8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


2342 słowa. 

***


Prawie całe dwa tygodnie minęły szybko. Ogólnie te dni składały się ze wstawania, zajmowania miejsca na stołówce i chodzenie na plaże. Pomijając już wygłupy z Potterem, Blackiem, Remusem i Dorcas. Między mną, a Potterem już więcej do jednoznacznych sytuacji nie doszło na moje szczęście. Przed ostatni dzień wydawał się taki sam jak pozostałe. 

Wstałam, umyłam się, zajęłam miejsce na stołówce, potem mieliśmy pójść na spacer.

- Nie mam się w co ubrać - jęczała Dorcas wywalając wszystkie ciuchy z szafy.

- Odwieczny problem każdej kobiety... - westchnęłam.

- Tak...- jęknęła - a może... mam pomysł! - krzyknęła i dała nura w górkę ciuchów. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Po chwili wyłoniła się ze granatowymi, krótkimi jeansami i z białą bluzką. Wleciała do garderoby i po pięciu minutach wyszła.

- I jak? - zapytała.

- Super.

- A ty w czym idziesz? - zapytała, a jej oczy wypełnił dziki blask. Bardzo kochała mnie ubierać, czesać i malować, czasami czułam się jak jej prywatna lalka do zabawy.

- Jak to w czy? W gaciach - uśmiechnęłam się złośliwie.

- Ech, ja serio pytam.

- A ja serio odpowiadam.

- Lily! - krzyknęła zła, ale z uśmiechem.

- No dobra. Idę tak jak stoję - a stałam w białej koszulce na ramiączkach i spodenkach.

- No, może być - powiedziała, a ja spojrzałam wymownie w sufit.

- Ale rozpuść włosy - złapała za grupkę i uwolniła rude kosmyki zanim zdążyłam zaprotestować.

- Ej! - jęknęłam.

- Tak Ci ładnie - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Ech! Nie mam do ciebie słów Dor! - krzyknęłam na nią.

- Och... Nie denerwuj się, bo ci żyłka pęknie.

Posłałam jej gniewne spojrzenie.

- No dobra, koniec tych fochów, idziemy.

Wyszłyśmy z domku, a na schodach zastałyśmy niespodziankę. Syriusz i James byli tak wciągnięci rozmową, że nie zaważyli, że wyszłyśmy z domku.

- Co oni tutaj robią? - zapytałam szeptem Dorcas, ta tylko wzruszyła ramionami. Po chwili Syriusz zadał Jamesowi interesujące pytanie.

- Ile można się przebierać?

- Nie wiem... Pytanie brzmi raczej dlaczego one tak bardzo przywiązują uwagę swojej urodzie. Gdybyś widział moją kuzynkę Victorię, ona potrzebuje pół godziny na mycie samych zębów.

- Cholibka. Zaraz, czekaj to nie ta, która ma takie same jak ty kruczoczarne włosy, ale długie i kręcone i brązowe oczy - Syriusz był w szoku.

- Tak, to ta, w końcu mam jedną kuzynkę, reszta to przecież kuzyni - odpowiedział James i zaraz dodał.

- Naprawdę zastanawia mnie ile czasu potrzeba żeby się przebrać - wkurzyłam się na niby i odwróciłam się do Dor po czym zaczęłam komentować na głos.

- Wiesz Dor... Naprawdę zastanawia mnie ile czasu trzeba aby umyć dokładnie uszy, bo żeby nie słyszeć otwierających się drzwi to już naprawdę musi być coś nie tak.

Westchnęła.

- Masz racje. 

- Ooo... już jesteście - powiedział przymilnym tonem Syriusz wstając.

- Od dwóch minut tu stoimy - powiedziałam.

- Nie słyszeliśmy was - powiedział zmieszany James.

- Nie dziwię się. Byliście tak zajęci obgadywaniem dziewczyn, że szok, a myślałam że chłopacy tak nie robią - mruknęła Dorcas, a chłopcy tylko wymienili się spojrzeniami.

- Jakich rzeczy idzie się dowiedzieć - dodałam kręcąc głową.

- Ech, no bo ile można się przebierać - James spróbował załagodzić sytuacje.

- A widzisz, żebym się przebrała? - spytałam ze złośliwym uśmieszkiem.

- Ty nie, ale Dorcas tak - powiedział i również się uśmiechnął.

- A kto wam kazał tutaj w ogóle czekać? - znów spróbowałam zagonić go w kozi róg.

- A to już moja sprawka - powiedziała nieśmiało Dor.

- Jak to? - zapytałam zbita z tropu.

- Oj, Lily daj spokój - Dor przewróciła oczami.

- Co ja z Tobą mam? - zapytałam, ale już milej. Zauważyła to i mnie przytuliła.

- Wszystko co dobre.

O dziwo chłopaki przez całą wymianę naszych zdań się nie wtrącili co było do nich nie podobne.

Ruszyliśmy w stronę miejsca gdzie miała być zbiórka naszej grupy. Potter i Black zatrzymali się koło ich domku czekając na Remusa. Remus wyszedł po pięciu minutach i wszyscy poszliśmy na miejsce zbiórki.

Na spacerze nic się nie działo, chłopaki tylko wymieniali pojedyncze zdania. Było jakoś tak NUDNO. Po spacerze wróciliśmy do domku, siedzieliśmy tam aż do obiadu, leżąc na moim łóżku. Dor cały czas gadała więc słuchałam tylko jej ględzenia o modzie, paznokciach i oczywiście Syriuszu.

- A może fioletowy? Syriusz mówił, że to ładny kolor - powiedziała to jakby było to jakoś ważną sprawą.

- Dor, nie wiem jakoś nie obchodzi mnie Twój kolor paznokci - wywróciłam oczami.

- Lily, Ciebie nic nie obchodzi. Coś się stało?

- Nie skąd. Po prostu się nudzę, poczytałabym książki.

- Tak wiem - westchnęła - kujonie - dodała z uśmiechem i walnęła mnie poduszką.

Leżałyśmy jeszcze chwilę i poszłyśmy na obiad. 

Bardzo tęskniłam już za Hogwartem. Za biblioteką, Wielką Salą i wieloma innymi rzeczami, które są w mojej ukochanej szkole. 

Ale za książkami najbardziej.

Zjadłam obiad w przymuleniu i chciałam jak najszybciej położyć się spać, bo tak bardzo pragnęłam, żeby był już wieczór. Ze stołówki wracałam sama, Pani Nel mnie zawołała do siebie do domku. Chciała abym przeczytała na jutrzejszym ognisku pożegnalnym jakiś tekst. Zgodziłam się ze stycznym uśmiechem przyklejonym do twarzy i zapytałam co będziemy teraz robić.

- Skarbie, teraz będzie coś co powinniśmy zrobić na początku waszej przygody - powiedziała to takim tonem nieukrywającym, że to głupi pomysł.

- Czyli co? - zapytałam z ciekawością.

- Chrzest... Ale nazwiemy to chrzest pożegnalny - westchnęła.

- Dziwne... Take coś się robi jak jesteś tu pierwszy dzień - powiedziałam przypominając sobie jak Petunia kiedyś opowiadała jak złamała paznokcia na takim chrzcie.

- Tak, to głupota - przyznała.

- Poszłam do swojego domku i zauważyłam Dor i Huncwotów siedzących na schodach do ich domku. Nie miałam ochoty z nimi siedzieć więc udałam się prosto do mojego domku.

- Lily! - usłyszałam czyjś krzyk kiedy wchodziłam na pierwszy stopień domku, zaklnęłam w myślach.

- Co? - odpowiedziałam.

- Chodź do nas! - krzyknął Remus.

- Nie mogę! Muszę to przeczytać  - wykrzyknęłam pokazując kartkę z tekstem.

- Dobra! - odpowiedział.

Weszłam do domku rzuciłam się na swoje łóżko sprawdziłam godzinę, po trzeciej. Wzięłam się za czytanie tekstu. Tekst był taki nudny, że nawet nie zdałam sobie sprawy, że zamknęłam oczy.

***

Rozchyliłam powieki, w pokoju nikogo nie było. Przez okno wpadały promienie słońca. Wyciągnęłam rękę na której był zegarek i gdy zobaczyłam na godzinę to gwałtownie usiadłam. Dochodziła już siódma czyli śpię już bardzo długo.

O mój Boże czemu nikt mnie nie obudził? Gdzie są wszyscy? Po szóstej rozpoczynała się kolacja. Kto zajął miejsce? Szlag.  Zerwałam się i pobiegłam do stołówki. Wpadłam jak burza, ale wszyscy siedzieli na swoich miejscach nie zważając na moje przybycie. Poszłam na swoje miejsce i usiadłam obok Dorcas.

- Czemu mnie nie obudziłaś? 

- Kto zajął miejsce na stołówce? 

- Był chrzest?

- Przespałam go?

- Pani Nel coś mówiła?

- Byłaś w ogóle w domku?

- Wiesz, że przespałam prawie dwie godziny?

- Mogłam nie żyć, a Ty byś nawet nie zauważyła - syknęłam na co Dorcas tylko spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Zluzuj gumę stara - powiedziała pogodnie.

 - Dorcas... - zaczęłam groźnie.

- No byłam w domku z chłopakami po Ciebie i nikt nie chciał cię obudzić. Chrzest przespałaś i masz farta, bo był okropny. A miejsce na stołówce zajął Potter,  Pani Nel się tylko pytała czy dobrze się czujesz to ja wtedy powiedziałam, że byłaś zmęczona i położyłaś się na chwilę, nic już więcej nie mówiła.

- Muszę przeprosić Pottera - powiedziałam z westchnieniem.

- A za co? - zapytała wyraźnie ciekawa.

- Zajął miejsce na stołówce, a to należy do moich obowiązków  - powiedziałam spacerując chleb masłem.

- Weź przestań. Jest twoim zastępcą i też może to robić, korona mu z głowy nie spadła jak widzisz  - powiedziała biorąc kryza swojej kanapki.

- Też prawda - przyznałam i dokończyłam swoją kolacje.

- A czemu chrzest był okropny? 

- Koszmarny. Musiałam czołgać się po szyszkach. Napić się soku z przyprawami, podnieś taką ciężką, pięcio-litrową butelkę wody i pocałować krasnala, nie polecam - powiedziała to i jej twarz rozbłysła w grymasie.

- To musiało być zabawne - uśmiechnęłam się do niej.

Ona tylko przewróciła oczami i skończyła jeść parówkę. Poczekałam na nią i razem wyszłyśmy ze stołówki. Szłyśmy spokojnie rozmawiając, aż podbiegł do nas chłopak o blond włosach i brozowo-jasnych oczach.

To był ten sam chłopak, któremu odmówiłam tańca, 

- Hej! - przywitał się.

- Cześć - odpowiedziałam zmieszana.

- Możemy Ci w czymś pomóc? - zapytała z dziwnym wyrazem twarzy Dor.

- Ty nie, ale Lily tak - powiedział patrząc w moje oczy niczym w dwa galeony.

- Skąd znasz moje imię? - zaczęłam zdezorientowana - i o co chodzi?

- Na twoje pierwsze pytanie nie odpowiem, bo to tajemnica zawodowa - błysną zębami - po drugie Pani Nel powiedziała żebym się Ciebie poradził w sprawie tekstu. Jest trochę dziwny, są w nim potrzebne poprawki. A ona powiedziała, że jesteś w tym dobra więc zwróciłem się do Ciebie po pomoc.

- Jak masz na imię? - spytałam mimo, że to pytanie powinnam zadać jako pierwsze.

- Alan, miło mi - powiedział podając mi i Dor rękę.

- Dorcas - przedstawiła się.

- Alan, gdzie masz ten tekst?

- Jest w domku może pójdziesz ze mną? - spytał robiąc maślane oczy.

- Tak, Lily idź mu pomóc - Dor popchnęłam mnie w jego stronę.

- Noo dobrze - powiedziałam wiedząc, że już przegrałam negocjację o spotkaniu z jakąś godzinę.

Poszliśmy do domku numer dziewięć, chłopak nic na razie nie mówił. Tylko szedł z wielkim bananem na twarzy. Wszedł do domku, powiedziałam, że poczekam na schodach. 

Alan wyszedł po jakiś pięciu minutach.

- Przepraszam że tak długo, ale chłopaki zabrali kartkę i nie chcieli oddać.

- Dobra, przecież nic mi się nie stało. Weźmy się lepiej za poprawę tego tekstu - powiedziałam i usiadłam na pierwszym stopniu schodków. 

- Czy ten chłopak o czarnych włosach dla którego mnie ostatnio spławiłaś to twój chłopak? - zapytał nagle wprowadzając mnie w osłupienie. 

- Przepraszam, ale nie rozumiem do czego pijesz? - zapytałam troszkę niemiłym tonem. 

- No ten z imprezy. 

- Nie, to nie jest mój chłopak - mruknęłam.

- To super - puścił mi oczko - bo wiesz, spodobałaś mi się.

- Nie szukam chłopaka - odpowiedziałam zażenowana. 

- Bo jeszcze mnie nie poznałaś - powiedział bezczelnie. 

Wywróciłam oczami. 

- Chcesz sam to dokończyć czy nie? - zapytałam retorycznie i skupiłam się na tekście dając mu tym samym do zrozumienia, że gada głupoty.

Przeczytałam uważnie tekst, były tam drobne błędy, które od razu poprawiałam. Kilka nowych zdań dodałam, a kilka bezsensownych zabrałam. Alan co chwilę się do mnie szczerzył i kładł rękę na moim kolanie, łapał w pasie i robił wiele innych rzeczy, które nie powinien, a ja, głupia, tylko z grzecznością odpychałam jego ręce. 

- Możesz ławie przestać? - warknęłam czując jego dłoń na plecach, to przelało czarę goryczy. 

- Ale o co chodzi? - udał głupiego. 

- Wiesz o co, jeszcze raz, a dostaniesz. 

- Oczywiście - powiedział dalej uśmiechnięty i tylko podniósł ręce w geście kapitulacji.

Co za bezczelny i aroganci dzieciak, skupiłam się maksymalnie na tym aby jak najszybciej skończyć to przemówienie.

- I w te wakacje wszyscy wrócimy szczęśliwi - dokończyłam ostatnie zdanie i oddałam mu kartkę.

- Jesteś najlepsza - powiedział, a wręcz wykrzyknął po czym złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. 

Jego ręka niby niechcący zjechała na moją pupę. Poczułam ogromną złość, co za niewyżyty bachor.  

Odepchnęłam go od siebie z prędkością światła. 

- Nie pozwalaj tak sobie, psie - powiedział głos za mną nim w ogóle zdążyłam pomyśleć co odpowiem.

To był James.

- Potter - wydusiłam z siebie stojąc jak zaklęta. 

Akcja toczyła się bardzo szybko. Chłopak podszedł do Alana i złapał go za kołnierz od koszulki przyciągając go z całej siły do siebie. 

- Jeśli jeszcze raz ją tkniesz to zrobię z Twojej Twarzy miazgę - Potter był od niego troszkę większy i bardziej pewniejszy siebie. 

Był to przerażający widok, bałam się że się zaraz pobiją. 

Alan patrzył mu prosto w oczy, ale nic nie odpowiedział. 

Zdążyłam się obudzić i poczuć władzę w nogach.

- Potter - dotknęłam jego jego bark. Każdy mięsień był napięty - puść go, nie warto - poprosiłam.

- Rozumiesz śmieciu? - zapytał i pchnął go na schody. Alan się zachwiał, ale nie upadł. 

Nagle usłyszeliśmy śmiech z jego domku. 

- Chodź - wyciągnęłam rękę , którą złapał. Zaczęłam kierować się w stronę naszych domków.

Szliśmy w ciszy, Potter mocno ściskał moją dłoń. Chciał odprowadzić mnie do mojego domku, ale pociągnęłam go do jego. Gdy stanęliśmy przed drzwiami od domku chłopców spojrzałam mu w oczy, dalej cisnęły z nich pioruny. 

- Dziękuję, że stanąłeś w mojej obronie - powiedziałam nie puszczając jego ręki. 

- Po prostu jak widziałem, że stara się Ciebie obmacać to - powiedział, ale nie dokończył, bo uderzył pięścią o ścianę - co za pies, kto tak się zachowuje w dzisiejszych czasach? Zero szacunku do kobiety. 

To było naprawdę bardzo miłe i serio mi zaimponował swoim zachowaniem. Jednak chciałam troszkę zdjąć z niego to napięcie.

- Dziękuję Jimmy - rzuciłam aby rozluźnić atmosferę i złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku. 

Złapał się za to miejsce i wysłał mi promienny uśmiech. 

- A teraz idź się położyć - pokazałam głową na drzwi. 

- Teraz to ja mam ochotę zrobić coś innego - w jego oczach tańczyły iskierki - i myślę, że pomyślałaś o tym samym. 

Pomyślałam. 

Wzdrygnęłam się w sobie. 

- O nie, nie psuj miłej atmosfery - przewróciłam oczami. 

- Gwarantuję, że tym bym ją tylko poprawił - wyprostował się i zbliżył się do mnie o krok. 

IOIO, zapaliła się lampka w mojej głowie. 

- Muszę już iść - ruszyłam na schodki, ale złapał moją dłoń. 

- Poczekaj - mruknął jeszcze, a atmosfera zgęstniała. Jego twarz w półmroku wyglądała jeszcze przystojniej. 

Jak ja w ogóle mogłam tak pomyśleć, musiałam uciekać. 

Delikatnie wyswobodziłam swój nadgarstek. 

- Dobranoc James - szepnęłam i szybkim krokiem, szybszym niż bym tego chciała skierowałam się do swojego domku. 

Gdy byłam już przy drzwiach usłyszałam zachrypnięty z emocji głos Pottera. 

- Dobranoc Lily. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro