1.14. Nie rób mi tego.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Noah

 Tygodnie mijały, co jakiś czas mieliśmy kontrole, ale ogólnie wszystko było na dobrej drodze. Moja ręka już tak bardzo nie bolała, praktycznie w ogóle, a Lauren w końcu zaczęła normalnie funkcjonować, nie miała już problemu ze wstaniem z łóżka... Całe szczęście, obyło się bez żadnych komplikacji.

Przy pomocy mojej kochanej siostry, kupiłem samochód. To ona pojechała ze mną do salonu i to ona w tydzień później przyjechała moim nowym nabytkiem prosto do domu, z racji iż średnio mogłem teraz prowadzić.

Na żywo okazał się jeszcze lepszy, niż na zdjęciach. Jen zaręczała mnie, że jeździ jej się naprawdę wygodnie, więc bez wątpienia i ja nie powinienem narzekać.

Oczywiście, jak każdy typowy facet, poczułem nieodpartą chęć pochwalenia się moim nowym nabytkiem na mediach społecznościowych, przy okazji dziękując Jennie za pomoc.

@noahweaver: Jak dobrze wiemy, mój poprzedni samochód niestety poległ podczas stłuczki, ale dzięki mojej kochanej siostrze @weaverjenna szybko udało się kupić nowy. To wszystko, czułem jedynie potrzebę się Wam pochwalić.

W komentarzach posypały się życzenia szybkiego powrotu do zdrowia dla mnie i dla Lauren, która zresztą dzielnie czytała wszystkie komentarze dotyczące jej skromnej osoby i przypinała każdemu serduszko. Jak nietrudno się domyślić, mimo iż na jej profilu było tylko jedno zdjęcie, liczba jej followersów po tym poście gwałtowanie wzrosła. Głównie dlatego, że moja siostra oznaczyła ją w swoim komentarzu.

Oczywiście, głównym zajęciem Lauren dalej było pisanie. Im dłużej to trwało, tym mniej uwagi w ciągu dnia poświęcała mi, ale po jej ostatnim tekście, nie miałem jej tego za złe, ba! jeszcze zacząłem przynosić jej herbatki. Nie zamierzałem jej przeszkadzać. Im szybciej skończy, tym szybciej poznam efekty jej pracy i tym prędzej wszystko wróci do normy.

Dzisiaj jednak skończyła pisanie w okolicach południa i już po tym czasie miałem ją dla siebie. Tuliła się do mnie jak do misia, domagając się głaskania po włosach. Nie odtrącałem jej. Skoro tak się przymilała, to bez wątpienia tego potrzebowała. Żadne z nas nic nie mówiło.

Podniosła na mnie wzrok. Chciałem ją pocałować, nawet przymknęliśmy już oczy żeby to zrobić, ale usłyszeliśmy stukanie psich pazurków po podłodze. Za chwilę na łóżku pojawił się Dotty.

– Kurczę, Dotty – jęknęła z zawodem Lauren, drapiąc pieska za uszami – wybrałeś sobie bardzo mało odpowiedni moment na sprawdzenie, czy żyję.

Ten jedynie szczeknął z zadowoleniem i wygodnie rozłożył się na łóżku, oczekując na głaskanie.

Ja i Laurie spojrzeliśmy po sobie, wybuchając śmiechem.

– No cóż – zacząłem, całując swoją dziewczynę w policzek. – Takie życie posiadacza psów.

– I tak go kocham – podsumowała Lauren.

Żeby się go pozbyć, nie pozostało nam nic innego, niż przejść się na korytarz, gdzie stała psia miska, upewnić się, że psiak zaczął jeść, i wrócić do pokoju.

Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi. Objęła mnie za szyję zdrową ręką. Nie czekała już na mój ruch, tylko – mimo iż zdawała się być dosyć niepewna – pocałowała mnie.

Objąłem ją w talii, rozkoszując się tym krótkim momentem. Lubiłem mieć ją tak blisko.

W pewnej chwili lekko podwinąłem jej koszulkę, dotykając jej nagiego ciała.

Natychmiast ode mnie odskoczyła.

– Coś nie tak? – zapytałem.

– Wszystko w porządku – odpowiedziała. – Wybacz, poczułam się dość... nieswojo – wyznała, poprawiając koszulkę i znowu się do mnie przytuliła.

Dopiero po chwili zrozumiałem, dlaczego ten ruch był z mojej strony błędem.

– Przepraszam, Laurie – powiedziałem tylko, mocno ją do siebie tuląc.

*****

Lauren

Lauren, do cholery! Przecież to Noah, w życiu nie zrobiłby ci krzywdy...

Wiedziałam, że nie było to nic złego. To tylko Noah. Nie miało to żadnego podtekstu.

Ale w chwili, gdy to poczułam, nie miało żadnego znaczenia, czyj to dotyk. Męska dłoń dotykająca mojego nagiego ciała. I nagle wszystkie najgorsze wspomnienia odżyły.

Noah nie byłby zdolny do czegoś takiego. Wiesz, że cię kocha.

Wiem. I byłam przekonana, że nie poczuję nigdy czegoś takiego, będąc przy nim. Przecież też go kochałam i naprawdę mu ufałam.

– Laurie, ja naprawdę nie chciałem, żebyś poczuła się przy mnie źle – szepnął Noah. – Nie byłbym w stanie zrobić ci krzywdy, dobrze o tym wiesz.

Prześwity z naszej pierwszej wspólnej potańcówki. Oboje już po paru głębszych. Ja, będąc może nie do końca świadomą, na co się zgadzam, pozwalam mu, żeby robił, na co ma ochotę. A on jako pierwszy oprzytomniał, mówiąc, że nie może mi tego zrobić, za co następnego dnia byłam mu niesamowicie wdzięczna.

– Wiem o tym – odpowiedziałam. – Ale to było silniejsze ode mnie. Noah, ja...

– Ciii – przerwał mi Noah. – Nie tłumacz mi się, naprawdę, nie masz z czego. Rozumiem cię.

Nie odpowiedziałam mu. A zamiast tego ukryłam twarz w jego ramionach i zaczęłam płakać.

Zdawało mi się, że to już za mną. Stało się, zabierając ze sobą resztę mojego szacunku do ojca, rozdzierając moje serce na kawałeczki i pozbawiając mnie tej marnej namiastki rodziny na cztery lata, ale wydawało mi się, że nie ma to dla mnie tak wielkiego znaczenia, zwłaszcza w mojej relacji z Noah. Nie sądziłam, że nie pozwolę się dotknąć komuś tak bliskiemu, jak on. Przecież bez problemu mógł mnie przytulać, całować, nawet nie czułam się źle, śpiąc z nim w jednym łóżku... A jednak.

Przecież go kochałam. Kochałam go i ufałam mu, jak nikomu innemu na świecie. Może to dlatego, że nie spodziewałam się tego gestu? Nie zdążyłam nawet zakodować w swojej głowie, że to dotyk mężczyzny, któremu faktycznie zależało na moim szczęściu.

– Kocham cię, Noah – powiedziałam, chcąc go zapewnić, że to nie było jego winą.

– Też cię kocham, Lauren.

*****

Noah

Gdy Lauren zaczęła płakać, miałem wrażenie, że rozpłaczę się razem z nią. Jak najbardziej, zrozumiałem jej reakcję. I dotarło do mnie, że muszę być bardzo ostrożny.

Pamiętała, co się stało kiedyś. Coś, co dla innej byłoby przyjemne, dla niej przywracało złe wspomnienia. Ten mężczyzna zniszczył mi moją Lauren. Bez wątpienia długo nie pozwoli na nic, co przypominać jej będzie o tym bólu.

Nie mogąc się powstrzymać, uroniłem łzę. Kochałem Lauren i chciałem dla niej jak najlepiej, a, mimo iż niecelowo, rozdrapałem na nowo jej rany.

Dziewczyna chyba poczuła mokrą kroplę na swoich włosach. Podniosła na mnie swoje, nadal szklące się, oczy.

– Noah! Mówiłam ci, że nic się nie stało.

– A jednak, gdyby nie ja, to ty byś teraz nie płakała.

– Zrób to jeszcze raz – usłyszałem.

– Co?

– Dotknij mnie.

Niepewnym ruchem wsunąłem dłoń pod jej koszulkę, obejmując ją w talii. Ona cały czas na mnie patrzyła, ale widziałem, że to dla niej nieprzyjemne. Nie odsuwała jednak mnie.

– Wiem, że to ty. Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy. W pierwszej chwili tego nie odczułam. Teraz już wiem.

– Nie czujesz się z tym dobrze – zauważyłem, odsuwając się.

– Istotnie, ale wiem, że nie zrobisz mi krzywdy – powtórzyła.

– Nie chcę, żebyś czuła się przy mnie źle.

– I wcale się tak nie czuję. Już nie.

Westchnąłem i ucałowałem Laurie w czoło.

– Chodź, pieszczochu – powiedziałem – zrobię nam kakao.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro