6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A/N: wbijajcie szybko na ig Yunii_bebe @Polish_Little_Mochi (na Wtt) zrobiła przepiękne fanarty do Horizon, które wyglądają jak karty postaci do rpg. Tylko lepiej!!!!

Zawsze mnie cieszyło jak moje ulubione autorki fików (ekhm... Gilded World) dostawały fanarty, aesthetics, etc i zawsze sobie myślałam, woah to musi być zajebiste uczucie. I wiecie co? JEST!!! Sam fakt, że moje dziecko, Horizon, zainspirowało kogoś do czegoś więcej niż gwiazdka i może komentarz, naprawdę wiele dla mnie znaczy <3

A ten rozdział edytowałam po kilku piwach... więc no wiecie

***

Rytmiczne stukanie buta Namjoona powoli doprowadzało Hoseoka do szału. Już nie dało się go ignorować, zwłaszcza że cicha muzyka puszczona w tle na mostku zamilkła zupełnie i tylko to dało się słyszeć w kabinie. Może czasem gdzieś z głębi Horizon dochodziło do nich dudnienie młotów i spawarek, które łatały dziurę w poszyciu statku, ale na tym pokładzie te odgłosy były już tak niewyraźne, że można by uznać je za buczenie, który normalnie dało się słyszeć ze ścian Horizon. Ten statek już tak miał. Zawsze coś w nim chrobotało albo huczało. Albatrosy były przede wszystkim małymi transporterami i nie były zaprojektowane do lotów na dłuższe dystanse, a coś takiego jak wyciszenie ścian nie było priorytetem dla inżynierów. Chociaż nawet Taehyung przyznał ostatnio Hoseokowi rację, że od jakiegoś czasu dźwięki jakby się wzmogły i nawet w kabinach pasażerskich było dość głośno.

Hoseok naprawdę chciał wierzyć, że to tylko złudzenie i ich paranoja, a nie sygnał, że coś złego dzieje się z ich domem, który tylko Jimin potrafił tak naprawdę naprawić. Może i każdy z nich miał jakieś przeszkolenie w inżynierii, wiedzieli to i tamto o obsłudze statku, o konserwacji części, o drobnych naprawach. O tym, jak przekierować źródła energii albo zresetować replikator, ale Horizon jako całość, nie leżała w dziedzinie ich ekspertyz.

- Mógłbyś...- zaczął Hoseok, nawet nie odwracając się, żeby spojrzeć na Namjoona, który siedział na fotelu kapitańskim. - Przestać to robić?

- Co? - padła od razu odpowiedź. Nie brzmiała nawet do końca jak pytanie, raczej jak coś rzuconego bez głębszego zastanowienia. Jak jakiś przerywnik.

- Pukać? - odparł Hoseok i przerzucił widok na monitorze, który miał przed sobą. Wszystkie inne poglądy kamer zmniejszyły się i spadły na dół ekranu. Widział z tej perspektywy całkiem nieźle profil młodszego chłopaka, który widząc, co robi Hoseok skrzywił się lekko.

Hoseok nie przejął się tym za bardzo i tylko przybliżył obraz z kamery. Pewnie mniej energii i czasu straciłby na zwyczajnym odwróceniu się, razem ze swoim fotelem, ale Namjoon zachowywał się w stosunku do całej załogi jak dupek, i nie chciał dawać mu satysfakcji. Może i był bardziej cywilizowany po rozmowie z Yoongim, ale wciąż zachowywał się niezbyt przyjaźnie. Poza tym Hoseok był leniwy. Za dużo wysiłku, postanowił i dalej twardo siedział w tym samym miejscu.

Pukanie o dziwo ustało i na mostku znów zapadła cisza, która coraz bardziej przedłużała się, bo playlista, którą na poprzedniej zmianie ustawił Jungkook, nie zaczęła odtwarzać się od nowa. Hoseok odchrząknął lekko. Miał, co chciał, ale zaczynało się robić coraz bardziej niezręcznie. Prawie boleśnie niezręcznie. Odchrząknął znów.

- Masz...- zaczął cicho, krzywiąc się na dźwięk własnego głosu. Tak naprawdę to nie chciał wiedzieć, o czym myślał młodszy chłopak, ale lepsze to niż ta rozrywająca cisza, która o dziwo okazała się gorsza od nierytmicznego stukotu obcasów o metalową posadzkę. - Dzieje się coś, o czym chciałbyś pogadać?

- Skąd to pytanie? - usłyszał prawie w tym samym czasie, gdy kończył właśnie zdanie. Hoseok zamyślił się na chwilę, i teraz on sam, uderzył jednym z obcasów kilka razy o podłogę.

- Coś kombinujesz - odparł. - Myślisz nad czymś, o czym? - dodał szybciej niż chciał. Brzmiał, jakby naprawdę mu zależało, ale było to dalekie od prawdy. Namjoon miał swoje życie, własne i dalekie od ich jako załogi, co podkreślał ostatnio coraz mocniej, a Hoseok to szanował. Rozumiał, może było lepszym określeniem tak naprawdę. Gdyby on sam był na miejscu Namjoona, pewnie zachowywałby się tak samo. Czułby się zły i zraniony. Może nawet i byłby wściekły na Jimina i na cały świat, ale na pewno nie byłby tak okrutny, jak Namjoon ostatnimi czasy.

A, że taki był nie dało się dłużej negować. Chłopak nie patyczkował się, nie ubierał niczego w uprzejmości. Był chamski, co Hoseok zauważał coraz częściej, a było to dziwne uczucie, bo sam wychowywał się na górniczej asteroidzie i coś takiego jak maniery, nie było najważniejszą cechą jaką wpajano tamtejszym dzieciom. Co prawda, Namjoon nie pobił nikogo i nigdy nie doszło do jakiejś większej utarczki, ale to była tylko kwestia czasu. Coś próbowało wydostać się na powierzchnię, coś kipiało w chłopaku i Hoseok nie chciał być wtedy w pobliżu.

- Powiesz mi wreszcie? - spytał ponownie, bo cisza między nimi przedłużała się, a nie mógł włączyć jak zwykle Star Ricera i zająć się po prostu graniem. Na czas napraw Horizon, każdy niepotrzebny pobór prądu był wyłączony i ich wewnętrzny serwer z grami poszedł w odstawkę jako pierwszy. Napięcie na mostku rosło.

- Nie wiem, czy chcę tu zostać - powiedział wreszcie Namjoon, przebijając jego niewidzialną bańkę.

Hoseok odwrócił się w jego stronę z całym swoim fotelem. Chłopak wyglądał szczerze i ten odwieczny grymas, który nosił cały czas na twarzy, nie był teraz wcale widoczny.

Namjoon wyglądał raczej na wypranego z emocji; naprawdę trudno było z niego cokolwiek wyczytać.

- Ty sobie chyba żartujesz - wyszeptał. - I gdzie niby polecisz? Na Epsilion? Do Federacji? Yoongi cię prędzej zastrzeli albo wywali ze statku bez skafandra, niż pozwoli ci to zrobić.

- Nie potrzebuję jego zgody - twarz Namjoona stężała. Wreszcie jakieś emocje, pomyślał Hoseok. Nawet nie zauważył, kiedy wstał z fotela i podszedł bliżej siedzenia kapitana. - Ani twojej - padło zaraz potem.

Wzrok Namjoona był ostry i przeszywający, ale Hoseok nic sobie z tego nie robił. Może i nie chciał być przy tym, gdy Namjoon wreszcie wybuchnie, ale od zawsze wiedział, że jego karma nie należy do najlepszych. Pewnie był mordercą albo gwałcicielem w poprzednim życiu i to dlatego; pomyślał. Namjoon na pewno przy nim właśnie straci kontrolę. Tu i teraz. Do końca ich zmiany zostało jeszcze coś koło trzech godzin, więc jego ciała nikt nie odkryje jeszcze przez długi czas.

- Selene...- powiedział cicho. - Może i jest spoko transporterem, ale daleko nią polecisz. To raz, a dwa to po tym jak Jin wrócił, nikt z nas tak naprawdę nie miał czasu, żeby jej się nią zająć - zaczął mówić coraz szybciej i szybciej, ale Namjoon przerwał mu, gwałtownie wypuszczając powietrze z płuc.

- Sorry, ale co? - spytał. - Dlaczego rozmawiamy o Selene?

- No powiedziałeś, że nie chcesz tu dłużej być. Że chcesz zrezygnować - odparł wolno Hoseok, tak jakby Namjoon nagle dostał jakiegoś porażenia mózgowego.

- No tak, ale nic nawet nie mówiłem o Selene. To kupa złomu, daj spokój - westchnął i wstał z fotela. Przeszedł obok Hoseoka i zatrzymał się dopiero pomiędzy dwoma fotelami pilotów, wbijając wzrok w monitor przed sobą.

Kamera przełączyła się i pokazywała teraz Jina, który stał koło replikatora w kuchni. Pewnie, jak zwykle, czekał na herbatę; pomyślał Hoseok odrywając od niego wzrok. Nie powinien na niego patrzeć, tylko na chłopaka przed sobą, który zasłaniał mu cały obraz, ale nie mógł się oprzeć i co jakiś czas jego wzrok lądował na twarzy lekarza, który musiał gwizdać pod nosem jakąś melodię, bo jego usta co chwila wydymały się tworząc mały, idealny dziubek. - Gadałem z ludźmi na Heiran - Hoseok zamrugał nerwowo. Chyba się przesłyszał.

- Poczekaj - odparł szybko. - Z Triumwiratem? - upewnił się, chociaż to było głupie pytanie. W odległości setek, jak nie tysięcy mil, nie było żadnego innego statku, poza Taokangiem i Heiran, która jako jedyna została z całej fregaty. Z nikim innym Namjoon nie mógł rozmawiać, ale z jakiegoś powodu Hoseok musiał się upewnić, że dobrze usłyszał.

- Nie, z Federacją, wiesz? Mam ich na ukrytym, zakodowanym kanale - Namjoon, odwrócił się i przewrócił oczami. Wyglądał teraz jak Yoongi, gdy Jungkook albo Taehyung odwalili jakąś głupotę. - A tak serio to gadałem z kapitanem Yoon.

- Z Ziemianinem? - kolejne debilne pytanie. Hoseok wiedział o tym doskonale. Odparło mu twierdzące skinienie.

- Mmmm... - z gardła Namjoona, wydobyło się głośne mruknięcie. - No, z tym.

- I co?

- Potrzebują naukowców - chłopak wzruszył ramionami. - Specjalistów od exo-astrobiologii, lekarzy, techników... - zaczął wymieniać. - Wszystkich tak naprawdę.

- I tak dadzą ci przejść na ich stronę? Na ich statek? Tak... - Hoseok przez chwilę szukał słowa w głowie, ale to nie przyszło. - Tak... po prostu, bez niczego? Żadnych nie wiem... badań albo czegoś? Przecież możesz być szpiegiem Federacji. What the fuck, w ogóle? Yoongi wie o tej rozmowie? - pytania nie kończyły się.

Chłopak wiedział, że powinien przestać, bo to nie była jego sprawa, ale z drugiej strony, jakby nie patrzeć to wciąż byli załogą. Jeśli Namjoon odejdzie, będą mieli przesrane. Może i był dupkiem, ale znał się na tym, co robił.

- Nic nie wie. Nie gadałem z nim jeszcze - przyznał i znów zajął miejsce kapitańskie. Sztuczna skóra zatrzeszczała pod jego dotykiem. - Nie wiem, czy w ogóle z nim pogadam.

- Ale to nasz kapitan! - Hoseok aż krzyknął. - Nie możesz tak po prostu... odejść! Odlecieć. Jak ty w ogóle to sobie wyobrażasz? - Namjoon wzruszył ramionami.

- Na razie nie wyobrażam - przyznał. - To była tylko rozmowa; nic zobowiązującego. Nic nie podpisałem, do niczego się nie zobowiązałem. Po prostu badam teren na razie - przyznał i Hoseok z zaskoczeniem stwierdził, że mu wierzy.

- Ale powiesz mu? - spytał, już ciszej. Normalniejszy tonem, bo widział, że Namjoon już zaczyna się krzywić, przygotowując na atak decybeli.

- Jeśli się zdecyduję, będzie pierwszą osobą - odparł. - A teraz siadaj. Jungkook idzie zmienić Taehyunga na dole - pokazał palcem na monitor przed sobą. Komputer zdążył zmienić widok z kamery i tym razem pokazywała ładownię i korytarz i jakiś miniaturowy tłumek ludzi z Heiran, wlewający się do środka Horizon. Większość z tych osób nie wyglądała na trzeźwą i dość długo i mocno żegnali się z Jungkookiem, ale widać było, że Namjoon nie ufa im, że nie zostaną na ich statku dłużej. Hoseok z westchnieniem opadł na swój fotel i wbił wzrok w mniejszy monitor, który miał przysunięty prawie do swoich sterów. Pilnowanie pijanych nastolatków; świetnie. Jeszcze tego mu tego wieczora brakowało.

***

Dźwięk głosów dobiegających z kantyny z jednej strony wydawał się czymś zupełnie naturalnym, a z drugiej - nowym. To były w większości obce głosy; wesołe, lekkie, pogrążone w rozmowie, ale obce. Dopiero wtedy uderzyło Yoongiego to, że ostatnio na Horizon było tak przeraźliwie cicho.

Nawet Jungkook i Taehyung przestali rozkładać się tam z grami i wrzeszczeć na siebie z zupełnie idiotycznych powodów, a kantyna, wcześniej okupowana przez całą załogę, teraz była praktycznie wymarła.

Być może Yoongi za bardzo skupił się na stanie Jimina, swoim poczuciu winy i niesprawiedliwości, jaka go w życiu spotkała, by wcześniej to zauważyć, jednak widział to teraz i nie był pewien, czy załoga Horizon będzie mieć w sobie tyle samozaparcia i chęci, by wrócić do wcześniejszego stanu, bo wspólne, traumatyczne przejścia i problemy nie okazały się na dłuższą metę szczególnie jednoczące. Podobnie jak samotność.

Nacisnął guzik zwalniający drzwi i po chwili znalazł się w wypełnionym przytłumionym światłem i głośnym pomieszczeniu. Znajomym bałaganie, z którym kojarzyło mu się tylko jedno słowo. Dom.

Siedząca na oparciu jednego z foteli Jonesy zauważyła go pierwsza. Zmrużyła oczy i przez chwilę patrzyła na niego zaciekawiona, ale w końcu musiało jej się znudzić, bo wskoczyła na stół i siadając pod samą lampą, zaczęła czyścić futro na grzbiecie.

- Nie przesadzaj, Jinnie, to wcale nie smakuje tak źle, jak ci się wydaje. Alkohol, który próbował wydestylować na Heiran Jihoon był znacznie gorszy - stwierdził Seongwoo, trącając brata łokciem. - Dużo, dużo gorszy... ohydny tak naprawdę, jak się nie ma...

- Co? - dopiero po chwili padło pytanie Jisunga, jakby dopiero do niego dotarło, co powiedział chłopak.

- Co, hyung? - powtórzył pytanie Seungwoo, od razu przyjmując neutralny wyraz twarzy.

- Jaki alkohol? - Jisung nie dawał za wygraną.

- Jin zrobił nie najgorszy alkohol w Federacyjnym replikatorze - wyjaśnił. - Pewnie gdyby był nasz to pewnie można by go eksportować do całego kwadrantu, ale mimo wszystko...Nie jest zły. Musisz to przyznać, hyung - dodał szybko chłopak, przy okazji napełniając kieliszek swojemu kapitanowi, który wyglądał, jakby nie był pewien, czy dać sobie spokój, czy jeszcze trochę podrążyć temat kontrabandy na Hairen. - O! Yoongi-hyung! - Seungowoo krzyknął z ulgą, jakby pojawienie się Yoongiego było najlepszą rzeczą, jaka go mogła spotkać. Może faktycznie tak było. - Napijesz się z nami? - zapytał uprzejmie. Jin poruszył się nerwowo na swoim fotelu, a Jisung, który w pierwszej chwili wyglądał tak, jakby chciał schować gdzieś alkohol, uśmiechnął się przyjaźnie, czekając na reakcję Yoongiego.

Yoongi kiwnął głową i usiadł ciężko na ławie, chociaż nie był przekonany o tym, że picie jest dobrym pomysłem. Był prawie pewien, że jest wręcz odwrotnie; nie miał szczególnie mocnej głowy, a w dodatku po alkoholu przytrafiały mu się dziwne rzeczy. Ostatnio zupełnie nowy kolor włosów, do tego nieszczególnie ładny.

- Gliese jest największym eksporterem alkoholu na kwadrant, nie byliby zadowoleni z konkurencji - westchnął Jin, kontynuując przerwany temat, jakby naprawdę było mu przykro, że nie może zostać producentem alkoholu. Może faktycznie to było coś, co interesowało go znacznie bardziej niż medycyna, tylko nigdy o tym Yoongiemu nie wspomniał.

- Kepler dobrze z nimi żyje, na pewno nie mieliby nic przeciwko - od razu pocieszył go Jisung, a Jin uśmiechnął się do niego szczerze.

- Ta, jasne... sam Sungwoon by się zesrał - roześmiał się Seungwoo. - Chciałbym mu to powiedzieć, żeby zobaczyć, jak śmiesznie się wkurwia... - pokręcił głową, na samą myśl, o tym pomyśle. Yoongi nie miał większego pojęcia, o kim mówił brat Jina. Nie rozumiał też dlaczego, czasem używał keplerskich zwrotów honoryfikatywnych, a czasem kompletnie je pomijał. - ...ale tego nie zrobię, bo to mój przełożony, a ja szanuję autorytety - dodał od razu i zanim Jisung zdążył coś powiedzieć, zajął się rozlewaniem kolejnej kolejki, a właściwie kolejek, które szły zaskakująco szybko.

Yoongi wiedział, że Keplerczycy potrafią pić, ale nie spodziewał się, że Jisung będzie w stanie dotrzymywać im kroku, jednak Ziemianin radził sobie naprawdę dobrze.

Seungwoo kończył opowiadać, jakąś żenującą historię, z której wynikało, że Jin i Jisung znają się zaskakująco dobrze. Klepnął Yoongiego po przyjacielsku w udo, sięgając po butelkę, jednak Jin go uprzedził i napełnił kieliszki wszystkim z wyjątkiem Yoongiego, o co sam Yoongi nie miał pretensji.

- Nie wiedziałem, że uczyłeś się też na Keplerze - powoli powiedział Yoongi, starając się, by każde wypowiadana przez niego słowo brzmiało wyraźnie.

- Na Aningan - wyjaśnił Jisung. - Robiłem dodatkowe kursy, żeby nie zostać w tyle. Federacja nie ma specjalnie rozwiniętej medycyny wojskowej.

- Nie mają już profesora Kima - pokiwał z udawanym smutkiem Seungwoo, a Jin wydał z siebie dziwny dźwięk dezaprobaty.

- Musiałeś? Serio? - warknął na brata, który w odpowiedzi tylko się roześmiał i puścił mu oczko.

- Kto to? - zapytał Yoongi, ale Jin pokręcił tylko głową, chowając twarz w dłoniach.

- Chyba możemy spokojnie stwierdzić, że to największy chuj w całym układzie - powiedział z przekonaniem Jisung, jakby to miało Yoongiemu wszystko wyjaśnić. Podniósł gwałtownie swój kieliszek, wylewając przy tym trochę alkoholu.

- W całym kosmosie, hyung - sprostował Jin, ścierając alkoholową kałużę rękawem bluzy. - Po jego zajęciach miałem większe PTSD niż po faktycznej wojnie, a przypominam, że byłem na froncie - pokręcił głową, podstawiając swój kieliszek Seongwoo. Chłopak natychmiast sięgnął po butelkę, żeby uzupełnić alkohol w kieliszku brata.

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Nie było sensu pytać o szczegóły, kiedy ktoś jest nazywany największym chujem w kosmosie, to po prostu musi taki być, zwłaszcza że Jin nigdy nie przesadzał. Nie było nawet sensu pytać o to, kim jest ten cały profesor Kim, bo prawdopodobieństwo tego, że Yoongi będzie wiedział, o kim mowa, było żadne. Poza tym wolał się nie odzywać i to nawet nie dlatego, że czuł się niezręcznie. Wręcz przeciwnie; wreszcie było tak, jak powinno. Lubił słuchać Jina, a właściwie o Jinie, bo Jisung mówił więcej, niż można by było przypuszczać.

- Mam nadzieję, że dzieciaki nie wpadną na nic głupiego - westchnął Jisung po jakimś czasie, spoglądając na komunikator. - Daniel mógłby tego nie przeżyć.

- To miły chłopak - uznał Jin po chwili, wypijając kolejny kieliszek.

- Daniel to naprawdę dobry chłopak, ale niezbyt często używa mózgu... - Jisung przez chwilę bawił się swoim komunikatorem, ale w końcu zdecydowanie odłożył go na stół.

- Oszczędza, chce błysnąć inteligencją przy Jihyo - wtrącił Seungwoo, za co od razu dostał po głowie.

- Jihyo? - Jin spojrzał na brata krytycznie i odebrał mu butelkę.

- Tak... taka... jest pierwszym oficerem na Tianlong, miła dziewczyna, ale chyba nie poznałeś jej nigdy - Jin pokręcił przecząco głową, a Yoongiemu trochę ulżyło. Samo zapamiętanie imion wydawało mu się nie do przejścia, a kiedy dochodziły kolejne nazwy statków i dowódców, to już w ogóle gubił się w tym całym labiryncie nowych danych. - Ziemianka - dodał jeszcze kapitan Hairen, jakby ta informacja była dla zgromadzonych istotna.

Yoongi zastanawiał się, czy kiedy mówiono o nim też dodawano, że jest ze stacji, jakby to w jakiś sposób określało, kim jest. Rozmowa toczyła się nadal, swoim leniwym trybem i Yoongi, który w pewnym momencie mechanicznie opróżniał swój kieliszek, kiedy coś nowego się w nim znalazło, zupełnie się wyłączył, skupiając się na swoim własnym, niewesołym losie. Przynajmniej początkowo próbował tak zrobić, bo jego myśli rozłaziły się wolno i nie mógł nawet w pełni sobie ponarzekać. Co chwila łapał jakąś i próbował się jej trzymać, ale wymykała się, zostawiając po sobie ciszę i spokój, jakiego już od dawna nie zaznał. Był jak ciepły, bezpieczny kokon, z którego najchętniej nigdy by nie wychodził. Dopiero głośniejsze uderzenie czegoś o metalowy blat stołu, zmusiło go do otworzenia oczu.

Seungwoo i Jisung musieli już wrócić na swój statek, bo nie miał ich już w zasięgu wzroku, a Jin zbierał ze stołu naczynia i wyglądało na to, że sam za chwilę pójdzie do swojej kajuty.

Yoongi znowu przegapi okazję, a kolejna może tak szybko nie nadejść. Dlatego, kiedy Jin znowu przesunął się w jego stronę i jego ręka znalazła się w polu zasięgu Yoongiego, złapał go za rękaw.

- Muszę ci coś powiedzieć - zaczął wolno. Próbował ułożyć sobie w głowie całe przemówienie, żeby nie brzmiało dziwnie i żenująco i chociaż myśli nie do końca chciały go słuchać, to jakoś udało mu się je złożyć w miarę logiczną całość.

- Nie musimy o tym rozmawiać, Yoongi - Jin wydawał się dość zmieszany i młodszy chłopak nie bardzo wiedział, o co może mu chodzić, ale nie mógł się wycofać.

- Jin, usiądź - pociągnął go w swoją stronę. - Muszę ci to teraz powiedzieć - nie dawał za wygraną. Wiedział, że jeśli nie zrobi tego dzisiaj, tej nocy, to już się na to nie zdobędzie. Starszy chłopak nadal nie wyglądał, jakby chciał teraz o czymkolwiek dyskutować, ale posłusznie usiadł na metalowej ławie. Yoongi nerwowo poprawił grzywkę, która wpadała mu do oczu. - Jin... ja - zaczął poważnie i urwał nagle, zdając sobie sprawę z tego, że zapomniał całą swoją wcześniejszą przemowę. Całą. - Ja... mam magiczne moce - dokończył poważnie.

- Ty... co? - Jin wydawał się jeszcze bardziej zaskoczony niż przed chwilę. Yoongi nawet mu się nie dziwił, sam pewnie też nie wiedziałby, jak zareagować. A może powiedział to niezbyt wyraźnie. Czasem, kiedy zdarzyło mu się wypić, jego stacyjny akcent wyłaził spod standardowego języka.

- Mam magiczne moce, Jin - powiedział jeszcze raz, głośno i najwyraźniej jak się tylko dało. Starszy chłopak odchylił się trochę i wybuchnął śmiechem. Yoongi niezbyt często miał okazję widzieć, jak Jin się śmieje, ale musiał szczerze przyznać, że nie bardzo mu to przeszkadzało. Dźwięk śmiechu Jina nie brzmiał tak ładnie, jakby się Yoongi spodziewał.

- Mówię poważnie - mruknął urażony reakcją przyjaciela.

- Przepraszam - Jin odchrząknął lekko. - Już... nie będę.

- Na serio, Jin - Yoongi powoli zaczynał robić się zły.

- Wierzę ci, wierzę - zapewnił starszy chłopak i klepał go po przyjacielsku po ramieniu. - Idź już może spać, Yoongs, co? - to nie był najgorszy pomysł. Yoongi musiał przyznać, że był zmęczony. I trochę wstawiony, ale na pewno czuł się dużo lepiej po tym wyznaniu. Lżej. Jin w międzyczasie zdążył posprzątać w kantynie.

- Tylko nie mów nikomu! - krzyknął za wychodzącym chłopakiem Yoongi. Chociaż Namjoon i Jungkook już wiedzieli, to nie musiał dzielić się swoją tajemnicą z nikim więcej. Oni dowiedzieli się przypadkiem, Jinowi chciał o tym powiedzieć.

- Zachowam to w sekrecie! - Jin znowu na chwilę pojawił się w miejscu grodzi przed kantyną, ale kiedy tylko Yoongi znowu otworzył oczy, chociaż nie przypominał sobie, żeby je w ogóle zamykał, Jina już nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro