Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeongin czekał na Hyunjina pod jego mieszkaniem. Obiecał, że pójdzie z nim do szkoły, chociaż tym razem Seungmin nie prosił go o pojawienie się na ich prowizorycznym planie zdjęciowym. Dzisiaj miał być wsparciem psychicznym dla Hwanga.

Nieszczególnie podobał mu się fakt, że musiał wstać dość wcześnie w sobotę i wyjść z domu, gdyż jednak mimo wszystko wolałby poleżeć dłużej w łóżku i coś obejrzeć. Rano próbował nawet przekonać Hyunjina, by poszedł sam, ale gdy starszy zadzwonił do niego i poprosił go o przyjście drżącym głosem, zgodził się.

Szczerze? Jeongin naprawdę nie chciał tam iść. Nie z lenistwa, oczywiście, że nie; on po prostu potrzebował każdej możliwej chwili bez Hyunjina. To nie tak, że nie chciał mu pomóc, bo chciał. Szczerze pragnął, by chłopak się odkochał i był szczęśliwy, jednak... w tym wszystkim nie mógł zapominać o sobie.

Mimo wszystko to właśnie siebie powinien stawiać na pierwszym miejscu i wiedział, że ostatnio zbyt często o tym zapominał. Dlatego też obiecał sobie, że gdy skończą nagrywać film na zaliczenie, zacznie poświęcać więcej czasu samemu sobie. W końcu nie mógł wciąż skupiać się na Hwangu...

Chłopak zjawił się chwilę później, witając się cicho i wyglądając bladziej, niż zwykle. Kiedy szli do szkoły, żaden z nich się nie odzywał, jakby niezbyt wiedzieli, o czym powinni rozmawiać w takiej sytuacji.

Jeongin szedł z rękami w kieszeniach, wbijając wzrok w chodnik i od czasu do czasu przygryzając wargę z nudów.

Normalnie już dawno zerknąłby na przyjaciela kilka razy. Czy chciał to zrobić? Trudno było mu to stwierdzić — z jednej strony wizja spojrzenia na Hyunjina wydawała się być kusząca, z drugiej wolał zrobić cokolwiek, byleby na niego nie patrzeć. I był z tego powodu bardzo z siebie dumny.

Znaleźli się pod szkołą jakieś dwadzieścia minut później. Młodszy już miał wchodzić przez główną bramę, gdy nagle poczuł, jak ktoś pociąga go za rękaw bluzy.

Zatrzymał się i odwrócił w stronę Hwanga z pytającym wyrazem twarzy.

— Co jest? — zapytał, gdy chłopak nie odpowiedział i zamiast tego patrzył na czubki swoich butów.

— Trochę się stresuję. Możemy chwilę tutaj postać? — poprosił nieśmiało Hyunjin, zerkając na przyjaciela spod kosmyków czarnych włosów.

— Hyung-

— Proszę.

Yang westchnął głośno i wywrócił oczami.

— Dobrze, niech będzie.

Usiedli na krawężniku, wciąż milcząc. Hyunjin siedział z podkulonymi nogami, które przyciągnął jeszcze bliżej klatki piersiowej i objął rękami. Teraz wyglądał na dużo mniejszego, niż w rzeczywistości; gdyby ktoś go nie znał, mógłby pomyśleć, że to uczeń pierwszej klasy gimnazjum lub ostatniej podstawówki. Patrzył gdzieś przed siebie nieprzytomnym wzrokiem, błądząc myślami w tylko sobie znanych miejscach.

Natomiast Jeongin wyprostował nogi i oparł się rękami o kawałek chodnika za sobą. Głowę miał uniesioną i omiatał wzrokiem okolicę, szukając czegoś, co mogłoby zająć i może nawet umilić mu te kilka minut oczekiwania, aż starszy zdecyduje się wejść na teren szkoły.

Czuł się dziwnie spokojny. Jakby jego serce bolało trochę mniej, a uczucia odrobinę wyblakły. Sam był zaskoczony tym, jak lekko się czuł w tamtym momencie.

Gdzieś z tyłu głowy przemknęła mu myśl, że chciałby czuć się tak cały czas, gdy nagle Hwang westchnął i podniósł się na równe nogi.

Odrobinę zdziwiony Yang poszedł w jego ślady, kierując się za nim w stronę szkoły. Hyunjin szedł szybciej, jakby zdecydował się na ten krok pod wpływem chwili i jeśli się nie pospieszy, nie dotrze na umówione miejsce spotkania grupy projektowej, tylko zatrzyma się w połowie drogi i spanikuje.

Na miejscu byli już wszyscy. Chłopcy przywitali się szybko i starszy poszedł po kamerę, a Jeongin zagadnął Seungmina, by dowiedzieć się, czy nie potrzebują przy czymś pomocy.

Chociaż była to ostatnia scena i po takim czasie prób oraz ilości nagranych wcześniej scen powinno pójść im szybko i sprawnie, wydawało się, że te dwie godziny trwały co najmniej dwie dekady.

Yang niezbyt się angażował; nie chciał im przeszkadzać, więc po prostu siedział na krześle niedaleko wyjścia i patrzył z oddali, jak nagrywają.

Widział, jak wszyscy są przynajmniej trochę zdenerwowani faktem, że musieli nagrywać to ponownie, a atmosfera była dość... niezręczna. Wyglądało to tak, jakby każdy bał się podejść lub za głośno odezwać do Hyunjina, by znowu nie uciekł.

Nie można było ich winić, w końcu oprócz Sooyeon, Jeongina i samego Hwanga sytuację w stu procentach mógł rozumieć jedynie Minho, nikt więcej. Na ich miejscu młodszy zapewne też nie wiedziałby, jak się zachować.

Siedział w ciszy, patrząc na resztę grupy. Czuł się dziwne, nie pomagając im, ale skoro poprosili, żeby po prostu poczekał i później pomógł im w sprzątaniu sprzętu, nie miał zamiaru robić problemu i się narzucać.

Szczerze powiedziawszy, mimo wszystko miał wrażenie, że będzie dość dobrze wspominać ten projekt. Koniec końców, nie licząc bólu serca i zachowania Hyunjina, które nieustannie go raniło, rozmowy z resztą grupy były naprawdę miłe. Wszystkie przygotowania, ustalanie ostatecznej wersji scenariusza, wygłupy między nagraniami... to było coś, za czym mógłby kiedyś zatęsknić.

***

Jeongin westchnął głośno, odstawiając sprzęt do nagłośnienia na miejsce. Przyniósł go do schowka razem z Chanem, który od razu po tym, jak podziękował mu za pomoc, powiedział, żeby zmykał szybko do domu i dobrze spędził resztę soboty. Młodszy uśmiechnął się do niego szeroko, życząc mu miłego dnia i wyszedł z pomieszczenia.

Tam, zaraz przy schodach prowadzących do wyjścia ze szkoły, czekał Hyunjin. Zamyślony, z twarzą bez wyrazu i oparty jednym ramieniem o ścianę.

— Możemy już iść — oświadczył Yang, gdy stanął naprzeciwko przyjaciela. Ten tylko przytaknął i zaczął schodzić po schodach, wbijając wzrok w stopnie. — Dobrze sobie poradziłeś — powiedział, sam niezbyt wiedząc, po co się odzywa. Czy rozpoczynanie tej konwersacji tutaj było dobrym pomysłem?

— Dzięki — mruknął starszy i ponownie zamilkł.

Nie odezwał się ani razu do momentu, gdy wyszli ze szkoły. Tam też niewiele mówił, zapytał jedynie, czy młodszy go odprowadzi, a potem znowu zapadła między nimi cisza.

Jeongina zastanawiało, dlaczego tak się zachowuje. Nie potrafił odczytać emocji z jego twarzy. Czy jest smutny, czy może w głębi serca po prostu cieszy się, że skończyli projekt, ale niezbyt wie, jak to okazać? Nie chciał naciskać, więc nie pytał, ale... patrząc na to, jak Hwang zareagował podczas poprzednich nagrań, nie mógł się nie martwić.

Szli w ciszy, przysłuchując się głośnym rozmowom innych przechodniów, muzyce grającej w knajpach, które mijali i całej reszcie dźwięków sobotniego popołudnia w Seulu.

Yang czuł się tak dziwnie lekko w tamtym momencie, jakby każdy jego problem po prostu zniknął. Nie rozumiał tego, ale nie miał nic przeciwko tej lekkości, przez którą ballada usłyszana w knajpce mijanej chwilę temu brzmiała tak pięknie.

W końcu dotarli do budynku, w którym mieszkał starszy. Weszli do środka i wsiedli do windy, nie chcąc tracić czasu na wchodzenie po schodach na piąte piętro. Tam również milczeli, jakby w ten sposób potrafili się ze sobą porozumieć, chociaż w rzeczywistości panowała między nimi głucha cisza.

— Już mi lepiej — odezwał się Hwang, zatrzymując się przed swoim mieszkaniem. Niepewnie podniósł wzrok na przyjaciela i kontynuował: — to już tak nie bolało. Sooyeon... wciąż jest między nami niezręcznie, ale dalej jest dla mnie miła. Chyba zaczynam przyzwyczajać się do tego, że nie mam u niej żadnych szans.

— To dobrze — stwierdził Yang, nie będąc pewnym, jak powinien zareagować. Nic innego nie przychodziło mu w tamtym momencie do głowy. Przygryzł wargę, sprawdzając godzinę na telefonie. — Już późno, obiecałem mamie, że będę w domu przed siedemnastą.

— Jasne. Do poniedziałku — pożegnał się starszy.

Kiedy drzwi mieszkania Hyunjina się za nim zamknęły, Jeongin patrzył na nie, nie czując nic innego oprócz nadziei, że jego przyjaciel naprawdę ma się dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro