1.15. Ufam ci.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Noah

 W równe trzy i pół tygodnia od wypadku byliśmy umówieni z Laurie na zdjęcie gipsu. Wszystko było już w porządku, mogliśmy wracać do normalnego życia, mimo iż bez wątpienia czekała nas rehabilitacja.

Rano, w dzień wizyty, gdy wraz z Laurie jeszcze spaliśmy, obudził nas dzwonek do drzwi.

– Jenna – mruknąłem, przecierając oczy. – Pójdę otworzyć.

Biegiem wskoczyłem w dżinsy i T-shirt i poszedłem do drzwi wejściowych.

Istotnie, zastałem tam wyjątkowo wysoką dziewczynę o tlenionych blond lokach i identycznych jak moje, ciemnych oczach. Moją ukochaną siostrzyczkę Jenny.

Pomimo iż jeszcze minutę wcześniej miałem chęć ją zabić za zbyt wczesne wymuszanie na mnie wstania z łóżka, przytuliłem ją. Zdążyłem się za nią stęsknić. A poza tym...

– Jenny, kurczę. Jak wcześnie musiałaś wstać, żeby się tu pojawić o... – zerknąłem na zegarek – wpół do ósmej rano?

– Jakoś po szóstej. Ale chciałam trochę z tobą pobyć... I chcę w końcu poznać Lauren.

– Prawdę powiedziawszy, nie wiem nawet, czy się obudziła. Spróbuję ją obudzić, a ty w tym czasie... A zresztą. Jesteś właściwie u siebie, rób, co chcesz – machnąłem ręką i wróciłem do sypialni.

– Laurie? – zacząłem po cichu, siadając na skraju łóżka. Coś odmruknęła. – Laurie, wstawaj. Na dole czeka Jen. Chce się z tobą zobaczyć.

– A ja chcę się wyspać – mruknęła, jeszcze jakby przez sen.

– Nie jest wcale tak wcześnie... No już, Lauren. Będziemy na ciebie czekać na dole.

Ucałowałem ją w czoło i wyszedłem.

Wróciłem do Jen, która – w sumie nawet mnie to nie zdziwiło – robiła sobie śniadanie.

Miły widok. Kiedyś Jenna niemal ze mną mieszkała, niczym dziwnym było dla mnie zastać ją rano w kuchni, robiącą sobie śniadanie. Dawno nie miałem okazji tego widzieć.

– Znaj moją dobroć, zrobiłam ci kawę – zaśmiała się, gdy zobaczyła mnie w wejściu.

– Dzięki Jenny, kochana jesteś – odpowiedziałem, biorąc od niej kubek z gorącym napojem. Upiłem łyk. Jenna parzyła najlepszą kawę na świecie.

– Żaden problem. Cieszę się, że tu jestem, jak kiedyś...

– Obawiam się, że czasy, gdy łatwiej było cię zastać u mnie, niż w twoim własnym mieszkaniu, już dawno minęły i raczej nie wrócą.

– Wiem o tym. Ale myślę, że teraz masz zdecydowanie lepsze towarzystwo.

– Nie mogę was porównać – stwierdziłem. – Jesteście kompletnie inne, w dodatku ty jesteś moją siostrą, a Lauren Natalie dziewczyną... To zupełnie inne relacje.

– Wiesz... Cieszę się, że coś z tego wyszło – wyznała Jen. – Gdy mi o niej powiedziałeś, zdziwiłam się. To była naprawdę odważna decyzja z twojej strony. Tak, jakbyś nagle postawił wszystko na jedną kartę, na tę jedną dziewczynę...

– To, o czym mówisz, jest rzeczą, którą się ani trochę nie przejmowałem. Po akcji z Olivią miałem serdecznie dosyć wszelkich związków, na Lauren nigdy nie patrzyłem jako na kandydatkę na dziewczynę, mimo że ją lubiłem i uważałem za ładną. Chciałem tylko pomóc, a że wyszło jak wyszło, to tylko można podziękować Bogu, że tak właśnie się to potoczyło.

– Ktoś mnie obgaduje? – usłyszeliśmy delikatny, dziewczęcy głosik.

Po schodach schodziła moja Lauren, ubrana w ładną sukienkę w kwiaty i coś w rodzaju narzutki. Włosy miała już rozczesane, ale nie związane, co było zrozumiałe przy unieruchomionej ręce.

– O, dzień dobry, Laurie – przywitałem się z nią, gdy zajęła miejsce obok mnie. – Poznaj moją siostrę, Jennę.

– Cześć – Jen się do niej uśmiechnęła i podała jej rękę. – Cieszę się, że mogłam w końcu cię poznać, Lauren.

– Mnie również jest bardzo miło, Jenny – odpowiedziała Laurie, odwzajemniając uśmiech mojej bliźniaczki, po czym poszła zrobić sobie kakao.

– Noah? – usłyszałem głos Jen.

– Słucham cię, Jenny?

Już dostrzegłem jej maślane oczka i błagalny wzrok.

– A czy będę mogła...

– Tak, Jen, możesz pojechać moim samochodem – przerwałem jej, bo doskonale wiedziałem, o co chce zapytać. – W sumie to nawet wskazane, bo z powrotem będę mógł już kierować – ucieszyłem się.

Po raz pierwszy będę mógł przejechać się własnym samochodem. Już nie mogłem się doczekać, żeby po takim czasie chodzenia pieszo bądź wydzwaniania do Jen czy jakichś znajomych, móc w końcu wsiąść za kierownicę. Jak na razie tylko Jen jeździła moim nowym samochodem, bardzo sobie chwaliła, więc z tym większą niecierpliwością wyczekiwałem tego momentu.

– Dzięki, braciszku – Jen delikatnie mnie przytuliła. Wzięła z kuchennego blatu klucze od mojego auta. – Chociaż tyle luksusu mi się od życia należy. Na własny będę odkładać wieki – zaśmiała się.

– Wiem, jak jeździsz i wiem, że mogę być spokojny, powierzając ci własny samochód. Poza tym, Jenny, kurczę. Mówiłem ci, że zawsze mogę ci pomóc, jeżeli chodzi o finanse. Nie potrzebuję dla siebie tyle hajsu.

Ja i Jen odebraliśmy prawo jazdy tego samego dnia, w miesiąc po ukończeniu osiemnastu lat. W przeciwieństwie do wielu kobiet, Jenna uwielbiała jeździć samochodem i praktycznie od początku była świetnym kierowcą. W dodatku bardzo dbała o swój pojazd. Nigdy w życiu nie powiedziałbym, że jej auto przejeździło już dziesięć lat, choć Jen bardzo chciała mieć nowy samochód. Dobrze wiedziałem, że mimo naszego świetnego kontaktu, zazdrościła mi, że mogę sobie na wszystko pozwolić i na pewno czuła pewien niesmak, pomagając mi wybierać nowy samochód.

– Nie ma mowy! To twoje pieniądze, i choćbyś nie wiem jak się tego zarzekał, w pełni sobie na to zasłużyłeś. Nie wzięły się znikąd i nie byłabym w stanie wziąć od ciebie nawet dolara. Nieważne. O której macie wizytę?

– Ja o dziesiątej, Lauren w kwadrans później.

– W takim razie wyjedziemy wpół do dziesiątej – zarządziła, po czym zwróciła się do Lauren. – Laurie, może związać ci włosy, skoro i tak już tu jestem?

*****

Lauren

Po śniadaniu poszłyśmy z Jenną do pokoju, który wcześniej należał do mnie. Stała tam toaletka i wszystkie moje przybory do włosów. Reszta mebli również dalej tam była.

Jen wydawała się z początku trochę zdziwiona faktem, że ten pokój jest urządzony.

– To był mój pokój, gdy dopiero zaczynałam tu mieszkać – wyjaśniłam.

– A, okej. Rozumiem. Ślicznie tu miałaś - stwierdziła kobieta.

Jenna była piękna. Była podobnego wzrostu, co Noah i miała drobną sylwetkę. Jej oczy były identyczne, jak oczy jej brata. Główną różnicę stanowiły delikatniejsze rysy twarzy i jej platynowe włosy, choć ciemne odrosty zdradzały, że była brunetką. No, i oprócz tego, jej ciało nie było w całości zakryte tatuażami. Dostrzegłam tylko jeden, na szyi. Piękna, mała, czarna róża...

– Hej, Noah ma identyczny tatuaż w tym miejscu! – zauważyłam.

– To racja – uśmiechnęła się Jen, biorąc do ręki szczotkę do włosów. Usiadłam na stołku przy toaletce. – Zrobiliśmy je sobie, mając po osiemnaście lat. Wprawdzie mówi się, że wspólne tatuaże są czymś dla par, ale dlaczego niby nie mogłoby ich sobie zrobić rodzeństwo?

Delikatnie rozczesała moje długie włosy.

– Wydajecie się być bardzo zżyci...

– A to coś dziwnego? Jesteśmy bliźniętami, całe życie wszędzie byliśmy razem. Szkoła? Rodzeństwo Weaver w jednej klasie, w jednej ławce. Impreza? Dobra, ale biorę brata czy tam siostrę. Studia? „Noah, gdzie idziesz, to ja też pójdę." Tak naprawdę zabrała mi go dopiero muzyka – miałam wrażenie, że posmutniała. – Zawsze lubił śpiewać, pięknie grał na fortepianie i na gitarze... Też tak chciałam, ale nigdy nie przychodziło mi to z łatwością. I potem poznał Michaela, podpisał z nim kontrakt, zaczęły się single, albumy, trasy koncertowe... I stało się. Gdy tylko fundusze mu na to pozwoliły, kupił sobie dom i wyprowadził się od nas. Ale dopóki nie poznał ciebie, praktycznie tutaj z nim mieszkałam. Ale to i tak nie było to samo.

– Ale taka jest kolej rzeczy...

– Wiem o tym, Laurie – poczułam się niezwykle miło, że podchwyciła to zdrobnienie – ale poczułam się, jakbym go już nieodwracalnie straciła. To mój brat, kocham go całym sercem, cieszę się i jestem z niego dumna, chociaż było mi kiedyś przykro. I jeszcze jedno, bo może wyraziłam się niejasno. Nie winię też ciebie, że przez pół roku nie mogłam się z nim zobaczyć, bo ty tu zamieszkałaś. Wręcz przeciwnie. Powinnam ci za to podziękować.

Posłałam jej zdziwione spojrzenie w lustrze.

– Wiesz, że Noah przed tobą był w jednym, stałym związku?

Kiwnęłam głową.

– Tak. Opowiedział mi trochę o Olivii, ale... Chyba nie była to dla niego przyjemna opowieść.

– Bez wątpienia. Zraniła go. Bardzo. Po zerwaniu zmienił się nie do poznania. Stał się jakby... spokojniejszy, cichy... Z nikim nie chciał rozmawiać, a przede mną zarzekał się, że nigdy więcej nie będzie w związku. A tu niespodzianka! Poznał ciebie. I od pierwszego dnia, gdy mi o tobie powiedział, trzymałam kciuki, żeby odżył. I naprawdę, cieszę się, że jesteście razem – uśmiechnęła się kobieta, zakręcając moje włosy lokówką.

– Zmienił moje życie o 180 stopni – powiedziałam cicho. – Z dnia na dzień z bezdomnej sieroty stałam się osobą, która w pewien sposób mogła sobie pozwolić na wszystko. Ale dał mi też coś o wiele ważniejszego, czego nigdy nie zaznałam.

Zobaczyłam w lustrze pytający wzrok Jenny.

– Miłość i zainteresowanie. Nie znałam uczucia miłości. On pierwszy pokazał mi, a potem powiedział, że mnie kocha.

Jenna spięła moje włosy w kucyk. Część z nich zostawiła rozpuszczoną.

– Jesteś przepiękna, Laurie – powiedziała, zaglądając do szuflady z kosmetykami. Wyjęła z niej podstawowe kosmetyki do makijażu. – Pozwól, że cię umaluję.

– W porządku. Jenny, a właściwie... Czym ty się zajmujesz? – zapytałam.

– Wstyd przyznać, mając brata artystę. Jestem przedszkolanką, uczę plastyki, udzielam prywatnych lekcji... I sama maluję, ale to nie pod publikę. A ty?

– Nikim – wyznałam. – Nie podjęłam nawet próby szukania pracy.

– Biorąc pod uwagę stosunek Noah do pieniędzy, nie sądzę, żeby było to dla ciebie konieczne.

– Głupio mi być pasożytem.

– Kochana! Nie masz pojęcia, jakie sumy przewijają się na jego koncie. Ja, jako jego siostra, nie chcę brać od niego pieniędzy. Ale moim zdaniem, jako dziewczyna, powinnaś korzystać.

– Jenny, a wyobraź sobie inną sytuację. To ty jesteś w związku z majętną osobą. Nie byłoby ci głupio, że twoją drugą połówkę stać na wszystko, a bez niej nie dałabyś sobie rady nawet jednego dnia?

Nie odpowiedziała mi. Dokończyła jedynie mój makijaż.

Poszłyśmy do sypialni, gdzie Noah zdążył włączyć sobie film. Przeniósł na mnie wzrok.

– Boże słodki, Jenna, kogo ty mi tu przyprowadziłaś i gdzie jest moja Lauren? – zażartował. – Pięknie wyglądasz, Laurie.

Usiadłam na łóżku i lekko się w niego wtuliłam. Jenny zajęła miejsce przy biurku.

Przez dłuższą chwilę oglądaliśmy film, nikt nic nie mówił.

W końcu Jen zadzwoniła kluczykami od samochodu Noah.

– No dobrze, moje gołąbeczki. Pora wyjeżdżać.

*****

Jejku. Cudownym uczuciem było mieć znowu obie sprawne ręce. Część mnie nie mogła się doczekać, żeby wskoczyć na szyję Noah, a ta bardziej racjonalna – ubolewała, że raczej nie będzie mogła tego zrobić, ze względu na to, że Noah nie będzie raczej w stanie mnie utrzymać.

Po wyjściu ze szpitala, Jen przekazała swojemu bratu klucze od jego nowiutkiego samochodu. Widziałam po nim, że był naprawdę szczęśliwy. Nie mówiąc już nawet o tym, że jadąc do domu, zachwalał ten samochód wniebogłosy. Miałam też wrażenie, że celowo wybrał jakąś dłuższą trasę do domu, żeby dłużej pojeździć.

Wysiedliśmy z samochodu. Noah wyjął telefon.

– Chodźcie – poprosił. Zrobiliśmy sobie zdjęcie, które już za moment znalazło się na Instagramie.

@noahweaver: Nareszcie! Już wszystko jest w porządku, zarówno ze mną, jak i @laurennharrison. Niesamowicie cieszę się, że możemy już wrócić do normalności. Dzisiaj pierwszy raz od dnia wypadku prowadziłem samochód – możecie zapytać dziewczyn, jak wyglądała dzisiaj jazda ze mną. Chyba mają mnie dosyć. Oczywiście, @jennaweaver nie mogła znów nie okazać mi swojej siostrzanej miłości, dzisiaj była moim osobistym szoferem.

A Wam dziękuję za ogrom miłych wiadomości. Naprawdę, było mi miło je czytać.

– Jennie, zostajesz? – zapytał Noah, zwracając się do swojej siostry.

– Niespecjalnie mogę – uznała wymijająco. – Mam pewne... spotkanie.

– Okeeej – Noah nie zamierzał wchodzić w szczegóły. – W takim razie po tym, jak to się wyraziłaś, spotkaniu, napisz mi chociaż, czy gość w porządku, bo będę musiał się z nim skontaktować i wyjaśnić, że w razie potrzeby będzie miał ze mną do czynienia.

– Raczej nie będziesz mi potrzebny – roześmiała się Jen, przytulając się krótko do mnie, a następnie wręcz rzucając się w ramiona bratu.

Zazdrościłam im tego, że mieli siebie i że mieli tak dobry kontakt. Po wyrazie twarzy Jen wyczytałam, że będzie za nim tęsknić. Miałam wrażenie, że się rozpłacze.

– Trzymajcie się – rzuciła jedynie na odchodne. I tyle ją widzieliśmy.

Weszliśmy do domu. Ledwo zdjęłam buty, zrobiłam to, co planowałam – wskoczyłam Noah na szyję. Złapał mnie pod udami.

– Nie mogłaś się doczekać, co nie? – roześmiał się Noah.

– Oj, żebyś wiedział – poszłam w jego ślady.

Ucałował mnie w usta, po czym – wraz ze mną na rękach – wszedł po schodach i pokierował się do sypialni. Usiadł na łóżku, a mnie położył na swoich kolanach, lekko tylko mnie podtrzymując. Po chwili patrzenia w moje oczy, obdarował moje usta namiętnym pocałunkiem.

Po ostatniej sytuacji z odskoczeniem od niego, byłam czujna. To tylko Noah. On nie chce zrobić mi krzywdy. Jeżeli to zrobi, to dlatego, że mu się podobam. Nie chciałam, żeby znowu do tego doszło.

Ale nie wyglądało na to, żeby Noah zamierzał złamać pierwszą z danych mi obietnic. Był naprawdę ostrożny, aż za...

Cały czas go całując, przeniosłam się do pozycji klęczącej, ostatecznie siadając na kolanach Noah, przodem do niego. Było mi o wiele wygodniej.

Czułam, jak jedną ręką obejmuje mnie w talii, a drugą nieco niżej.

Przerwał pocałunek, jakby chciał się upewnić, że wszystko w porządku. Nie chciałam tego mówić, a nie umiałam przekazać mu gestami, żeby się nie powstrzymywał. Chciałam sprawdzić jednocześnie moją, jak i jego reakcję.

– Jak się czujesz? – zapytał.

– Jest... Świetnie – odpowiedziałam. – Śmiało. Kontynuuj. Rób, na co masz ochotę.

Noah się zaśmiał.

– Kochana, gdybym robił to, na co mam ochotę, to bym cię już dawno, za przeproszeniem, zaliczył. Może lepiej nie.

A może tak?

Przez moją głowę przemyka właśnie taka myśl. Szybko staram się przemyśleć wszystkie „za" i „przeciw". Tych drugich nie znalazłam – co najwyżej fakt, że było ryzyko, że trafi się dziecko, ale właściwie nie stanowiło to problemu.

– Nie widzę powodu, dla którego również z tym miałbyś się powstrzymać – odpowiedziałam mu. Przesunęłam delikatnie dłoń i podrapałam go po karku paznokciami.

– Żartujesz – zdziwił się Noah, chociaż jego palce zahaczyły o ramiączko mojej sukienki, jakby chciał je zsunąć.

– Dlaczego miałabym żartować? Noah... Ufam ci i wiem, że nie zrobisz mi krzywdy - wyszeptałam tuż przy jego uchu.

Zahaczyłam palce o kołnierz jego koszuli i odpięłam kilka guzików od góry. On, już pewniejszym ruchem, zsunął z moich ramion sukienkę. Szybko odpiął mi biustonosz i rzucił na podłogę. Ja w tym czasie ściągnęłam jego koszulę, a potem on chwycił mnie w talii i zaczynając mnie całować, położył na łóżku.

Czułam, jak zsuwa ze mnie sukienkę. Zostałam w samej bieliźnie.

– Jeżeli tylko coś nie będzie ci odpowiadać, Laurie, powiedz mi. Nie chcę, żebyś czuła się do czegokolwiek zmuszana – usłyszałam, po czym Noah ucałował moją szyję. Szepnęłam jego imię, gdy poczułam jakby delikatne ugryzienie.

Całował całe moje ciało. Starałam się nie myśleć o tym, co mnie hamowało i dać górę tej części mnie, która traktowała Noah, jako ukochaną osobę. Nie jako po prostu jakiegoś mężczyznę, którego mogłabym się bać. Nie chciał zrobić mi krzywdy. Chciał, żebym czuła się przy nim dobrze.

I udało mi się to. Moje ciało istotnie przeszywał dreszcz, ale było to przyjemne uczucie.

Zdjął mi bieliznę, w chwilę potem własne dżinsy. Miałam wrażenie, że nieco się zawahał, zanim się nade mną nachylił.

– Powiedz, jeżeli będzie bolało – szepnął tylko.

Ucałował mnie w usta, powoli we mnie wchodząc. Cicho jęknęłam, ale w ogóle mnie nie bolało. Już będąc bardziej pewnym, kontynuował.

Nie spodziewałam się, że mi się tak spodoba. Był bardzo czuły i delikatny. Co jakiś czas spoglądał na mnie, jakby chciał się upewnić, czy na pewno jest w porządku.

Gdy było już po wszystkim, przytuliłam się do niego. To już bez wątpienia oznaczało, że mu zaufałam. Nie bałam się go w żadnym stopniu.

– Wszystko dobrze, Laurie? – zapytał z troską Noah.

– Nawet lepiej, niż dobrze – uśmiechnęłam się. – Było cudownie.

Mężczyzna pogłaskał mnie po włosach. Długo potem po prostu leżeliśmy, wsłuchując się w swoje, nadal przyspieszone bicia serc.

*****

Długo zastanawiałam się nad publikacją tego fragmentu, jednak z powodu braku innego pomysłu na ten rozdział zdecydowałam się zostawić go tak, jak jest. Może jeszcze kiedyś to zmienię, zobaczymy. Następny rozdział już planowo, w sobotę. I tam już będzie nieco ciekawiej...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro