13. Tęskniłem za Tobą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Michael

Nigdy nie spodziewałem się, że to znienawidzone przeze mnie zdrobnienie będzie tak wielkim powodem do radości.

Z niedowierzaniem podniosłem wzrok na Aaliyah. Od razu zwróciłem uwagę na oczy. Zielone, otwarte oczy. Dziewczyna posyłała mi słaby uśmiech. Wróciła!

– LeeLo! – pisnąłem, z całych sił ją przytulając. – Mój słodki Boże, nie wyobrażasz sobie, jak za tobą tęskniłem, mała!

Przez dłuższą chwilą nie byłem w stanie powiedzieć nic więcej. Tuliłem ją do siebie, płacząc w jej ramię. Tym razem jednak były to łzy radości, których w żaden sposób nie umiałem powstrzymać.

Z pewnym zaniepokojeniem zauważyłem jednak, że dziewczyna nie odwzajemnia uścisku. Usłyszałem, jak coś mruknęła.

– W porządku, Lee? – zapytałem, odsuwając się delikatnie od niej, ale nadal trzymałem ją w ramionach.

– Tak badzo chciałabym cię przytuić... – zaczęła, a do jej oczu napłynęły łzy. Mówiła niewyraźnie, ale bez większego problemu mogłem zrozumieć, co ma na myśli.

Jednak zdawało się, że ona była w szoku z powodu sposobu, w jaki mówi, bo nie dokończyła, tylko się rozpłakała. Nie dowiedziałem się, o co może jej chodzić.

Pielęgniarka musiała usłyszeć jej szloch, bo przyszła do nas. Wyglądała na zaskoczoną widokiem płaczącej, wtulonej we mnie dziewczyny. Trwało to jednak chwilkę, bo za moment już do niej podeszła.

– Panna Jackson? Jak się panienka czuje? – zapytała, przyklękając.

– Nie mogę r-yć rękoma – wyszlochała – i nie czuję nóg...

Nagle cała moja radość z powodu jej powrotu minęła. Było z nią coś nie tak... Biedna mała... Miała być już zdrowa.

A nie była. Wręcz przeciwnie, zdawało się, że jest gorzej, niż było.

– Mogę poprosić panienkę, żeby panienka wstała? – zapytała pielęgniarka. – A pana poproszę, żeby pan jej pomógł.

Wstałem z łóżka, żeby móc potem pomóc Ally w razie potrzeby utrzymać równowagę. Jednak ledwie straciła oparcie z mojej strony, upadła, o mały włos nie zahaczając głową o ścianę, ale w ostatniej chwili zdążyłem ją złapać.

– Spokojnie, LeeLo – szepnąłem, mocno trzymając ją pod łopatkami. – Pomogę ci.

Ostrożnie podniosłem ją do góry. Była lekka jak piórko, nie sprawiało mi to żadnego problemu.

Bałem się ją puścić w obawie, żeby znów nie upadła. Wydawała się być bardzo krucha i delikatna, jak szkło...

Czułem, że cały czas cały jej ciężar opiera się na moich ramionach. Nie była w stanie sama stanąć... To nie mogło być prawdą...

Pielęgniarka zaleciła mi zostać z Aaliyah, a sama poszła po lekarza. Tylko ją przytulałem. Co innego mi pozostało?

– Co się ze mną stao? – zapytała cicho dziewczyna.

– Pamiętasz, że przygotowywałaś się do zabiegu, prawda?

Przytaknęła.

– Nie mogłabym zapomnieć – odpowiedziała, bardzo cicho i powoli, ale zaskakująco wyraźnie, patrząc prosto na mnie.

Część mnie chciała wykorzystać ten moment i ją pocałować, ale się powstrzymałem i zdecydowałem się jej wszystko opowiedzieć.

– Zabieg się udał, ale chyba dostałaś zbyt mocną narkozę czy coś w tym stylu, bo nie mogli cię wybudzić. Nie wyobrażasz sobie, co wtedy czułem – głos zaczął mi drżeć. – Codziennie tutaj przychodziłem, codziennie do ciebie mówiłem, a od lekarzy codziennie słyszałem to samo: brak poprawy, ale jest stabilnie. I tak przez całe pieprzone dwa miesiące – mówiłem. – LeeLo... Ciężko mi to przechodzi przez gardło, wiedząc, jak się teraz czujesz, ale... Nic nie jest w stanie opisać mojej radości z tego powodu, że znów cię widzę i znów mogę z tobą rozmawiać.

– Codziennie? Przez tak długi czas? – zdziwiła się dziewczyna.

– Codziennie – odpowiedziałem. – Tęskniłem za tobą. Bardzo.

– Przysuń się – poprosiła dziewczyna, widocznie nie będąc w stanie zrobić tego sama.

Zrobiłem, o co poprosiła, a ona złożyła delikatny i niepewny pocałunek na moich ustach, jakby chciała tym wyrazić swoją wdzięczność. Brakowało mi tego. Bardzo.

Choć wyglądała na bardzo słabą, uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem jej uśmiech.

– Za tym też tęskniłem – szepnąłem, całując ją w czoło.

– Cóż. W takim razie się cieszę, że sprawiłam ci radość – Ally ukryła głowę głębiej w moich ramionach. Już była znacznie spokojniejsza, niż jeszcze chwilę temu.

Myślałem, żeby napisać wiadomość do Matta, że jednak wrócę później i że może wracać do siebie, tylko niech podrzuci mi klucze, ale nie byłem w stanie wyciągnąć nawet telefonu. Miałem przy sobie Ally! Czego więcej mogłem chcieć od życia?

No dobra. Tego, żeby była zdrowa. Ale teraz, gdy już tu była, wierzyłem, że nadejdzie taki dzień, że będzie w pełni zdrowa. I ja zamierzałem jej w tym pomóc.

Pielęgniarka wróciła razem z lekarzem, którego dosłownie chwilę temu widziałem przed salą.

– Dobrze panią widzieć, panno Jackson – powiedział mężczyzna, patrząc na mocno wtuloną we mnie dziewczynę. – Pani Jacobson przekazała mi, że wybudziła się pani, ale ma pani pewne problemy z utrzymaniem równowagi...

Przytaknęła.

– No dobrze. Poproszę pana o wyjście, muszę zrobić kilka badań...

– Nie! – pisnęła Ally. – On naprawdę nie może zostać?

– Nie będę przeszkadzał, LeeLo – powiedziałem, całując ją w czoło – Zobaczymy się później, obiecuję.

Nie sprzeczała się ze mną. Ostrożnie odłożyłem ją na poduszkę i uśmiechnąłem się do niej na odchodne. Pielęgniarka wyszła za mną.

– Niech pan wróci do domu. Zadzwonię do pana, gdy będzie już po badaniach, ale to raczej nieprędko...

– Oczywiście. Proszę tylko nie zapomnieć – upewniłem się, wyjmując kluczyki z kieszeni.

– Na pewno nie zapomnę. Cieszę się, że panna Jackson już jest z nami...

– Nadal będzie pani się nią zajmować w razie potrzeby?

– To panna Jackson sama ma wybrać sobie pielęgniarkę, która będzie jej pomagać, gdy wróci do domu. Wróci za kilka tygodni. W tym czasie przekonam do siebie pannę Jackson i myślę, że tak będzie.

Odpowiedziałem jej, że byłbym zadowolony, gdyby tak się stało i pożegnałem się z kobietą.

Nigdy nie wróciłem do domu tak szybko, jak wtedy. To była dosłownie chwila, a stałem pod drzwiami i naciskałem na dzwonek, czekając, aż Matt raczy mi otworzyć.

Ledwie to zrobił, naskoczył do mnie z pretensjami.

– Michael, do kurwy nędzy, cztery godziny... Cztery godziny siedziałem zamknięty w tym domu i czekałem jak jakiś pies, aż jaśnie pan wróci do domu...

Przerwałem mu, łapiąc go za ramiona.

– Aaliyah się obudziła. Mała znowu jest z nami! – obwieściłem, śmiejąc się. – Rozumiesz? Obudziła się, rozmawiałem z nią...

– Naprawdę? Mike, to cudownie – mój przyjaciel cieszył się razem ze mną. – Opowiadaj! Jak się czuje? Wszystko w porządku?

Uśmiech zszedł mi z twarzy.

– Niewyraźnie mówi, nie chodzi ani nie jest w stanie poruszać rękoma – wymieniłem. – Myślę, że z tego wyjdzie...

Matt położył dłoń na moim ramieniu.

– Na pewno. Ale cieszę się, że w końcu widzę cię tak szczęśliwego i mam nadzieję, że niedługo poznam tą dziewczynę.

*****

Telefon od pielęgniarki dostałem późnym wieczorem. Matt nadal był ze mną, pokazywał mi jakiś nowy utwór, ale gdy powiedziałem mu, że jadę do szpitala, zawinął swoje rzeczy i stwierdził, że mam się spodziewać go jutro o stałej porze.

Przez szybę widziałem Aaliyah rozmawiającą z pielęgniarką. Chciałem do nich wejść, ale drogę zastąpił mi lekarz.

– Był pan opiekunem panny Jackson, prawda? Mogę pana poprosić na słowo? – zapytał. Nie czekał na moją odpowiedź, zaprowadził mnie po prostu do gabinetu, gdzie polecił mi usiąść.

– Co się stało Aa... pannie Jackson? – zapytałem od razu.

Lekarz wyglądał na bardzo spokojnego, ale to, co mi potem powiedział, wcale nie należało do przyjemnych informacji.

– SMA typu trzeciego. Panna Jackson musiała mieć wyjątkowego pecha, bo rzadko zdarza się, żeby ten typ choroby wystąpił u osoby dorosłej. To rdzeniowy zanik mięśni. Prawdopodobnie panna Jackson nie będzie już nigdy chodzić, choć, oczywiście, zrobimy co w naszej mocy, jednak szanse są znikome...

– To będzie postępować?

– Jako osoba prowadząca pannę Jackson od początku jej chorób, nie pozwolę na to – odpowiedział lekarz, pokazując mi kartkę. – Już dostała pierwsze porcje leków. Czeka ją intensywna fizjoterapia. Nie odzyska dawnej sprawności, to bardziej niż pewne. Ale po dłuższym czasie może przyniesie to jakieś efekty. Aczkolwiek, jak powiedziałem. Nie pozwolę, żeby choroba postępowała.

Potrzebowałem chwili, żeby ochłonąć, zanim wszedłem na salę. Ally nie będzie chodzić. Prawdopodobnie całe życie będzie zależna od kogoś innego. Nie poradzi sobie sama nawet jednego dnia...

I tym kimś będę ja. Tym razem jej nie zawiodę.

Po szybkim odetchnięciu wszedłem na salę. Ally była już sama. Chyba widziała, że coś ze mną nie tak.

– Znam diagnozę – powiedziała od razu. – Wiem, że czeka mnie życie na wózku i całodobowa opieka... Karmić, wozić, kąpać, ubierać, pamiętać o lekach, wizytach u lekarza...

Usiadłem na jej łóżku i chwyciłem jej dłoń. Delikatnie udało jej się ją złapać, ale był to bardzo swobodny uścisk. Mocniej bez wątpienia nie dawała rady...

– To będzie bardzo trudne – kontynuowała, mówiąc bardzo powoli, żeby było dosyć wyraźnie. – Wiesz, że nie trzymam cię przy sobie na siłę, ale teraz to już ostatnia szansa. Nie chcę cię w żaden sposób ograniczać...

– Nie mów dalej – poprosiłem. – Mówisz mi to od paru ładnych lat, ale nigdy nie wzięłaś pod uwagę, że ja tego chcę. Chcę mieć pewność, że z tobą wszystko w porządku i pomagać ci najlepiej, jak tylko umiem. Gdyby mi na tym nie zależało, już teraz by mnie tutaj nie było, Ally. Ale jestem. I będę do samego końca – obiecałem, podnosząc dziewczynę do góry, żeby ułożyć ją na swoich kolanach.

– Jesteś niesamowity – Ally poniosła na mnie swoje piękne, zielone oczy.

– Kocham cię nad życie, mała. To, czy jesteś w pełni zdrowa, czy nie, nigdy nie miało dla mnie żadnego znaczenia – wyznałem, a moje serce zabiło dwa razy mocniej.

Aaliyah, korzystając z tego, że jest blisko, znów mnie pocałowała. Tym razem już znacznie pewniej, choć nadal bardzo czule.

– Wydaje mi się, że nie pozostawiasz mi wyboru. Też cię kocham, Michaelu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro