Xmass Special - Dzień 0

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n: Tak na time'linie Horizonowym te wydarzenia dzieją się pomiędzy pierwszą, a drugą książką :)

- To może być całkiem dobry pomysł - stwierdził Jin, bawiąc się trzymaną w ręku łyżeczką.

- Naprawdę tak myślisz? - Hoseok przyjrzał mu się z niedowierzaniem. To, że usłyszał z ust lekarza jakąś pochwałę nie do końca mieściło mu się w głowie. Jeszcze raz spojrzał uważnie na starszego chłopaka, ale nie wyglądało na to, że tamten żartował. Ze spokojem zajął się oblizywaniem łyżki i wygrzebywaniem ze swojej miski resztek po śniadaniu.

- Naprawdę - przytaknął Jin, ignorując gapiącego się Hoseoka i w pełni skupiając się na jedzeniu. - Lecimy już tak długo... nie mamy żadnego długotrwałego planu, nasze rodziny, myślą, że nie żyjemy, być może w kosmosie czeka na śmierć w najbliższym cz...

- Dobra, już daj spokój, Jin - mruknął Yoongi, wtrącając się w końcu. I to nie tak, że pomysł Hoseoka nie przypadł mu do gustu. - Musiałeś? - bardziej martwiło go to, że spodobał się on Jinowi.

- Chciałem tylko powiedzieć, że przyda nam się trochę rozrywki, zanim wszyscy zaczną mieć myśli samobójcze - Jin wzruszył ramionami. - Każdy ma pewnie jakieś ulubione święto ze swojej planety. To, że ty nie masz ochoty czegoś poświętować, nie znaczy, że nikomu ten pomysł się nie spodoba.

- No właśnie - Hoseok przytaknął Jinowi, tylko trochę czując się głupio, że nie staje po stronie Yoongiego. Kapitan nadal nie wyglądał na przekonanego. Kilka razy nabierał powietrza, jakby chciał coś powiedzieć, jednak wycofywał się w ostatniej chwili i skupiał całą swoją uwagę na Jonesy, która rozłożyła się obok niego na ławie.

- A co jeśli... no wiesz, te święta mogą być dziwne. Na przykład JK - Yoongi nerwowo potarł nos. - Może u niego obchodzi się, nie wiem...

- Siódmy listopada! - Yoongi ostatkiem sił powstrzymał się przed krzyknięciem. To nie tak, że nadal bał się tego dzieciaka. Po prostu naprawdę nie lubił, kiedy ktoś zachodził go od tyłu i włączał się nieproszony w rozmowę.

- Podsłuchiwałeś!

- Wcale nie jesteście jakoś cicho - mruknął JK, siadając na ławie obok kota. - Siódmy listopada, to jest dzień, który świętujemy na Ulyssesie - powtórzył. - Świętowaliśmy - poprawił się po chwili.

- Nowy Rok - powiedział szybko Hoseok, zanim wszystkim zrobiło się głupio przez wyciągnięcie wrażliwego tematu. - Na Niflheim obchodzimy Nowy Rok, wtedy zmieniają się ekipy wiertnicze, więc można zrobić imprezę pożegnalną i powitalną równocześnie - zaczął opowiadać. - Dostajemy też dodatkowy transport i wszyscy... no jest dużo powodów do radości. I zaczyna się wiosna - dodał, chociaż Yoongi podejrzewał, że to mogła być główna przyczyna tego święta. Ta pierwotna, ale nie miał zamiaru się o to kłócić z Hoseokiem i psuć jego dobrego humoru. Dobry humor Hoseoka i Jina w tym samym momencie nie zdarzał się często.

- Zawiadom na komunikatorze resztę załogi - powiedział po chwili.

W gruncie rzeczy mógł się zgodzić na pomysł kilku świątecznych tygodni, ale nie musiał w tym wszystkim uczestniczyć. Aż uśmiechnął się sam do siebie, bo to była genialna myśl.

Być może, ale tylko być może pozwoli im to uniknąć konfliktów i czegoś, co mogłoby niechcący doprowadzić do zniszczenia statku.

***

- Ale... masz na myśli święta Federacji? - zapytał jeszcze raz Namjoon, marszcząc nos z wyraźną dezaprobatą. Yoongi westchnął cierpiętniczo, bo wyjaśniał całą ideę już chyba dziesięć razy i każdy, ale to każdy z JK'em włącznie nie miał problemow ze zrozumieniem.

Za to Namjoon, któremu, zdaniem Yoongiego, w kartotece ktoś przez pomyłkę dopisał 'jedynkę' przed faktyczną liczbą oznaczającą iloraz inteligencji, cały czas zadawał skrajnie idiotyczne pytania.

- Jakie chcesz - odpowiedział za Yoongiego Jimin, który też wyglądał, jakby powoli sam tracił cierpliwość. - Mogą być Federacji, mogą być z twojej planety, mogą być z innej planety. Wszystko jedno - wyjaśnił, chociaż Yoongi powiedział coś identycznego kilka minut temu. Namjoon skinął głową.

- Ale my na Epsilionie nie mamy żadnych świąt w tym okresie - zauważył po chwili, a Jimin który wisiał nad stołem, po prostu położył się na blacie, w ramach protestu.

- To nie ma znaczenia - mruknął tylko.

- Czas jest umowną konstrukcją, stworzoną na potrzeby nauki, by przybliżyć ograniczonym umysłom działanie... - zacytował Taehyung znudzonym głosem jedno z bardziej kontrowersyjnych dzieł ostatniego stulecia.

- Absolutnie się z tym nie zgadzam, ale... - od razu z przerwał mu Jimin. - Ale... nie o to chodzi. To jest zabawa, Namjoon, ok? Wszyscy wybieramy ulubione święto i nie ma to teraz znaczenia, kiedy ono faktycznie wypada. Po prostu mamy czas i okazję, żeby zrobić coś razem. Czemu to dla ciebie takie trudne?

- Po prostu powiedz, że się zgadzasz, odpierdolisz jakieś wioskowe rytuały i miejmy już z głowy tę idiotyczną dyskusję - zwrócił się do Namjoona Taehyung, bawiąc się swoją bransoletką.

- Ale ja naprawdę nie miałem nigdy nic przeciwko temu! - obruszył się starszy chłopak i spojrzał na Jimina, upewniając się, czy nie jest on zły.

- Wspaniale, to ustalone - Yoongi wstał z ławy, ale Hoseok złapał go za rękę i z powrotem pociągnął w dół.

- Ale nie możemy jeszcze! Trzeba ustalić kolejność.

- I święta! - zgodził się z nim Jimin, siadając już normalnie przy stole.

- I zorganizować to wszystko - dodał jeszcze Hoseok, a Yoongi, który w zasadzie nie miał najmniejszej ochoty uczestniczyć w samej celebracji, a co dopiero w organizowaniu i ustalaniu planu przygotowań, rzucił Jinowi ostrzegawcze spojrzenie. To była jego wina oczywiście.

- Kolejność ustalcie sobie sami. Każdy, kto nie ma dyżuru, pomaga osobie przygotowującej następne święto - powiedział Jin trochę znudzonym głosem.

- Jakie święto będziesz przygotowywać?

- Dzień Królowej Matki - oznajmił Jin bez chwili wahania, jakby to było coś najbardziej oczywistego na świecie.

- To naprawdę twoje ulubione święto? - upewnił się Taehyung, wykorzystując chwilową nieuwagę JK'a i zabierając od niego kota.

- To jedyne keplerskie święto, które nie jest związane z naturą, więc najłatwiej je przygotować w naszych warunkach. Poza tym jedzenie jest w porządku - wzruszył ramionami. - Jest trochę nudne, ale można się napić przynajmniej. Ty?

- Jeszcze nie wiem - przyznał Taehyung, który chyba podobnie jak Yoongi nie do końca rozumiał ideę tego całego zamieszania.

- Gwiazdka! - krzyknął Jimin, ale jego brat pokręcił głową. - Zjednoczenie Euroazji?

- Kto normalny świętuje coś takiego? - mruknął Taehyung. - Nie... coś... zobaczycie - dodał po chwili, chcąc uniknąć kolejnych pytań, które w pełni obnażą fakt, że nie ma pojęcia, co chciałby zrobić.

- Ustanowienie międzyplanetarnej nagrody pokojowej? - nie dawał za wygraną Jimin, chłopak tylko pokręcił głową. - Powstanie Federacji?

- Jiminnie... - westchnął Taehyung.

- Co?

- Zamknij się już - odparł spokojnie.

- Nie musisz być od razu nieuprzejmy - wtrącił Namjoon. - Tylko cię zapytał.

- Tylko dziesięć razy - Taehyung nie dawał za wygraną, ale wyglądało na to, że Namjoon też nie zamierzał odpuścić.

- Nieważne, ja zrobię gwiazdkę - zapowiedział uroczyście Jimin, czekając na entuzjastyczną reakcję reszty załogi, która jednak nie nadeszła. - To takie ziemskie święto - wyjaśnił. - Związane z zimą, śniegiem...

- Gwiazdka to jest świetny pomysł - od razu zgodził się z nim Namjoon. Yoongi podejrzewał, że gdyby inżynier wpadł na pomysł rozstrzeliwania dzieci i kąpania się w ich krwi, Namjoon poparłby go równie entuzjastycznie co w tej chwili.

- Kapitanie - powiedział cicho Taehyung, wychylając się w stronę Yoongiego. - Nie możesz mu pozwolić.

- Dlaczego? - Yoongi spojrzał na niego zdezorientowany, bo wreszcie słyszał, że Jimin opowiada o czymś z takim przejęciem, jakby mówił o kablach i systemach chłodzących Horizon.

- Bo Jimin ma pierdolca na punkcie Gwiazdki - wyjaśnił. - Całkowicie mu odjebie - dodał cicho Taehyung.

- Przesadzasz, po prostu się cieszy.

- Sam zobaczysz, jak on wpadnie w tryb przygotowywania tej całej Gwiazdki, to wszyscy zwariujemy, on jest wtedy nienormalny, zupełnie jakby coś mu nie łączyło w mózgu.

- Na pewno nie będzie tak źle - Yoongi jeszcze raz spojrzał na Jimina, który opowiadał o kolejnych elementach świętowania. Nie było w tym nic nienormalnego.

- Słyszałeś kiedyś o Kasandrze? - zapytał Taehyung, a Yoongi oczywiście nie miał pojęcia, o co mu chodzi. - Tej mitycznej Ziemskiej lasce, która ostrzegała jakiś tam kraj, żeby się ogarnęli i nie szli na wojnę, bo to się dla nich źle skończy?

- Nie - Yoongi wolno pokręcił głową. Zdecydowanie nie miał pojęcia, o czym mówił młodszy chłopak.

- No to... miała rację i żebyś później nie żałował, bo ta wojna to nic w porównaniu z Jiminem szykującym się do Gwiazdki. Ja cię tylko ostrzegam.

- Jesteś dramatyczny - westchnął, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że kopiuje zachowanie Jina. Taehyung zrobił tylko taką minę, jakby był w stanie przewidywać przyszłość i ta, która ich czekała była tą najgorszą z możliwych.

- Mówiłeś, że nie będzie żadnych konfliktów - mruknął cicho Yoongi, zwracając się do Jina, kiedy Hoseok i Jimin wdali się w dyskusję o tym, czyje święto powinno być pierwsze. I od kilkunastu minut trwała debata o tym, czy ważniejsza była chronologia, czy ważność święta dla danej planety.

- Mówiłem też, że nigdy tak naprawdę nie interesowała mnie psychologia.

a/n: publikacje codziennie aż do świat

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro