4. Muszę wam coś powiedzieć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Michael

O umówionej godzinie wziąłem z domu deskorolkę i skierowałem się do skateparku. Może i byłem nieco za stary na jazdę na desce, ale nie zamierzałem rezygnować z tego tylko ze względu na dziwne spojrzenia dzieciaków. Podobnie zresztą uważali moi przyjaciele.

Na miejscu był już Noah ze swoją siostrą. Jenna sprawiała wrażenie, jakby pierwszy raz w życiu miała na sobie rolki. Noah ciągnął ją za ręce, popychał, łapał w razie potrzeby... Przy tym oboje się z siebie śmiali. Cudownie było znowu widzieć rodzeństwo Weaver razem, zwłaszcza w tak pozytywnym nastroju.

Ja byłem jedynakiem, śmiem nawet twierdzić, że wpadką, bo rodzice wzięli ślub dopiero, gdy poszedłem do szkoły. Ale nigdy mi nie przeszkadzał brak rodzeństwa, bo odkąd pamiętam, moja mama przyjaźniła się z Jean Jackson, nawet nazywałem ją „ciocią”. A, jak nietrudno się domyślić, młodszą córką pani Jackson była Aaliyah, która przebywała ze mną tak często, że nie odczuwałem braku rodzeństwa. Była dla mnie jak siostrzyczka, nie wyobrażałem sobie, żeby kiedyś musieć się z nią rozdzielić. Ba, już jako dzieciak powiedziałem mamie, że jak będę dorosły, to ożenię się z Aaliyah Jackson. Podejrzewałem zresztą, że to samo na myśl o rozdzieleniu się kiedykolwiek z Jenną czuł Noah, w końcu bez Jenny był kompletnie innym człowiekiem, a ich więź była o tyle silniejsza, że faktycznie byli rodzeństwem. W dodatku bliźniętami.

Obserwowałem ich z daleka, nie chcąc im przerywać. Podjechałem bliżej dopiero wtedy, gdy zobaczyłem nadjeżdżającą na wrotkach Lauren, a zaraz za nią – Justina z deskorolką.

– Dlaczego nie ma z tobą Aaliyah? – zapytała Lauren, gdy przez dłuższą chwilę nikt więcej się nie pojawiał.

– Nie będzie jej – odpowiedziałem z lekkim przygnębieniem. – LeeLo jest w szpitalu, spędzi tam trzy tygodnie.

– Dlaczego? – przerwał Noah. – To może po...

– Tak. Dobrze wiemy, że Aaliyah nie może pić, bo na drugi dzień nie ma co zbierać. Trochę się zdziwiłem, bo generalnie od rana czuła się wtedy bardzo dobrze, nie spodziewałem się, że to się skończy aż tak źle... Obudziła się z płaczem, musiałem dzwonić po karetkę, Ally w tym czasie zemdlała, ja spanikowałem, nie wiedziałem, co robić – opowiadałem, nie dbając o to, czy jest to składnie. – Podłączyli jej sondę, zanim się ocknęła, mi kazali przywieźć jej rzeczy. A gdy ona się obudziła... Nie chcę nawet wiedzieć, jak musiała się poczuć, widząc, że leży w szpitalu podłączona do sondy, co znaczy mniej więcej tyle, że nie będzie już normalnie jeść.

Lauren patrzyła na mnie z lekkim zaniepokojeniem na twarzy...

– Taka młoda dziewczyna... I to tak do końca życia? – zapytała.

– Tego nie wiem, Lolly. Myślę, że nie, ale nie jestem w stanie ci tego powiedzieć na sto procent. Z tego, co wiem, nie powinno to trwać więcej, niż miesiąc, może nieco dłużej. Później będą musieli ją zoperować.

– Ale czuje się teraz lepiej? – Jenna stanęła bliżej mnie i położyła dłoń na moim ramieniu.

– Nie byłem jeszcze dzisiaj u niej, pójdę później. Ale póki co może i faktycznie bóle ustały... Tylko, że patrząc na Aaliyah i słuchając tego, co mówi, chce mi się ryczeć. Psychicznie załamała się kompletnie. Jakby już nawet nie chciała żyć. Przez tą jedną pieprzoną rurkę – odpowiedziałem. Wypowiedzenie każdego jednego słowa sprawiało mi coraz większy wysiłek, w gardle rosła mi gula rozmiarów pomarańczy.

– Idź, i to jak najszybciej. Ally musi się przyzwyczaić do nowej codzienności, a ty... Bądź przy niej – zalecił Noah. Jenna znów stanęła bliżej niego, a on lekko ją przytulił do siebie jedną ręką. Naprawdę, w tym momencie wyglądali jak para. – Myślę, że twoja obecność dobrze jej zrobi, doceni sam fakt, że jesteś z nią mimo tego, co się stało.

– Zawsze będę – zapewniłem. – Znam tę dziewczynę tak długo, że nie wyobrażam sobie nagle wymazać jej z życia, cokolwiek by się nie stało... Wiecie, że kocham tę dziewczynę nad życie – popatrzyłem na wszystkich swoich przyjaciół.

– Wiemy to doskonale – przytaknął Noah.

On wiedział najwięcej o mojej relacji z piękną kompozytorką. Jako jedyny spośród wszystkich wiedział, że to, co do niej czuję to nie tylko przyjacielska miłość. LeeLo wręcz śniła mi się po nocach, a gdy się do mnie przytulała, czułem, jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć na zewnątrz. Nikt nigdy nie był dla mnie tak ważny, jak ona i nikogo nie pragnąłem tak, jak pragnąłem jej.

Odkąd dowiedziałem się o jej chorobie, byłem pewien, że przyzwyczajona do beztroski dziewczyna nie będzie chciała stosować się do jakichkolwiek zaleceń. Dlatego na ile tylko mogłem, pilnowałem, żeby ich przestrzegała i nie było to dla mnie żadnym obowiązkiem. Martwiłem się o nią i chciałem, żeby było w porządku.

Ilekroć słyszałem od niej, że zasługuję na kogoś lepszego niż ona, miałem ochotę ją przytulić i powiedzieć, że nikogo lepszego od niej nie znajdę. Tak bardzo chciałem móc jej otwarcie powiedzieć, jak bardzo ją kocham, ale bałem się. Wiedziałem, że ona tego nie odwzajemni, że będzie się wykręcać... A to oznaczałoby, że relacja między nami nigdy nie wróciłaby do normy.

Dostałem SMS od Aaliyah. Od razu go odczytałem.

Przyjedziesz dzisiaj do mnie? Zapomniałeś wziąć moją ładowarkę, a telefon padnie mi lada moment, byłoby super, gdybyś ją przywiózł...

Jasne, LeeLo. Daj mi chwilę, zaraz wyjadę, a Ty zastanów się, czy nic więcej nie potrzebujesz.

Odpowiedź przyszła niemal od razu.

Ciebie.

Serce zabiło mi mocniej. Mnie. Potrzebowała mnie.

– Lecę do niej – powiedziałem, chowając telefon do kieszeni. – I to jak najszybciej.

– Coś się stało? – zapytała z troską Jenna.

– Nic poważnego. Po prostu napisała, że chce się ze mną zobaczyć – uśmiechnąłem się. – Umówimy się na jazdę kiedy indziej. Na razie – pożegnałem się, szybko całując w policzek obie dziewczyny i podając rękę Noah i Justinowi.

Wskoczyłem na deskę i szybko pokierowałem się z powrotem do domu. Nie chciałem, żeby moja przyjaciółka musiała długo czekać.

Biegiem odnalazłem w jej pokoju ładowarkę od telefonu i chwyciłem kluczyki od mojego samochodu.

Najkrótszą możliwą drogą i nieco naginając co niektóre przepisy ruchu drogowego dotyczące maksymalnej prędkości, pokierowałem się do szpitala. Ally w końcu na mnie czekała.

Otworzyłem drzwi do sali, w której wczoraj była LeeLo.

Leżała tam sama, pozostałe łóżka były wolne. Gdy mnie zobaczyła, lekko podniosła się do góry i posłała mi uśmiech.

Położyłem ładowarkę na szafce i usiadłem na jej łóżku, żeby ją przytulić.

– Cześć, LeeLo – przywitałem się, czując, jak drobna istota mocno się we mnie wtula.

– Tęskniłam – powiedziała cicho.

– Miałem do ciebie jechać, jak tylko spędzę trochę czasu z resztą, ale ostatecznie pojechałem, gdy tylko napisałaś do mnie wiadomość. Jak się czujesz?

– To coś okropnego – dziewczyna zwolniła uścisk, żeby wskazać na przyklejoną taśmą medyczną rurkę na swojej twarzy. – Jakby, okej, gdy już jest, w niczym mi nie przeszkadza. Ale raz dziennie jest zmieniana. To tak strasznie boli – do jej oczu zaczęły napływać łzy i znowu się przytuliła.

Niepewnie ucałowałem ją w czoło.

– Spodziewałem się, że tak będzie, widziałem jak ci ją zakładali, gdy byłaś nieprzytomna. Ale, LeeLo, musisz to jakoś wytrzymać. To tylko chwila.

– Gdy stąd wyjdę, będę musiała robić to sama, a bardziej pewne jest, że wrócę do starego trybu życia, niż będę sobie wtykać kawałek plastiku do nosa.

– Pomogę ci z tym – zaoferowałem. – I obiecuję, że będę starał się robić to tak, żeby nie sprawić ci tym bólu – dodałem.

Aaliyah położyła głowę na moim ramieniu.

– Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła. Michael, jesteś niesamowity.

Znowu pozwoliłem sobie złożyć pocałunek na jej czole.

– Nie wyobrażam sobie, żebym miał zostawić cię w tej sytuacji samą. Będę przy tobie, mała, zawsze wtedy, gdy będziesz mnie potrzebowała. Możesz na mnie liczyć.

Aaliyah na mnie spojrzała swoimi pięknymi, zielonymi oczami. Od zawsze podobał mi się ich czysty, wręcz trawiasty, żywy odcień. Poprawiła mi włosy, odsłaniając kolczyk w lewym uchu.

– Wiem, że dobrze o tym wiesz, ale... Kocham cię – uśmiechnęła się.

Serce zabiło mi mocniej. Już chciałem ją pocałować, ale mnie od siebie odsunęła.

– Nie, Michael. Proszę, nie rób nam tego. Nie rób sobie nadziei i nie wpływaj na moją decyzję. Ja już ją podjęłam i nie chcę jej zmienić. Tak będzie dla nas lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro