17. D'you think someone will love me that much someday?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatnią dobę na jachcie spędzili bardzo... ciepło.

Harry ciągle przytulał Louisa, składał pocałunki na jego policzkach czy szyi. Czas tego dnia mijał znacznie szybciej niż w te pozostałe i naprawdę nie chciał już wracać do normalnego, nudnego życia.

— Będziesz za mną tęsknił? Czy... zasłużyłem na to, aby zająć trochę miejsca w twoim serduszku? — spytał cicho Harry, brzmiąc bardzo słabo, jakby obawiał się odpowiedzi, ale mimo to spojrzał w sztormowe oczy.

— Będę tęsknił... — mruknął Louis, kiwając głową — cały czas, kochanie.

Loczek uśmiechnął się delikatnie, aby następnie złączyć ich dłonie razem i ucałować je równie delikatnie, ponieważ wyczuwał szczerość w głosie mężczyzny i poczuł się lepiej.

— Moglibyśmy się wiele nauczyć od siebie... — odezwał się ponownie starszy, nieco kuląc, aby wtulić się w niego i odczuć jego ciepło, perfumy.

— Na pewno tak — przytaknął, wplątując wolną dłoń w jego włosy, które zaczął przeczesywać. — Ale pamiętaj, że wciąż mam swoje... życie.

— Zayn cię zdradził — oznajmił, przełykając ślinę, ponieważ nie był pewien, czy mógł o tym gadać. — Gdybym kochał kogoś nad życie, bo tak mówił, nigdy nie zdradziłbym tej osoby... mimo alkoholu, negatywnych emocji czy...

Louis nie dał mu dokończyć, ponieważ pochylił się nad nim i złączył ich usta w pocałunku, aby się zamknął. Wiedział to... wiedział, że miłość Zayna nie była już tak mocna jak kiedyś, ale chciał wierzyć, że... właściwie sam nie wiedział, co miał o tym myśleć i w co wierzyć.

Harry podniósł się, aby usiąść na udach Tomlinsona i powrócił do pocałunku, rozkoszując się tym charakterystycznym smakiem jego ust. Chciał uczestniczyć w jego życiu, być ukochaną osobą, przynosić kwiaty, robić obiady i wszystkie te zwyczajne rzeczy, ale wiedział, że nie miał szans... na pewno nie teraz.

— Porozmawiajmy o czymś przyjemnym — uśmiechnął się. — Zarzuć jakiś temat.

— Czym jest dla ciebie dom? — spytał Styles.

— Dom? — uniósł brew, a następnie westchnął. — To... osoba.

— Jaka osoba? — zachęcał, aby mówił dalej. Chciał go słuchać, ponieważ uwielbiał jego głos.

— Taka, która sprawia, że jesteś lepszym człowiekiem — przyłożył dłoń do policzka H. — Która nigdy nie ciągnie cię w dół... dba o ciebie i cieszy się każdą chwilą z tobą, ponieważ na to właśnie zasługujesz i... to twoja bratnia dusza. Możesz na niej polegać w każdej sytuacji, możesz... milczeć przy niej, a ona i tak cię rozumie.

— Najlepszy przyjaciel, ale... trochę bardziej — mruknął, rozkoszując się dotykiem młodszego. — Osoba, która wierzy w ciebie mimo wszystko, tak?

— Tak, kochanie — kiwnął głową, gładząc kciukiem jego skórę. — Nie jestem pewien, czy jakakolwiek inna osoba będzie mogła to przebić.

— Myślisz, że ktoś pokocha mnie kiedyś tak mocno, jakby był moją bratnią duszą? — spytał cicho Harry, patrząc w sztormowe oczy, które tego wieczoru świeciły jasnym blaskiem, jakby dając nadzieję na coś wspaniałego.

— Jestem tego pewien, Hazz, ponieważ tak piękne osoby jak ty zasługują na wszystko, co najlepsze — mruknął, będąc całkowicie szczerym.

Styles w odpowiedzi jedynie złączył ich usta w ponownym pocałunku i niech nikt go nie wini za to, bo on naprawdę starał się kontrolować, ale za mocno ciągnęło go do Louisa.

~*~

Harry był cholernie dokładny, jeśli chodziło o godziny, więc oczywiście obudził drugiego o trzeciej nad ranem, całując po twarzy.

— Co robisz? Daj mi spać, kochanie — wymamrotał szatyn, obejmując go w talii.

— Musimy się zbierać, o czwartej czterdzieści musisz być w Las Vegas — mruknął, pocierając dłonią jego nagą klatkę piersiową.

— Daj spokój — westchnął, nie mając najmniejszej ochoty wstawać.

— Nie chcę, aby Zayn zarzucił mi przetrzymywanie cię ponad tydzień — uśmiechnął się, składając buziaka na nosie młodszego.

— Kochanie, jestem zmęczony — odparł cicho, nawet nie otwierając oczu. — Nie obrazi się, jak wrócimy kilka godzin później.

— Więc chcesz ze mną jeszcze zostać? Dopłacę ci, ile będziesz chciał.

— Harry... nie chcę, abyś mi dopłacał — pokręcił głową, uchylając powieki, aby spojrzeć w świecące, szmaragdowe oczy. — Nie jestem tu tylko dlatego, bo jesteś bogaty... myślałem, że już zdążyłeś to zauważyć.

— Lubisz mnie? — uśmiechnął się.

— Bardzo cię lubię — kiwnął głową. — Jesteś takim rozkosznym, kochanym chłopcem.

— Mężczyzną — skorygował Styles.

— Dla mnie jesteś chłopcem... jesteś taki bezbronny, samotny i... chciałbym przytulać cię non stop, aby chronić przed światem — westchnął, przeczesując jego loczki dłonią.

— Dziękuję, Louis... za wszystko — przymknął oczy. — Naprawdę dziękuję i tak bardzo się cieszę, że cię spotkałem.

— Ciągle prawisz mi komplementy albo jak teraz, dziękujesz, ale nie jestem taki cudowny... zostawiłem chłopaka, który nie chciał, abym wyjeżdżał, a jednak to zrobiłem.

— Dla dobra was obu — zmarszczył brwi. — Straciliście pieniądze, musieliście skądś je wziąć, a ja daję je wam na tacy i... to całkowicie w porządku.

Louis westchnął, postanawiając odpuścić, bo to trwałoby jeszcze przez długi czas. Objął Harry'ego i przyciągnął do siebie, całując w czoło.

— Śpij, Hazz — mruknął sennie.

— Dobranoc, Lou, przepraszam za tę pobudkę — zachichotał jak nastolatka na widok idola, ale nie zwracał na to uwagi, bo właśnie w tym momencie wszystko było w porządku.

Harry nie miał tak ładnego życia, jakie mogłoby się innym wydawać. Owszem, był bogaty i miał nieco łatwiej pod pewnymi aspektami, ale pieniądze często ciągnęły za sobą inne sprawy, konsekwencje. Mimo wszystkich problemów jakie miał, z Louisem było mu lepiej. Czuł szczęście, gdy po przebudzeniu widział sztormowe oczy i uśmiech. Wszystko inne nie miało znaczenia, dopóki byli blisko siebie... ale to już ostatnie godziny i za niedługo wszystko wróci do normy, obaj będą musieli zmierzyć się z okrutną rzeczywistością.

Tomlinson, szczerze powiedziawszy, będzie tęsknił za jego żartami czy tym, że spał nago i przez to często się śmiał, odsuwając na drugi koniec łóżka, chociaż i tak kończyli w swoich ramionach. Polubił Stylesa, jego sposób bycia, ale oczywiście... miał chłopaka, z którym musiał porozmawiać i jakoś dojść do porozumienia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro