22. Lód pochłania jego organizm coraz bardziej.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  — Proszę bardzo — powiedział Alex, podając ubrania Justinowi. — Przebierz się szybko, żebyś nie zachorował.

  — Okay, tak zrobię — odparł, czekając, aż ten wyjdzie, jednak tego nie robił.

  — Więc szybko — ponaglił go.

  — Em, masz zamiar wyjść? — spytał, uśmiechając się niepewnie.

  — Nie, wstydzisz się? — już i tak widział go praktycznie bez ubrań pewnego dnia. Przypadkiem!

  — Nie wstydzę — pokręcił głową — Ale wolałbym jednak, żebyś wyszedł.

  — Odwrócę się, w porządku? — uniósł brwi ku górze.

  — Czemu nie możesz po prostu wyjść? Niall bardzo pilnie chciał z tobą porozmawiać — mruknął.

  — Wygania mnie z własnej sypialni — parsknął, kręcąc głową. — Wrócę do ciebie za kilka minut, pogadam już z tym Niallem. Możesz się położyć i przykryć, aby nie było ci zimno.

  — W porządku — skinął głową, odwracając się i zaczynając się rozbierać.

  Alex przygryzł wargę, przyglądając mu się przez chwilę, a następnie powoli wyszedł. Ten chłopak go intrygował, mieszkał całkiem sam w tych pieprzonych górach, a trzymał się bardzo dobrze.

  Wrócił do głównego pomieszczenia, w którym siedzieli i kleili się do siebie Niall i Zayn. Wyglądali naprawdę uroczo w swoich objęciach.

  — Oto ubrania — położył je na fotelu. — Niall, słońce, chodź ze mną, pogadamy.

  — Nie nazywaj mnie tak — mruknął blondyn, podnosząc się z kolan bruneta i ruszając za Alexem. W końcu!

  — Kojarzysz mi się ze słońcem... kojarzyłeś — wyjaśnił, posyłając uśmiech Zaynowi. — Wejdź — otworzył pewne drzwi.

  Niall wszedł do środka, marszcząc brwi. Nie ufał temu chłopakowi. Wchodził mu do snów, wiedział zbyt wiele i cóż, stanowił poniekąd zagrożenie.

  — Louis nieco drży, wiesz o tym? — zaczął, zamykając za sobą drzwi, a następnie przysiadł na biurku. — Jest mu zimno, lód pochłania jego organizm coraz bardziej.

  — Chcę mu pomóc, ja naprawdę nie wiedziałem, że to tak się skończy. Nie skrzywdziłem go celowo — pokręcił głową — Wiesz, jak mu pomóc? Na pewno wiesz, skoro sam kazałeś mi tutaj przyjść. Zrobię wszystko, rozumiesz? Chcę tylko, żeby mój brat był cały i zdrowy — szepnął, patrząc na chłopaka.

  — Pomożesz mu. Pojedziemy saniami z samego rana — zapewnił go. — W nocy przygotuję wszystko, co potrzebne. Wiem, że nie zrobiłeś tego celowo... ale musisz zrozumieć pewne rzeczy. Zrozumiałeś je czy wciąż tak samo?

  — Zrozumiałem — wymamrotał — Czym ty jesteś, Alex? Na pewno nie jesteś zwykłym człowiekiem. Jesteś podobny do mnie?

  — Czym? Czym jestem? — zmarszczył brwi. — Jestem człowiekiem obdarzonym, nie jestem czymś.

  — Uch, nie chciałem cię urazić _ westchnął — Chodziło mi bardziej o... inny gatunek, tyle. Dlaczego się tutaj ukrywasz? Dlaczego nie mieszkasz w mieście?

  — Inny gatunek, Niall? Co do chuja, chyba jednak chcesz mnie urazić — zirytował się trochę. — Nie ukrywam się, po prostu tu mieszkam, bo w mieście nie ma dla mnie miejsca.

  — Nie, nie, nie — zaczął machać dłońmi — Nie chciałem cię urazić. Chodziło mi o inne stworzenia, na przykład możesz być elfem! Chociaż nie masz uszu i jesteś w miarę wysoki, ale to tylko przykład, okay? Nie znam się na czymś takim, nie spotkałem jeszcze nikogo, kto by się wyróżniał, rozumiesz? — wyjaśnił.

  — Jako obdarzony darem powinieneś lepiej dobierać słowa — westchnął.

  — Darem? — parsknął — Raczej przekleństwem. Nieważne — pokręcił głową — Lou wyjdzie z tego cało?

  — Oczywiście, że tak — kiwnął głową. — A teraz idę, wyśpij się i życz ode mnie również Zaynowi dobrej nocy — uśmiechnął sie, zeskakując z biurka i zmierzając w stronę drzwi.

  — Okay, dziękuję, Alex — mruknął, idąc za nim, a chwilę później zaraz znajdujac się przy Zaynie.

  — Szybko, teraz, Niall — przymknął oczy, oczekując buziaka.

  — Nie będę cię całował na każde twoje zawołanie — roześmiał się.

  Zayn opadł na kanapę, zamykając całkowicie oczy i udając, że umarł.

  — Pocałuj mnie albo już nigdy nie ogrzeję twojego ciała — mruknął.

  — Chyba przeboleję ten fakt — dźgnął go w brzuch z szerokim uśmiechem.

  — No to śpisz na podłodze — zrzucił go.

~*~

  Alex zamknął za sobą drzwi i uśmiechnął się na widok Justina, który leżał w łóżku.

  Chłopak uchylił powieki, chcąc sprawdzić czy to na pewno brunet wszedł do sypialni, a następnie przesunął się bardziej do krawędzi, gdyż pod jego nieobecność rozwalił się na całym łóżku.

  — Jesteś mocno zmęczony? — zapytał, rozbierając się powoli. — Nie chcesz nic zjeść, wypić?

  — Najadłem się piankami, jestem pełny — oznajmił. — Nie musisz tak nade mną skakać.

  — Dbam o swoich gości — uśmiechnął się, zakładając spodnie od piżamy, a następnie ułożył się do łóżka obok niego. — Więc niczego nie potrzebujesz?

  — Nie — pokręcił głową — Masz bardzo wygodne łóżko — dodał.

  — Dziękuję — uśmiechnął się, podkładając rękę pod głowę, eksponując swój tors. — Więc powiedz mi... jak się czujesz?

  Justin zmierzył go wzrokiem, zaraz jednak opamiętując się i powracając spojrzeniem na ścianę.

  — W porządku. Jestem trochę przemarznięty, ale nie narzekam — odparł.

  — Zimno ci, kruszynko? — zmarszczył brwi, sięgając po koc z fotela, a następnie położył go na kołdrze, aby było jako-tako cieplej. — Mam cię przytulić? Królowie potwierdzają, że to działa.

  — Oni kleją się do siebie non stop — roześmiał się cicho, czując się dziwnie, kiedy został nazwany... w taki sposób i to w dodatku przez obcego mężczyznę — Za chwilę się rozgrzeję, nie musisz się martwić — posłał mu uśmiech.

  — Mógłbym cię przytulić.

  — To byłoby dziwne, biorąc pod uwagę, że znamy się... godzinę? Może nawet i nie — mruknął — Doceniam twoje chęci, ale nie potrzebuję czułości, zapewniam.

  — Ja znam ciebie o wiele dłużej — mruknął, przykrywając się i gasząc lampkę.

  — Jak to? — zdziwił się.

  — Wiesz... słyszę czasami różne rzeczy — wzruszył ramionami. — Słyszę twój śpiew, gdy bierzesz kąpiel. Słyszę twoje narzekanie, gdy musisz iść po drzewo, bo w kominku wygasa.

  — Czy ja mam jakiś podsłuch w domu? — zdziwił się.

  — Co? — zmarszczył brwi.

  — No, skąd słyszysz takie rzeczy? — spytał.

  — Nie wiem... to mój dar. Myślisz, że jak się dowiedziałem o bracie Nialla? Tak żałośnie błagał o chwilę przerwy od chłodu i bólu, że po prostu go usłyszałem.

  — Co się właściwie stało z jego bratem? Nikt nie chce mi nic powiedzieć — mruknął.

  — Niall powoli zamraża jego serce i organizm od środka — szepnął, odwracając się w jego stronę. — Nie mogę więcej powiedzieć, słodziaku.

  — Oh, rozumiem — westchnął — Ale wyjdzie z tego, racja? Dlatego tutaj do ciebie przyszliśmy? Pomożesz mu?

  — Oczywiście, wszystko skończy się dobrze — uśmiechnął się, kładąc dłoń na prześcieradle niedaleko swojej twarzy. — Nie spodziewałem się ciebie.

  — Cóż, gdyby nie to, że zatrzymali się u mnie i Niall luźno w żartach to zaproponował to bym tu nie przyszedł. Później miał o to problem, ale finalnie się z tym pogodził. I tak nie mam, co robić w domu, a taka przygoda u boku dwójki władców to jednak coś ciekawego — parsknął.

  — Cieszę się, że przybyłeś — odparł cicho. — Jesteś bardzo odważny.

  — Jestem ciekawski — poprawił go.

  — Ahh, Justin — zaśmiał się, kręcąc głową.

  — No co? — zmarszczył brwi.

  — Od dawna chciałem cię poznać osobiście. Zaciekawiłeś mnie — wyznał.

  — Mogłeś przyjść — mruknął. — I tak jestem samotny, mieszkam sam. Czasami przydałoby mi się towarzystwo.

  — Nie mogłem przybyć... to znacznie trudniejsze — wyjaśnił Alex. — Wiem, że czasami potrzebowałeś kogoś do chociażby posiedzenia w ciszy, ale nie mogłem przybyć.

  — Dlaczego?

  — Nie wiesz wielu rzeczy, chłopcze z gór — uśmiechnął się do niego, przykrywając go bardziej.

  — Chcę się dowiedzieć — wydął dolną wargę, przysuwając się bliżej — Nie traktujcie mnie, jakbym był jakiś nierozumny, wszyscy coś przede mną ukrywają.

  — Słodziaku, pewne sekrety muszą pozostać sekretami.

  — Uch, nie bawię się tak — odwrócił się plecami do niego, wzdychając — Dobranoc.

  — Justin — mruknął, dotykając jego ramienia.

  Chłopak naciągnął bardziej kołdrę na siebie i wtulił twarz w poduszkę.

  — Kiedyś sam się przekonasz, nie będę musiał nic mówić — szepnął, zamykając oczy i czekając, aż ten zaśnie, aby mógł się zająć lekarstwem dla Louisa.

  — Mam dość tych tajemnic — zmarszczył nos.

  — Wiem, wiem, ale jeszcze troszeczkę.

  Justin westchnął, ale nie odezwał się nic więcej, po kilku minutach zasypiając.

  Alex mógł w końcu opuścić łóżko i przeszedł do swojego gabinetu, chociaż nie nazwałby go tak. Przez najbliższe dwie godziny mieszał różne rzeczy, dodawał lub irytował się, gdy czegoś mu chwilowo brakowało. Finalnie jednak był gotów, aby rankiem wyruszyć i pomóc Louisowi. W końcu.

~*~

  Zayn leżał na brzuszku z rękami pod brodą i przyglądał się Niallowi, który się ubierał. Mógł to robić, przecież już go widział bez koszuli, racja?

  — Czuję twój wzrok — mruknął Niall, spoglądając na niego przez ramię z uśmiechem.

  — Szkoda, że nie dłonie — odparł.

  — To może później — roześmiał się, ubierając do końca. Podszedł do Zayna i usiadł mu na plecach, wtulając się w nie zaraz i cmokając go w policzek.

  — Możesz mnie pomasować — parsknął, patrząc na niego kątem oka.

  — Czy ja wyglądam ci na służbę? — uniosl brew.

  — Czasami? — zaśmiał się.

  — Ty mały gadzie — fuknął na niego, gryząc go w ucho.

  — Auć! — zmarszczył brwi, przekręcając się, przez co zrzucił z siebie Nialla. — Tak się nie bawimy! — ujął jego twarz w dłoń, spoglądając w błękitne oczy.

  — Też mnie bolało! — zmrużył oczy.

  — Mnie mocniej — ułożył jego dłonie ponad głowę.

  — Ciebie miało zaboleć — uśmiechnął się.

  — Zaraz ciebie zaboli jeszcze mocniej — zagroził, podwijając jego koszulę, a następnie go uszczypnął.

  — Zayn! — pisnął — Tak się nie robi!

  — Dlaczego nie? — prychnął, ponownie go szczypiąc, a następnie pocałował go w to miejsce. — To kara za gryzienie.

  — Twoją karą będzie to, że nie dostaniesz buziaka — murknął, poprawiając swoją koszulkę.

  — I tak dostanę — położył się połowicznie na Horanie, następnie uśmiechając się. — Nie pozwolisz mi na umieranie z tęsknoty.

  — Żebyś się nie zdziwił — roześmiał się.

  — Pomiziaj mnie — poprosił. — W nagrodę zostanę z tobą do końca dni.

  Niall wywrócił oczami, zaczynając miziać go po włosach. To byłoby naprawdę cudowne, gdyby Zayn przy nim został. Nie byłby samotny, może nawet i by się w nim zakochał?

  Malik uśmiechnął się, przymykając oczy. Objął młodszego w pasie.

  — Dobranoc, Śnieżynko — szepnął.

  — Dobranoc, Zee, śpij dobrze — odparł, cmokając go w czoło i naciągając na nich kołdrę, którą dostali od Alexa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro