2. Będziesz tego żałować

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aaliyah

Następnego dnia – właściwie bardziej z powodu znudzenia, niż ogólnych chęci – stwierdziłam, że pójdę do studio. Doszłam do wniosku, że mogę się przydać Michaelowi, a przecież i tak w razie potrzeby mogłam wyjść.

Toteż punktualnie o ósmej rano, schludnie umalowana i ubrana w elegancką koszulę, stawiłam się w pracy. W niedużej torebce miałam butelkę wody i leki przeciwbólowe, na wszelki wypadek. Ogólnie czułam się raczej dobrze.

– Jesteś pewna, że chcesz iść? – upewnił się Michael, gdy zakładałam buty. – Nie chciałbym, żebyś potem siedziała do końca na siłę.

– Dam sobie radę – zapewniłam, podając mu klucze od samochodu. – Ale jak wiemy, jestem beznadziejnym kierowcą, więc lepiej będzie, jak pomożesz mi się tam dostać.

Michael westchnął. Nie lubił, gdy chodziłam do studio na całą zmianę, choć nie do końca to rozumiałam. W domu też mogłam się nagle źle poczuć i co wtedy? Musiałabym do niego dzwonić, on musiałby zwolnić się z pracy... Gdy byłam z nim, mógł zareagować od razu.

Na miejscu minęłam kierowniczkę, mówiąc tylko, że jestem i pierwsza pobiegłam do naszego studio, gdzie od razu usiadłam przy komputerze.

Michael wszedł w chwilę później. Uśmiechnął się, widząc mnie przy sprzęcie.

– No dobrze, LeeLo. W takim razie ty poprawiaj, a ja sobie odpocznę – powiedział, zajmując miejsce obok mnie.

– Żaden problem, idź sobie zrób kawki – odparłam, podłączając słuchawki. – Mi zresztą również.

Mickey wstał i zmierzwił mi włosy.

– Dobrze wiesz, że nie zrobię ci kawy. Przyniosę ci coś chłodniejszego – stwierdził z pewnym zniecierpliwieniem i wyszedł.

Mój przyjaciel bardzo pilnował tego, żebym nie brała do ust nic, co może mi zaszkodzić. Wiedział, że uwielbiam kawę, jednak przy mojej chorobie jej picie było niewskazane, to samo z innymi gorącymi napojami. Tak samo większość słodyczy i tak naprawdę prawie całe jedzenie, gdybym miała się nad tym bardziej rozczulać, okazałoby się, że mogę jeść tylko papki dla niemowląt i musy. Nie mogłam się już doczekać, żeby wyznaczyli mi termin operacji, i miałam nadzieję, że będzie to szybko. Chciałam ominąć żywienie sondą i kompletny brak przyjemności z jedzenia.

Włożyłam słuchawki i odtworzyłam nagrany wczoraj utwór. Głos wokalisty brzmiał naprawdę dobrze, musiałam tylko wyczyścić szum i może dodać autotune'a, choć zastanawiałam się, czy to drugie jest niezbędne.

Odtwarzałam nagranie stopniowo, po kilka sekund i ustawiałam odpowiednio wszelkie ustawienia. Było to żmudnym, pracochłonnym zajęciem, ale stosunkowo łatwym.

Michael wrócił po kilku minutach, niosąc w rękach dwa kubki. W jednym była herbata, a w drugim jakiś sok. Położył je w bezpiecznym miejscu, żeby nie zalać sprzętu.

– I jak ci idzie? – zapytał, zakładając drugie słuchawki i zaczął przysłuchiwać się efektom mojej pracy.

– Zastanawiam się, czy jest sens bawić się tu z autotune'em – odpowiedziałam, na chwilę przerywając poprawki. – Zaśpiewał bardzo czysto, a ma ładną barwę głosu.

– Daj spokój, tutaj aż szkoda – zgodził się ze mną Mickey. – Wyczyść tylko trochę ewentualne szumy i po problemie.

– To właśnie robię.

Najbliższe kilka godzin spędziłam na dopracowywaniu nagrania. Przerwał mi dopiero głos kierowniczki mówiącej, że mamy pół godziny przerwy na drugie śniadanie.

Michael wyjął swój portfel i szybko przeliczył drobne.

– Idę po coś do jedzenia. Chcesz coś? – zapytał.

Już miałam mu odpowiedzieć, że mam ochotę na coś słodkiego, ale od razu dotarło do mnie, że Michael się nie zgodzi. Też różnie z tym u mnie bywało.

– Nie, dzięki. Mam wafle ryżowe. Możesz mi co najwyżej kupić sok jabłkowy. Oddam ci pieniądze w domu.

Chłopak popatrzył na mnie ze współczuciem. Wyczuł, że to nie jest coś, co chciałam teraz zjeść. Wiedziałam jednak, że nie wezmę go na litość i nie mogłam liczyć na to, że wróci z tabliczką czekolady dla mnie.

– Jasne. Zaraz wracam.

Zamknął za sobą drzwi, a ja odsunęłam swój fotel od biurka i wzięłam do ręki telefon.

Właściwie nie wiem, na co liczyłam. Ze starszą siostrą nie miałam żadnego kontaktu. Od innych ludzi wiedziałam, że była już od kilku lat po ślubie, miała dwoje dzieci i w najbliższym czasie miała zostać mamą po raz trzeci.

Inni moi znajomi raczej kontaktowali się ze mną przez Michaela, chyba, że sprawa dotyczyła bezpośrednio mnie. Trzymaliśmy się w kilka osób: ja, Michael, Noah, Justin i jedyna oprócz mnie dziewczyna, dwudziestoośmioletnia Lauren. Razem wychodziliśmy, przeważnie na imprezy czy domówki, ja, Michael i Noah spotykaliśmy się także w pracy, a Lolly widywałam w salonie kosmetycznym, bo to ona zajmowała się moimi paznokciami, w czym była niedościgniona. Justin też z nami pracował, choć przenieśli go na inny dział, więc od wieków go nie widzieliśmy.

Znudzona przeglądałam social media, sama dodałam jakieś stories z pracy, podgryzając sobie suche, niemal bezsmakowe wafelki. Myśl, że to czekolada, Aaliyah, myśl, że to czekolada...

Wrócił Michael. Podał mi butelkę z sokiem.

– Dobrze się czujesz, LeeLo? – zapytał, spoglądając na mnie, jakby chciał ocenić, jak bardzo źle wyglądam.

– Tak, jest świetnie – odpowiedziałam.

– Tak myślałem – uśmiechnął się chłopak, po czym postawił przede mną pudełko.

Otworzyłam je. W środku była duża babeczka z budyniem i owocami!

– Smacznego, mała. Mam nadzieję, że nie będzie źle – usłyszałam, po czym Michael lekko mnie przytulił i ucałował w czoło.

Rzuciłam mu się na szyję. Było mi naprawdę miło.

– Nie wiem, czy dam radę to przełknąć, ale mentalnie i tak będę się cieszyć, że z własnej, nieprzymuszonej woli kupiłeś mi coś słodkiego.

– Tylko się nie przyzwyczajaj. I proszę cię, jedz powoli i dobrze ją pogryź.

Zatopiłam zęby w kruchym cieście i wzięłam mały gryz. Była przepyszna!

Jednak stosując się do zalecenia Michaela, jadłam bardzo wolno, na tyle, że po połowie babeczki byłam już syta.

– Co powiesz na wyjście z chłopakami i Lauren dzisiaj wieczorem? – zaproponował Michael, na chwilę odrywając wzrok od telefonu.

– Bardzo chętnie – odpowiedziałam, otwierając swoją butelkę. – Kto zaproponował?

– Nie byłem to ja, nie byłaś to ty, Justin podobnie jak my jest w pracy, Noah praktycznie w ogóle przestał używać telefonu, więc nie rozumiem, jak w ogóle mogłaś zadać to pytanie – zaśmiał się Mickey. – Oczywiście, że Lolly. W porządku. Odpiszę jej, że będziemy oboje.

Punktualnie o piętnastej skończyliśmy zmianę, po której wróciliśmy bezpośrednio do domu. Wyjść mieliśmy około dziewiętnastej, więc czasu było naprawdę sporo.

Jak codziennie, pierwsza rzecz, jaką zrobiliśmy, było wspólne napicie się herbatki. On – czarnej, gorącej, a ja owocowej na zimno.

– Na pewno dobrze się czujesz, Ally? – zapytał Michael, upijając łyk ze swojej szklanki. Zapewne miał wyrzuty sumienia po kupieniu mi babeczki.

– Jest wyjątkowo dobrze – oceniłam. – Nie musisz o to co chwila dopytywać.

– Jeżelibym nie pytał, to znając ciebie, w ogóle byś mi tego nie mówiła – Michael przewrócił oczami. – Cieszę się, że jest dobrze, ale wiesz. Mam nadzieję, że nie zamierzasz dzisiaj pić?

Popatrzyłam na niego.

– Chyba sobie żartujesz. Nie wytrzymam z wami na trzeźwo...

– Jeżeli bardzo ci to przeszkadza, ja też mogę sobie odpuścić. LeeLo... Chodzi o twoje zdrowie, nic więcej...

– Michael, doceniam twoją troskę, ale pozwól, że sama zadecyduję, co mi wolno, a czego nie – odparłam z lekkim zniecierpliwieniem.

Michael tylko na mnie spojrzał, ale sprawiał wrażenie, jakby był zły, że go nie posłuchałam.

– Okej, Lee. Rób, co uważasz, ale już teraz mogę ci powiedzieć, że będziesz tego żałowała.

To mówiąc, wziął swoją szklankę i wszedł po schodach do swojego pokoju. Nie lubił, gdy tak się zachowywałam.

Miał rację. Po alkoholu byłam w stanie bliskim agonalnemu, z reguły nie obywało się bez ingerencji lekarza, bo ból był nie do wytrzymania. Ale czasem czułam potrzebę choćby na te kilka godzin, w trakcie, gdy powoli traciłam nad sobą kontrolę, zapomnieć o tym, jak bardzo mnie boli i jak wiele mnie ogranicza. Michael tego nie rozumiał, jego zdaniem powinnam się sztywno stosować do wszelkich zaleceń, żeby po prostu się lepiej czuć. Ale jak długo można tak funkcjonować?

Dokończyłam herbatę i poszłam do siebie.

Mój pokój mieścił się zaraz obok pokoju Michaela, ale był odrobinę mniejszy. Stało w nim duże łóżko, na przeciwko którego postawiona była szafa. Z jednej strony łóżka stała komoda i spore biurko, a z drugiej – toaletka i nieduży regał z książkami. Na ścianach wisiały różne zdjęcia, w większości z moimi przyjaciółmi, kilka zdjęć z rodzicami... Nad biurkiem z kolei zawieszona była moja ukochana gitara. Miałam ją tylko jedną, akustyka, który służył mi od czasów szkoły muzycznej. Inne gitary pożyczałam od Michaela, który akurat na tym swoim hobby nie oszczędzał.

Lubiłam ten pokój. Nie zmieniałam w nim praktycznie nic, odkąd wprowadziłam się tu jako siedemnastolatka. Szybko poczułam się w nim, jak u siebie w domu, dlatego nawet przez moment nie myślałam, żeby przenieść się na swoje. Zwłaszcza, że wskazana była stała obecność przy mnie innej osoby, a troskliwy, rozsądny Michael był tak naprawdę jedyną osobą, która potrafiłaby mi pomóc nawet w podbramkowej sytuacji.

Wyjęłam z szafy dżinsy i top na ramiączkach. Stwierdziłam, że będzie to wyglądać dosyć dobrze. Planowałam założyć do tego swoje ulubione, sznurowane botki na wysokiej szpilce, z odkrytymi palcami.

Mimo iż było jeszcze dużo czasu, zaczęłam robić makijaż. Nie lubiłam mieć go na twarzy zbyt dużo, ograniczyłam się tylko do pomalowania rzęs i pociągnięcia ust pomadką nawilżającą. Z kolei swoje długie, wiśniowoczerwone loki spięłam w wysoki kucyk. Znacznie większą wagę przyłożyłam do biżuterii, którą uwielbiałam.

Akurat kończyłam się szykować, gdy do mojego pokoju wszedł Michael. Jego mina mówiła mi, że wyglądam dobrze.

– Kim jesteś i gdzie jest Aaliyah Jackson? – zapytał ze śmiechem i podszedł bliżej mnie. – Świetnie wyglądasz.

– Się nie zakochaj – odpowiedziałam, poprawiając przy lustrze włosy.

– Za późno – usłyszałam, ale gdy tylko popatrzyłam w jego stronę, dodał – Nieważne. Żartowałem. Ale i tak wyglądasz bosko.

– Znajdź sobie dziewczynę, przy której skorzystasz z życia więcej, niż przy mnie – powiedziałam.

Wiedziałam, że podobam się Michaelowi. Proponował mi związek, odkąd skończyliśmy po piętnaście lat. Jednak odkąd zachorowałam, starałam się utrzymywać między nami pewien dystans, żeby nie przyszło mu do głowy tego powtarzać. Kochałam go jak brata, to racja. Przyjaźniliśmy się od zawsze. Uważałam, że jest naprawdę przystojny. Ale zasługiwał na kogoś lepszego, niż ja.

– Dobrze wiesz, że tego nie zrobię – mówiąc to, wyglądał na naprawdę pewnego siebie. – Poza tym, nie chciałbym, żebyś się wyprowadzała, a raczej byłoby to nieuniknione, gdybym miał dziewczynę. Wolę nie, zresztą, nie znam żadnej dziewczyny wartej uwagi...

– Lauren James? – rzuciłam. – Albo Jenna Weaver?

– Za stara – roześmiał się Michael. – Jest świetna jako przyjaciółka, ale obawiam się, że nie dogadałbym się z nią, gdyby miała być moją dziewczyną. A Jen... Nie. Źle bym się czuł, chodząc z siostrą najlepszego kumpla. Mniejsza. Chodźmy. Powoli wypadałoby wychodzić.

Zeszliśmy na dół i wyszliśmy na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi. Do miejsca spotkania nie było daleko, toteż poszliśmy tam pieszo. Zresztą, ani ja, ani Michael raczej nie będziemy w stanie prowadzić samochodu w trakcie drogi powrotnej.

Przed budynkiem czekali na nas Lauren, Justin i, ku memu wielkiemu zdziwieniu, rodzeństwo Weaver.

– Cześć! Boże, Jenna, jak ja cię dawno nie widziałam! – z piskiem rzuciłam się dziewczynie na szyję.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę, Liyah – Jen odwzajemniła mój uścisk, po czym się wyprostowała. Jej brat spojrzał na nią z uśmiechem.

– Udało mi się w końcu wyciągnąć tę istotę z domu – powiedział, widocznie ciesząc się z tego powodu. – Tak więc, dzisiaj muszę z nią nadrobić cały ostatni rok – zażartował, czochrając swojej siostrze włosy.

Zazdrościłam Jennie i Noah ich relacji. Odkąd pamiętałam, wszędzie przebywali razem, oboje bardzo się o siebie troszczyli, choć szczególnie rzucało się to w oczy u Noah, który traktował swoją bliźniaczkę jak małą dziewczynkę, której trzeba pomagać i której trzeba bronić. Byli tak blisko, że tabloidy pisały o nich przez pewien czas jako o parze, czego długo nie mogli sprostować.

Ja miałam cztery lata starszą siostrę. Antoinette od zawsze była traktowana nieco inaczej, niż ja. Zawsze to ona była tą lepszą, mądrzejszą, ładniejszą... Wprawdzie rodzice kochali nas obie tak samo, ale widziałam różnice, tak samo, jak widziała je reszta rodziny. Wszyscy zachwycali się tym, jak urodzona i wychowana we Francji Antoinette płynnie mówi zarówno po francusku, jak i po angielsku, wychwalali jej niesamowity talent do nauk ścisłych, byli dumni z jej decyzji o studiach medycznych... Nigdy nie byłam taka jak ona. W przeciwieństwie do siostry, ja od urodzenia mieszkałam w Stanach, języka francuskiego uczyła mnie później będąca Francuzką mama. Nie lubiłam się uczyć, całe życie zresztą poświęciłam muzyce, poszłam na związane z tym studia, czego rodzina nie rozumiała. Dla nich było to szaleństwem, czymś nieopłacalnym...

Antoinette dawała mi odczuć tę przepaść. Nie lubiła mnie, odtrącała moje towarzystwo od samego początku, choć rodzice nie raz, nie dwa, próbowali nas do siebie zbliżać. Była dla mnie kompletnie obcą osobą. A jeszcze bardziej odczułam to zaraz po śmierci rodziców, gdy wyrzuciła mnie z dnia na dzień z domu i zmieniła nazwisko na nazwisko mamy – Villanueva.

– No, to w takim razie nie ma co tutaj stać, idziemy! – zarządziła Lauren, biorąc za rękę mnie i Jennę i ciągnąc nas do lokalu.

Zamówiła każdemu kolejkę. Już podnosiłam kieliszek do ust, gdy Michael złapał mnie za rękę.

– Ostrzegam cię po raz ostatni, LeeLo, a wiesz, że nie chcę dla ciebie źle. Będziesz tego żałować.

Zignorowałam go i opróżniłam swój kieliszek jednym chaustem.

*****

Nie miał racji. Im więcej wypiłam, tym mniej zwracałam uwagę na to, czy coś mnie boli, czy nie. Nie przejmowałam się też tym, czy jedzenie mi zaszkodzi, czy nie. Jedynym ograniczeniem było krzywe spojrzenie Michaela. Nic mi nie tłumaczył, wiedział, że i tak go nie posłucham. Widziałam jednak, że nie pił na równi z nami, jakby nie chciał się upić.

Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach.

– Wyluzuj, Michael – powiedziałam. – Nic mi nie będzie.

– Bądź tak uprzejma i zejdź ze mnie – jęknął chłopak. – To wcale nie jest zbyt przyjemne.

Wykonałam jego prośbę.

– Nawet jeżeli nic ci nie będzie, wolę być przesadnie ostrożny i mimo wszystko, w razie potrzeby być w stanie zawieźć cię do lekarza. A że wiem, że ty mnie nie posłuchasz – tu cmoknął mnie w czoło – baw się dobrze, LeeLo.

Do końca imprezy nie zwracałam już na niego nawet najmniejszej uwagi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro