37. I get so high every time you're touching me

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis w drodze do Nowego Jorku zasnął, bo naprawdę tego potrzebował i nie rozumiał pośpiechu Harry'ego. Owszem, został okradziony i oszukany, ale trzeba było na spokojnie wszystko przemyśleć i dopiero wtedy robić... cokolwiek!

— Umówiłem się z Camile na spotkanie za dwie godziny — oznajmił, zamykając za sobą drzwi.

— Mhm... — wymamrotał Lou, machając dłonią, po czym przeskanował wzrokiem cały apartament i zaraz ruszył do sypialni, aby spać dalej.

— Powinniśmy-

— Iść spać i pocałować się na dobranoc? Tak, powinniśmy — westchnął, zdejmując swoje vansy i przesunął je bardziej w stronę ściany.

— Ale-

— Harry — pokręcił głową, wiedząc, do czego ten zmierzał. Ostatnio ciągle chodziło tylko o jedno i to samo, a Louis był tym już zmęczony. Styles stawał się jakimś cholernym pracoholikiem, nie chciał tego... Oczywiście, prowadzenie własnej firmy było czasochłonne i niekiedy wymagało poświęceń, ale każdy normalny człowiek potrzebował oddechu, odpoczynku, przerwy.

Loczek przygryzł dolną wargę, pozbywając się swoich białych butów na obcasie, a następnie podszedł bliżej młodszego i po prostu objął go w talii.

— Kiedy polecimy na Maltę? — spytał cicho, rozpinając powoli koszulę Stylesa.

— Jak tylko sprawa z Camile się skończy — odpowiedział, przyglądając się jego dłoniom.

— A czy ona kiedykolwiek się skończy? — uniósł brwi ku górze, wywracając jednocześnie oczami.

Harry pokręcił głową i uśmiechnął się delikatnie, a wtedy zsunął całkowicie koszulę ze swojego ciała. Pochylił się do Lou i musnął delikatnie jego usta. Zrobił to ponownie i ponownie, dodatkowo pchając go lekko w stronę łóżka.

— I co teraz? — spytał szatyn, gdy już upadł plecami na materac.

— Chcesz, abym opowiedział ci ze szczegółami... czy może mam zademonstrować? — uśmiechnął się, odpinając guzik od czarnych jeansów, a następnie zsunął je powoli z jego nóg.

— Opowiedz mi... lubię słuchać twojego głosu — mruknął, przygryzając dolną wargę.

— Więc na początku... rozbiorę cię — mówiąc to, zdjął jego bluzę i przeskanował wzrokiem jego nagą klatkę piersiową. — Jesteś najpiękniejszy, sweetcheeks — szepnął, składając buziaka na jego lewej piersi.

— Ciekawe, bo powiedział to Harry Styles — odparł, wplątując dłoń w jego loki. Gdy spotkał się ze szmaragdowym spojrzeniem, uśmiechnął się delikatnie.

— Kurewsko mi się podobasz — oznajmił, mając całkowicie poważną minę.

Louis chciał odpowiedzieć, ale wtedy poczuł usta na tych swoich, więc po prostu przymknął oczy i odwzajemnił pocałunek, przy okazji pomagając starszemu w zdjęciu spodni.

— Co teraz? Przestałeś mówić — mruknął, a wtedy Styles przygryzł dolną wargę, a w jego oku pojawił się tajemniczy błysk.

— Chcesz, abym cię kochał? — spytał.

— Z przyjemnością — kiwnął głową. Byli razem w związku, obaj mieli potrzeby i zdecydowanie się sobie podobali, więc nie widział w tym nic złego. Z Zaynem także uprawiał seks i naprawdę to lubił. Cieszył się, że dostanie tak wiele czułości od swojego chłopaka.

— Masz to zagwarantowane — mruknął, wstając, aby wyjąć z torby potrzebne rzeczy i młodszy nawet nie pytał, czy to planował.

~*~

— Hej — usłyszał za sobą, na co zmarszczył brwi, bo znał ten głos i naprawdę nie chciał dzisiaj spotykać tej osoby. — Trochę minęło od naszego ostatniego spotkania.

— Ta... trochę — mruknął, chowając paczkę fajek do kieszeni. — Do widzenia — posłał uśmiech sprzedawczyni, po czym opuścił sklep, zakładając okulary przeciwsłoneczne.

Zayn chciał już odchodzić, gdy poczuł dłoń na swoim nadgarstku. Przymknął oczy na ten gest, najwidoczniej typ miał jakąś sprawę.

— O co chodzi, Leeroy? — zapytał, spoglądając na niego.

— Mogę wiedzieć... dlaczego tak nagle zniknąłeś kilka tygodni temu? — wzruszył delikatnie ramionami. — Jasne, nie oczekiwałem niczego po naszej nocy, ale-

— Miałem chłopaka i zdradziłem go wtedy, sam sobie odpowiedz — odpowiedział, wzdychając. To wciąż lekko bolało, zachował się okropnie, wbijając ostatni gwóźdź i stracił Louisa.

— Nie wiedziałem — mruknął smutno, przygryzając policzek od wewnątrz.

— Nie mówię tego, abyś poczuł się źle, po prostu... — pokręcił głową, nie dokańczając. Właściwie spotkał się z tym gościem jedynie kilka razy i chyba nie powinien mu się zwierzać.

— Przez to zerwaliście? — dopytał, próbując zignorować okropne uczucie w klatce piersiowej.

— Od jakiegoś czasu się nie układało... wyjaśniliśmy już sobie wszystko, rozstaliśmy się w zgodzie — odpowiedział, wkładając dłonie do kieszeni swoich jeansów.

— Przykro mi — uśmiechnął się pokrzepiająco, zaraz dodając — może chcesz pobawić się z moją fretką?

— Nie przepadam za fretkami... — zmarszczył brwi.

— Jak to? One są takie urocze! — jego oczy dosłownie zaczęły lśnić, gdy to powiedział.

— Ja lubię węże, które twoim zdaniem mogą być ohydne, dla mnie przepiękne, a jednak nie mówię, abyś zmienił swoje myślenie i dotknął mojego węża — wywrócił oczami, zaraz analizując to, co powiedział i ponownie wywrócił oczami, widząc, jak ten pajac się uśmiecha. — To nie miało tak zabrzmieć.

— Więc masz swojego węża? — zapytał.

— Zejdź ze mnie — prychnął, odwracając się. Zdążył zrobić kilka kroków, nim znowu usłyszał głos Payne'a.

— Chcesz wyjść ze mną na kawę?

— Nie jestem wielkim wielbicielem kaw — wzruszył ramionami, uśmiechając się pod nosem, czego tamten nie mógł zauważyć, bo wciąż był odwrócony do niego tyłem.

— Herbatę, kakao, piwo?

— A jeśli nie chcę żadnego z wymienionych? — spojrzał na niego przez ramię, utrzymując kamienną twarz.

— Wtedy spytam, czy chciałbyś gdzieś ze mną wyjść, aby pogadać... bez picia — uśmiechnął się.

— Okay, jeśli tylko zdobędziesz do mnie jakikolwiek kontakt, zgodzę się — oznajmił, wyjmując z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę. Wyjął jednego papierosa i włożył go między wargi, następnie podpalając końcówkę. — Umowa?

— Stoi — odparł, poprawiając włosy dłonią.

— Idź do fretki, pewnie za tobą tęskni — wypuścił dym z ust, kierując się przed siebie, a Liam obserwował go jeszcze przez chwilę.

~*~

Louis czasami był aż nazbyt zafascynowany muzyką, dlatego musiał włączyć playlistę na swoim telefonie i mimo iż Harry zaśmiał się cicho, nic sobie z tego nie robił. Teraz było bardziej klimatycznie. Było południe, więc pociągnął za zasłonę, zakrywając ogromne okno i w końcu odwrócił się w stronę starszego, uśmiechając lekko.

— Brakuje jedynie świec — oznajmił.

— Następnym razem, kochanie, załatwię świece — zadeklarował Styles, mierząc go wzrokiem.

— Lubisz to, co widzisz? — zapytał, podchodząc do niego powoli, a następnie odwrócił się tyłem.

— Uwielbiam — odpowiedział, kładąc dłonie na jego pośladkach i zacisnął palce. — Wyglądasz jak posąg Dawida... niesamowity — mruknął, składając buziaka w dole jego pleców.

Louis uśmiechnął się delikatnie, przesuwając językiem po swojej dolnej wardze. Poruszył biodrami w rytm muzyki, na co ten zacisnął mocniej dłonie.

— Jak mnie chcesz? Powiedz mi... — szepnął, przymykając oczy.

— Na mnie — odpowiedział, rozsuwając nogi, jednocześnie przesuwając stopami po miękkim, przyjemnym w dotyku dywanie hotelowym.

Tomlinson całkowicie zapomniał o senności, jaka niedawno go przytłaczała. Teraz liczyły się jedynie pocałunki, jakie dostawał; zaczynało go to rujnować. Wkrótce został odwrócony i widząc wzrok Harry'ego, który wymownie na krótką sekundę spuścił w dół, padł przed nim na kolana.

— Lubisz, gdy to robię... — mruknął, wysuwając język, aby przesunąć nim po mięśniach na brzuchu biznesmena.

— Nie mogę zaprzeczyć — westchnął, wplątując palce w jego karmelowe włosy.

something happened for the first time
in the darkest little paradise
shaking, pacing, I just need you

Louis spojrzał na niego z dołu, uchylając delikatnie usta, a dłonią ujął jego penisa, który ewidentnie domagał się uwagi. Zaczął powoli przesuwać po nim dłonią, a wtedy Harry oparł się jedną ręką o materac, na którym siedział i odchylił głowę do tyłu.

— Mów do mnie — poprosił szatyn, pochylając się, aby zassać się na jego główce, przez co poczuł preejakulat.

— Sprawiasz, że jest mi tak dobrze... tak kurewsko dobrze — wysapał, pociągając go lekko za włosy.

Louis wymamrotał coś niezrozumiałego, biorąc więcej jego penisa do buzi, a Styles jęknął nisko, unosząc się lekko, potrzebując jeszcze więcej, ale przez ten gest młodszy odsunął się i jedynie poruszał dłonią.

— Ja dowodzę — oznajmił, patrząc w szmaragdowe oczy, które szybko się na to zgodziły, bo cholera, taki Louis był kurewsko gorący.

for you, I would cross the line
I would waste my time
I would lose my mind

Niewiele czasu minęło, nim Tomlinson położył się na łóżku, zagryzając dolną wargę i przyglądając się loczkowi, który wylewał lubrykant na swoje długie palce. Rozsunął maksymalnie swoje nogi, zaraz czując na sobie dotyk.

— Jesteś dla mnie taki dobry, skarbie — wymruczał, zaraz powoli wsuwając w niego jednego palca, na co młodszy zacisnął piąstki na pościeli, jednak nie odezwał się ani słowem, bo tak, odczuwał dyskomfort, ale był do tego przyzwyczajony, zaraz będzie lepiej.

Odchylił głowę do tyłu, ciężej oddychając i jęknął krótko, gdy poczuł drugiego palca. To było tak niewiele, a już wariował. Harry wysuwał i wsuwał swoje palce, uginając je także, aby lepiej go rozciągnąć. Każdy ruch był bardzo dokładny.

— Jeszcze — poprosił Tomlinson, mocniej zaciskając piąstki na białej pościeli. — Daj mi więcej. Wiesz, że... jestem tego wart.

don't blame me, your love made me crazy
if it doesn't, you ain't doing it right

— Tak uważasz? — powoli dołożył trzeciego palca i w końcu posuwał go nimi szybciej, co spotkało się z cichymi jękami.

Kilka długich momentów Louis spychany był na krawędź przyjemności. Przeniósł dłonie na pozłacaną ramę łóżka i zacisnął na niej mocno dłonie. Wyginał plecy w łuk, czując się ekstremalnie dobrze z tym, co otrzymywał.

— Myślisz, że możemy zacząć kolejny etap? — zapytał Harry, składając pocałunki na jego udach, aż w końcu zrobił malinkę.

— Zdecydowanie tak — odpowiedział, a na jego ustach utworzył się delikatny uśmiech.

oh, Lord, save me, my drug is my baby
I'll be using for the rest of my life

Harry ponownie usiadł na łóżku, opierając się plecami o poduszki, a Louis głęboko oddychając, wstał i powoli się do niego zbliżył.

— Podoba mi się to, jak się ruszasz... — wymamrotał i gdy tylko miał Lou na wyciągnięcie ręki, przyciągnął go do siebie, przez co wylądował na jego kolanach — ale wolę, gdy jesteś na mnie.

— Chyba wiem, o czym mówisz — westchnął, opierając się dłońmi o materac, aby przysunąć się jeszcze bardziej do starszego.

— Taki piękny — skomentował, układając dłonie na jego biodrach i zacisnął mocno palce, wiedząc, że pozostawi tam małe siniaki, ale Tomlinson zapewnił go kiedyś, że to w porządku i mógł to robić.

W umyśle Harry'ego panował chaos, dlatego zapomniał o prezerwatywie i tylko pokrył swojego członka lubrykantem, nim wsunął się w Lou, który powoli na niego opadł. Z malinowych ust uciekł nieco niewyraźny jęk w postaci imienia biznesmena, co naprawdę na niego działało.

my name is whatever you decide
and I'm just gonna call you mine
I'm insane, but I'm your baby

— Pokaż mi, jak bardzo to lubisz — szepnął Harry, nachylając się do jego ucha i delikatnie je przygryzł.

— Jesteś tego wart? — spytał, odwracając głowę w bok, aby spojrzeć na niego przez ramię.

Harry uśmiechnął się jedynie, a jego oczy zabłyszczały, na co szatyn uniósł się nieznacznie, aby następnie znowu na niego opaść. Zaczął powtarzać tę czynność i teraz to on był cholernie powolny w tym, co robił, a jedyne, co mógł robić Styles, to wzdychanie z przyjemności i zaciskanie dłoni na jego pięknym ciele.

— Dobrze? — zapytał, opierając się plecami o tors starszego, jednak nie zaprzestawał swoich poprzednich ruchów.

— Kurewsko dobrze — jęknął przeciągle, jedną dłoń przesuwając na jego brzuch i lekko go podrapał.

if you walk away
I'd beg you on my knees to stay

Louis wkrótce zaczął szybciej się unosić i opadać, wzdychając i sapiąc na to boskie uczucie wypełnienia. Jedną dłonią złapał pościel i zacisnął piąstkę, będąc naprawdę blisko spełnienia. Harry zaczął przesuwać dłonią po jego penisie, a drugą mierzwił jego włosy.

— Mocniej — jęknął, gdy Styles przyłożył usta do jego szyi i zaczął tworzyć malinkę. — Ciągnij mnie mocniej za włosy — poprosił, więc ten z chęcią zaczął to wykonywać.

— Tak kurewsko dobrze... i blisko — westchnął, szarpiąc go za włosy, aby odchylił głowę do tyłu. Złożył kilka pocałunków na policzku młodszego, a później przeniósł dłoń, którą sprawiał mu przyjemność, na jego szyję i lekko zacisnął palce. — Mogę?

— T-tak — przełknął ślinę, chętnie pozwalając na każdy możliwy dotyk.

I get so high, oh
every time you're, every time you're loving me

Obaj byli dosłownie na granicy wytrzymałości. Ich ruchy były teraz szybkie i nieco niechlujne, ale wciąż starali się, aby dostarczyć sobie nawzajem jak najwięcej przyjemności. Harry zacisnął mocniej dłoń na jego szyi, gdy usłyszał swoje imię.

— Kurwa, Harreh — wymamrotał, przymykając oczy i w końcu wytrysnął, osiągając spełnienie, jednak wcale nie zamierzał przestawać się poruszać, dzięki czemu przedłużał swój orgazm i pomagał starszemu.

— Jeszcze, Lou — warknął do jego ucha, ponownie zaciskając dłoń na szyi. — Robisz to t-tak dobrze, jeszcze trochę — westchnął, całując go po ramieniu.

Styles jęknął nisko, gdy osiągnął to, czego pragnął. Zaczął jeszcze ciężej oddychać, potrzebując chwili, aby to wszystko do niego dotarło. Szatyn uchylił usta, czując w sobie jego spermę, jednak nie odezwał się, a jedynie pozwolił im obu na odsapnięcie. To było nieco innego, niż gdy Zayn to zrobił kilka tygodni temu.

trip of my life, oh
every time you're, every time you're touching me

— Czemu tyle z tym zwlekaliśmy? — spytał po chwili Louis, opadając na jego tors i to tak właściwie wszystko, co zrobił. Nawet nie fatygował się z tym, aby się podnieść z jego kutasa.

— Przysięgam, to było kurewsko niesamowite — mruknął, obejmując go i przyciągając bardziej do siebie.

Tomlinson uśmiechnął się delikatnie, zamykając oczy i przyłożył swoje dłonie do tych Harry'ego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro