Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły trzy lata, odkąd po raz ostatni zobaczyłem Mię i dokładnie rok i trzy miesiące, odkąd zacząłem spotykać się z Lindsey. Lou drugi tydzień cierpiała z powodu złamanej rączki, ja łapałem natchnienie na kolejne piosenki, a Ninnie wzbraniała się, że nie pójdzie ze mną do studia tylko dlatego, że „nie potrafi śpiewać i powinienem nagrać duet z kimś, kto nie przyniesie mi wstydu", jak sama powiedziała. I na nic zdały się tłumaczenia, że wcale tak nie jest. Zresztą, nic nie przyniesie mi tyle wstydu, co posiadanie pięknej, utalentowanej dziewczyny, a nagranie piosenki z kimś innym.

Jej urodziny zbliżały się wielkimi krokami. Pierścionek leżał schowany w malutkim pudełku, które włożyłem do szuflady z akcesoriami do gitary. Ninnie tam nie zaglądała, od czasu, gdy w jej rękach pękła sprężynka od kapodastera. Nie chcę wiedzieć, po co jej to było,jak to się stało, ani jak głośno krzyknęła w tamtym momencie. Z własnego doświadczenia wiem, że to może zaboleć. Dlatego doszedłem do wniosku, że to będzie najlepsza kryjówka.

W tej chwili całą trójką siedzieliśmy w pizzerii i jedliśmy pizzę. Oczywiście,Lou miała z nią niejaki problem, więc Lindsey kroiła ją na mniejsze kawałki i podawała małej prosto do buzi.

Przejrzałem kilka portali społecznościowych. Mignął mi artykuł o dziewczynie,która wydała miliony dolarów, żeby upodobnić się do swojej idolki – mojej Mii. Z ciekawości kliknąłem w link.

Dziewczyna na fotografii miała długie, brązowe włosy, szczuplutką figurę, podobne jak Mia, duże, brązowe oczy... i tylko tyle pasowało do mojej narzeczonej. Dziewczyna o imieniu Vanessa miała większe usta,większy biust, wyglądała bardziej sztucznie. To chyba był żart.

Odnalazłem na Instagramie profil tej dziewczyny. I pod jakimś zdjęciem wyraziłem swoje zdanie.

@jvalentinetdsn:jeżeli uważasz, że jakkolwiek udało ci się upodobnić do Mignonette Jamieson, to jesteś w błędzie. Spójrz na jej profil i sama oceń, czy widzisz jakieś podobieństwo. Mia wcale nie była taka szczupła, nie miała tak dużego biustu... Nie była idealna. Ty ją wyidealizowałaś i to wygląda naprawdę sztucznie. Taka jest moja opinia na ten temat.

– Co tak stukasz w tę klawiaturę? – uśmiechnęła się Lindsey.

– Upominam plastik większy, niż ty – odpowiedziałem, pokazując swojej dziewczynie zdjęcie.

– To coś ma oczy Mii,mój biust, figurę lalki Barbie i usta Kylie Jenner – oznajmiła Ninnie.

– Lepiej bym tego nie ujął. A podobno miała to być tylko Mia.

– Widocznie coś nie wyszło – Lindsey włożyła Lou do buzi kawałek pizzy.

– Pewnie. Jeżeli chodzi o Mię, to w tym roku skończyłaby dwadzieścia pięć lat.Tylko dwadzieścia pięć.

– Nadal byłaby bardzo młoda. Ale wiesz co? Teraz już tak nie odczuwam tego, że jej niema. Pierwszy rok był katastrofą. Chciałam do niej zadzwonić, ale gdy chwytałam za telefon przypominało mi się, że ona nie żyje.Gdy coś się stało chciałam jej o tym opowiedzieć, ale jej nie było. Zobaczyłam w jakimś sklepie coś, co by jej się podobało,ale nie mogłam jej tego pokazać. Teraz już wiem, że jej nie ma,ale za to mam przyjemność opiekowania się jej uroczą córeczką i dołożyła mi jakiegoś kretyna w pakiecie – roześmiała się.

– Eeej, Ninnie, chyba na zbyt dużo sobie pozwalasz – zauważyłem, delikatnie szarpiąc długie włosy dziewczyny.

– To bolało! –syknęła Lindsey, odwzajemniając mi się tym samym. – Jak już zacząłeś, to... Kiedy ty w końcu obetniesz to coś na twojej głowie? – zapytała, śmiesznie mrużąc oczy. – Gdyby sięgały ci łopatek, jeszcze bym to zrozumiała, no ale to już lekka przesada – stwierdziła. Moje włosy sięgały mi do łokci. Mnie samemu to jakoś bardziej nie przeszkadzało.

– A co ci w nich nie pasuje? Ja się nie mogę od ciebie doprosić normalnego ubierania.

– Otóż, mój kochany Jamesie, nie pasuje mi w nich to, że zaczynają ci siwieć –oznajmiła dziewczyna, wyrywając mi jeden włos – który w żaden sposób nie był w kolorze ciemnego blondu.

– Obcięcie włosów nie naprawi sytuacji. Zresztą, pojedyncze włosy to nie jest wielka katastrofa.

– Ja tylko sugeruję,że powinieneś iść do fryzjera – sprostowała Lindsey,przytulając Louisę.

– Bo przy okazji ty chcesz zmienić fryzurę? – zgadywałem.

– Sama ich sobie nie obetnę, ani tym bardziej nie ufarbuję... Przynajmniej nie w sposób,który sobie wydumałam.

– Skróć je do ramion i ufarbuj na różowo z niebieskimi i fioletowymi pasemkami –zaproponowałem. – Będziesz drugą Mią.

– Ej... Może i lubię robić z siebie wariatkę, ale nie do tego stopnia.

– Za to chodzisz w jej ubraniach.

– Racja. Ale chcę mieć krótkie, rude włosy i nic nie zmieni mojej decyzji.

Zlustrowałem Ninnie dokładnym spojrzeniem.

– Muszę to zobaczyć– roześmiałem się. – Za nic na świecie mi to do ciebie nie pasuje, ale spróbuj.

Wyszliśmy z restauracji. Po drodze akurat był salon fryzjerski.

– To jak, Ninnie? Rozstajemy się z długimi włosami? – zapytałem z uśmiechem.

– Obawiam się, że nie wzięłam wystarczającej ilości pieniędzy.

– Za to mnie na pewno starczy.

– No to idziemy –uśmiechnęła się Lindsey.

Louisa usiadła przy stoliku z kolorowankami i kredkami. Tymczasem Lindsey usiadła na fotelu i wytłumaczyła, co chce zrobić z włosami.

W czasie kiedy wraz ze swoją córeczką rysowałem jakieś kwiatki i szczeniaki, fryzura mojej dziewczyny traciła na długości. Nie oglądałem się w jej stronę – Lulu zresztą mi na to nie pozwalała.

Po ponad godzinie zobaczyłem efekt końcowy. Włosy Linnie były z jednego boku wygolone, a z drugiego skrócone trochę za ucho.Ufarbowane były na ciemną czerwień... Tak ładnej jej jeszcze nie widziałem.

– Boże, Lindsey,wyglądasz bajecznie! – oceniłem, kiedy zeszła z fotela.

– No widzisz. Teraz twoja kolej – oznajmiła.

Lou wystraszyła się Ninnie. Zbyt bardzo przyzwyczaiła się do widoku swojej kochanej cioci w długich, jasnych włosach.

– Ciocia Ninnie? –zdziwiła się. – Co się stało z twoimi włosami?

– Spokojnie, Lou,odrosną. Na razie będą takie. Zaraz zobaczymy, co zrobią twojemu tacie.

W moim przypadku zmian abyła widoczna, ale tylko dla mnie i Lindsey. Lou nie zauważyła, że moje włosy zmieniły długość. I za namową Ninnie, stały się ciut jaśniejsze, chociaż farbowanie samo w sobie mnie przerażało.

– No, od razu lepiej –stwierdziła Lindsey, czochrając moje sięgające łopatek kosmyki.

– Na pewno wygodniej –dodałem. – To ile się za nas oboje należy? – zwróciłem się do fryzjerki.

– Sześćdziesiąt dwa dolary – odpowiedziała kobieta, a ja podałem jej należną sumę,po czym wraz z Ninnie i moją córeczką wyszedłem z salonu.

Ledwie weszliśmy do domu, Lou pobiegła do swojego pokoju. Ja i Lindsey tymczasem weszliśmy do salonu. Jedną ręką objąłem ją w talii, a drugą wsunąłem w jej włosy. Ona położyła obie dłonie na moich ramionach.

– Zastanawiam się właśnie, dlaczego tak dawno tego nie robiliśmy – szepnąłem,obejmując swoimi wargami jej usta i łącząc je ze sobą w pocałunku.

Rzeczywiście, od ostatniego upłynęło dużo czasu. Za to coraz mniej dzieliło mnie od jednej z ważniejszych decyzji w moim życiu – oświadczenia się mojej kochanej Lindsey. Dokładnie dwa tygodnie od dzisiejszego dnia Linnie miała skończyć dwadzieścia siedem lat. I tyleż właśnie czasu pozostało mi do wymyślenia, jak to zrobić, żeby pozostało to w jej wspomnieniach do końca życia.

Nasze wargi się rozłączyły. Patrzyliśmy się sobie prosto w oczy. Ninnie poprawiła mi włosy.

– Nawet nie zauważyłam, kiedy minęła nasza pierwsza rocznica – uśmiechnęła się.

– Ja też nie. I tak sobie myślę, że Mia dobrze mi doradziła.

– Wyobraź sobie, że mnie też o tobie też napisała... Zaraz ci pokażę karteczkę.Chodź – Linnie pociągnęła mnie ze sobą do sypialni.

Wyjęła ze swojego notesu różową karteczkę, ozdobioną fioletowym, niebieskim i różowym brokatem – jak to zawsze miała w zwyczaju Mia, pisząc liściki na pojedynczych karteczkach.

I jak, moja kochana Linnie-Ninnie-Lindsey? Znalazłaś już sobie kogoś do plotkowania?A może wreszcie masz chłopaka? Jeżeli odpowiedź na to drugie brzmi „No co ty, zwariowałaś do reszty?" mogę Ci powiedzieć,że nie, nie zwariowałam, ale mój narzeczony jest wolny... Tak,mówię o Jamesie. Gdybym mogła, zapakowałabym go w błyszczący papier, dodała srebrną kokardę i dała ci na urodziny, ale to chyba niezbyt dobry pomysł... Wspomniałam mu o Tobie. Pamiętaj:gdy tylko do ciebie zadzwoni, żeby się z Tobą umówić,natychmiast się zgódź. Nie, nawet nie próbuj protestować. Jak się nie uda, to trudno. Może jednak nie miałam racji. Ale jestem pewna, że będziecie najszczęśliwszą parą na świecie. Całuję,

Mignonette

– Miała rację –przyznałem, oddając kartkę swojej dziewczynie.

– Jak zawsze. Teraz czekam, aż jej obietnica się spełni.

Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żebyście mieli maluszka jeszcze przed waszą drugą rocznicą.

– Ja też –odpowiedziałem, delikatnie przytulając Ninnie. – Na pewno nie będziemy długo czekać.

– Również tak myślę.Ale zanim to, spójrzmy, co robi twoja córeczka – uśmiechnęła się Linnie.

Poszliśmy do niej na górę. Siedziała przy biurku i rysowała. Spojrzałem na kartkę. Widniały na niej cztery patyczkowate ludziki. Dwa większe, jeden trochę mniejszy i ostatni, najmniejszy ze wszystkich, który trzymał za rękę postać o ogniście czerwonych włosach. Domyślałem się,że na pewno narysowała naszą trójkę... Ale to czwarte?

– Hmm, domyślam się, że narysowałaś nas wszystkich, ale... Kto to jest? – zapytałem,wskazując na najmniejszą postać.

– Bo ja bardzo chcę mieć siostrzyczkę – powiedziała Lou. To zresztą nie pierwszy raz, kiedy upominała się, że chce rodzeństwo.

– I będziesz ją miała. Nie wiem, kiedy, ale na pewno – obiecałem, spoglądając na Lindsey.

– Niedługo –szepnęła dziewczyna, biorąc na ręce moją Louisę. – To radzę ci korzystać z tego, że jeszcze jej nie masz. Jak będzie, to już nikt nie będzie cię nosił na rękach, dzidziuś będzie płakać w nocy i jeszcze nie będzie się z tobą bawić. Będzie taki malutki i będzie tylko jeść i spać. Ale szybko urośnie – zapewniła.

– Jak będzie mieć na imię?

– Zobaczymy, czy ab yna pewno to będzie siostrzyczka. Ale jeżeli tak, to tak samo, jak twoja mamusia.

– A jak mamusia miała na imię?

– Mignonette, ale wszyscy mówili na nią Mia.

– A co, jeśli jednak to będzie braciszek?

– To twój tata wybierze mu imię. Ale może lepiej nie wyprzedzajmy faktów. Na razie jeszcze nie ma dzidziusia. Jak będzie, to zaczniemy myśleć.

Lou wróciła dorysowania.

– Uszykuj sobie piżamkę, bo zaraz zawołam cię do kąpieli, dobrze?

– Mhm – mruknęła Lulu, rysując na kartce wielkie słońce. Takie, jakim ona była dla mnie.

Gdy weszliśmy do sypialni, Ninnie od razu wskoczyła na łóżko.

– Ej, właśnie. Nastawiliśmy się na dziewczynkę. A co, jeżeli jednak ci się poszczęści i to będzie chłopiec? – roześmiała się, wyciągając jakiś mój notes.

– Zostaw to –uniknąłem odpowiedzi na pytanie i spróbowałem wyrwać jej z rąk zeszyt.

Jeżeli mielibyśmy drugą córeczkę, pewnie miałaby na imię Sharon, jak mi to zawsze mówiłaś. A jeżeli to byłby chłopiec, to z całą pewnością dałabyś mu na imię Lucas. Dobrze, już nie potrzebuję tego czegoś... Chciałam tylko przypomnieć sobie, jakie imię wydumałeś sobie z Mią.

– Moment... Przypomnieć? Czy ty już wcześniej kartkowałaś mój zeszyt? –upewniłem się.

– No... Tak.

– Wyobraź sobie, że są tam rzeczy, których nigdy w życiu bym ci nie pokazał.

– Na przykład to, że nigdy nie weźmiemy ślubu? – zapytała.

Lindsey jest wspaniałą dziewczyną, ale niezależnie od długości tego związku,nie mam zamiaru się jej oświadczyć, ani tym bardziej wziąć z nią ślubu. Żadna nie może mi zastąpić ciebie, Mignonette.

No, właśnie. Zeszyt pełny moich rozterek, przemyśleń, co rusz zmienianego zdania.Przecież to było nieprawdą. To było moje wstępne założenie.Teraz już wiedziałem, że wtedy byłem w błędzie.

– To akurat nieprawda,ale właśnie o to chodzi. Zapisuję tam wszystko, co mi przyjdzie namyśl, sytuacje do rozwiązania, przemyślenia... Chodzi o to, że wyrwiesz z kontekstu jedno zdanie, nie wiedząc, co rzeczywiście chcę zrobić.

– Przepraszam.

– Ale nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja do twoich rzeczy nie zaglądam. Chyba, że coś od ciebie potrzebuję.

– Przecież nie zrobiłam nic złego – Lindsey wzruszyła ramionami.

– Może i nie, ale nie chciałem, żebyś zobaczyła te notatki. Mam przeczucie, że to ci się wcale nie podobało.

– Wiesz co, jesteś na tyle szczery, że napisałeś to, co potem powiedziałeś. Przywykłam do tego, że zawsze będziesz mnie stawiał przy Mii, mówił, w czym ona była lepsza... Już mnie to nie denerwuje. W jakimś sensie cię nawet rozumiem. Pewnie, że parę rzeczy mi się nie do końca spodobało, ale przecież nie mogę cię za to winić. W końcu nikt nie kazał mi tam zaglądać. Może lepiej zakończmy ten temat,zanim dojdzie do bezsensownej kłótni.

– Masz rację –przyznałem, chowając notes do szuflady.

Wzrok utkwił mi na schowanym tam rysunku Mii. Naszkicowała nasze wspólne zdjęcie sprzed prawie dziesięciu lat. Ja, ona, Lindsey i członkowie zespołu, na którego koncercie wtedy byliśmy. Postacie narysowanebyły z zachowaniem najdrobniejszych szczegółów. Jak malutka blizna na jej nadgarstku – pamiątka po usunięciu nieudanego tatuażu – czy urocze piegi na nosie Ninnie, które teraz były mniej widoczne. Louisy jeszcze nie było na świecie. Ja kończyłem wtedy szkołę muzyczną, a Mia miała przed sobą ostatni rok nauczania w domu. Z kolei Lindsey znałem wtedy tylko z widzenia, nawet nie zależało mi na tym, żeby jej poznać. Zespół na rysunku już nie istniał – bo byli to The White Stripes, którzy tym właśnie koncertem kończyli swoją karierę.

Wszystko było zupełnie inne. Nie pod każdym względem gorsze. Były rzeczy neutralne. Jedynym plusem była Lou.

Ale brak jej mamy sprawiał, że wszystko było już szare, nudne i pozbawione sensu .Gdyby nie Lou... Właściwie nie wiem, czy miałbym szanse dożycia tego czasu, co teraz.

Wattpad cały czas robi sobie ze mnie żarty... Mam nadzieję, że wybaczycie mi te przecinki, kropki i inne braki spacji ~ Mignonette

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro