59. Tracę przy tobie rachubę czasu.
Od ślubu Zayna i Nialla minęło kilka tygodni i jak na razie wszystko wiodło się u nich dobrze. Louis razem z Harrym dopiero po kilku dniach wrócili do Arendelle, chcąc poprzez pobyt u Malików (Styles wciąż nie mógł się przyzwyczaić do tego, że mają te same nazwiska) odpocząć od obowiązków i nadrobić stracony czas, w którym się nie widzieli.
Między szatynem a brunetem kwitło - byli w kochającym związku i być może zielonooki miał ciche plany, aby uklęknąć przed niebieskookim w niedalekiej przyszłości, ale na razie nie chciał robić zbyt dużego zamieszania. Louis miał wiele obowiązków jako nowy król i szanował to, chcąc pomagać mu jak najwięcej.
— Hej... — mruknął cicho Lou, wychylając się zza drzwi i spoglądając na Harry'ego, który siedział za biurkiem. — Służba poda za pół godziny podwieczorek.
— W porządku — skinął, posyłając mu delikatny uśmiech. — Skończyłeś na dzisiaj czy masz coś jeszcze do załatwienia?
— Skończyłem — kiwnął głową, wchodząc do pomieszczenia. — Patrząc na Zayna, myślałem, że bycie królem to sielanka, wiesz?
— Przeliczyłeś się — parsknął, odsuwając od biurka — Zazwyczaj to ja za niego wszystko robiłem, dlatego miał lżej i się obijał.
— Jesteś zbyt kochany — stwierdził, podchodząc bliżej, a następnie usiadł na kolanach Stylesa.
— Musiałem dbać o nasze królestwo, inaczej puściłby je z dymem — pokręcił głową, obejmując go w pasie.
— To w sumie byłoby możliwe, znając Zayna — zaśmiał się, wtulając w większe ciało. — Czy mówiłem ci już, jak mocno cię kocham? Bo kocham cię naprawdę mocno.
— Też mocno cię kocham — pocałował go w policzek — Jestem naprawdę z ciebie dumny, kwiatuszku.
— Dziękuję, Hazz za wszystko, że ze mną jesteś — mruknął.
— I zawsze będę, Lou. Nigdzie się nie wybieram, zbyt mocno cię kocham — uśmiechnął się, czochrając go po włosach.
Tomlinson złączył ich usta razem i zainicjował powolny pocałunek, wplątując palce w jego loki. Harry oddał pieszczotę, zaciskając dłonie na jego bokach i zaraz mrucząc cicho z zadowolenia. Uśmiechnął się, cmokając go krótko w nosek.
— Chodźmy jeść, a później dokończymy — mruknął młodszy.
— Nie minęło jeszcze pół godziny — wymamrotał, patrząc w niebieskie tęczówki.
— Tracę przy tobie rachubę czasu — uśmiechnął się.
— Kocham cię — pokręcił głową, cmokając go — Może chcesz iść do ogrodu?
— Jasne, zjemy jakieś owocki — odparł, wstając z niego.
— Jeśli zjemy owocki to nie zjemy podwieczorku — złapał go za dłoń i wyszedł razem z nim z pomieszczenia, które zamknął na klucz. Ruszyli razem na dół, witając się z niektórymi strażnikami, którzy dopiero dzisiaj wrócili po urlopie. Każdemu należała się przerwa i możliwość zobaczenia się z rodziną.
Gdy w końcu znaleźli się w ogrodzie, Louis rozpiął swoją koszulę i położył się na trawie, napawając ciepłem i słońcem. Zdecydowanie to uwielbiał.
Styles ułożył się tuż obok niego i objął go ramieniem, przyciągając bliżej siebie. Drugą dłonią poprawił jego włosy, aby nie wchodziły mu w oczka i po prostu leżał, podziwiając jego uroczą twarzyczkę - ten uroczy nosek, piękne oczy, które z zaciekawieniem wpatrywały się w niebo. Mimowolnie westchnął cicho, bo cholera, ten chłopak był taki piękny.
— Pewnego dnia posiądziemy jedną gwiazdę i będzie tylko nasza — szepnął L, spoglądając na starszego, którego krótko pocałował.
— Nazwiemy ją... Larry — wymamrotał — A za kilkaset lat ludzie będą się o niej uczyli.
— Będą wspominać najpiękniejszego Harry'ego Stylesa i jego małego księcia Louisa — dodał radośnie.
— Najcudowniejszego księcia Louisa, chciałeś powiedzieć — poprawił go, całując w usta.
Młodszy zaraz odwzajemnił pocałunek, obejmując go mocno i naprawdę nie mógł wymarzyć sobie lepszej miłości.
Harry uśmiechnął się delikatnie, myślami zaczynając odpływać w przeszłość. Tak bardzo cieszył się, że zorganizowali razem z Zaynem bal, że poznał swojego słodkiego księcia i wdzięczny był, że tamtej zimy, Malik zdecydował się pojechać do Arendelle z prośbą o wyjaśnienia panującej wtedy pogody. Dzięki Niallowi i jego braku kontroli on i Louis mimo tragedii zbliżyli się do siebie i okazali sobie po raz pierwszy uczucia. Każda z tych katastrof składała się na ich teraźniejszość - byli dzięki nim szczęśliwi, razem.
— To mnie przeraża — szepnął Tomlinson, przeczesując jego loczki. — Wczoraj byłem pewny, że mocniej kochać się ciebie nie da, a jednak dzisiaj kocham cię mocniej... ciekawe, co będzie jutro.
Lubił wyznawać miłość, ponieważ wiedział, że było to szczere. Żył miłością do Harry'ego i jego szmaragdowych oczu, w których przepadł dawno temu.
— Jesteś przesłodki, Lou — wymamrotał, ujmując dłonią jego policzek — Jesteś moim uzależnieniem, wiesz? Nie wyobrażam sobie dnia bez ciebie, bez twoich pocałunków i twojego uśmiechu, dlatego nie możesz mnie zostawić. Nigdy, rozumiesz? Zabijesz mnie tym. Nie jestem gotowy na odwyk — pokręcił głową.
— Będę twoim narkotykiem do końca naszych dni, obiecuję — złączył ich dłonie. — Nigdy cię nie zostawię.
— Mam nadzieję — spojrzał na ich ręce, uśmiechając się — Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia, wiesz? Nigdy wcześniej nie widziałem kogoś tak... idealnego. Jestem naprawdę szczęśliwy, że teraz jesteśmy razem, że leżysz właśnie przy mnie i to ja mogę nazywać się twoim chłopakiem. To największy dar od losu i nie potrafię nawet ująć w słowa tego, jak bardzo cię kocham.
— Co zabawne... ja także się zakochałem i byłem zawiedziony, gdy nie chciałeś spróbować i tęskniłem całe pół roku, ale cieszyłem się, gdy w końcu ponownie cię ujrzałem — westchnął. — Jestem wdzięczny, że mnie pokochałeś, bo nie było ze mną dobrze z początku.
— Wiesz... od zawsze mnie uczono, że ktoś taki jak ja nie ma prawa związywać się z kimś takim jak ty. Jesteśmy z dwóch innych światów, ty pochodzisz z rodziny królewskiej, ja jestem zwykłym doradcą i... mogłoby być to dla ciebie hańbiące, dlatego odpuściłem, rozumiesz? Chciałem, żebyś był szczęśliwy z jakimś innym księciem i... przepraszam, że wtedy cię zraniłem. Chciałem dobrze — wyznał cicho. — Ale cieszmy się obecną chwilą, nie rozpamiętujmy przeszłości. Jesteśmy razem tak naprawdę dzięki Niallowi. To on wysłał cię w samotną podróż, a później pozwolił nam się do siebie zbliżyć.
— Cieszę się — zapewnił, całując krótko Harry'ego. — Cieszę się, że mogę całować cię o każdej porze dnia czy nocy. To cudowne
— Kocham cię, Lou — szepnął z uśmiechem, wpatrując się w jego twarz.
Leżeli tak dopóki jedna z kobiet nie zawołała ich na podwieczorek. Trzymając się za dłonie ruszyli do środka, chcąc spędzać tak cudowne chwile razem o wiele częściej. W końcu czasami trzeba było odstawić obowiązki na bok i poświęcić czas swoim najbliższym, których kochało się całym sercem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro