jego usta pod moim uchem. Spojrzał na mnie z uniesioną jedną brwią. 

- Evans, czy Ty mi grozisz? 

- Raz. 

- Oj no przecież to nic takiego, już nie będę się z ciebie śmiał - zaśmiał się. 

- Dwa. 

- Przecież powiedziałem, że to urocze - znów się zaśmiał. 

- Trzy - warknęłam i wyciągnęłam różdżkę z jego własnej kieszeni po czym przyłożyłam mu ją do gardła. 

Petrificus Totalus! - krzyknęłam nim ogarnął co się dzieje.

 Potter jak zamrożony upadł na ziemię. 

Zeskoczyłam ze stołu i rzuciłam mu różdżkę na tors. Jego wzrok podążał za mną. 

- Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni - powiedziałam z uśmieszkiem na twarzy i ruszyłam do dormitorium. Wiedziałam, że czar za chwilę może przestać działać dlatego nie czekałam ani chwili dłużej. 

Byłam z siebie dumna. 

Weszłam do dormitorium najciszej jak potrafiłam by nikogo nie obudzić. Oparłam się o drzwi i wypuściłam całe powietrze z płuc. 

Po głowie chodziła mi tylko jedna myśl, której nie rozumiałam, a raczej nie chciałam rozumieć. 

Chciałam żeby Potter poszedł na całość i to cholernie.

Co się z Tobą dzieje Evans? 


                                                                    

















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro