39. Ślub?
jakoś tak... irytuje mnie ten rozdział
• • •
Louis usiadł obok Harry'ego, cmokając go krótko w policzek. Obiad zrobili wspólnie, bo Lou nie ufał służbie. Bał się o siebie i swoją rodzinę.
— Hej, słońce, gdzie uciekłeś? — objął go ramieniem, obserwując kątem oka jak wszyscy powoli się schodzili. Nigdzie jednak nie widać było Nialla, który zgodnie z danym słowem, zwalniał swoich ludzi. Nie chciał tego robić, gdyż nie winił ich za nic. Rozumiał ich intencje - chcieli się go pozbyć, aby ludzie się go nie bali.
— Musiałem odpocząć od ciebie — zaśmiał się cicho, układając dłoń na jego udzie.
— Hej, gołąbki — przywitał się Alex.
— Powinienem się obrazić — fuknął. — Hej, odłóż w końcu tę książkę — pokręcił głową.
— Muszę dowiedzieć się, jakim prawem Horan żyje. Znalazłem truciznę i jakoś nie chce mi się wierzyć, że wrócił do żywych tak sam z siebie — odłożył książkę na podłogę i uśmiechnął się do Justina.
— Ważne, że żyje — stwierdził blondyn. — Przynajmniej nie jesteśmy teraz na stypie.
— Za niedługo będziemy na weselu — parsknął Zayn, siadając.
— Jakim weselu? — zmarszczył brwi Rainberry.
— Żeby władać królestwami... z tak samo ważnymi udziałami — zaczął, uśmiechając się pod nosem — trzeba wziąć ślub.
— Wiedziałem, że w końcu będziecie oficjalnie razem — parsknął Justin — W końcu przestaliście się wypierać tego, że między wami jest coś więcej.
— Ślub? — wtrącił Harry. — Ślub Nialla z tobą?
— Nie tylko. Przecież ty i Lou też musicie się pobrać, aby władać Arendelle, racja? — uniósł brew.
— Co? — zdziwił się Styles.
— Właśnie, co? — wtrącił Alex.
— Faktycznie... zapomniałem o tym — mruknął Louis. — Rozmawiałem z Niallem, przejmę tu władze i... jeśli chcesz być przy mnie, byłbym wdzięczny. Nie zmuszę cię do ślubu, bo to szalone, ale... to całkiem dobry pomysł, tak?
— Wow, chwila — pokręcił głową — Ja nie nadaję się na władcę.
— Nadajesz się, stary. Często lepiej sobie radziłeś niż ja — oznajmił Zayn, nalewając sobie soku.
— Poza tym będziesz miał ładnego męża — dodał Justin.
— Przestań komplementować innych mężczyzn, jestem zazdrosny — wymamrotał Alex.
Justin wywrócił oczami, całując krótko bruneta, po czym złączył ich dłonie pod stołem.
— Lepiej będzie, jak będę tym kim jestem — westchnął Harry.
— Ale... nie chcesz mnie jako męża? — zapytał Lou z głową lekko opuszczoną.
— Lou, nie o to chodzi — mruknął Styles, kręcąc głową.
— Pójdę zobaczyć, co z Niallem — wymamrotał, szybko wstając.
— Zaczekaj, nie zjadłeś jeszcze — zauważył Zayn.
— Nie jestem głodny — odparł, odchodząc od stołu.
— Louis, poczekaj — brunet wstał od stołu i ruszył za nim.
— Nie, zjedz obiad — polecił.
— Cóż... — zaczął Malik, odchrząkując. — Wam życzę smacznego. Spróbujcie ziemniaczki, ja robiłem.
— A miało być tak miło — westchnął Alex, jedząc.
— Nie zjem, przestań — złapał go za dłoń.
— Chcę iść, Harry, puść mnie — westchnął Louis.
— Nie, dopóki nie porozmawiamy — przyciągnął go do siebie.
— Zrozumiałem! — podniósł głos, odsuwając się od niego. — Zrozumiałem, okay? Idź już — dodał ciszej, ruszając schodami na górę.
— Nie, nie zrozumiałeś! — poszedł za nim — To nie tak, że nie chcę być twoim mężem.
— I tak jestem za młody — wzruszył ramionami, idąc szybko do swojego pokoju.
— Porozmawiaj ze mną do cholery! — westchnął ciężko. — Przestań uciekać i obrażać się jak panienka.
— Nie używaj niegrzecznych słów — upomniał go, otwierając drzwi. — Powiedziałem ci, że zrozumiałem, tak?
— Nie zrozumiałeś, nawet nie dałeś mi wyjaśnić — pokręcił głową.
— Nie potrzebuję tego — oznajmił, wchodząc do pokoju i popychając drzwi, aby się zamknęły, podczas gdy on położył się na łóżku.
— Louis, przestań — warknął, wchodząc za nim do pokoju — Nie zachowuj się jak rozkapryszona księżniczka, która wszystko chce postawić na swoim.
— Wyjdź, to mój — podkreślił — pokój.
— Myślałem, że od kiedy śpimy tutaj razem jest... nasz.
— Nie chcę teraz rozmawiać, możesz wyjść? — odwrócił się, zdejmując buty, po czym wcisnął twarz w poduszkę.
— Nie, nie mogę! Dasz mi do cholery wyjaśnić moją wypowiedzieć czy się na mnie obrazisz bez powodu?! — zirytował się.
— Nie krzycz — mruknął cicho Louis, przykrywając się całkowicie kołdrą.
— To porozmawiaj ze mną — usiadł na brzegu jego łóżka.
— Nie będę z tobą rozmawiał, bo krzyczysz — nawet nie spojrzał na Stylesa, gdy to powiedział.
— Nie krzyczę — burknął, wywracając oczami. Ten chłopak tak go momentami irytował.
— Krzyczałeś, Harry — zaoponował. — Bardzo głośno.
— Przestaniesz się zachowywać jak dzieciak?
— Nie lubię, gdy ktoś krzyczy — pokręcił głową. — Nie zrobiłem nic złego, abyś to robił. Po prostu odszedłem od stołu. I swoją drogą, wciąż jestem dzieckiem, nie mam dwudziestu jeden lat.
— Ale masz być władcą, racja? Dlatego powinieneś zachowywać się jak dorosły, wielokrotnie mówiłeś, że jesteś duży, a obrażasz się, nie pozwalając mi wyjaśnić. Jak ludzie mają brać cię na poważnie? — uniósł brew.
— Jestem dobrym księciem i będę dobrym władcą — mruknął, spoglądając kątem oka na starszego.
— Będziesz. W to nie wątpię.
— Nie musisz być moim mężem — podniósł się do siadu.
— Wiem, Louis — skinął głową.
— Widzisz, Harry? Rozumiem, że nie chcesz. Możesz mnie już zostawić? — zapytał.
— Posłuchaj — westchnął — Nie chcę być twoim mężem tylko dlatego, bo Niallowi się przypomniało, że może zrzec się władzy i uciec od problemów. Nie chcę być twoim mężem tylko, dlatego, że... tak sobie wymyśliłeś — mruknął — Nie nadaję się na władcę, jestem zwykłym doradcą, a my nawet nie jesteśmy w związku. Chcesz z niczego zrobić magicznie związek małżeński. Kocham cię, Lou, ale... nie chcę być z tobą tylko, żeby było ci wygodniej. Mogę z tobą tutaj zostać, mogę ci pomagać, ale na taki układ nie idę — pokręcił głową — Nie spytałeś mnie w ogóle o zdanie, oznajmiłeś mi to, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, jakbyś mówił o tym, jak ci minął dzień. Dla mnie małżeństwo ma się opierać na miłości, a nie władzy. Teraz już mogę cię zostawić — ruszył do drzwi.
— Ale ja ciebie też kocham — odparł Lou, patrząc na niego. — Myślałem, że... to tylko formalność, kilka podpisanych kartek, to chyba nic by nie zmieniło.
— Dla ciebie to tylko formalność, ale dla mnie nie. Małżeństwo ma być trwałym i silnym uczuciem, a u nas... jak twierdzisz, że nic by to nie zmieniło, to tak by nie było — opuścił pomieszczenie.
— Harry! — zawołał. — Wróć, proszę!
Styles jednak udał się na dół, gdzie wszyscy zgromadzeni od razu przenieśli na nich swój wzrok. Niall zdążył dojść do stolika i siedział aktualnie tuż obok Zayna, pijąc kompot.
— Wiecie co? Nie jestem głodny, pójdę się przejść — poinformował i opuścił zamek nim ktokolwiek zdążył zadać jakiekolwiek pytanie.
— Chyba jednak będzie o jedno wesele mniej — mruknął Alex.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro