10. Nie mogę tak dłużej

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Michael

Stało się tak, jak mówił Matt – po kilku wspólnych sesjach w studio, ja i on zdołaliśmy się zaprzyjaźnić. Z resztą zespołu jako tak nie miałem kontaktu poza nagrywkami, ale rozmawialiśmy ze sobą całkowicie normalnie.

Wokalista wprawdzie był ode mnie starszy aż o czternaście lat, ale nie czułem przed nim żadnego respektu, do czego bez wątpienia przyczynił się jego beztroski styl bycia. Mimo to, potrafił zachować powagę w sytuacjach, które tego wymagały i właśnie dlatego go polubiłem. Mogłem do niego przyjść ze wszystkim, a on zawsze oceniał sytuację z punktu widzenia osoby dojrzalszej i niejednokrotnie uspokajał mnie, gdy widział, że mam gorszy humor.

Nadal nie było żadnego kontaktu z Aaliyah. Do szpitala chodziłem z przyzwyczajenia, nie łudziłem się, że dowiem się czegoś nowego.

– Mam nowego przyjaciela i myślę, że ty, gdy tylko się obudzisz, również będziesz mieć z nim dobry kontakt – obwieściłem, siadając na łóżku, w którym leżała dziewczyna. – Ma na imię Matt i jest wokalistą metalowym. Od niedawna on i jego zespół ze mną nagrywają i musisz mi uwierzyć, że są świetni. Dawno nie widziałem się z Noah, Jen i Lauren, z Justinem jedynie mijam się w pracy. Chyba wyciągnę gdzieś dzisiaj Lolly i Matta, myślę, że się polubią. Myślałem też o rodzeństwie Weaver, ale doszedłem do wniosku, że muszą pobyć trochę razem. Noah naprawdę przy niej odżywa, a i Jenna promienieje w oczach. Nie chcę im tego psuć moim paskudnym humorem. Lauren już się uodporniła, a Matt chyba jako jedyny próbuje jakoś mi pomóc, gdy jestem naprawdę nie do wytrzymania.

Złapałem ją za rękę. Poczułem, jak jej palce – jak zwykle – oplatają się wokół mojej dłoni. Tylko dlatego to robiłem. Żeby poczuć jej dotyk i uświadomić sobie, że ona nadal tu ze mną była, choć nie mogła w żaden sposób zareagować.

Podniosłem jej dłoń do góry i złożyłem na niej czuły pocałunek, próbując się nie rozpłakać. To przecież nic nie dawało, jedynie wyglądało naprawdę żałośnie.

– Tęsknię za tobą, mała – szepnąłem. – I nie mogę się doczekać, aż nadejdzie ten dzień, w którym będziemy mogli spojrzeć sobie w oczy.

Nie chciałem stamtąd odchodzić. Chciałem być przy niej, patrzeć na nią i mieć nadzieję, że może zaraz otworzy oczy. Gdybym wrócił do domu, byłbym tam absolutnie sam, do czego w żaden sposób nie umiałem się przyzwyczaić.

Wcześniej nie znałem uczucia samotności. Najpierw w końcu mieszkałem z rodzicami, później, ledwie zdecydowałem się wyprowadzić na swoje, dołączyła do mnie Aaliyah... A teraz byłem sam. Nieraz zresztą złapałem się na mówieniu „cześć” i dopiero po chwili docierało do mnie, że nie ma w domu nikogo, kto mógłby mi odpowiedzieć. Nagle zaczęło mi nawet brakować narzekania na rozstawione wszędzie rzeczy Ally, bo zwyczajnie nigdzie ich nie było. Gdy siedziałem w swoim pokoju, nikt nie wchodził tam, żeby się przytulić czy po prostu porozmawiać. Cisza, spokój, mogłem robić, na co miałem ochotę... Ale nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi.

– Dzień dobry, panie Michaelu – moje rozmyślania przerwał głos pielęgniarki, która weszła do sali. Od razu skierowała się w stronę łóżka Ally, gdzie zaczęła przygotowywać leki.

– Dzień dobry, pani Martho – odpowiedziałem, próbując się uśmiechnąć. – Czy ta istota miała dzisiaj robione jakieś badania? – zapytałem. Kobieta zaprzeczyła.

– Jeszcze nie, ale właśnie dostałam wyniki wczorajszych. Wszystko w normie, nad panną Jackson czuwają lekarze, co jakiś czas podejmowane są próby wybudzenia jej. Niestety, są nieskuteczne, ale wyniki badań ma cały czas w normie. Póki serce panny Jackson bije, możemy mieć nadzieję, że do nas wróci.

Jej wzrok skierował się na ekran pokazujący bicie serca mojej przyjaciółki. Było spokojne i miarowe. Tam wszystko było w porządku.

Kobieta nie prosiła mnie o wyjście, gdy chciała podać Aaliyah jakieś leki czy po prostu się nią zająć. Po prostu starałem się jej w żaden sposób nie przeszkadzać, a nawet próbowałem pomóc na tyle, na ile umiałem. Chciałem chociaż w takim stopniu naprawić swój błąd.

Rozczesałem dokładnie jej piękne, długie włosy. Jeszcze niedawno Aaliyah miała na głowie burzę loków. Teraz nie mogła o nie dbać, więc loczki nie były tak regularne i ładne, jak kiedyś. W dodatku dużo zostawało ich na szczotce i robiły się coraz rzadsze...

Pielęgniarka zobaczyła, jak wyjmuję ze szczotki kłębek ciemnoczerwonych włosów i wyrzucam go do kosza.

– Teraz niestety tak będzie – powiedziała. – Jej organizm jest osłabiony i obawiam się, że niedługo panna Jackson nie będzie mieć tak pięknych włosów jak teraz.

Pomyślałem, jak zareaguje Ally, gdy zobaczy się w lustrze. Uwielbiała swoje włosy, poświęcała im bardzo dużo uwagi... Wszystko będzie musiała zacząć od nowa.

– Szkoda – powiedziałem tylko, chowając szczotkę do szuflady przy łóżku mojej przyjaciółki. Znowu złapałem ją za rękę, czekając, aż delikatnie zamknie na niej swoje palce i poczekałem, aż pielęgniarka nas opuści. Chciałem jeszcze przez moment przy niej pobyć.

Gdy usłyszałem, jak za kobietą zamykają się drzwi, powoli i ostrożnie wsunąłem dłonie pod łopatki Aaliyah i przysunąłem do siebie, żeby ją przytulić. Brakowało mi tego, a nie chciałem, żeby ktoś to zobaczył, bo musiało to wyglądać naprawdę niedorzecznie.

Czując przy sobie jej drobne, wychudzone ciało, poczułem się jednak... dziwnie. Jakby ta osoba, którą przytulałem, nie była moją ukochaną Ally. Nie odwzajemniała uścisku. Wiedziałem, że tak będzie, ale nie spodziewałem się, że tak zaboli...

Do moich oczu napłynęły łzy. Coraz bardziej zdawałem sobie sprawę z tego, że za nią tęsknię i że ją kocham nad życie. I że niczego nie boję się tak bardzo jak tego, że pewnego dnia mógłbym ją bezpowrotnie stracić.

Najbliższe kilka minut spędziłem tam, z całych sił tuląc śpiącą kobietę i płacząc w jej piżamkę.

*****

– Nadal bez zmian? – zapytał Matt, upijając ze swojej szklanki łyk whisky z colą.

Byliśmy w moim domu, gdzie miałem tylko pokazać mu, jak na gotowo złożyłem utwór. Ostatecznie skończyło się na tym, że siedzieliśmy we dwóch w salonie, popijając whisky i oglądając losowo wybrany mecz tenisa ziemnego. Właściwie to tylko leciał w tle, spoglądaliśmy bardzo sporadycznie.

– Bez zmian – odpowiedziałem. – Mam już tego coraz bardziej dosyć. Siedzę tu sam, większość dnia nie mam nawet do kogo się odezwać, a gdy idę do szpitala, codziennie dostaję tą samą odpowiedź, która tak naprawdę nic mi nie daje... Jedyne, co odróżnia w tej chwili Aaliyah od martwej osoby, to jej bijące serce. Nie mogę się skupić na niczym innym, cały czas myślę tylko o tym, czy ona się obudzi i jak będzie się wtedy czuć. Nic poza tym...

– Jest w rękach specjalistów. Nie pozwolą jej umrzeć...

– Może i nie, ale może zostać w aktualnym stanie, co jest równie beznadziejną opcją, z tym wyjątkiem, że mógłbym się łudzić, że ją zobaczę.

– Michael, nie mów tak. Myślę, że robią wszystko, co mogą. Nie będzie to trwało wiecznie, zobaczysz. Obudzi się, będziesz mógł spojrzeć w jej oczy, przytulić ją, porozmawiać... Może nawet po...

– Doszło między nami do tego w chwilę przed zabiegiem, który mi ją zabrał. Uwierz, że oddałbym wszystko, żeby znów to zrobić – przerwałem, powracając w pamięci do tego dnia.

Doskonale pamiętałem ten moment. Właściwie to pamiętałem tylko ją, nie okoliczności. Jej bliskość. Jej ciężar na moich kolanach. Jej dłonie na moich ramionach. Jej usta na moich ustach. Ciepły zapach jej ciała zmieszany z wonią słodkich, kobiecych perfum. Na samo wspomnienie zachciało mi się płakać. Znowu.

– Michael – Matt położył rękę na moim ramieniu – wierzę w to, że jeszcze nieraz tego doświadczysz. Nie trać nadziei. Póki jej serce bije, módl się, żeby się obudziła. Ja także będę się modlił.

Spojrzałem na niego z lekkim niedowierzaniem. Wokalista zespołu metalowego właśnie mówił mi o... modlitwie?

– Co? Serio mówię. Bywa skuteczne, chociaż mojego związku nie uratowało – zaśmiał się.

Zrobiło mi się głupio, że rozmawiamy głównie o mnie, dlatego dopytałem.

– Przykro mi. Długo byłeś z tamtą dziewczyną?

– Dziesięć lat. Pięć lat byliśmy po ślubie i mamy ośmioletniego syna. Ale nie żałuję. Najważniejsze dla mnie, że nadal mam kontakt z Evannem, a kocham go bardziej, niż kogokolwiek innego na świecie. To naprawdę mądry dzieciak. Naprawdę, w chwili, gdy zostałem tatą, nic nie liczyło się dla mnie tak, jak syn.

– Nie znam tego uczucia, raczej nie spieszy mi się do posiadania dziecka – odpowiedziałem.

– A przypomnij mi, ile masz lat?

– W sierpniu skończyłem dwadzieścia cztery. Myślę, że w moim wieku mówiłeś to samo.

– To racja. Nawet nie miałem dziewczyny, a moja późniejsza żona wtedy miała trzynaście lat – zaśmiał się.

Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

– To ogromna różnica – zauważyłem. Z moich szybkich obliczeń wynikało, że jego była żona miała teraz dwadzieścia siedem lat, wówczas gdy on liczył sobie trzydzieści osiem.

– Nie zamierzam narzekać – Matt mrugnął do mnie porozumiewawczo. – Gdybyśmy się tylko od siebie tak bardzo nie oddalili... Ale mówię. Mam młodego. To najważniejsze. Zresztą. Zobaczysz w swoim czasie, jakie to uczucie.

Nagle podczas jednej rozmowy poznałem zupełnie innego Matta. Nie jako metalowego muzyka, artysty, a jako niegdyś męża i oddanego ojca.

W sumie chciałem kiedyś poznać uczucie, jakim jest posiadanie własnego dziecka. Jedna z moich kuzynek, Rose, z którą zresztą miałem dobry kontakt, miała ich aż czworo i wszystkie kochałem całym sercem. Zresztą – z wzajemnością. Marzyłem, żeby za jakiś czas też mieć taką gromadkę. Gdybym tylko miał dziewczynę, albo choćby mógł zapytać Ally, jak ona się na to zapatruje...

Gdy Matt opróżnił swoją szklankę, wstał i wyłączył telewizor.

– Chodź ze mną do baru, możesz zresztą po kogoś zadzwonić. Przyda ci się chwila wyluzowania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro