16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n: On The Edge of Horizon dostało swój własny trailer!!  😍😍😍

I wygląda super! Polish_Little_Mochi jest super super zdolna i... właściwie nie wiem, co powiedziec, bo to pierwszy raz, kiedy dostaję taki prezentPolish_Little_Mochi- uwielbiam cie 💜💜💜💜 

***

Jin nigdy za bardzo nie wiedział, jak radzić sobie z płaczącymi ludźmi. Dzięki swojej specjalizacji większość pacjentów, z którymi miał styczność, była pod narkozą, więc nie musiał specjalnie się wysilać, by być dla nich emocjonalnym wsparciem.

Yoongi zawsze udawał, że nie płacze i chował się wtedy po kątach, udając, że wszystko jest w porządku. Dlatego Jin w podobnych sytuacjach też udawał, że niczego nie widzi. Yoongi wolał udawać, że jest silniejszy niż w rzeczywistości, a Jin nie musiał robić nic, co mogłoby zdradzić jego uczucia do niego. To był idealny układ, a przynajmniej tak mu się wydawało.

Może gdyby jednak czasami spróbował wykrzesać z siebie trochę empatii i współczucia, nie miałby teraz takiego problemu z pocieszeniem Hoseoka, który nadal ryczał, jakby to właśnie jego spotkało największe nieszczęście i nie wyglądało na to, że miałby wkrótce przestać.

- Weź się uspokój, bo się odwodnisz - mruknął Jin, ale to nie zrobiło żadnego wrażenia na młodszym chłopaku. A powinno, bo znajdowali się w sytuacji, która zmuszała ich do dbania o siebie bardziej niż kiedykolwiek. - No weź już... nie myślę tak, chciałem cię tylko sprowokować, ok? Wydawało mi się, że będzie ci łatwiej, jeśli naprawdę się wkurwisz - pochylił się trochę, żeby poklepać Hoseoka po ramieniu. To było maksimum empatii, którą Jin w tej sytuacji mógł z siebie wykrzesać.

- Ale... ja cię naprawdę nie lubię - chlipnął Hoseok, chowając głowę między ramionami. - I myślałem, że ty mnie też...

- To faktycznie trochę... niezręcznie wyszło - przyznał Jin. Przysunął bliżej swój medyczny plecak, zastanawiając się, co mógłby teraz zrobić, skoro jego ramię już na pewno nie zostanie nastawione. - Ale... niespecjalnie mnie tym zaskoczyłeś - dodał, chcąc chociaż trochę poprawić Hoseokowi nastrój.

Młodszy chłopak nigdy specjalnie za nim nie przepadał i dla Jina nie było to wielkim odkryciem. On sam zresztą nigdy też nie starał się za bardzo wkupić w jego łaski. Yoongi co prawda na początku próbował ich zaprzyjaźnić, ale poddał się dość szybko, widząc, że nie staną się w pewnym momencie najlepszymi przyjaciółmi. Jin nie widywał się z Hoseokiem zbyt często i taki stan rzeczy nawet mu odpowiadał.

- Irytujesz mnie tak właściwie - dodał, szukając w plecaku czegoś, czym mógłby usztywnić ramię. - Masz wkurwiający nawyk ciągłego wydawania irytujących i zupełnie niepotrzebnych dźwięków - wyjaśnił. To było zupełnie szczere i na swój sposób oczyszczające.

- Mówisz tak, żebym poczuł się lepiej - mruknął Hoseok, pociągając nosem.

- Naprawdę - zaprotestował Jin. - Robisz dźwięk imitujący siadanie, chodzenie, ruch sterem....

- Wcale tak nie robię - zaprotestował Hobi.

- Robisz i to jest wkurwiające i nie byłoby słodkie nawet, gdybyś miał pięć lat - chociaż gdyby Hoseok miał pięć lat, Jin nie wahałby się, żeby porządnie go opierdolić.

- Może faktycznie.... nie panuję nad tym do końca - przyznał w końcu. - Nikt mi wcześniej o tym nie mówił.

- Do tego udajesz, że wszystko jest w porządku i się cieszysz, nawet jeśli jesteś wkurwiony. No i...

- Ok, już... już wystarczy. Wierzę ci - Hoseok raz jeszcze pociągnął nosem i w końcu podniósł głowę. Nadal wyglądał jak siedem nieszczęść i Jin mentalnie zanotował sobie, żeby nigdy nie płakać w hełmie, którego nie można będzie zdjąć, bo to po prostu wygląda nieestetycznie. Nie to, że zamierzał w ogóle płakać, bo z reguły tego nie robił, nawet kiedy miał ochotę.

W jego rodzinnym domu nie było to dobrze widziane, a na Horizon nie mógł sobie na to tak naprawdę pozwolić.

Gdyby Yoongi zauważył, że Jin się czegoś boi, prawdopodobnie wpadłby w panikę, a to pociągnęłoby za sobą lawinę złych decyzji i chaosu. Nie potrzebowali tego, zwłaszcza że nieszczęśliwe zbiegi okoliczności i problemy jakoś i tak bez trudu ich znajdowały.

- To co robimy? - zapytał Hoseok, zsuwając z ramion ciężki plecak i siadając obok Jina.

- Pomożesz mi usztywnić ramię - młodszy chłopak kiwnął głową. Przynajmniej tym razem nie zaczął panikować i płakać.

- Ok, a co dalej? - Jin miał ochotę wzruszyć ramionami, bo na tym jego plan właściwie się kończył.

Nie miał pojęcia, co mogliby zrobić. Czy powinni się ruszać z miejsca, w które przekierowało ich teleportację, a może lepiej będzie sprawdzić, czy któryś z podziemnych korytarzy nie wychodzi na powierzchnię. Nie był nawet pewien, jak to do końca sprawdzić.

- Dalej... dalej się zobaczy - mruknął niechętnie, podając Hoseokowi bandaż elastyczny.

Przez chwilę młodszy chłopak nie odzywał się, w milczeniu starając się zrobić opatrunek najlepiej, jak tylko umiał.

- Nie masz żadnego planu, prawda? - zapytał, nie przerywając pracy.

- A ty masz? - odpowiedział pytaniem na pytanie Jin. Nie miał siły zastanawiać się nad tak trudnymi sprawami, jak znalezienie wyjścia z jaskini. Jedyne, na co miał teraz ochotę to poważne nadużycie środków przeciwbólowych, przespanie całego kryzysu i obudzenie się na Horizon. Albo nie obudzenie się wcale.

Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że nie może zostawić tak Hoseoka. No i nie mógł się tak po prostu zaćpać. Sama myśl o tym, jak zareagowałaby jego matka, sprawiła, że po plecach przeszły mu ciarki.

- Nie uczyli cię w Akademi nic o nawigacji? - zadał kolejne pytanie.

- Jestem pilotem, nie nawigatorem - odparł urażony Hoseok i chociaż do tej pory Jin właściwie myślał, że obie te funkcje są praktycznie tym samym, to obrażona mina Hoseoka wskazywała na to, że bardzo się mylił.

- A nie miałeś drugiej specjalizacji?

- Chemię, przecież wiesz... a później to już coś innego - mruknął pod nosem.

- Rzuciłeś chemię? - Jin nigdy nie interesował się życiem Hoseoka. Wiedział, co dzieje się u niego dzięki opowieściom Yoongiego, które starał się ignorować, jednak nigdy o tym nie słyszał. A nie jest to coś, co Yoongi by przemilczał.

- Rzuciłem po tym.... incydencie w laboratorium - przyznał Hoseok. - To nie było zbyt... przyjemne - dodał. - Nie mówiłem nikomu, ale zmieniłem drugą specjalizację na antropologię - Jin zanim zdążył się powstrzymać, parsknął śmiechem. Od razu tego pożałował, bo mimo środka znieczulającego, świdrujący ból od razu zaatakował jego prawy bok. Nie było warto, zwłaszcza że Hoseok nagle mocniej ścisnął bandaż. - Nie śmiej się!

- Sorry, ale to najbardziej niepotrzebny przedmiot na całej Akademii.

- Mnie się całkiem przydał - zaprotestował Hobi. - Przynajmniej mogłem się dowiedzieć, czemu wszyscy Keplerczycy są jacy są- dodał zadowolony z siebie.

- Nie mogłeś mnie po prostu zapytać? - Hoseok zrobił taką minę, jakby Jin powiedział coś nieodpowiedniego.

- I tak byś mi nie powiedział - uznał, próbując zahaczyć o coś luźny koniec bandaża. - Poza tym... nie widywaliśmy się wtedy, kiedy było mi to akurat potrzebne - dodał wymijająco.

- Są różne metody komunikacji, przecież nie musieliśmy się spotykać - westchnął Jin. Nie to, że szczytem jego marzeń było pomaganie Hoseokowi przygotować się na zajęcia, ale sam pewnie tak by właśnie zrobił.

- Jakie inne? Nie miałeś nigdy żadnych social mediów! Przynajmniej nie takich ogólnie dostępnych, więc jak...

- Czy ty mnie sprawdzałeś? - młodszy chłopak mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i zaczął wrzucać z powrotem do plecaka medycznego porozrzucane na ziemi rzeczy. Wkładał w to całą swoją uwagę, ignorując całe swoje otoczenie. - Serio Hoseok, miałem na myśli.... nie wiem, mogłeś przekazać jakieś pytania przez Yoongiego, nie musiałeś mnie od razu stalkować.

- Nie stalkowałem cię! Raz albo dwa sprawdziłem, czy masz gdzieś konto założone i tyle! Każdy tak robi - zatrzasnął głośno plecak i podniósł się z ziemi, otrzepując kombinezon.

Jin mógł powiedzieć, że on nie sprawdza ludzi na social mediach, więc to był zupełnie nietrafiony argument. Poza tym pewnie właśnie tak by robił, ale miał dostęp do większości danych prawie wszystkich osób z Akademii, więc nie musiał się wysilać, by sprawdzać gdzie i z kim piła dana osoba, skoro mógł zobaczyć pełny obraz historii jej chorób i wszystkie skany narządów wewnętrznych. I gdyby chciał być w tym momencie zupełnie szczery z Hoseokiem, mógłby mu powiedzieć, że kiedyś dokładnie sprawdził jego akta. Nie po to, żeby go stalkować, oczywiście że nie. Chciał po prostu sprawdzić, czy chłopak, z którym umawia się Yoongi jest porządny i nie ma żadnych problemów z używkami albo chorobami wenerycznymi. Tylko, że Jin nie chciał być z Hoseokiem aż tak szczery. Ani w tym momencie, ani w żadnym innym.

- To... co robimy? - zapytał go, szybko zmieniając temat. Na docinanie młodszemu chłopakowi będzie miał jeszcze czas, ale teraz wypadało skupić się na jakimś planie.

- Moglibyśmy... - zaczął Hobi niepewnie. - Zrobić skan termalny i iść tam, gdzie jest zimniej... - wziął głęboki oddech, a widząc zmarszczone brwi Jina, kontynuował. - Powierzchnia planety bardzo się wychładza podczas nocy, więc w jaskini temperatura jest wyższa.

- A jeśli zamiast iść wyżej, zejdziemy do niższych partii i tam też będzie zimniej? - przerwał mu.

- Może tak być... - przyznał Hoseok. - Ale możmy porównać skład powietrza jaskini z tym z powierzchni i jeśli zacznie bardziej przypominać też z zewnątrz, będziemy wiedzieli, że idziemy w dobrą stronę.

- Można ustawić alerty na zmianę składu i temperatury - powiedział sam do siebie Jin. - To może mieć nawet sens - dodał, ignorując urażone dźwięki Hoseoka - Widzisz, o tym właśnie mówiłem ci wcześniej - wskazał na niego palcem. - Zawsze to robisz.

- Nie mówili ci nigdy na psychologii, że używanie podczas kłótni słów 'zawsze' albo 'nigdy' jest... złe z jakiegoś powodu? - Hoseok dość niezręcznie zakończył pytanie.

- Nie mówili ci nigdy na antropologii, że stalking to nie jest metoda badawcza? - Jin po prostu nie potrafił się powstrzymać i nie zamierzał. W obecnej sytuacji to była jego jedyna radość.

***

- To nie ma sensu - wymamrotał pod nosem Taehyung, ale Yoongi nie słuchał go wcale, więc powtórzył głośniej. - To nie ma sensu.

- Słyszałem cię za pierwszy razem - odparł kapitan, zapinając skafander aż pod samą szyję. Pas narzędziowy zagrzechotał, gdy przytroczył go do swojego boku, a potem jeszcze raz, gdy dopiął do niego poręczny laser.

- Na co ci to? - spytał szybko Taehyung. - Myślisz, że...

- Nic nie myślę, ok? - Yoongi spojrzał na niego gniewnie i podał mu drugą sztukę broni. - Po prostu weź to.

- Ja nie...- Taehyung zająkał się. - Po ostatnim razie mam trochę dość - protestował dalej, ale Yoongi zachowywał się, jakby go nie słyszał. Co nawet było trochę prawdą. Jego serce wciąż waliło jak szalone i w głowie kołatała się mu tylko jedna myśl.

To nie może się tak skończyć. To nie może się tak skończyć. Nie teraz, nie teraz.

Była tak głośna i intensywna, że z trudem mógł skupić się na tym, co do niego mówiono, chociaż wiedział, że to może doprowadzić do katastrofy.

Na szczęście miał tego pełną świadomość, więc starał się przejąć kontrolę nad krótkimi oddechami i nerwowym tarmoszeniem grzywki, za co Jin pewnie już dawno dałby mu po łapach.

Powiedziałby też pewnie, że nie powinien tego robić, bo zdradza się z tym, co czuje, a kapitan musi być przede wszystkim spokojny i opanowany w obliczu zagrożenia. Yoongi starał się, naprawdę się starał, ale gdy tylko myślał o tym, co właśnie zrobiłby Jin, jak zachowałby się, widząc go teraz, czuł, że gniew i żal, i tyle innych emocji, których nawet nie potrafił nazwać podchodziło mu do gardła i dusiło tak mocno, że nie potrafił nawet przełknąć normalnie śliny. Całe ramiona, kark i szyja bolały go od tego. To nie było normalne. To, że czuł ciśnienie między oczami i gdzieś pod policzkami też nie. Nie mogło być. Zimne uczucie wypełniało go całego, tak boleśnie i mocno, wyciskając mu łzy z oczu, które chował, odwracając się co jakiś czas od Taehyunga.

- Musisz wyznaczyć trasę - powiedział zaskakująco opanowanym głosem. Aż sam się sobie dziwił, bo gdy mówił język drętwiał mu i stawał kołkiem. - Mamy jedenaście sond, które można rozstawić wokół orbity. Ich zasięg wynosi prawie cztery tysiące mil, więc powinny wystarczyć do opasania całej planety.

- No tak, ale...

- Co? - Yoongi musiał spytać głośniej niż zamierzał, bo Taehyung aż skrzywił się, chowając lekko głowę w ramionach. - Sorry - dodał już ciszej, opanowanym tonem. - Mów.

- Trzeba wziąć pod uwagę jeszcze inne opcje - młodszy chłopak nabrał nerwowo powietrza. - To długo zajmie, naprawdę długo zajmie. Jedna doba tej planety to ile... trzydzieści dwie godziny, coś koło tego. Żeby rozstawić wszystkie sondy, a przede wszystkim dolecieć tam będziemy potrzebowali co najmniej sześciu godzin na całą operację. Zakładając oczywiście, że wylecimy teraz, w tej minucie. Potem trzeba będzie się połączyć z Horizon i wtedy będzie mogła zacząć swoje hokus pokus, dokładne skanowanie planety i...

- Masz inne rozwiązanie? - spytał Yoongi niecierpliwie. Taehyung znów się skrzywił.

- No... nie, ale czy opuszczanie Horizon ma sens? Zawsze, jak opuszczamy statek, coś się dzieje.

- Taehyung - Yoongi nie potrafił powstrzymać warknięcia, które wydobyło się z jego gardła. - Jeśli nie masz innych pomysłów to siedź cicho, włóż do końca skafander i marsz do Selene. Nie mam. Na to. Czasu - wycedził i zabrał ze stołu swój kask. Wsadził go pod pachę i z plecakiem na ramieniu ruszył w stronę wyjścia. - Pięć minut do wylotu - poinformował jeszcze młodszego, zanim gródź zamknęła się za nim na dobre.

Korytarz prowadzący ze zbrojowni chyba nigdy nie wydawał mu się tak długi jak teraz. Yoongi miał wrażenie, że idzie w miejscu. Białe światło i ściany raziły go teraz w oczy, a wypolerowana posadzka falowała. Wyglądała w tym momencie jak woda i Yoongi mógł przysiąc, że przez chwilę słyszał jej szum, chociaż to była raczej krew, która buzowała mu w uszach tak mocno, że jeszcze trochę, a na pewno straciłby słuch. Nabrał nerwowo powietrza w płuca. Da radę. Wszystko będzie ok. Wdech, wydech. Spojrzał za siebie. Kolumny podtrzymujące mostek znajdujący się u góry wyglądały znajomo, a Yoongi aż zatrzymał się, przypominając sobie coś raptownie.

Widział już kiedyś coś podobnego. Nie tu, nie w domu, nie na Atlancie, a może na Aningan? Nie potrafił sobie przypomnieć. Była tam woda, sięgała mu prawie do kostek. Gdzie nie spojrzał widział kolumny. Wysokie, białe i to światło, które było ciepłe i oślepiające, a potem usłyszał stukot butów. Pamiętał to doskonale. Jin wybiegł wtedy zza zakrętu, jak i on sam robił to teraz w tym momencie, starając się jak najszybciej dotrzeć do Selene. To musiał być sen. Nic ważnego. Nic ważnego.

- Yoongi! - Taehyung dopadł go przy Selene. Wciąż wyglądał na przestraszonego, a teraz jeszcze zmęczonego chociaż odległość ze zbrojowni do ładowni, nie była jakaś wielka.

- Gdzie masz pas narzędziowy? - spytał od razu.

- W plecaku... - wymamrotał Taehyung, pokazując na plecak, który miał przewieszony przez ramię.

- Wiesz, dlaczego to się nazywa: "pas narzędziowy", prawda? - Yoongi nie potrafił się powstrzymać. - Normalnie zawiesza się go na pasie - powiedział i pokazał na własny.

Uderzył w przycisk zwalniający gródź z boku małego statku i wklepał swój kod dostępu. Drzwi otworzyły się bez protestu. W środku słychać było już szum urządzeń i Jungkooka, który w ładowni układał sondy. Przytraczał je po kolei do zaczepów zamontowanych na ścianie. Yoongi zerknął na niego ukradkiem. Dzieciak nawet nie używał podnośnika, tylko wszystko robił ręcznie; Epsiliańska siła czasem bywała przydatna.

- No wiem - Taehyung wszedł do Selene, instynktownie schylając głowę, chociaż wejście do statku zostało już dawno powiększone. - Zaraz to zrobię, ale pogadajmy najpierw. Dobra?

- O czym? Taehyung, o czym? - Yoongi wybuchnął wreszcie. - Jeśli tak bardzo nie chcesz lecieć, to zaraz naprawdę wezmę ze sobą... - ściszył głos i spojrzał na Jungkooka, który sprawdzał właśnie ostatni rząd sond.- JK'a. Ale jeśli chcesz zostać, to streszczaj się. Sam powiedziałeś, że nie ma co marnować czasu.

- No właśnie o tym chciałem pogadać - Taehyung zwilżył usta językiem. - Ta teoria dotycząca jaskiń jest, no... teorią. Bardzo fajną teorią, dobrą - zająknął się. - Komputer wciąż przeprowadza symulacje i robi kalkulacje, żeby ustalić chociaż prawdopodobne miejsce, w które transporter mógł przesłać doktora i Hoseoka, i wiesz... Nasz komputer zakłada, że oni są tam na dole, tam w jaskiniach.

- Nie podoba mi się twój tok rozumowania - Yoongi przerwał mu szybko, czując jak znów zaczyna go boleć szczęka i kark. Przez chwilę było dobrze, ale tylko przez chwilę.

Gdy się czymś zajmował, nie zwracał uwagi na to, do czego jego ciało próbowało go zmusić. Ani płacz, ani furia, które były mocno związane z jego mocą, nie mogły się się wtedy wydostać na zewnątrz, ale w takich momentach jak ten, gdy mózg doganiał go i uruchamiał się jego tryb analityczny, ten odpowiedzialny za wymyślanie scenariuszy, było mu trudno o spokój.

- Ja wiem, Yoongi - Taehyung skrzywił się. - Ja wiem, ale jeśli założymy, że oni są w jaskiniach i będziemy skupiać nasze środki i uwagę na planecie, ale tak naprawdę to nie są już tam dawno i transporter wykurwił ich gdzieś w przestrzeń kosmiczną to skazujemy ich na śmierć. Nie mają na tyle tlenu. Po prostu nie mają. Nie zmienisz rzeczywistości!

- Nie zmienię, jeśli dalej będziesz stać i nie wykonywać moich rozkazów - warknął w odpowiedzi. Moc zadrżała pod jego palcami, a z nią sondy w ładowni. Jungkook podniósł się gwałtownie z podłogi. Taehyung musiał to zauważyć, bo aż zrobił krok w tył.

- Nie...- zawahał się. - Nie byłem pewny wcześniej, ale... - zamrugał szybko i odsunął się pod samą ścianę, aż do wejścia do ładowni, w którym stał już Jungkook. - To pole siłowe na mostku, które mnie odrzuciło, jak wszedłeś do środka. To byłeś ty - pokazał palcem na Yoongiego, a potem zwrócił się do Jungkooka.- Czułeś to, prawda? - młodszy chłopak spojrzał na niego niepewnie i wzruszył ramionami, unikając przy tym jego rozbieganego wzroku. Yoongi mógł tylko zamknąć na chwilę oczy i policzyć szybko do trzech.

- Tae...- zaczął wolno i spokojnie. Aż dziwił się swojemu własnemu opanowaniu.

- Sondy się ruszyły, podłoga...- Taehyung zająknął się. - Drżała. Nie wydawało mu się i...

- Jesteś przemęczony - odparł szybko Yoongi. Nawet nie dał szansy młodszemu chłopakowi na dokończenie zdania, a tym bardziej na protest. - Nic się nie ruszyło, ani tu, ani na mostku - kłamstwo chyba nigdy nie przeszło mu przez usta tak gładko.

Jeśli miałby być ze sobą szczery, to brzydził się sobą w tym momencie, ale wiedział, że tak było lepiej. Czasem mijanie się z prawdą było po prostu jedynym wyjściem. Może nie do końca prostszym, łatwiejszym, ale krótko mówiąc, potrzebnym. W tym momencie tak właśnie było. Misja jej potrzebowała, sam Taehyung też, chociaż jeszcze tego nie widział.

- Nie prawda! - krzyknął chłopak. - Czułem to, na pewno to czułem. Jungkook, powiedz mu. No, powiedz - szturchnął dzieciaka w bok, ale ten tylko zachwiał się i nie odezwał ani słowem, jeszcze bardziej unikając czyjegokolwiek wzroku. - JK! - dodał z wyraźnym wyrzutem.

- Ja pierdolę - Yoongi zaklął cicho pod nosem, a potem jeszcze raz po stacyjnemu, bo stacyjne przekleństwa były w jego opinii jedynymi słusznymi, które oddawały najmocniejsze emocje. Naprawdę nie chciał tego zrobić, ale Taehyung wciąż łapał się tematu i nie odpuszczał. - Taehyung... - zaczął powoli. - Jeśli tak bardzo nie chcesz ze mną lecieć to ok. Wezmę ze sobą JK'a - zacisnął mocniej szczękę i spojrzał na młodszego chłopaka, który podniósł gwałtownie głowę do góry. Jeśli Yoongi miał coś wyczytać z jego twarzy, to tylko jedno słowo przychodziło mu do głowy. Szok. Nic więcej. Oczy Jungkooka były tak duże, że wyglądało to prawie boleśnie. Yoongi skrzywił się lekko. Będzie tego żałować. Już teraz to wiedział. Jeśli Jin wyjdzie z tego wszystkiego żywy, na pewno tego dopilnuje. - Młody, ubieraj się. - Rozkazał mocnym głosem.

- Nie! - Taehyung zaprotestował od razu. - Nie możesz tego zrobić! On nie ma przeszkolenia. On...

- To rozkaz, Taehyung. Czego nie rozumiesz w słowie: "rozkaz"? - spytał Yoongi , chociaż nie spodziewał się odpowiedzi. - Jesteś zwolniony z obowiązków. Idź do zbrojowni, przebierz się i wracaj na mostek do Jimina. Jesteś niezdolny do służby.

- Nie kłamię! - krzyczał dalej Taehyung. - Wiesz o tym. Nie wydawało mi się! - złapał Jungkooka za ramię i zaczął go szarpać. - Powiedz coś!

- Muszę się przebrać - mruknął młodszy pod nosem, zabierając rękaw bluz z jego zaciśniętych palców. - Sorry, Kim Taehyung - dodał i chciał już wychodzić, gdy pilot znowu złapał go. Tym razem za przedramię.

- Nie, nic z tego - powiedział mocnym głosem. - Ty nigdy nawet nie siedziałeś za sterami Selene!

- Taehyung, puść go i wracaj na mostek...

- Nie - powtórzył Taehyung. Wyglądał, jakby miał zaraz zacząć płakać, albo dostać jakiegoś rozstroju nerwowego. Yoongi nie potrafił się zdecydować. Ostatni raz widział chłopaka w takim stanie, gdy zebrali się na słynnej naradzie na stołówce, po wypadku Jimina, i Namjoon zabrał głos. - Dopóki nie powiesz mi, co tu się dzieje. Te wibracje, te... - zająknął się. - To pole siłowe... - Yoongi zacisnął mocniej szczękę, starając się nie krzyknąć, ani nie wykonać żadnego innego zbędnego ruchu. Wiedział, że jeśli zrobi, to moc znów zacznie działać. Lepiej było jej nie uruchamiać w obecności super drogiego i cennego sprzętu, który mieli w ładowni i oczywiście samej Selene, która mogła zostać niechcący zmiażdżona przez jego własne emocje. A poza tym to tylko utwierdziłoby Taehyunga w swoich przekonaniach. Nie było to łatwe, bo czuł jak jego moc łapczywie się rozciągała. Tak bardzo, tak daleko, że mógłby objąć nią całą ładownię, gdyby chciał. To było dziwne uczucie.

- Wracaj na mostek. To rozkaz. Powtarzam to po raz ostatni - powiedział spokojnie, chociaż miał ochotę wypchnąć pilota ze statku i samemu zająć się pilotowaniem transportera.

Co prawda od początku tej dyskusji wiedział, że Taehyung nie podda się bez walki, bo to, że nigdy się nie poddawał było faktem. Taki po prostu miał charakter, jak większość załogi Horizon tak naprawdę. Co czasem bywało błogosławieństwem, ale częściej przekleństwem, bo dzięki jego upartości i panice sam powoli zaczynał mieć wątpliwości, czy dobrze robi.

Taehyung miał rację. Jungkook nie był doświadczonym pilotem. Tak naprawdę to nawet nie był prawdziwym pilotem tylko entuzjastą latania, ale alternatywą było zostawienie Taehyunga i odpowiadanie na milion jego pytań, które na pewno nie zajmą pięciu minut. Słuchanie jego płaczu albo narzekań. Domaganie się przeprosin za kłamstwo. Yoongi wiedział, że nie mogą sobie teraz na to pozwolić. Tak naprawdę w ogóle nie mogą, bo rozmowa o jego niespodziewanej mutacji, nie była czymś, co chciałby kiedykolwiek poruszać. Prędzej zapomnieć, wymazać z pamięci, a nie rozgrzebywać i analizować. Jungkook musiał wyczuć jego emocje albo wahanie i skinął mu głową, wyszarpnął jednym płynnym ruchem swoje ramię z objęć Taehyunga i wyszedł na zewnątrz.

- Naprawdę weźmiesz go zamiast mnie? - głos pilota był pełen niedowierzania i zrezygnowania, co Yoongi przyjął z pewną ulgą. Znów poczuł do siebie falę obrzydzenia, bo chłopak tracił swoją poprzednią pewność siebie.

- Tak, biorę Jungkooka - odparł stanowczo. - Przekaż Jiminowi, że może zacząć odpowietrzanie ładowni.

- Ty żartujesz - Taehyung mówił teraz szeptem i to tak cichym, że Yoongi musiał wytężać słuch żeby cokolwiek usłyszeć.

- Wyglądam ci na kogoś, kto żartuje? - rzucił plecak w kąt pomieszczenia i uderzył ręką w panel obok jednego z foteli.

- Zwariowałeś...

- Ostrzegam cię, Tae. Jeszcze jedno słowo, a uziemię cię znowu z programowaniem botów czyszczącym na kolejny miesiąc - odparł, siadając na fotelu pierwszego pilota. Może i Taehyung faktycznie miał rację i zwariował, ale na szczęście nie na tyle, żeby dać prowadzić Jungkookowi. Miał jeszcze na tyle rozumu. Zdążył włączyć sensory i zacząć rozgrzewać podskrzydłowe silniki, gdy zdyszany dzieciak wpadł do środka.

- Idź stąd - powiedział, mijając Taehyunga, który dalej stał w przejściu, nie wiedząc za bardzo, co z sobą zrobić.

Yoongi zerknął na niego kątem oka. Widział, jak wszystkie emocje przelatują przez jego twarz, gdy obserwował ich dwójkę przygotowującą się do lotu. Od niedowierzania, po złość, aż znów do zaskoczenia.

- No idź już, nie mamy czasu... - powtórzył niecierpliwie Jungkook.

- Robisz błąd - Taehyung pokręcił głową. - Duży, duży błąd. Jak Jin się dowie...- urwał, zaciskając mocno wargi. Stał jeszcze chwilę przy drzwiach, obserwując przygotowania do startu, ale wreszcie poddał się i wyszedł z Selene. - Taehyung do Jimina, odbiór - powiedział głośno z wyraźną złością. - Zacznij odpowietrzanie ładowni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro