29. Camile can't hear you, louder

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis miał po dziurki w nosie tej paniusi, która panoszyła się po domu H jak królowa. Miała na sobie dwuczęściową koronkową piżamę, shorty ukazywały jej tyłek i naprawdę, kurwa, nie chciał tego oglądać. Był pewien, że chciała poderwać swojego wspólnika i... poczuł zazdrość.

— Co robisz? — spytał Lou, siadając na blacie.

— Kolację, jesteś głodny, słoneczko? — mruknął, krojąc pomidory i młodszy podziwiał go za to, z jaką szybkością to robił.

— Cholernie głodny... — przyznał, zaraz dodając — Pomóc ci? — uśmiechnął się.

— Mam wino — usłyszał nagle, na co zmarszczył brwi i spojrzał na blondynkę, która pojawiła się w kuchni. To jakiś jebany żart.

— Wypij je sama — odparł złośliwie. Nie mógł się powstrzymać. Kurwica go brała, gdy na nią patrzył.

— Jesteś zabawny — pokręciła głową, a następnie podeszła do Harry'ego i wyjęła z szuflady korkociąg.

Styles wrzucił do miski pokrojone pomidory, a następnie zajął się serem camembert. Cholera, nieźle mu szło, tylko miał nadzieję, że nie pomylił tego sera z jakimś innym.

— Harry, pomożesz? — spytała z uśmiechem.

— Louis, zrobisz to? — poprosił loczek, spoglądając na niego. — Ja dokończę sałatkę.

— Jasne — wymusił uśmiech, zeskakując z blatu, a następnie chciał wyrwać butelkę z dłoni kobiety, jednak ta zmrużyła oczy i odsunęła się. — Pomogę ci.

— Spróbuję sama — odparła, wbijając korkociąg w korek, a następnie zaczęła nim kręcić. Odwróciła się w stronę Harry i w momencie, gdy korek wystrzelił, wino wylało się na jego spodnie, a szatyn zacisnął mocno dłonie w piąstki, bo zrobiła to specjalnie! — Oh, przepraszam cię najmocniej!

— Cholera — mruknął, spoglądając w dół. Akurat wino musiało być czerwone...

— Poczekaj, pomogę ci — szybko zgarnęła mały ręcznik, który wisiał na uchwycie od piekarnika, zmoczyła go zimną wodą i zaczęła, kurwa, pocierać jego pieprzone spodnie.

Louis poczuł się, jakby dostał w twarz, bo dlaczego Harry na nią nie nakrzyczał i jej nie odepchnął? Zacisnął dłonie w piąstki i po prostu opuścił kuchnię, miał dosyć tej kobiety.

— Lou? — zawołał Styles, który naprawdę był zdziwiony zachowaniem Camile i gdy tylko jej dłonie sunęły w górę, zatrzymał je, marszcząc brwi. — Poradzę sobie, dzięki.

— Musimy to szybko sprać, bo pozostanie plama — stwierdziła.

— W razie czego kupię nowe — westchnął. — Dokończ kolację, okay?

— Jasne — uśmiechnęła się, odkładając ręcznik i zaraz zgarnęła nóż z blatu.

Loczek pobiegł szybko do sypialni, spotykając tam Tomlinsona, więc gdy tylko zdjął mokre spodnie i bokserki, usiadł obok niego.

— Kochanie — mruknął, dotykając mniejszej dłoni.

— Nie widzisz tego czy udajesz? — zapytał, odsuwając się, aby ukryć twarz w poduszce.

— Jesteś zazdrosny, o to ci chodzi? — położył się, podkładając ręce pod głowę.

— Jestem zazdrosny, tak, ale ona cię podrywa... chodzi półnago po twoim domu, specjalnie cię oblała, aby cię dotykać! — fuknął, zaciskając dłoń na pościeli.

— Nie dotknęła mnie tam, gdzie nie powinna — oznajmił ze stoickim spokojem. — Dokończy kolację, a my... możemy jej coś pokazać.

— Niby co takiego? — westchnął, odwracając się w jego stronę, a następnie parsknął, widząc biznesmena w samej koszulce. — Ty zboku — szepnął.

— Chcesz to zrobić, kochanie? — zapytał, obejmując Louisa i przyciągając go do siebie.

— Na początku odpowiedz mi na kilka pytań, okay? — podniósł się, aby usiąść na biodrach starszego.

— Jasne, kochanie, odpowiem na wszystko — uśmiechnął się.

— Kim dla ciebie jest Camile i co do niej czujesz? — musiał o to zapytać, ponieważ nie chciał mieć konkurencji i tak, oczywiście nie był z nim w związku, ale czuł coś mocniejszego do niego.

— Jest wspólniczką — odparł, wsuwając dłonie pod jego koszykarskie spodenki sięgające do kolan. — Nie czuję do niej niczego głębszego, mam do niej szacunek, lubię ją, bo jest silną kobietą w biznesie.

Lou uśmiechnął się, całując go delikatnie w usta i chciał pogłębić pieszczotę, ale Harry odsunął się i odezwał.

— A ty i Zayn?

Szatyn przełknął cicho ślinę, po czym westchnął ciężko, bo on sam nie wiedział, co działo się między nimi. Ale w końcu chyba powinien o tym rozmawiać, może to mu pomoże?

— Jest bliski mojemu sercu — mruknął, kładąc dłonie na torsie Stylesa. — Nie zrozum mnie źle, nie potrafię go całkowicie skreślić po tylu latach... Nie mogę z tobą wyjechać, bo chcę mu pomóc.

— Może psycholog? — podsunął delikatnie. — Nie pomożesz mu za bardzo... Skoro załamał się po rozstaniu, a teraz odwiedzasz go co jakiś czas, nie polepszy mu się.

— Chciałem go gdzieś zapisać, ale on myśli, że chcę go wsadzić do psychiatryka — westchnął, kręcąc głową.

— Porozmawiamy jeszcze o tym, okay? Teraz nie myślmy o tym — uśmiechnął się.

— Chcesz, abym zrobił ci loda? — parsknął, zsuwając się niżej, aby być na jego udach.

— Chcę sprawić przyjemność tobie — szepnął, podnosząc się do siadu. — Co ty na to?

— Mhm... okay, ale ostrzegam, będę cholernie głośny, aby ta blondi mnie słyszała — zmrużył oczy.

— Krzycz śmiało.

Harry podniósł młodszego i położył go na łóżku, następnie pomógł mu się rozebrać do naga. Zaczął całować jego plecy, a dłońmi przesuwał po udach, zaciskając co chwilę mocno palce.

Lou przygryzł dolną wargę, odwracając głowę w lewo, aby przyłożyć policzek do poduszki. To miał być pierwszy raz, gdy zostanie dotknięty przez niego w ten sposób i oczywiście, że się ekscytował.

— Kurwa, kochanie... — westchnął, zagryzając delikatnie jego skórę. — Jesteś kurewsko piękny.

— Harry, droczysz się — westchnął, a następnie pisnął, gdy został pociągnięty do tyłu, przez co poczuł na tyłku erekcję starszego. — Chciałbym go już poczuć — uśmiechnął się.

— Nie dzisiaj — odparł, trzymając go mocno za biodra, samemu poruszając swoimi, aby wytworzyć między nimi tarcie, którego cholernie potrzebował.

— Co dzisiaj ze mną zrobisz? — zapytał ciężko, powoli tracił koncentrację.

— A co mogę?

— Wszystko — odpowiedział pewnie.

Harry uśmiechnął się, odsuwając od niego, aby zsunąć dłonie na jego pośladki i składać pocałunki na nich. Louis ustawił swoje kolana nieco szerzej, czując rumieńce na policzkach.

Minęły jakieś dwie minuty, nim Styles sięgnął po lubrykant, a następnie położył się na łóżku, każąc Lou być ponad nim.

Usiądź mi na mordzie teraz ma sens — parsknął śmiechem młodszy, odchylając głowę do tyłu, gdy ten wysunął język, aby polizać jego penisa. — Boże, Harry...

— Camile cię nie słyszy, głośniej — uśmiechnął się, przesuwając dłońmi po jego udach, a następnie zassał się na jego główce, na co Lou jęknął, specjalnie się unosząc.

— Harry! Tak dobrze! — wręcz krzyczał, wyginając plecy w łuk. Czując język H wokół siebie, wariował i miał nadzieję, że tamta pinda ich usłyszy i zobaczy, jak super im razem było. — Jeszcze, Hazz!

To było całkiem komiczne, bo on dosłownie krzyczał na cały głos, podczas gdy Harry tylko mu obciągał ustami i z pewnością, gdyby byli sami, byłoby ciszej.

— Mogę zrobić coś jeszcze? — spytał, unosząc lekko głowę, aby polizać całą jego długość.

— Pieprz mnie, rób wszystko, co tylko chcesz — wymamrotał, opadając na łokcie, które ustawił przy jego biodrach.

— Dojdziemy do tego, kociaku — uśmiechnął się, a następnie wylał nieco lubrykantu na swoje palce, po czym powoli i delikatnie zaczął wsuwać w Louisa środkowego.

— Tak, Harry, głębiej! — wydarł się, prawie zdzierając sobie gardło. Chyba polubi takie teatrzyki.

Styles po chwili powrócił do ssania jego kutasa, a dwa palce wsuwał i wysuwał z jego wnętrza, próbując się nie śmiać na to, jak głośny był. Zdecydowanie to była jedna z najlepszych chwil jego życia.

— Boże, bez jaj, Harry, kurwa, jestem blisko — westchnął, chuchając na jego penisa, co stało się automatycznie, dlatego starszy zamknął oczy, zasysając policzki i szybciej poruszając palcami, krzyżując je i uginając. — H-Harry, matko boska!

Nie trzeba było długo czekać, nim Louis osiągnął spełnienie, prawie opadając na jego ciało ze zmęczenia, ale jakoś udało mu się przytrzymać, bo nie wiedział, jak by zareagował. Harry połknął jego spermę, opadając głową na poduszkę i wysuwając z niego swoje palce.

— Spisałeś się, kociaku — pochwalił go, klepiąc delikatnie w udo.

— Było mi naprawdę dobrze, Hazz — mruknął, podnosząc się, aby następnie położyć się na łóżku. — Krzyczałem jak pojebany, no nie?

— Nigdy nie słyszałem niczego piękniejszego — zaśmiał się, zbliżając do niego, aby objąć go w talii i ucałować jego czółko.

— Kochany, doceniasz moje darcie ryja — szepnął.

— Nawet jak wrzeszczysz, brzmisz jak anioł — uśmiechnął się.

• • •

Next będzie ciekawy x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro